Tragizm, nieodłącznie wiążące się z nim ból i cierpienie, jest pokazany w wielu tekstach literatury antycznej. W mitach greckich, tragediach czy eposach mamy rozliczne przykłady konfliktów tragicznych, wydarzeń niosących zniszczenie państwom, miastom i pojedynczym ludziom. W antyku, tragizm łączył się nieodmiennie z pojęciem fatum - ślepego losu, z klątwą bogów. Wynikał nierzadko z błahych powodów nagle przekształcających się w potworne wydarzenia. Dla dzisiejszego odbiorcy starożytna epoka może wydać się wręcz nierealna, tyle jest w niej okrucieństwa nierozwiązywalnych problemów. Z antyku właśnie wywodzi się pojecie bohatera tragicznego, którego charakterystyka najpełniej chyba, została ukazana w tamtych czasach. Jest on przedstawiony jako trybik wplątany w miażdżące koło konfliktów między wartościami a koniecznością.

Zanim jeszcze przejdzie się do samej "instytucji' bohatera tragicznego warto się przyjrzeć powodom, dla którego był on tak często opisywany. W czasach, gdy powstały dzieła Homera, czy później już Sofoklesa, wystawiane tragedie swoją wymową miały zadania niejako religijne. Prowadziły niczym dzisiejsza liturgia do katharsis - oczyszczenia ze zła będącego w samych widzach, za pomocą wzbudzenia w nich litości i trwogi. Płacz nad zawikłanymi losami postaci, gniew powodowany ich zniszczeniem uświadamiały ludziom ich własne problemy. Pozwalały zmierzyć się z losem, być do niego odpowiednio przygotowanym, który zresztą i dziś dla wielu z nas, był i jest pełen przeszkód i zawiłości.

Tragizm w dramatach wypływał najczęściej z samej sytuacji, w jakiej znalazła się dana postać. W greckiej tragedii powodowało go zetkniecie się dwóch, równorzędnych racji, spośród których trzeba było ostatecznie opowiedzieć się za jedną, co i tak nie zapewniało powodzenia. Ta "druga strona medalu" zawsze mściła się na dokonującym wyboru.

Modelowymi wręcz postaciami takiego rozwoju wypadków są AntygonaKreon z dramatu Sofoklesa. Tebańska księżniczka ściąga na siebie śmierć i nienawiść mimo, że jak mówi "współkochać przyszła, nie nienawidzić", (z takiego podejścia zresztą wynikają jej czyny). Grzebiąc zwłoki brata Polinejkesa opowiada się za prawem boskim i staje w opozycji do Kreona reprezentującego ludzkie zasady i ład w państwie. Sam zaś Kreon jest tragiczny w rozdarciu pomiędzy dobrem własnej rodziny (co nie równało się prywacie, ale raczej powinności chronienia własnej krwi - rodziny) a dobrem państwa. Zdradę, dla niego, winno karać się śmiercią, by nie wprowadzać relatywności w stosowaniu prawa. Antygona mimo, że czci wyższe niż przyziemne wartości łamie prawo, Kreon stosuje je zgodnie z literą, lecz przelewa krew bliskich. W takich nieuchronnych zdarzeniach można dopatrzyć się wielkie i okrutnej ironii, w której bohater mimo chęci pozostania czystym i tak zostaje wpędzony w "godny kaźni błąd'. Dodatkowe okrucieństwo w życiu bohaterów "Antygony" powoduje ich samotność w podejmowaniu decyzji, jak i w ich dalszych konsekwencjach. Kreon na końcu dramatu zostaje sam na gruzach własnej rodziny. Samobójstwo popełniają jego żona, syn i zamknięta w jaskini siostrzenica - Antygona. Król wie, że jego decyzja nie była dobra, ale nikt nie mógł mu pomóc w znalezieniu innej. Antygona zaś, prawie od początku jest samotna na swojej drodze. Wprawdzie sama odrzuca pomoc siostry Ismeny, ale czyni to chyba tylko dlatego, że rozumie, iż to ona, nie ktoś inny, musi spełnić swoje przeznaczenie i nikt jej w tym nie zastąpi. Kiedy już mowa o przeznaczeniu trzeba zaznaczyć, że historia Antygony była wpisana od początku w historię jej rodu. Może jeszcze tragiczniejszy żywot miał jej ojciec - Edyp, który zabił swojego ojca, a matkę wziął za żonę. Labdakidzi byli od pokoleń naznaczeni klątwą, która wisiała nad nimi i niezależnie czy była zasłużona czy nie dosięgała każdego w rodzinie. W tym fatum równie dobrze widać tragizm w okrucieństwie losu.

Bohater tragiczny wcale nie musi być jednak jednostkowy, jak pokazuje Homer w przypadku "Iliady" może być nim całe miasto. I tutaj mamy, jak w przypadku "Antygony' pewność, ze wojna tocząca się o Troję

niesie jej zagładę i zniszczenie. Tutaj zawiązaniem konfliktu było błahe wydarzenie porwania przez Parysa Heleny, co w perspektywie wielkich tego konsekwencji musi się wydać głupie i niepotrzebne. Dodatkowo obok fatum wiszącego nad Troją dochodzi tu jeszcze ingerencja bogów w losy walk, która zamiast łagodzić konflikty coraz bardziej je prowokuje. Bogowie wręcz bawią się wojskami walczącymi ze sobą, układają je jak ołowianych żołnierzyków i nasyłają jednych na drugich. I trojanie za murami swojego miasta muszą sami rozwiązać konflikt miedzy dwoma racjami. Choć decydują się na walkę i to wieloletnią w obronie miasta, na pewno wiedzą, ze gdyby tylko oddali Grekom Helenę, wszystko zakończyłoby się szczęśliwie.

W "Iliadzie" jak i cały ogół walczących ze sobą wojsk jest tragiczny, tak i ich poszczególne postaci noszą w sobie jego ziarna. Achilles sam ściąga na siebie cierpienie i niepotrzebny ból. Stał się on jego udziałem po stracie przyjaciela, tylko dlatego, że opętał go gniew (główny zresztą napęd w "Iliadzie") i nie chciał walczyć z Agamemnonem o Troje a nawet był przeciwko niemu. Tragiczna jest Kasandra, która zna przyszłość, wie, do czego prowadzi wojna, ale nie trafia swoimi proroctwami do nikogo.

W "Odysei" spotykamy bohaterskich zdobywców Troi, których powrót daleki jest jednak od tego miana. Odys do swojej Itaki wraca latami, Agamemnon zaś jak mówi mit po powrocie ginie haniebnie zabity przez żonę w wannie. Tułaczka Odysa jest dobrym przykładem na to, czym jest los człowieka w świecie. Pokazuje trud naszego życia, w którym musimy dopłynąć do jakiegoś celu przez oceany przeszkód. "Każdy z nas jest Odysem, co wraca do swej Itaki" jak pisał Leopold Staff. Tragizm Odyseusza zawiera się w jego niemocy decydowania o swoim życiu. Jak jego statek i on rzucany jest po morzach najróżniejszych doświadczeń. Walczy z pożądaniem słuchając Syren czy niemocą w grocie Kalisto musi wykazać się olbrzymim samozaparciem i odwagą.