Na przełomie XVI i XVII wieku doszło do walki o Bałtyk. O jak najszerszy do niego dostęp zabiegały na wschodzie Rzeczypospolita, SzwecjaRosja. Na początku XVII wieku działania zbrojne toczyły się pomiędzy tymi dwoma pierwszymi państwami. W 1587 roku na tron polski został wybrany syn króla Szwecji Zygmunt III Waza, który po śmierci ojca miał także rządzić w Szwecji. Jednak Szwedzi stanęli po stronie jego stryja Karola Sudermańskiego. Ten fakt oraz walka o Inflanty sprawiły, że w 1600 roku wybuchła wojna.

W południowej części Inflant leży Ryga, która była bardzo ważnym bałtyckim portem i największym miastem Inflant. Szwedzi zdawali sobie sprawę, że ten kto ma Rygę, ma Inflanty, dlatego podjęli próby jej zdobycia. Rzeczypospolita miała w tamtym terenie 3,5-tysięczne wojsko pod wodzą hetmana Jana Karola Chodkiewicza, tymczasem Szwedów było czterokrotnie więcej. Na wieść o ruchach polskiego wojska, król Szwecji Karol IX postanowił wyjść im naprzeciw. 27 września doszło do ich spotkania pod Kircholmem.

Wojska szwedzkie zajęły lepszą pozycję, poza tym nie widziały oddziałów litewskich (stały jednak w pobliżu), dlatego ich głównodowodzący nie wierzył, że Polacy zdecydują się przyjąć bitwę. Szwedzi ustawili swoją armię w czterech rzutach. Większość z niej stanowiła piechota, której było ok. jedenastu tysięcy.

Jak każdą bitwę tamtych czasów, rozpoczęły zmagania harcowników. Miały one zagrzać armie do walki, a tym najodważniejszym, którzy zdecydowali się na pojedynki z wrogami, przynieść wielką sławę. W tej części bitwy lepsi byli Litwini, ale nie sprowokowało to Karola IX do uderzenia. Chodkiewicz posunął się więc do podstępu. Upozorował odwrót, na co błyskawicznie zareagował król Szwedów. Opuścił on dogodne pozycje za strumykiem i ruszył w pogoni za przeciwnikiem.

Chodkiewicz nakazał swojemu wojsku atak na nieprzyjaciela. Ruszyła do niego część husarii - świetnej ciężkozbrojnej jazdy. Około 300 husarzy rzuciło się z góry na piechotę szwedzką, która oddała strzał z muszkietów. Później Szwedom musiały wystarczyć jedynie piki i szable, ale to było za mało, aby pobić mniej licznych husarzy.

Gdy duże siły szwedzkie związane były walką przez niewielkie polskie w centrum bitwy, na jej lewym skrzydle Polacy zaatakowali mocniej. 900 husarzy i niewielka liczba lekkiej jazdy rozniosło przeciwników zgrupowanych w tej części. Co więcej, uciekający wywołali zamieszanie w trzecim rzucie, tak że nie był on zdolny do efektywnej walki. W tym czasie husaria zaatakowała z boku i tyłu główne siły szwedzkie walczące z niewielką częścią polskiej armii w środku pola.

Karol IX zaatakował na swoim lewym skrzydle, wysyłając 1,2-tysięczną jazdę, aby zamknęła ona Polaków w kotle. Reakcją na to była szarża 700 husarzy i 400 kozaków pod dowództwem Jana Piotra Sapiehy. Pobili oni korpus szwedzki i nie dopuścili do okrążenia. Karol IX posłał im ponad 1,5-tysięczną piechotę, co poprawiło ich sytuację, ale na krótko, bowiem kolejnych 200 husarzy dalekim łukiem obeszło walczących i całym impetem uderzyło w bok jazdy wroga. Cios był silny i zmusił Szwedów do odsłonięcia piechoty, a ta nie miała szans w starciu z ciężkozbrojną jazda polską.

Wszystko działo się bardzo szybko. W ciągu 30 minut Szwedzi, którzy uważali się za faworytów tej bitwy, ponieśli olbrzymią klęskę. Część z nich próbowała uciekać, ale nie byli w stanie, bo Chodkiewicz mógł gonić ich jazdą. 2/3 wojska szwedzkiego przestało istnieć. Król Karol IX został ranny. Stracił działa i chorągwie. Klęska Szwedów pod Kircholmem oznaczała, że muszą zaprzestać oblężenia Rygi i wycofać się. Straty polskie były bardzo małe w porównaniu ze szwedzkimi i wynosiły zaledwie 300 żołnierzy, w tym 100 zabitych i 200 rannych.

Wiadomości o rozmiarach zwycięstwa wywołały szok nie tylko w Europie. Triumf pod Kircholmem, który jest jednym z największych w dziejach polskiego wojska, był możliwy dzięki świetnemu wykorzystaniu możliwości, jakie dawała husaria. W XVII wieku zdobyła przydomek najgroźniejszej jazdy na świecie. Utarło się powiedzenie, że gdzie husaria, tam zwycięstwo. Dzięki odpowiedniej taktyce i wybitnym wodzom była nie do powstrzymania, nawet przez wzmocnione szeregi strzelców. Działo się tak jeszcze przez kilka następnych dziesięcioleci, dopiero koniec XVII wieku był początkiem upadku jej znaczenia ze względu na rozwój broni palnej i osłabienie wartości bojowej polskiego wojska.