Streszczenie szczegółowe
W przedmowie autora Gombrowicz zabiera głos w sprawie odbioru swojego dzieła na obczyźnie. Uważa, że Polacy są zbyt wrażliwi na punkcie ojczyzny i niepotrzebnie większość z nich postrzega „Trans-Atlantyk” wyłącznie jako satyrę na ojczyznę i Polaków. Jest to satyra, ale nie tylko. Gombrowicz podkreśla, że zależało mu na zdobyciu dystansu wobec formy polskiej. Chciał być kimś więcej niż tylko Polakiem. Sam „Trans-Atlantyk” natomiast jest zarówno satyrą, krytyką, zabawą, jak i absurdem. Nie wyczerpuje się jednak w żadnym z tych pojęć, ponieważ jest wynikiem twórczej pracy samego Gombrowicza. Ten podkreśla, że pisze w powieści o sobie, choć wszystko, co czytelnik znajdzie w „Trans-Atlantyku” jest tylko fantazją.
***
Autor postanawia opisać swoje przygody rodzinie i przyjaciołom. Dowiadujemy się, że 21 sierpnia 1939 roku na statku „Chrobry” dotarł do Buenos Aires. Jest młodym literatem. Na statku znalazł się z Czesławem Straszewiczem. Podróżowali z nimi również senator Rembieliński, minister Mazurkiewicz oraz wiele innych ważnych postaci.
Kiedy przybyli na miejsce, zorganizowano przyjęcie, na którym Gombrowicz miał okazję poznać między innymi przedstawiciela argentyńskiej Polonii – ministra Kosiubidzkiego . Kiedy do Polaków dociera wiadomość o wybuchu wojny, kapitan statku postanawia płynąć do Anglii. Polacy się wzajemnie mobilizują, ale Gombrowicz ma na siebie inny pomysł. Postanawia zostać. Twierdzi, że do Polski z powrotem by popłynął, ale nie czuje potrzeby podróży do Anglii lub Szkocji. Czesław jest zdziwiony jego decyzją, ale nie próbuje go na siłę przekonać do zmiany zdania. Radzi natomiast, aby Witold udał się do poselstwa polskiego. Chodzi o to, by nie został uznany za dezertera. Witold wie, że musi zejść ze statku, jeśli nie chce udać się w dalszą podróż, ale chciałby to zrobić niezauważalnie. W końcu schodzi z pokładu. Na odchodnym rzuca jeszcze przekleństwo w stronę statku i pozostałych na nim pasażerów. Zwraca uwagę, że płyną oni z powrotem do przeklętego narodu, „cudu” natury, ojczyzny, która nie pozwala ani żyć, ani umrzeć i trzyma wszystkich między bytem a niebytem. Ojczyznę nazywa między innymi „Ślamazarą”. Z tymi brutalnymi słowami na ustach odchodzi. Wchodzi do miasta. Nie jest zbyt dobrze uposażony, kieruje się więc do dawnego znajomego, który mieszka w Buenos Aires – Cieciszowskiego. Udaje mu się do niego dotrzeć. Kiedy się spotykają, ten kręci młynka palcami i zwraca się do Gombrowicza z kolejnymi radami. Wykluczają one siebie jednak nawzajem. Mówi mu, że nie jest szalony, aby cokolwiek dzisiaj sądzić i nie sądzić. Najpierw każe mu iść do poselstwa, potem zaraz jednak zmienia zdanie i mówi, żeby nie szedł. Najpierw sugeruje, żeby się zameldował albo i nie. W sumie nie wie, czy będzie tutaj narażony na niebezpieczeństwo czy nie. W ten sam sposób daje Gombrowiczowi kolejne rady dotyczące unikania (bądź nie) rodaków. W końcu jednak udaje się dojść do jakiegoś konkretu. Jest to przede wszystkim praca u rodaków, z którymi Cieciszkowski ma Gombrowicza zapoznać. To trzech wspólników posiadających interes koński, jak i psi dywidendowy. Zdaniem przyjaciela Gombrowicza mężczyźni mogą mu pomóc, a nawet jeśli nie to może zgodzą się, by został on urzędnikiem lub pomocnikiem. Chodzi o trzech wspólników – Barona, Pyckala i Ciumkałę. Cenna podpowiedź Cieciszowskiego dotyczy konieczności zdybania każdego z nich na osobności, ponieważ mają oni między sobą już na tyle nieporozumień, że wspólna z nimi rozmowa niewiele daje.
Gombrowiczowi udaje się wynająć pokój. Po dniu pełnym wrażeń udaje się na zasłużony odpoczynek. Kolejnego dnia idzie na spacer i zastanawia się, czy właściwie powinien udać się do poselstwa, czy lepiej odpuścić ten ruch. Po długiej wewnętrznej dyskusji dochodzi do wniosku, że pójdzie, a wtedy jego wzrok padł na małego robaczka, który wspiął się po źdźble trawy do góry. Ten ruch heroicznej wspinaczki robaczka, którego obserwował Gombrowicz, upewnił go w przekonaniu, że dobrze zrobi, jeśli pójdzie do poselstwa. Tak też zrobił. Kiedy tam wszedł, natrafił od razu na radcę Podsrockiego. Okazało się, że był on pierwszą, poważną barierą do pokonania. Jest on bowiem bardzo zdziwiony, że Gombrowicz chce od razu rozmawiać z samym Panem Posłem, Panem Ministrem. Nie umie zrozumieć, dlatego od razu z ministrem, a nie najpierw radcą, nie z attache, nie z konsulem może najpierw porozmawiać. Dlaczego minister jest niezbędny na samym początku. Zaczyna więc go wypytywać: kim jest, po co się tutaj pojawił, kogo zna, kim jest, z kim się przyjaźni itd. Jest coraz bardziej natarczywy w tych swoich pytaniach. Gombrowicz uważa, że wpada w szał rewizji, mimo że w ogóle go nie zna. W pewnym momencie jednak wyszedł poseł, który rozpoznał Gombrowicza i zaprosił go do siebie. To sprawiło, że postawa Podsrockiego zmienił się natychmiast, ale Gombrowicza niewiele już to interesowało.
Sam Minister Felix Kosiubidzki był nieco tłustawym człowiekiem, Gombrowicz opisuje go jako „cienko grubawego”, z niewyraźnym okiem, wąskimi grubawymi palcami, z mosiężną łysinką. Próbuje on możliwie szybko pozbyć się Gombrowicza. Proponuje mu więc drobniaki. Argumentem jest trwająca już wojna. Mężczyźni zaczynają rozmawiać na temat dochodzących z kraju głosów. Kwestia wojny prowadzi do rozmowy o ojczyźnie. Minister natychmiast wchodzi na bardzo poważny styl mówienia, wprowadza uroczysty ton i takim też zwraca się do Gombrowicza. Przekonuje go, że Polska pokona wroga. Chodzi przed nim i peroruje. Nagle jednak uświadamia sobie, że przecież ma przed sobą literata, co warto wykorzystać. Proponuje mu, że zleci mu artykuły pochwalne o polskich pisarzach. Gombrowicz jednak taką propozycją nie jest zachwycony. Nieśmiało przyznaje, że będzie mu nieco wstyd pisać tego typu teksty. Takie stanowisko natychmiast zmienia nastawienie ministra. Wyzywa go i krytykuje. Szybko jednak się opanowuje i wpada na kolejny genialny pomysł. Jest przekonany, że świetnym zabiegiem propagandowym będzie, jeśli razem z Podsrockim oddadzą mu honory jako Wielkiemu Polskiemu Pisarzowi.
Minister wymyśla plan, który polega na tym, aby pokazać cudzoziemcom Geniusza Gombrowicza, wielkiego polskiego pisarza. To ma być działanie stricte propagandowe, które przysłuży się budowaniu wizerunku Polski jako kraju obfitego w kolejnych geniuszy.
Wszystkie te pomysły Ministra doprowadzają do ogromnego wzburzenia Gombrowicza. Ten po wyjściu z poselstwa na ulicy Frida spotyka Cieciszowskiego. Mężczyźni chwilę później spotykają Barona, który jest dla nich bardzo miły, serdeczny wręcz. Rozmowa o zatrudnieniu Gombrowicza przebiega więc w świetnej atmosferze, a Baron właściwie natychmiast decyduje się go zatrudnić jako swojego sekretarza. Kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze, niestety pojawia się Pyckal, który jest wspólnikiem Barona i się z nim nie zgadza. Między mężczyznami dochodzi do kłótni. Do całej tej, wystarczająco już skomplikowanej sytuacji dołącza Ciumkała. Wita się on przyjaźnie z Gombrowiczem, czym wywołuje wściekłość u Pyckala. Mężczyźni wzajemnie się irytują. Ciumkała speszony chowa rękę do kieszeni, co z kolei denerwuje Barona. Ciumkała wyciąga rękę. Od razu jednak zwraca się do Pyckały, któremu przypomina dawny zatarg i w ten sposób między mężczyznami wywołuje się kolejna kłótnia. Cieciszowski dawno już się ulotnił, ale wspólnicy nie chcą wypuścić Gombrowicza. Zaciągają do siedziby swojej firmy i każą mu czekać. Witold w oczekiwaniu na dalszy bieg wypadków przygląda się pracy urzędników. Bawi go to, co widzi. Przede wszystkim przygląda się celebracji codziennego picia kawy, przegrywania bułki, uzupełnianego starymi żarcikami. Bawi go ta scena i irytuje jednocześnie. Sam jednak zostaje przyjęty ostatecznie do pracy. W końcu udaje mu się także wyjaśnić, kiedy zaczął się konflikt między wspólnikami, ale i jak rozwinęli oni swój interes. Okazuje się, że konflikt między Baronem, Pyckalem i Ciumkałą zaczął się od zwady w młynie, kiedy ten przypadł im w równym dziale. Potem spór o młyn przeniósł się na trzy dzierżawione przez nich karczmy. Stawał się coraz ostrzejszy, a kiedy przeniósł się na gorzelnię, było już tylko gorzej. Przeprowadzenie rozdział funduszów między wspólników było bardzo trudne, wręcz niewyobrażalne do przeprowadzenia Sam wyrok, na który dwa razy składano apelację z trzech stron, był sześciokrotnie odraczany, a w końcu z braku pisemnych dowodów odesłany, a z kolei specjalna wizja ukazała sprzeczności między rejestrami, co jeszcze bardziej zagmatwało sprawę. Doszedł do tego pozew wzajemny o zabór mienia, pogróżki, zamiar morderstwa, dwa pozwy o najazd, jeden o przywłaszczenie sześciu perłowych spinek i pierścienia. Nagromadzenie wzajemnych zarzutów było już tak duże, że można było podejrzewać, że sami zainteresowani powoli w tym wszystkim giną. Paradoksalnie to tylko jeszcze zacieśniło współpracę między nimi i utrwaliło wzajemne zależności. Nie oznaczało to jednak, że zapomnieli oni o tym, co było. Wystarczyło, że jakaś drobna rzecz przypomniała im o dawnych swarach, a natychmiast zaczynała się wielka awantura. Mężczyźni nie potrafili żyć bez kłótni i bez siebie nawzajem, co czyniło ich naprawdę szczególnym trio.
Gombrowicz zamierzał się od tego konfliktu trzymać jak najdalej. Pierwszego dnia zajął się segregowaniem akt, co zlecił mu rachmistrz Popacki. Minister jednak nie zapomniał o Gombrowiczu, swoim „wielkim” pisarzu. W pokoju po powrocie z pracy zastał trzy bukiety kwiatów, a także zaproszenie na spotkanie Artystów i Pisarzy. Zaproszenie Gombrowicza na wieczór do malarza Ficinati, jako Mistrza Gombrowicza – reprezentanta Polski było kolejnym pomysłem Ministra.
Pod jego oknem dzieci śpiewały kantyczkę. Ten spektakl natychmiast zmienia nastawienie do Gombrowicza. Wieść o jego wyjątkowości roznosi się błyskawicznie. Szybko otrzymuje od gospodyni nowy pokój. Wieczorem następnego dnia odwiedza go Podsrocki, którego nastawienie zupełnie nie przypomina tego, z którym powitał pisarza za pierwszym razem. Zabiera go do domu, w którym odbywa się przyjęcie. Tutaj Gombrowicz po raz kolejny jest witany bardzo oficjalnie, ze wszelkimi honorami. Przedstawiany jest jako Geniusz Gombrowicz Polski Wielki. Początkowe zainteresowanie jednak szybko gaśnie, kiedy tylko bohaterowie zajmują się innym tematem. Wszyscy wobec Gombrowicza są bardzo kordialni, natomiast rozmowa z nim po pierwszej fali euforii zdaje się już tak bardzo ich nie interesować. Wydają się roztargnieni, pogrążeni w innych zupełnie myślach, zainteresowani czymś innym. Robi się niezręcznie. Wydaje się, że Polacy nie wiedzą, co robić. Radca próbuje zmusić Gombrowicza do zademonstrowania swojego talentu. Obawia się, że inaczej cała sytuacja obróci się przeciwko niemu i wyjdzie idiotycznie. Gombrowicz jest to zgromadzonych coraz bardziej negatywnie nastawiony. Ma bowiem wrażenie, że oni wcale nie są zadowoleni z jego obecności. Niekoniecznie ma więc ochotę cokolwiek demonstrować.
W pewnym momencie na przyjęciu pojawia się Ich Najsłynniejszy Pisarz. Nagle to właśnie w nim Radca zaczyna upatrywać szansy na odwrócenie sytuacji, która nie zmierza w dobrym kierunku. Chce, aby Gombrowicz wszedł z nim w dialog. Pisarzowi ten pomysł się nie podoba, ale czując niechęć ze strony sali nie ma większego wyjścia. Rozpoczyna więc prowokacyjnie „Nie lubię ja gdy Masło zbyt Maślane, Kluski zbyt Kluskowe, Jagły zbyt Jaglane, a Krupy zbyt Krupne”. Zgodnie z przewidywaniami Pisarz mu odpowiada: „Tu powiadają, że masło maślane... Myśl, owszem, ciekawa... ciekawa myśl... Szkoda, że niezbyt jest nowa, bo to już Sartoriusz powiedział w swoich Bukolikach”. Dialog jest co najmniej dziwny, ale wygrywa w nim Pisarz, który w podobnym stylu zbywa każdą kolejną ripostę Gombrowicz. Ten zostaje więc jeszcze gorzej odebrany przez gości. Sala odnosi wrażenie, że jest niedorosłym autorem, który właściwie nie ma swojego głosu i nie potrafi przemawiać własnym językiem. Gombrowicz wszystko to doskonale wyczuwa, dlatego postanawia jak najszybciej opuścić spotkanie. Jest już w drodze do wyjścia, kiedy naturalny jego upór daje o sobie znać. Gombrowicz nie chce wyjść na tchórza i poddać się presji tłumu. Zawraca więc, a nagle wszyscy, którzy to widzą, robią mu miejsce. Idzie, jak człowiek pewny siebie, co wywołuje ogromne zdziwienie gości. Kiedy tak dumnie idzie, nagle orientuje się, że za nim zaczyna chodzić inny mężczyzna. Ta kopia ruchu natychmiast odbiera wyjątkowość i oryginalność jego wędrówce. Gombrowicz zwraca jednak przede wszystkim uwagę na jego wyjątkowo czerwone, zaczerwienione, karminowe wręcz wargi. Ten ruch mężczyzny sprawia, że bohater czuje, że już nie chodzi, tylko uchodzi, próbuje w jakiś sposób uciec przed tym, który podąża za nim. Rozpoznaje w nim „puto”, czyli człowieka, który będąc mężczyzną, jednocześnie być nim nie chce, ugania się zaś za innymi mężczyznami. Gombrowicz próbuje mu uciec, mężczyzna go jednak dogania i informuje, że zupełnie nie jest w jego typie i nie ma w związku z tym, czego się obawiać. Mężczyźni ruszają na wspólną przechadzkę. Podczas niej, puto opowiada bohaterowi swoją historię. To Gonzalo – człowiek bardzo bogaty, którego ulubioną rozrywką, zgodnie z przypuszczeniami Gombrowicza, jest uganianie się za młodymi chłopcami. Jest to jednak rozrywka dla takiego człowieka jak on bardzo niebezpieczna, dlatego udaje on swojego lokaja. W tracie rozmowy dostrzega młodego człowieka, za którym od dawna się uganiał. Rusza więc w jego stronę. Gombrowicz podąża za nim. W ten sposób docierają do Parku Japońskiego. Odbywa się tutaj ludowa zabawa. Gonzalo stara się pozostać niezauważony, zza drzewa obserwuje, jak młody blondyn podochodzi do starszego mężczyzny. Nie chce się ujawniać, więc wysyła nowo poznanego pisarza na przeszpiegi. Gombrowicz usłużnie poddaje się tej prośbie. Rozpoznaje w mężczyznach, dwóch Polaków – ojca i syna. Gonzalo jest bardzo uradowany tą wiadomością. Prosi od razu Gombrowicza, aby pomógł mu zawrzeć znajomość z chłopakiem. Obaj ruszają więc do sali tańców, gdzie siedzą właśnie ojciec z synem. Gonzalo bez pardonu ujawnia swoje zainteresowania. Gombrowicz nie jest w stanie tego wytrzymać, więc pełen zawstydzenia wymyka się do toalety. Po drodze trafia na Barona, Pyckala i Ciumkałę, którzy zdążyli wypatrzyć Gombrowicza w towarzystwie Gonzala i zorientować się, że ten drugi jest bardzo bogatym mężczyzną. Próbują zaprosić go na alkohol, ale ten próbuje się im wymknąć. W końcu orientuje się, że mężczyźni biorą go za kochanka Gonzala i przez niego chcą się zbliżyć do milionera. Mężczyźni zdają się machać mu banknotami przed oczami, co pewnie ich zdaniem ma go pozytywnie do nich nastawić. Orientuje się, że po prostu chcą kupić jego przychylność, co wcale mu się nie podoba. W końcu Baron przechodzi do „ataku” wprost i próbuje Gombrowiczowi przekazać te pieniądze, które ma przy sobie pod pretekstem dziurawej kieszeni. Dwaj jego towarzysze, widząc to, zaczynają robić dokładnie to samo. Gombrowicz ucieka z toalety, gdzie cała sytuacja miała miejsce. Wraca do Gonzala, który flirtuje w najlepsze. Mężczyźni się jednak nie poddają – Baron z Ciumkałą i Pyckalem siadają przy stoliku obok. Śmiałości dodaje im wiedza, że w kieszeniach Gombrowicza są ich pieniądze. W końcu zaczynają do niego przepijać. Mężczyzna, nie mając wyjścia, również zaczął (zgodnie z tradycją) pić do nich. W tym samym czasie Gonzalo również wpycha mu do kieszeni pieniądze, aby zapoznał go z ojcem i synem. W pewnym momencie sam zaczyna do nich przepijać. Widząc to, Gombrowicz przesiada się do rodaków i się im przedstawia. Tłumaczy się chęcią słuchania ojczystej mowy. Jednocześnie próbuje przeprosić obu mężczyzn za swoich towarzyszy, którzy nie zachowują się najlepiej. Dla Polaków to czas pełen powagi, a jego towarzysze niespecjalnie potrafią ją zachować. Mężczyźni w końcu się przedstawiają. Pierwszy nich, starszy, ojciec to Tomasz Kobrzycki, który przedstawia się jako kiedyś major, obecnie emeryt. Prezentuje także swojego syna Ignacego. Okazuje się, że major planuje wysłać syna z powrotem do kraju, do wojska, aby walczył. Z powagą i znaczeniem tej wypowiedzi zupełnie nie koresponduje zachowanie Gonzalo, który ponownie do nich przepija. Gombrowicz jest zniesmaczony tym zachowaniem, jednocześnie speszony doniosłością postawy starego Kobrzyckiego. Z tego też powodu decyduje się wyznać majorowi, jak niecne zamiary ma Gonzalo wobec jego syna. Proponuje, aby razem z synem, jak najszybciej uchodzili. Major nie ma jednak zupełnie takiego zamiaru. Podnosi szklankę w geście sugerującym, że pije do Gonzala. Ten orientuje się, że coś jest nie tak. Również wstaje. Awantura wisi w powietrzu. Tomasz pyta Gonzala, do kogo pije. Ten nie ma jednak odwagi, aby odpowiedzieć, czując, że grozi mu niebezpieczeństwo. Pije najdłużej jak się da, a kiedy napój się skończył, cisnął kubkiem w majora. Szklanka rozpryskuje się Kobrzyckiemu tuż nad okiem. Pojawia się krew, ale mężczyzna się nie rusza. Nie rusza się także Gonzalo. W końcu jednak podnosi swój kapelusz i rusza ku wyjściu. Rusza się także i Tomasz. Szczęśliwie cała sytuacja się kończy tylko na tym. Tak się przynajmniej na początku wydaje.
Następnego dnia rano bowiem pojawia się u Gombrowicza Tomasz, który planuje wyzwać Gonzala na pojedynek. Witold nie chce kłopotów dla nikogo, więc próbuje przekonać mężczyznę, aby zrezygnował z tego pomysłu. Próbuje go przekonać, że z taką jednostką, jak Gonzalo nawet nie warto się pojedynkować. Mężczyzna nie jest tego wart. Tomasz jest jednak człowiekiem bardzo upartym i nie zamierza pozostawiać sprawy tak, jak zakończyła się ona poprzedniego wieczora. Jest przekonany, że musi zmazać plamę na swoim honorze. Gombrowicz nie ma więc wyjścia, musi udać się do Gonzala, który z kolei próbuje przekonać go do swoich racji. Namawia go, aby porzucił tradycyjne myślenie i poszedł drogą postępu. Uważa, że powinien zapomnieć o tym tak ważnym dla Polaków szacunku do Ojca i Ojczyzny. Zamiast ojczyzny próbuje Synczyznę. Uważa, że ta zmiana jest w stanie przynieść dużo dobrego. W końcu jednak niechętny jakimkolwiek pojedynkom, które z zasady uważa za zupełnie nielogiczne, Gonzalo godzi się na jego przeprowadzenie. Ma jednak warunek – Gombrowicz ma być przy nim. Proponuje, aby wyjąć kule z pistoletów, tym samym czyniąc pojedynek niegroźnym. Gonzalo chce dać zadość tradycji, skoro ona jest tak ważna dla ojca, uczynić jednak spektakl znacznie bezpieczniejszym. Jest przekonany, że kiedy już zademonstruje swoją męską odwagę, otrzyma pozwolenie, aby móc się zbliżyć do Ignacego.
Podejście Gonzala wprawia Witolda w bardzo dobry humor. W jego pamięć zapada jednak przede wszystkim uwaga o Synczyźnie. Nie ma ochoty na pojedynek, nie chce, aby komuś stała się krzywda. Wie, że trzeba jakoś rozwiązać tę sprawę. Tomasz nie ma litości, po prostu chce zabić Gonzala. Ten zaś nie ma ochoty stawać do takiej walki i ryzykować życiem. Zdaje sobie jednak sprawę, jaki pojedynek jest ważny dla Tomasza. Skłania się więc do tego, aby nakłonić Gonzala do walki, podmienić naboje i pozwolić każdemu z nich odnieść połowiczny sukces. Decyduje, że sekundantami Gonzala muszą zostać Baron i Pyckal. Jest przekonany, że ich mógłby w całą tę historię wtajemniczyć. Rusza więc do pracy. Tam udaje, że ma kaca, czekając cierpliwie, aż oddali się Ciumkała. Kiedy to w końcu się staje, wyjaśnia całą sytuację pozostałym mężczyznom. Przez chwilę jest niezręcznie: Witold nie jest pewien, kto jest po czyjej stronie. W końcu jednak sprawa pojedynku zostaje ustalona. Gonzalo godzi się na taki jego przebieg.
Witold jednak zostaje następnego dnia wezwany do poselstwa. Czekają na niego minister oraz Podsrocki. Są w stosunku do niego niezwykle oschli, co od razu wzbudza jego podejrzenia. Okazuje się, że oczekują na niego także attache wojskowy oraz pułkownik Fichcik. Najpierw wspominają przyjęciem, które okazało się porażką. Mężczyźni tutaj jednak znajdują wytłumaczenie w postaci przepicia Gombrowicza. Ten nie zaprzecza. W kocu poseł przechodzi do sprawy pojedynku. Okazuje się, że dotarły do niego już plotki. O sam pojedynek wydaje się jednak totalnie spokojny, jest przekonany, że Major nie przyniesie wstydu ojczyźnie, bo w końcu o to właśnie chodzi. Z tego też powodu minister chce z pojedynku zrobić spektakl, w którym zademonstrowana zostanie niezwykła, współczesna odwaga bohaterów. Minister zamierza zaprosić na pojedynek cudzoziemców, którym chce zaprezentować słynną polską odwagę. Ponieważ jednak na pojedynek się nie zaprasza, postanowiono zorganizować tradycyjne polowanie, a jego trasę wyznaczyć tak, aby przebiegała w pobliżu miejsce pojedynku. Dzięki temu, cudzoziemcy z ministrem na miejscu pojawią się niby przypadkiem, a będzie im można ukazać wielkie polskie męstwo, honor i gotowość do walki. Po tym spotkaniu Witold idzie na spotkanie z Baronem i Pyckalem. Gombrowicz nie był jednak pewien jakie w tej sprawie mają intencje. Obawia się, że mogą oni występować tak przeciw Gonzalowi, jak i Tomaszowi. W końcu sam stracił pewność, czy omawia z nimi honorowe warunki pojedynku, czy też właśnie szykuje spisek, a jeśli to drugie, to przeciwko komu jest on wymierzony. W efekcie warunki pojedynku stają się coraz ostrzejsze, mimo że pojedynek miał się odbywać bez kul. Ustalono, że walka trwać będzie do „trzeciej krwi”.
Po tym spotkaniu Gombrowicz przechadza się ulicami. Kiedy wieczorem mija poselstwo i widzi tam światło, postanawia wejść. Kiedy zastaje posła, jest przekonany, że Polska już wojnę przegrała, więc na nic całe polowanie. Ten jednak zaprzecza. Gombrowicz wychodzi i kieruje się w stronę Syna. Pierwszy raz odczuwa swoją samotność. Bez większych problemów dociera do mieszkania Kobrzyckich, przechodzi do pokoju, gdzie zastaje śpiącego, nagiego Ignacego.
Pojedynek ma się odbyć rano. Padają strzały ze strony Gonzala i Tomasza. Żaden jednak nie trafia w drugiego. W końcu jest to pojedynek bez kul. Co chwila pojawia się obok nich kawalkada z poselstwa. Gombrowicz w końcu orientuje się, jak idiotyczne warunki ustalono. Przecież pojedynek będzie trwał w nieskończoność, skoro nie ma kul, a zakończyć ma go dopiero trzecia krew. W pewnym momencie ogier Barona gryzie zad ogiera Pyckala. Konie wierzgają, psy zaczynają się szarpać. Ruszają w krzaki, gdzie ukrywa się Ingac. Z pomocą ukochanemu rusza natychmiast Gonzalo. Udaje mu się przybyć na czas. Dzięki temu heroicznemu gestowi Tomasz wybacza Gonzalowi. Teraz już staje się dla niego przyjacielem. Gonzalo zaprasza swoich nowych przyjaciół do swojego pałacu w Estancji. Razem z nimi jedzie także Gombrowicz. Próbuje on jeszcze po drodze ostrzec Tomasza. Ten jednak z trudem przyjmuje te przestrogi, w końcu Gonzalo jest teraz bohaterem i jego dobroczyńcą.
Kiedy docierają do posiadłości Gonzala, wszyscy są zdumieni jej bogactwem, ale i eklektyzmem. Są tutaj i dzieła wielkich mistrzów i elementy przeróżnych architektur. Wszystko się ze sobą gryzie. Nawet zwierzęta sprawiają wrażenie krzyżówek różnych odmian. Nic tutaj do niczego nie pasuje. Uwagę zwraca bardzo bogaty księgozbiór, natomiast Gonzalo sam z niego nie korzysta, natomiast wynajmuje ludzi do czytania książek. Goście czuli się dziwnie, a jednocześnie mieli poczucie zmuszenia do bycia grzecznymi wobec gospodarza, którego jednak postrzegali jako dziwaka. Wrażenie to jeszcze się wzmacnia, kiedy Gonzalo przebiera się w spódnicę przypominającą do pewnego stopnia szlafrok. Bluzka nie przypominała bluzki. Na głowie miał słomkowy kapelusz przybrany kwiatami, w ręku parasolkę. Sprawiał co najmniej dziwne wrażenie. To przebranie wywołało w gościach oburzenie, co Gonzalo natychmiast zauważył. Próbował wyjaśnić, że jest to jego strój narodowy, a w końcu każdy kraj ma swój obyczaje. W pewnym momencie Gonzalo wzywa swojego chłopca od parady, czyli Horacja, który ma stać przy gościach. Gombrowicz błyskawicznie dostrzega, że Horacjo „przykleja” się do Ignaca, za którym postępuje krok w krok. Nikt inny nie zwraca jednak na to uwagi, Witold staje się coraz bardziej podejrzliwy. Gonzalo zaprasza wszystkich na nocleg. Ignac dostaje pokój w innym skrzydle niż Witold i Tomasz. Gombrowicz ma dziwne odczucia, niepokoi go to, że nie czuje strachu. W końcu wpada w emocjach do pokoju Tomasza i wyznaje mu, że pojedynek odbył się bez kul. To sprawia, że Tomasz znów musi zmyć plamę na honorze. Teraz jednak musi zabić nie Gonzala, ale Ignaca. Witold orientuje się jednak, że tak jak pusta jest jego skrucha, tak pusty jest gniew Tomasza. Kiedy wychodzi z jego pokoju, spotyka pijanego Gonzala, który podsłuchiwał pod drzwiami całą rozmowę. Gonzalo okazuje się mieć plan, w którym to syn zabija ojca, a nie na odwrót. Pomocnikiem w zbrodni ma być Horacjo. W Witoldzie ojczyzna walczy z Synczyzną. Wchodzi o pokoju, gdzie śpią parobcy, pluje na nich. W końcu trafia do pokoju, gdzie śpi nagi Ignac.
Podczas śniadania Tomasz informuje, że zamierza w gościnie u Gonzala pozostać nieco dłużej. Kiedy Tomasz gra w palanta, Witold chodzi po ogrodzie. W pewnym momencie zza płotu przyzywają go Pyckal, Baron i Ciumkała. Wbijają oni jedną z ostróg, które mają przy butach Witoldowi w nogę i go porywają. Gombrowicz budzi się w piwnicy. Siedzą tam jego porywacze, a w końcu pojawia się także Rachmistrz, który po kilku godzinach także wbija Gombrowiczowi ostrogę w łydkę. W końcu rozkazuje przypiąć mu także taką samą ostrogę i informuje go przy tym, że został przyjęty do Związku Kawalerów Ostrogi. Celem Rachmistrza jest odmiana natury Polaków i ich przeklętego losu. Okazuje się, że to widok Tomasza strzelającego z nienabitej broni podziałał na Rachmistrza tak motywująco. W końcu w piwnicy znajduje się całe biuro, drzwi są jednak pozamykane. Gombrowicz próbuje przekonać Rachmistrza, że samo siedzenie niewiele daje. Trzeba dokonać czynu, którym będzie zabicie Ignacego. Rachmistrz zgadza się na ten pomysł. Jadą razem do posiadłości, ale po drodze Witold wbija ostrogę w konia Rachmistrza, który go unosi. Sam wpada do pałacu, gdzie Gonzalo z Ignacem grają w palanta. Witold zmyśla historię, nie mówi im, co się stało. Gonzalo informuje go, że następnego dnia zajechać ma radca Podsrocki i Minister z kuligiem. Wtedy Ignacy ma zabić ojca. Gonzalo liczy, że Ignacy jako kryminalista będzie bardziej skłonny mu ulec. Tomasz na ten sam dzień planuje synobójstwo. Witold walczy z trwogą z powodu braku trwogi. Znów idzie do pokoju Ignaca. Zastanawia się nad Synczyzną, pragnie jej. W tym momencie zajeżdża kulig. Okazuje się, że ojczyzna upadła, ale Polacy nie chcę pokazać uczucia porażki, więc się bawią. W ogrodzie Witold widzi dziwnego stwora, którym okazuje się Baron na Pyckalu i Rachmistrz na Ciumkale, którzy zamierzają siać grozę. Witold widzi, jak w tym samym momencie szykuje się synobójstwo i ojcobójstwo. Nagle jednak Ignacy wybucha śmiechem, ten przejmuje od niego Minister, za nimi Pyckal, Baron, Rachmistrz i wszyscy wybuchli ogromnym śmiechem.
Streszczenie krótkie
Akcja powieści Gombrowicza rozpoczyna się w sierpniu 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej. Witold Gombrowicz, bohater i narrator, płynie na pokładzie statku „Chrobry” do Argentyny. Po dotarciu do Buenos Aires dowiaduje się o wybuchu wojny i jako jedyny z podróżujących podejmuje decyzję o pozostaniu w Argentynie zamiast powrotu do Polski.
Gombrowicz próbuje się odnaleźć w Buenos Aires. Szuka pomocy u dawnego znajomego Cieciszowskiego. Następnie trafia do polskiego poselstwa w Argentynie. Minister Kosibudzki próbuje zrobić z niego kolejnego narodowego wieszcza, co nie wzbudza entuzjazmu Witolda. Poznaje polskich właścicieli spółki: Barona, Pyckałę i Ciumkałę, u których dostaje pracę. Gombrowicz nie czuje się dobrze w środowisku emigracyjnym, szczególnie ze względu na przywiązanie do – jego zdaniem sztucznych – tradycyjnych wartości i rytuałów narodowych.
Witold zostaje zaproszony na spotkanie polskich emigrantów, gdzie ma okazję poznać różne osobistości. Z trudem odnajduje się w tym środowisku, które wydaje mu się sztywne i anachroniczne. Gombrowicz poznaje Gonzala, ekscentrycznego Argentyńczyka, który żyje według własnych zasad, ignorując normy społeczne. Razem z nim spotyka konserwatywnego i oddanego sprawie polskości emigranta Tomasza Kobrzyckiego i jego syna Ignacego, który zwraca uwagę homoseksualisty Gonzala. Między Tomaszem a Gonzalem dochodzi do konfliktu. Polski emigrant chce się pojedynkować, Gonzalo jednak nie ma takiego zamiaru. W końcu Witold decyduje się na wyjęcie kul, co gwarantuje bezpieczeństwu obu dżentelmenom. W trakcie udawanego (choć Tomasz jest tego nieświadomy) pojedynku pojawia się minister ze świtą, który chce pokazać Tomasza jako żywy dowód polskiego bohaterstwa. W trakcie całego wydarzenia Gonzalo ratuje Ignacego przed sforą psów. Tomasz wybacza Gonzalowi. Ten zaprasza jego oraz jego syna, a także Gombrowicza do swojej posiadłości. Tam przekonuje Ignaca do ojcobójstwa. Tomasz po informacji, że pojedynek był sfabrykoway, planuje zemstę przez synobójstwo. Gombrowicz zostaje zaś porwany przez polskich przedstawicieli Związku Kawalerów Ostrogi, który ma siać postrach. W końcu jednak wszystko „rozbraja” śmiech Ignacego.
Plan wydarzeń
- Do Buenos Aires Gombrowicz dociera na statku z rodakami.
- Wiadomość o wybuchu wojny.
- Decyzja Gombrowicza o zejściu ze statku.
- Spotkanie z Cieciszowskim. Poszukiwanie możliwości osiedlenia się.
- Rozmowa z Ministrem Feliksem Kosiubidzkim w poselstwie polskim.
- Plan na Witolda – wielkiego polskiego poetę.
- Spotkanie z właścicielami spółki: Baronem, Pyckałą i Ciumkałą.
- Praca Gombrowicza w charakterze urzędnika w spółce poznanych wspólników.
- Przyjęcie Polaków i spotkanie z drugim pisarzem.
- Spotkanie z milionerem homoseksualistą – Gonzalem.
- Wspólny spacer i zainteresowanie Gonzala polskim synem i ojcem.
- Spotkanie z Baronem, Pyckałą i Ciumkałą, którzy nagabują Witolda, by poznał ich z Gonzalem.
- Zapoznanie się Gombrowicza i Gonzala z panem Tomaszem Kobrzyckim i jego synem Ignacym.
- Gombrowicz ostrzega Tomasza przed zapędami Gonzala.
- Tomasz chce wyzwać Gonzala na pojedynek, ale ten wymusza na Witoldzie usunięcie kul.
- Zainteresowanie poselstwa polskim pojedynkiem.
- Pojedynek pana Tomasza z Gonzalem.
- Gonzalo ratuje Ignacego przed atakiem psów.
- Gombrowicz, Tomasz i Ignacy udają się do domu Gonzala.
- Witold uświadamia sobie trwogę z powodu braku trwogi.
- Plan ojco- i synobójstwa.
- Porwanie Gombrowicza.
- Witold zostaje członkiem Związku Kawalerów Ostrogi.
- Witold ucieka przed Rachmistrzem.
- Biesiada w domu Gonzala.
- Wybuch śmiechu Ignaca, którym zaraża on wszystkich.
Charakterystyka bohaterów
Witold Gombrowicz – narrator i główny bohater powieści; nosi co prawda imię i nazwisko autora, natomiast nie można jego kreacji w tej powieści traktować jako stricte autobiograficznych wyznań samego Gombrowicza; o Witoldzie w „Trans-Atlantyku” wiemy, że wybuch wojny zasnął go w Buenos Aires, po tej informacji nie zamierza wracać do kraju, zdaje sobie sprawę, że może zostać uznany za bluźniercę, ale jest zdystansowany wobec pozy Polaka patrioty; przyjmuje postawę obserwatora, nie chce nadto angażować się w wydarzenia, zbyt często bowiem odkrywa absurdalność póz przyjmowanych przez swoich rodaków, traktuje je jako sztuczne, teatralne, odgrywane „na niby”
Tomasz Kobrzycki – były Major, patriota, wyjątkowo dumny, figura Polaka, dla którego honor jest ważniejszy od życia syna.
Ignacy Kobrzycki – syn Tomasza, który jest wyjątkowo przystojny, przyciąga uwagę Gonzala, chce czerpać radość z życia, jest gotów to robić, mimo że ojczyzna kona, to sprawia, że część bohaterów traktuje go jak zdrajcę.
Gonzalo – Portugalczyk, Metys i homoseksualista, wyjątkowo bogaty, ekscentryk, który spędza czas na uwodzeniu młodych chłopców, wyjątkowo inteligentny i podstępny.
Baron, Ciumkała i Pyckal – Polacy, wspólnie prowadzący spółkę, w której pracuje Witold; nierozłączni, mimo że permanentnie się kłócą o błahostki; wciągnięci do Związku Kawalerów Ostrogi
Feliks Kosiubidzki – minister, reprezentujący Polskę na obczyźnie; przewrażliwiony na punkcie pozorów, bardzo dystyngowany, wyniosły, przekonany o własnej wyższości, mówi jednak wyłącznie frazesami.
Cieciszowski – wieloletni rezydent w Argentynie, znajomy Gombrowicza.
Podsrocki – Sorka, radca Ministra, przejmujący jego napuszenie i wydumanie frazesów.
Czas i miejsce akcji
Powieść Witolda Gombrowicza rozgrywa się najpierw na statku „Chrobry”, który płynie z Polski do Argentyny. Większość akcji rozgrywa się już jednak po przybyciu statku do stolicy Argentyny – Buenos Aires. Razem z głównym bohaterem poruszamy się po siedzibie polskiego poselstwa, siedzibie spółki, w której pracuje Witold, parku japońskim, a także domu Gonzala, który znajduje się pod Buenos Aires.
Akcja toczy się w sierpniu i wrześniu 1939 roku. W międzyczasie pojawiają się informacje o toczącej się II wojnie światowej, a następnie przegranej Polski, więc można się domyślać, że finał akcji przypada na przełom września i października, kiedy kapituluje stolica.
Geneza utworu i gatunek
Witold Gombrowicz wydał „Trans-Atlantyk” w Paryżu w 1953 roku. W tym czasie w Polsce panował już socrealizm, a utwory pisarzy-emigrantów były zakazane. Witold Gombrowicz jako kanwę dla fabuły utworu wykorzystał rzeczywiste wydarzenie ze swojego życia, kiedy pod koniec sierpnia 1939 roku przybył do Argentyny, wtedy nie wiedząc jeszcze, że spędzi w niej bardzo dużą część swojego życia. Elementy biograficzne są w niej łatwe do zidentyfikowania. Wiele wydarzeń znajduje potwierdzenie w życiu Witolda Gombrowicza.
Książka Gombrowicza przyjęta jednak została bardzo źle, co sygnalizuje także przedmowa, którą później Gombrowicz opatrzył „Trans-Atlantyk”. Potraktowano ją jako atak na ideały narodowe i patriotyzm. Dopiero po jakimś czasie utwór został potraktowany jako prowokacyjny, ale jednocześnie zmuszający do krytycznej refleksji wobec przyjmowanej narodowej postawy.
„Trans-Atlantyk” Witolda Gombrowicza jest powieścią, natomiast jest to powieść z elementami groteski, inspirowana awangardowymi eksperymentami z realizmem, jak również rodzajem bardzo udanej nowoczesnej stylizacji na szlachecką gawędę. „Trans-Atlantyk” wyróżnia:
- groteska jako podstawowa zasada konstrukcyjna,
- stylizacja gatunkowa (na polską gawędę, przywołującą styl „Pamiętników” Jana Chryzostoma Paska),
- synkretyzm rodzajowy,
- wielojęzyczność – uruchamianie różnego rodzaju stylów i konwencji oraz ich parodia,
- stosowanie dużej ilości nawiązań intertekstualnych, sprawiających wrażenie, że fabuła służy jedynie do gry z czytelnikiem.
Problematyka
„Trans-Atlantyk” to wyjątkowe dzieło literackie, które łączy w sobie elementy satyry, groteski i poważnej refleksji nad polską tożsamością. Gombrowicz, poprzez swoją powieść, zachęca czytelnika do krytycznego spojrzenia na tradycję i otwartości na zmiany.
„Trans-Atlantyk” Witolda Gombrowicza można interpretować przede wszystkim jako krytykę polskiego społeczeństwa oraz próbę zmierzenia się z własną tożsamością w kontekście emigracji i zmieniającego się świata. Powieść stawia pytania o to, czym jest prawdziwa wolność i jaką rolę odgrywa przynależność narodowa w życiu jednostki.
"Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza jest wielowymiarową powieścią, która podejmuje różnorodne tematy, głęboko osadzone w kontekście polskiej emigracji i tożsamości narodowej. Wątki te są rozwijane poprzez ironiczną narrację, groteskę i stylizację językową.
Polski Patriotyzm
Jednym z głównych tematów powieści jest krytyka polskiego patriotyzmu. Gombrowicz ukazuje patriotyzm jako zbiór anachronicznych, sztucznych rytuałów i nieaktualnych przesądów, które często przysłaniają rzeczywiste potrzeby jednostki. W powieści polska emigracja jest przedstawiona jako zamknięta i sztywna wspólnota, oddana kultywowaniu narodowych tradycji, które nic nie wnoszą do codziennego życia.
Towarzystwo polskich emigrantów jest krytykowane za swoją formalność i oderwanie od rzeczywistości. Uosobieniem konserwatywnego patriotyzmu jest Tomasz, który wierzy w obowiązek podtrzymywania narodowych tradycji za wszelką cenę. Jego konflikt z Witoldem (przez Gonzala) symbolizuje starcie dwóch wizji polskości – jednej związanej z przeszłością, a drugiej z potrzebą zmiany i adaptacji.
Emigracja
Emigracja pozwala na eksplorację kwestii tożsamości i przynależności. Witold Gombrowicz Trans Atlantyk wykorzystuje, aby pokazać, że życie na obczyźnie zmusza bohaterów do konfrontacji z własnymi korzeniami oraz do przystosowania się do nowych warunków. Witold, będąc z dala od Polski, musi na nowo zdefiniować swoje miejsce w świecie. Emigracja staje się dla niego okazją do wyzwolenia się od ograniczeń narzuconych przez rodzimą kulturę. Polonia jako grupa w Buenos Aires tworzy izolowaną wspólnotę, która stara się zachować polskie wartości za wszelką cenę, działając przy tym niejednokrotnie irytująco w stosunku do jednostek.
Gombrowicz stawia zaś na pierwszym planie znaczenie indywidualnych wyborów i tożsamości, kontrastując je z naciskiem na wspólnotę narodową.
Gonzalo reprezentuje skrajny indywidualizm i wolność. Jego anarchistyczne podejście do życia staje w opozycji do kolektywnego ducha polskiej emigracji. Witold także kwestionuje sensowność podporządkowania się grupowym normom. Tomasz, jako obrońca tradycyjnych wartości, staje się przeciwnikiem Gonzala i Witolda.
Jako bohater-narrator, Gombrowicz zmaga się z własną tożsamością – czy ma być wierny narodowej tradycji, czy też szukać własnej drogi. Jego wewnętrzny konflikt odzwierciedla dylemat wielu emigrantów. Podobnie Ignacy, syn Tomasza, który jest zmuszany do podporządkowania się ojcowskim wartościom, reprezentuje młode pokolenie poszukujące własnej drogi. Jego sprzeciw wobec ojca jest symbolem buntu młodych ludzi przeciwko przestarzałym normom.
Styl powieści, pełen absurdu i groteski, podkreśla krytyczne podejście Gombrowicza do przedstawianych tematów. Groteskowe sytuacje i postacie służą demaskacji sztuczności i przesady w ludzkich zachowaniach.
Biografia autora
Witold Gombrowicz urodził się 4 sierpnia 1904 roku w Miłoszycach. To wieś pod Ostrowcem Świętokrzyskim. Wychował się w zamożnej rodzinie ziemiańskiej o bogatych patriotycznych tradycjach. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Po ukończeniu studiów podjął pracę w zawodzie, natomiast jednocześnie zdecydował się na próbę publikacji swoich literackich projektów. Zadebiutował tomem groteskowych opowiadań „Pamiętnik z okresu dojrzewania”, który wydał w 1933 roku. Ponieważ debiut okazał się bardzo udany, postanowił w całości poświęcić się karierze literackiej. Bardzo głośna okazała się jego pierwsza powieść – „Ferdydurke” z 1937, w której to bohater walczył ze społecznymi, narodowymi i patriotycznymi konwencjami. Utwór ten był jasnym potwierdzeniem, że twórczość Gombrowicza będzie prowokacyjna i niełatwa do przyjęcia, szczególnie w swojej społecznej wymowie. Jeszcze przed wojną wydał w 1938 roku swój pierwszy dramat – „Iwona księżniczka Burgunda”. On jednak – mimo podobnej problematyki masek, konwencji i stereotypów rządzących życiem społecznym nie spotkał się z większym zainteresowaniem. W sierpniu 1939 roku Gombrowicz udał się w podróż do Argentyny. Tutaj dowiedział się o wybuchu II wojny światowej. Zdecydował się pozostać w Ameryce Południowej. Mieszkał tam aż do 1963 roku. Pierwsze lata na uchodźstwie były bardzo trudne. Witold Gombrowicz doświadczył nędzy. Dopiero w 1947 roku otrzymał pracę w Banco Polaco, która pozwalała na zaspokojenie elementarnych potrzeb. Dzięki temu mógł także wrócić do pracy pisarza.
W 1951 roku Gombrowicz nawiązał współpracę z paryską „Kulturą”, czyli polskim środowiskiem literacko-artystycznym na uchodźstwie. Od 1953 roku na łamach czasopisma „Kultura” wydawał swoje dzienniki, które pisał już do końca życia. W pewnym momencie zaczął je wydawać także w formie książkowej. Gombrowicz stawał się coraz bardziej znany w latach 60. Szczególny rozgłos przyniósł mu „Trans-Atlantyk”, wydany w 1953 roku wraz z dramatem „Ślub”. W 1960 roku wydał powieść „Pornografia”. W 1963 roku od Fundacji Forda dostał zaproszenie na wyjazd do Berlina. W 1965 roku wydał „Kosmos” inspirowany gatunkiem powieści detektywistycznej. W 1966 roku opublikował kolejny dramat – „Operetkę”. Zmarł trzy lata później, 24/25 lipca 1969 roku z powodu astmy, z którą walczył przez wiele lat.
W latach 60. Gombrowicz i jego twórczość były coraz lepiej znane i coraz bardziej popularne na świecie. W Polsce w czasy PRL jego utwory właściwie nie były publikowane, dramaty były wystawiane niezwykle rzadko. Pierwszy raz w warszawskim Teatrze Dramatycznym w 1957 roku wystawiono „Iwonę księżniczkę Burgunda”. „Operetka” miała zaś swoją premierę w 1975 roku w Teatrze Nowym w Łodzi (reżyserował ją za to wyjątkowy reżyser, jeden z najważniejszych w II połowie XX wieku – Kazimierz Dejmek). Pozostałe dzieła Gombrowicza wydawał Instytut Literacki w Paryżu (związany z „Kulturą”). W kraju czytać je można było jedynie za specjalnym pozwoleniem. Nawet niezwykle spóźnione, pierwsze polskie wydanie „Dzienników” z 1987 roku nosiło ślady ingerencji cenzury. Do lektur szkolnych utwory Gombrowicza dotarły dopiero w III RP, a i tak wielokrotnie wywoływały niemałe kontrowersje.