Spis treści:

Po co przeklinamy?

Naukowcy badający wulgaryzmy i ich funkcje doszli do wniosku, że działają one niczym katharsis. Pomagają szybko i spontanicznie wyrazić gniew lub frustrację, przynosząc mówiącemu emocjonalną ulgę. Uważa się wręcz, że bywają wentylem bezpieczeństwa chroniącym przed wybuchem fizycznej agresji.

W dyskusji na temat tego, czy powinniśmy przeklinać, warto więc uwzględnić niepożądane zachowania alternatywne, takie jak duszenie w sobie wściekłości lub danie komuś pięścią w nos. Udowodniono wręcz, że ludzie wkładający ręce do lodowatej wody znacznie lepiej radzą sobie z bólem, jeśli powtarzają w tym czasie niecenzurowane słowa.

Przeczytaj również: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”. 10 ciekawostek z języka polskiego, o których możesz nie wiedzieć

Wulgaryzmy i ich funkcje

Przekleństwa mają jednak różny charakter. Niektóre są oczywistymi epitetami i mają za zadanie wyrazić opinię mówiącego na temat drugiej osoby. Przy okazji często obrażają i krzywdzą, co niestety też wyjaśnia, po co przeklinamy – czasami z czystej złośliwości!

Z drugiej strony istnieją wulgaryzmy ogólne, będące formą wykrzykników. Niezaadresowane do nikogo, zwykle dotyczą tabu, takich jak religia, seks czy aspekty ściśle toaletowe. Ich celem jest ekspresja niezadowolenia i psychologowie zgadzają się, że są w tym zakresie bardzo skuteczne.

Niestety wulgaryzmy stały się też śmieciowym elementem mowy, wykorzystywanym nawykowo. Są osoby, które potrafią wpleść pięć nieeleganckich określeń do jednego zdania wyłącznie dla wzmocnienia swojej wypowiedzi. Próba nadania sobie aury ważności czy „twardości” to też jedna z istotnych odpowiedzi na pytanie, po co przeklinamy.

Czy powinnyśmy przeklinać?

Katecheta i nauczyciel w szkole powiedzą, że nie. Zdeklarowanym przeciwnikiem przekleństw jest również profesor Jerzy Bralczyk, który nadużywanie słów wulgarnych nazwał otwarcie formą upośledzenia. Językoznawca przyznaje, że niektórzy przeklinają ze stylem, ale razi go ogrom angielskojęzycznych wulgaryzmów w polskiej mowie.

Są jednak na świecie naukowcy, którzy bardziej niż o czystość mowy, dbają raczej o zdrowie psychiczne. Ich zdaniem odpowiedź na pytanie, czy powinniśmy przeklinać, zależy głównie od kontekstu. Kilka niecenzuralnych słów wypowiedzianych w pogodny sposób może paradoksalnie zwiększać poziom intymności i zaufania między ludźmi. Badanie przeprowadzone przez naukowców z Cambridge dowodzi wręcz, że ludzie, którzy przeklinają, są uważani za bardziej szczerych!

Przeczytaj również: Łokno, zerka, chodzo… Czy mówimy po polsku, jeśli posługujemy się gwarą?

Czy można ładnie przeklinać?

Dopuszczalność przekleństw zależy w dużej mierze od ich siły i wydźwięku. Są słowa typu „cholera”, które pomagają dać upust emocjom, ale nie obrażają. Miłośnicy polszczyzny sugerują również, aby wybierać przekleństwa trudne, które przez swoją niezrozumiałość wywołują zamierzony efekt. Dobre przykłady to „ty anakolucie” czy „monoftongizacjo dyftongów”.

Inspiracją bywa również literatura piękna. „Skumbrie w tomacie” czy „chyba ci dzięcielina pała” to stosunkowo lekkie i urocze sposoby ekspresji. Absolutnym mistrzem w tym zakresie był Witkacy – przeklinanie w jego wydaniu jest tyleż emocjonalne, co piękne i dowcipne.

Projekt bez tytułu (3)
Przeklinanie może pomagać w rozładowywaniu emocji /123RF/PICSEL


Jak dawniej przeklinano?

Wulgaryzmy towarzyszą Polakom od wieków i zawsze były chętnie wykorzystywane przez różne warstwy społeczne. Pochodzące prawdopodobnie od słowa „kura” określenie kobiety lekkich obyczajów ma już, zdaniem językoznawców, ponad 600 lat!

Stale żywe przekleństwa sięgające czasów staropolskich to także „cham”, czyli prosty chłop, oraz „pierdolenie”, czyli mówienie od rzeczy. Co ciekawe, niecenzuralne dziś słowa „fiut” czy „kutas” dawniej oznaczały po prostu złodzieja i frędzel, podczas gdy obraźliwym słowem była… „kobieta”! Wielką popularnością cieszyły się też porównania do zwierząt, a wyrażenie „żryj gnój, psie” jest doskonałym przykładem na to, jak dawniej przeklinano.

Przeczytaj również: Mało znane fakty z biografii pisarzy. Wiedziałeś o nich?

„Ferdydurke” Gombrowicza – przeklinanie celowe

Ciekawe spojrzenie na temat wulgaryzmów i ich funkcji daje również twórczość Gombrowicza. W „Ferydurke” pojawiają się „gęby” jako maski, pod którymi ukrywamy się przed ludźmi lub które są nam przez otoczenie nadane. Ciekawym pojęciem jest również „upupienie”, czyli zmuszenia do naiwnej skromności i niewinności.

Geniusz Witkacy – przeklinanie poetyckie

Pewne pojęcie na temat tego, jak dawniej przeklinano, daje dam także twórczość Witkacego. Znajdziemy w niej tak barwne określenia, jak: „ty chlipaku! purwykołcie, kurdypiełku zafądziany!” czy „chliporzygu odwantroniony!”. Nie da się ukryć, że są one wspaniałym popisem osobistej erudycji.

A zatem, czy można ładnie przeklinać? Można, a czasami, jak się okazuje, nawet warto, choćby dla uspokojenia i zyskania zaufania słuchaczy!


Rozwiąż nasze quizy:

Czy popełniasz te typowe błędy ortograficzne? Rozwiąż QUIZ z języka polskiego

QUIZ ze znajomości Polski. Wiesz, gdzie to jest?

Test z wiedzy ogólnej. Uczeń podstawówki nie ma z nim problemu, a ty?