Rok 1918 stanowi ważną cezurę nie tylko dla historii Polski (odzyskanie niepodległości, powołanie na Naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego), ale jest także wyznacznikiem nowego kierunku we wspólnych kontaktach niemiecko - polskich. Niemcy bowiem, postrzegane dotąd tylko i wyłącznie przez pryzmat rozbiorów, stały się w tym momencie przede wszystkim sąsiadem, sąsiadem, który mimo swojego początkowego osłabienia, związanego z klęską pierwszej wojny światowej, traktowane były jako realne zagrożenie dla młodego państwa polskiego. Dotyczyło to zwłaszcza kwestii terytorialnych, które na osi kontaktów politycznych, pomiędzy Berlinem, a Warszawą koncentrowały się wokół Warmii i Mazur oraz Górnego Śląska[1]. Przeprowadzone na tym terenie -mocą decyzji Ententy - plebiscyty, mające ostatecznie zdecydować o przynależności tych ziem do danego kraju, zakończyły się dla obu stron sukcesem jedynie połowicznym i nie rozwiązały zarysowującego się coraz wyraźniej konfliktu. Istotnym problemem pozostawał także Gdańsk, który wprawdzie decyzją Ligi Narodów otrzymał miano Wolnego Miasta, co jednak nie zmieniło faktu, że stał się on terenem rywalizacji obu stron. Ożywione dyskusje na ten temat trwały aż do połowy lat dwudziestych ubiegłego wieku i skutecznie zaprzątały uwagę całego społeczeństwa, zarówno na wschodnim, jak i zachodnim brzegu rzeki Odry. Stopniowa normalizacja stosunków pomiędzy państwami, nastąpiła dopiero po roku 1934[2], kiedy to oba rządy podpisały niemiecko-polską deklarację o niestosowaniu przemocy. Układ ten, zbudowano jednak na bardzo kruchych podstawach, a polityczne dążenia Adolfa Hitlera związane z próbą anektowania ziem polskich, ostatecznie doprowadziły do jego zerwania, czego symbolem był napad hitlerowców na Polskę we wrześniu 1939 roku.

Przez te wszystkie lata, począwszy od roku 1918, a skończywszy na roku 1939 w społeczeństwie polskim kształtował się obraz Niemca, który dostosowany był zwykle do panujących warunków politycznych. Obraz ten, promowany przez środki masowego przekazu, stopniowo upowszechniał się i krystalizował, a następnie stawał się podstawą wzajemnych stereotypów, które w mniejszym lub większym stopniu funkcjonują do dziś.

Przedmiotem niniejszego referatu, będzie próba przedstawienia obrazu Niemca obecnego w społecznym obiegu w Polsce okresu międzywojennego, próba niezwykle trudna, ponieważ pozbawiona niejako bezstronności jaką powinien zachować w takich pracach każdy, nawet początkujący historyk. Spowodowane jest to po pierwsze znacznym zawężeniem materiału badawczego, który ze względu na dużą ilość przekazywanych informacji, został ograniczony jedynie do pewnego, niewielkiego wycinka; po drugie zaś pewnym brakiem obiektywizmu, związanym z uwarunkowaniami własnej kultury i tradycji.

Jak już zostało to napisane, w związku z ogromem materiału źródłowego, jaki bez wątpienia stanowi polska prasa, wydawana w tym okresie, należało dokonać wyboru i w znacznym stopniu ograniczyć jego zasób, odwołując się tylko i wyłącznie do jednego zagadnienia. Zasadniczym problemem, którym zajęto się tutaj w sposób szczególny, jest rysunek satyryczny, występujący na łamach polskiego tygodnika Mucha, w latach 1918-1939. Wybór ten wydaje się być słuszny przede wszystkim dlatego, że czasopismo to należało do najbardziej znanych, a także lubianych gazet w Polsce.

Karykatura stanowi niezwykle ważne i istotne źródło historyczne. Jej głównym zadaniem jest, jak pisze w swojej pracy Tomasz Szarota "stymulowanie pożądanych przez władze nastrojów i reakcji psychicznych społeczeństwa"[3]. Podobnie zresztą wypowiadał się, żyjący w XVIII wieku, francuski badacz Boyer de Nimes, który nazwał karykaturę "termometrem wskazującym stan opinii publicznej"[4]. Oba te sądy wydają się być trafne, zwłaszcza w odniesieniu do ukazujących się w omawianym tygodniku karykatur antyniemieckich, których natężenie szczególnie widoczne jest w przełomowych dla obu narodów momentach politycznych, to znaczy: tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej, w okresie walki o wpływy na Górnym Śląsku, czy wreszcie po dojściu Hitlera do władzy i rozpoczęciu przez niego polityki ekspansji. Komentowane były również kontakty niemiecko-radzieckie, a także niemiecko-włoskie, zwłaszcza w okresie rządów Mussoliniego. Co ciekawe, karykatury te zaopatrzone były zazwyczaj w atrybuty charakterystyczne w opinii Polaków dla narodowości niemieckiej już od wieków. "Niemiec w popularnym ujęciu szerokich warstw: skąpy, tchórzliwy, obżarty, głupi - pisał w swoim Komizmie Jan St. Bystroń - Niewybredne są zazwyczaj te antyniemieckie koncepty, choć tak długo śmieszyły one całą Polskę"[5] Potężna postura, kreowane na Bismarcka wąsy i wreszcie pruski hełm - to tylko nieliczne znaki i rozpoznawalne emblematy, po których każdy Polak nieomylnie identyfikował przedstawionego w karykaturze zachodniego sąsiada. Do tego dochodziły zwykle określenia słowne, nierzadko trywialne, wręcz obraźliwe, wśród których popularny "szwab" wydawał się być wyzwiskiem najłagodniejszym.

Zjawisko negatywnej krytyki nasiliło się to zwłaszcza w okresie po pierwszej wojnie światowej. Popularne wówczas komiksy, niejednokrotnie przedstawiały Niemców jako pokonanych, obdartych żebraków, którzy zostali zmuszeni nie tylko do uznania decyzji Ligi Narodów, ale co za tym idzie także i Polski, która rysowana była zwykle jako młoda dziewczyna lub wysoki, smukły oficer w galowym mundurze. Dla porównania w tym samym czasie, w ukazujących się na terenie Niemiec czasopismach satyrycznych, przedstawiano Polskę pod postacią niesfornego malca, który pomimo swojego niewielkiego wzrostu i młodego wieku, dąży do przejęcia jak największych zdobyczy terytorialnych[6]. "Miał on wzbudzać niechęć i obrazę, lecz także wywoływać skojarzenia z charakterem polskiej państwowości, akcentując między innymi jej niedojrzałość"[7] - pisze cytowany już wcześniej Tomasz Szarota.

Spotęgowanie negatywnych cech w wizerunku Niemca nastąpiło w okresie kampanii przygotowawczej do plebiscytu na Górnym Śląsku. Szczególnie negatywnie Polacy odnosili się zwłaszcza do wyraźnego faworyzowania sprawy niemieckiej przez Anglików, co w znaczący sposób odbiło się w karykaturze. Wystarczy się w tym momencie przyjrzeć chociażby karykaturze przedstawionej w Musze w styczniu 1921 roku. Karykatura ta przedstawiała Anglika, Niemca i Polaka. Anglik, poklepuje znacząco Niemca po ramieniu i mówi: "Ja cię za to kocham i będę pamiętał o naszym kuzynostwie podczas plebiscytu na Śląsku Górnym". Charakterystyczny jest sposób ukazujący Niemca i Polaka. Niemiec to brutalny żołnierz z zakrwawionym nożem za pasem i z miotaczem ognia w ręce, Polak natomiast to ubogi oficer, w dodatku ranny i pokaleczony[8]. Te propagandowe treści widoczne są także w krótkich, rymowanych utworach satyrycznych, których celem jest propagowanie narodowych treści. Można tutaj zacytować chociażby jedną ze strof zamieszczonego w tym samym numerze Muchy:

Niby smok, strażnik skarbów zabranych wiekami,

Tak szwab na straży Śląska Górnego dziś leży

Jeszcze pieni pysk wraży, jeszcze dzisiaj wierzy,

Że Śląsk będzie niemiecki z polskiemi miastami(...)[9]

Batalia o Górny Śląsk uwidoczniła się także w licznych rysunkach satyrycznych, których tematem były dokonywane przez Niemców oszustwa plebiscytowe. Przykładowo w numerze z 14 I 1921 roku karykatura na stronie głównej czasopisma przedstawia wyrabiającego fałszywe karty plebiscytowe Eberta i stojącego obok niego Fryderyka II. Podpis pod karykaturą głosi "Fryderyk II Wielki Łotr: Tak, dobrze kochany Ebercie! Ja podczas rozbiorów Polski fałszowałem Polskie talary, ty podczas plebiscytu na Śląsku Górnym zamierzać fałszować listy plebiscytowe. Tak możesz zwyciężyć, jak ja zwyciężyłem"[10]. Rysunek ten, poprzez nawiązanie do historii polskich rozbiorów, miał sygnalizować zapewne grożące krajowi, a związane z przebiegiem plebiscytu niebezpieczeństwo ponownej utraty niepodległości.

Oczywiście nie obyło się również bez komentarzy dotyczących spraw przesiedleńców, którzy na czas plebiscytu przenosili się na tereny Górnego Śląska, legitymując się papierami świadczącymi o ich górnośląskim pochodzeniu. Niejednokrotnie zatem pojawiały się rysunki przedstawiające obdartego, zapuszczonego Niemca - rozbójnika, który z kijem lub maczugą w ręce, kieruje się w stronę Śląska. I wreszcie karykatura najbardziej czytelna, która ukazała się w Musze 4 II. Niemiec narysowany jako prosię, stojące na ruinach Górnego Śląska, a pod spodem napis " To dziwne, rządziłem tym krajem według wszelkich zasad mojej wysokiej kultury i głębokiego poczucia sprawiedliwości. A rezultat? Cała ludność ma zamiar opuścić mnie i udać się do Polski"[11]. Przesłanie tego rysunku, dodatkowo zostało wyznaczone poprzez kontrastowe zestawienie tekstu, świadczącego o wysokiej kulturze osobistej i karykatury o niejednoznacznym przesłaniu.

Wizerunek ten, nabiera innych cech po zakończonym jedynie połowicznym sukcesem plebiscycie. Wówczas Niemiec jawi się jako ewidentne zagrożenie dla interesów Polski. Wyraża to karykatura zamieszczona w numerze z 11 XI 1921 roku, a zwłaszcza umieszczony pod nią podpis: "Dość spojrzeć na mnie, aby wiedzieć jak pokojowo jestem usposobiony"[12]. Jak widać, stanowi on niejako kontynuację obowiązującego już wcześniej stereotypu Niemca jako człowieka fałszywego, którego obietnice przeważnie są bez pokrycia.

Sprawa Górnego Śląska to nie jedyny problem, jaki pojawia się w karykaturze antyniemieckiej. Niezwykle ważna wydaje się także kwestia Wolnego Miasta Gdańska. Szczególnie interesujące wydają się dwa, spośród przeglądanych materiałów źródłowych.

Jeden z rysunków przedstawia matkę z dzieckiem, spoglądającą na umieszczonego w klatce orła (pod spodem znajduje się podpis informujący, że rzecz się dzieje w ogrodzie zoologicznym w Gdańsku). Pomiędzy nimi toczy się zaskakujący dialog: - Mamo, co to za ptak? - pyta dziecko.

  • Orzeł- odpowiada matka
  • A co to za orzeł?
  • Pewnie polski.
  • A dlaczego polski?
  • Bo jest w Gdańsku za kratą, moje dziecko.[13]

Druga z omawianych karykatur odnosi się do sprawy Wielkiej Brytanii i jej dominacji w polityce europejskiej. Rzecz dzieje się na morzu. Na małym skrawku lądu rozpiera się Anglik, a napis pod spodem jasno sugeruje, że ani Polak, ani Niemiec nie mają nic do powiedzenia w sprawie miasta, bo cała decyzja należy tylko i wyłącznie do Anglików.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że obie te sprawy - plebiscytu na Górnym Śląsku i statusu Wolnego Miasta Gdańska - odbiły się szerokim echem także w satyrycznej prasie niemieckiej. Z tą tylko różnicą, że tam, to właśnie Polak postrzegany był jako ostatni rozbójnik i bandyta, który bezprawnie zagarnął tereny należące od wieków do Niemiec. Polak to wprawdzie żołnierz, ale zwykle na bosaka, dosiadający świni zamiast konia, co więcej Polska to nie młoda, niewinna dziewczyna, ale pozbawiona wdzięku i wyuzdana kurtyzana. Negatywnie postrzegano także jej sojuszników, zwłaszcza zaś Francję. Anglię natomiast, od początku pozytywnie nastawioną do Niemiec, przedstawiano w niezwykle korzystnym świetle. Jak łatwo się domyślić, w Polsce było zupełnie inaczej. Wierny przyjaciel - Francja, to usposobienie delikatności i piękna, połączony z niezwykłą odwagą i sprytem, a to wszystko w ciele Marianny, narodowego symbolu Francuzów. Anglia to zwykle opasły dżentelmen, z błyskiem chciwości w oczach "John Bull", który szuka zawsze dla siebie korzyści i materialnego zysku. Ligę Narodów postrzegano zaś jako stateczną kobietę pilnującą porządku w Europie.

Kłopoty wewnętrzne państwa polskiego, spowodowane zwłaszcza wysoką inflacją i brakiem stabilizacji w rządzie, odsunęły na plan dalszy sprawy polityczne Europy, a zwłaszcza Niemiec, które pojawiały się marginalnie, a przedstawiano je zwykle przy pomocy niewielkich rysunków satyrycznych. Dopiero dojście Hitlera do władzy i podpisanie niemiecko- polskiego traktatu o niestosowaniu przemocy, odbiło się szerszym echem. W Musze zaczęły pojawiać również rysunki, które komentowały wydarzenia za granicą. Szczególnie ważny wydawał się sojusz niemiecko-włoski i kontakty pomiędzy Hitlerem i Mussolinim po 1937 roku. Wystarczy przytoczyć tutaj zabawną wierszowaną wypowiedź Hitlera skierowaną do Mussoliniego:

"Europa tchórzem jest podszyta,

W pięty dusza poszła jej i kwita

Więc my oba zuchy, ty i ja

Niechaj każdy o swą kieszeń dba"[14].

Również i rysunki przedstawiały istotę tego sojuszu. Symbolem może być tutaj ten, który opisuje pożegnanie obu wodzów, zamieszczony w październikowym numerze Muchy. Wyciągnięte w faszystowskim pozdrowieniu obie dłonie, zarówno Hitlera, jak i Mussoliniego, to nic innego jak karabiny maszynowe. Podpis pod karykaturą głosi:

"Nawet nasz znak pożegnalny powinien mieć kaliber, wzbudzający szacunek całego świata".

Zmienia się także stosunek Polaków do Ligi Narodów. Jest ona przedstawiana zwykle jako babcia, rozweselana przez Hitlera i Duce przy pomocy knuta i granatu. Nie inaczej postrzegano Anglię i Francję. Chamberlain jako anioł dający Hitlerowi podarunek i pytający: "Zadowolony? Odpowiedź Hitlera: Na 50 procent. Jeśli obdzielisz jeszcze Polskę i Węgry będę zupełnie rad"[15]. Szeroko komentowano również zawarcie układu Rzym - Berlin - Tokyo. Komentarzem do tego wydarzenia był rysunek przedstawiający trzech wodzów, zapatrzonych w niebo z widoczną kulą ziemską. Umieszczony napis głosił: "Wspólnymi siłami pchniemy świat na nowe tory".[16]

W tym miejscu warto zaznaczyć, że Polacy dostrzegali również niebezpieczeństwo grożące im ze strony Hitlera, dlatego też tak szerokim echem odbijały się w Polsce sprawa Anschlussu Austrii, czy zagarnięcie Czecho - Słowacji. Wielokrotnie rysunki satyryczne pod płaszczykiem humoru ukrywały groźbę, która z czasem stawała się coraz bardziej wyraźna i przestrzegały przed nieuniknionym atakiem, były zaś przede wszystkim komentarzem do otaczającej rzeczywistości. Charakterystyczną ich cechą było również i to, że wielokrotnie utożsamiały Niemców z Adolfem Hitlerem, który stopniowo stał się jednym z najważniejszych symboli kojarzonych z zachodnimi sąsiadami.

Na zakończenie tego referatu należy dodać, że czasopisma humorystyczne, jakim niewątpliwie była Mucha, stanowiły zaledwie nikły procent wszystkich gazet ukazujących się w Polsce w tym okresie. Jednakże opracowanie powyższego tematu wymagałoby nie tylko sporego nakładu sil i środków, ale także wytężonej pracy. Sporą barierę stanowią też wykształcone w społeczeństwie polskim stereotypy, które w mniejszym, lub większym stopniu funkcjonują do dziś. Co ciekawe, większość z nich powstała w omawianym tutaj okresie, a o ich zakorzenieniu w znacznej mierze zdecydowała II wojna światowa. Oczywiście warto zaznaczyć, że stopniowo one zanikały, aczkolwiek jeszcze i w dzisiejszych czasach w prasie polskiej pokutuje wizerunek Niemca jako osoby niezwykle posłusznej, potrafiącej podporządkować się zaistniałej sytuacji, bez poczucia humoru, nierzadko nieprzyjemnej, wręcz gburowatej. Dla odmiany, Polak dla Niemca, to osoba zwykle leniwa, niesłowna, aczkolwiek nie pozbawiona wrodzonego sprytu. I tutaj należy po raz kolejny podkreślić rolę karykatury, która niejednokrotnie utrwala panujące stereotypy, wręcz na nich bazuje. Jest zatem istotnym elementem oceny otaczającej rzeczywistości, występującym zawsze niezależnie od czasu i okoliczności

[1] Por. Historia Polski t.IV, red. L. Grosfeld, H. Zieliński, Warszawa 1969, s.417-517.

[2] T. Szarota, Niemcy i Polacy. Wzajemne postrzegania i stereotypy, Warszawa 1996, s.111.

[3] T. Szarota, dz.cyt.,s.109.

[4] Tamże; s.104.

[5] J.S. Bystroń, Komizm, Lwów-Warszawa 1939, Warszawa 1993 s.394.

[6] T. Szarota, dz. cyt., s.114.

[7] tamże

[8] Mucha, R.VII, Warszawa 14 I 1921,

[9] tamże

[10] Mucha, R. VII, 21 I 1921.

[11] Mucha, R.VII, 4 II 1921.

[12] Tamże.

[13] Mucha, R. VII, 21 I 1921.

[14] Mucha, R.20, 8 I 1937.

[15] Mucha, R. 21, 30IX 1938.

[16] Mucha, R.20, 26XI 1937.