Wysoki Sądzie!

Zebraliśmy się tu po to, by rozstrzygnąć dziś o winie byłego prezydenta naszego miasta Zenona Ziembiewicza - człowieka powszechnie znanego, który choćby ze względu na zajmowane przez niego wysokie stanowisko publiczne, powinien być dla nas wszystkich wzorem moralności. Jako jego wyborcy mamy prawy żądać od niego absolutnej uczciwości i praworządności - zawierzyliśmy mu przecież nasze miasto, więc i naszą przyszłość. Mamy prawo zadać pytanie czy Ziemkiewicz sprostał trudnemu zadaniu reprezentowania społeczeństwa i realizowania jego woli. Mamy prawo zadać pytanie, co oskarżony dziś prezydent zrobił z kredytem zaufania, który zaciągnął u obywateli tego miasta.

O ile życie prywatne przeciętnego obywatela powinno być zasadniczo jego sprawą, niezależnie od naszej oceny, o tyle życie prywatne, zwłaszcza w jego moralnym aspekcie ludzi zaangażowanych w sferę publiczną, może, a nawet musi być przedmiotem oceny. Skoro bowiem politycy w czasie kampanii i sprawując rządy powołują się na określone wartości, zazwyczaj tradycyjne, to jako ich wyborcy mamy prawo sprawdzić jak te wartości przekładają się na ich faktyczne życie. Prawdomówność, szczerość i odpowiedzialność oto cechy, których poszukujemy w politykach, ludziach publicznych. Najlepszym zaś miernikiem jest w tym przypadku przekładalność "programu" politycznego na rzeczywistość. Zenon Ziemkiewicz okaże się niestety człowiekiem kłamliwym, tchórzem i hipokrytą, który krytykując wpierw błędy społeczeństwa (w tym własnego ojca), sam później je powielił, usprawiedliwiając się powszechna niegodziwością i niemoralnością i snując rozważania na temat determinizmu środowiskowego. Owszem - otoczenie, z którego się wywodzimy określa nas w znaczny sposób, ale nas nie przekreśla ( a przynajmniej nie w tym przypadku). Zenon mógł postępować według swego wewnętrznego poczucia sprawiedliwości, według sumienia, które podpowiadało mu, iż zdradzając żonę, krzywdzi też i ubogą, zaślepioną miłością do niego, bezbronną kochankę. Tymczasem, wmawiając sobie pozory uczciwości, zawsze uciekał przed przyjęciem faktycznej odpowiedzialności za swe czyny. To tchórzliwość, największa wada i słabość człowieka, podpowiedziała mu wygodny sposób pozbycia się problemu niechcianej ciąży - wręczenia koperty z pieniędzmi słabej psychicznie, zagubionej i uzależnionej od niego kochance. Zenon zrobił to nie, by, jak twierdzi, pozostawić jej możliwość wyboru, lecz ze strachu przed kompromitacją społeczna, która uniemożliwiłaby mu dalszy rozwój kariery. Jego motywacja była czysto egoistyczna. Pozostawienie tej biednej dziewczyny nie tylko w trudnej sytuacji materialnej, ale przede wszystkim emocjonalnej, złożenie całej odpowiedzialności za aborcję na jej barki to podwójne przestępstwo moralne, to dowód na tchórzostwo oskarżonego. Czy taki człowiek, słaby, tchórzliwy, mógł podołać odpowiedzialności za losy tego miasta, jeśli nie radził sobie nawet z własnym życiem prywatnym? Jakie wartości mógł on ofiarować temu społeczeństwu, jeśli sam odszedł od wszystkiego, co w jego młodości uważał za wzniosłe, dobre i szlachetne? Czy mógł on obronić to miasto przed szerzącą się tu niegodziwością i nieuczciwością, jeśli sam stal się tylko ofiara demona władzy i strachu?

Ale, co gorsza Zenon Ziembiewicz postępował nie tylko dwuznacznie moralnie wobec kobiet w jego życiu. Niestety i w życiu zawodowym tchórzliwość i słabość charakteru uczyniła go marionetką w ręku cynicznych ludzi małego formatu, którymi, co warto zaznaczyć Zenon jako młodzieniec szczerze gardził. Tym gorzej świadczy to o oskarżonym, ponieważ zdawał on sobie sprawę z bezwzględnej gry o władzę, która toczy się wokół niego, poddał się jej i stał się bezwolnym narzędziem w ręku tych, którzy cynicznie myśleli jedynie o sobie i swoim interesie. Zenon akceptował ich konserwatyzm, tolerował ich małostkowość i prywatę, ponieważ dzięki tym koneksjom mógł piąć się po szczeblach władzy i uzyskać lepszą pozycję społeczną. Ziembiewicz zatracił nie tylko poczucie moralności, zagłuszając własne sumienie, zapomniał też o swoich wartościach, ideałach, w które kiedyś wierzył, zamieniając je na ciepłą posadę i wpływy. Nic więc dziwnego, ze taka osoba jak on stałą się łatwym łupem dla politycznych "rekinów', którzy od dawna rządzą naszym miastem spoza pleców naiwnych, łatwowiernych i uzależnionych od nich ludzi pokroju Ziembiewicza.

Ziembiewicz jako prezydent miasta był odpowiedzialny nie tylko za swoje decyzje i swą "uczciwość zawodową", lecz również za losy mieszkańców, którzy zaufali mu, polegając na jego sile i charakterze. Zenon zwiódł nas wszystkich, nie potrafiąc przewidywać konsekwencji swoich własnych czynów, ani ruchów swych współpracowników, którzy posłużyli się jego władza i nazwiskiem, by pozbyć niewygodnego problemu, jakim byli i są skrzywdzeni robotnicy dochodzący swych praw. Ziembiewicz dowiódł tym samym, że nie jest człowiekiem na tyle odpowiedzialnym, roztropnym, przewidującym i silnym wewnętrznie, by powierzać mu jakiekolwiek publiczne stanowisko. Ani tez nie jest on na tyle odważny, by umieć się otwarcie przyznać do popełnienia błędu, o czym świadczy jego dramatyczne samobójstwo.