Słowo apokalipsa wywodzi się z języka greckiego, w którym oznaczało odsłonięcie czy objawienie tajemnicy. Obecnie oznacza ono rodzaj wypowiedzi literackiej właściwej szczególnie dla Biblii i piśmiennictwa odwołującego się do niej. Wieszczyły one rzeczy, które wydarzą się u końca świata, przerażając strasznymi obrazami, ale jednocześnie przynosząc nadzieję. Oczywiście, najbardziej znaną apokalipsą jest ta napisana przez świętego Jana, która zamyka niejako Nowy Testament. Wielu z polskich pisarzy i poetów nawiązywało do niej w takiej czy innej formie w swej twórczości.

W cyklu "Hymnów" Jana Kasprowicza dochodzi do głosu poetyka katastroficzna i ekspresjonistyczna, która najpełniej wyraża się poprzez przywoływanie apokaliptycznych wizji zaczerpniętych nieraz wprost z księgi napisanej przez świętego Jana, np. "Trąba dziwny dźwięk rozsieje, ogień skrzepnie, blask ściemnieje, w proch powrócą światów dzieje". Tematem, jaki w nich poeta podejmuje, jest metafizyczny zmierzch ludzkości. Ludzkość staje przed obliczem Boga, który jednak nie jest Bogiem miłosierdzia i przebaczenia, ale gniewu i kary, niewiele w nim z nowotestamentowego przesłania Jezusa Chrystusa, wręcz przeciwnie, jawi się raczej jako manichejski zły Demiurg, który bawi się swymi tworami w dość okrutny zresztą sposób. Tą eschatologiczną i katastroficzną tematykę przedstawia Kasprowicz za pomocą ekspresjonistycznej poetyki. Mamy zatem tutaj bardzo dużo zdań wykrzyknikowych, słów silnie nacechowanych emocjonalnie, ostrych przeskoków w rytmice wiersza, sporo hiperbol i wyrzutni, niemalże obsesyjne powracanie do motywu ognia i krwi. Kasprowicz pisząc "Hymny" sięgnął, oprócz, oczywiście, "Apokalipsy" według świętego Jana, do tradycji średniowiecznej hymnistyki, ze szczególnym uwzględnieniem słynnego utworu Tomasza z Celano zatytułowanego "Dies irae" (Dzień gniewu), ale również do wielkiego dzieła polskiego romantyzmu, mianowicie trzeciej części "Dziadów" Adama Mickiewicza. Na ów cykl składają się, m. in.: "Dies irae", "Święty Boże, Święty Mocny", "Salome".

W roku 1936 ukazuje się jego kolejny tom poetycki "Trzy zimy". Można się w nim doszukać, szczególnie na poziomie obrazowania poetyckiego, ech surrealizmu, ale nie brakuje tu również tak charakterystycznego dla Miłosza uwikłania podmiotu lirycznego w dziejącą się historię, którą tenże odbiera ze swej jednostkowej i subiektywnej perspektywy, uwikłanej w różnorakie "drobnostki" tego świata. Jednakże nad tym wszystkim unosi się jak widmo przeczucie jakiejś nie do końca sprecyzowanej katastrofy. Być może, chodzi o zbliżającą się, a w sumie dość łatwą wtedy do przewidzenia, militarną konfrontacje pomiędzy narodami Europy, być może, sprawa ma bardziej eschatologiczny wymiar. Szczególne miejsce w tym tomie poetyckim zajmuje wiersz "Roki", który stanowi niejako kwintesencje przedwojennego katastrofizmu. Oto znajdujemy się w świecie, w którym wydarzyła się bliżej niesprecyzowana katastrofa. Wszystko jest tu płynne i niepewne, nie istnieją żadne znane wcześniej hierarchie, tu królem jest chaos. Jego podmiot liryczny jednakże się nie poddaje, stara się wyrwać z marazmu, w który popadł, ma nadzieję na uratowanie swej godności. Ostatnie strofa "Roków" przynosi znikome pocieszenie, świat choć zniszczony, jednak trwa i zdaje się powoli odradzać. Jak zatem widać wiersz Miłosza nie nawiązuje, tak jak "Hymny" Kasprowicza wprost do "Apokalipsy", jakkolwiek traktuje on, podobnie jak ona, o rzeczach ostatecznych.

Także wiele akcentów katastroficznych można odnaleźć w poezji Józefa Czechowicza, choćby we wierszu "Żal" pomieszczonym w tomiku zatytułowanym "Nuta człowiecza", który na półki księgarskie trafił w roku 1939. Jego podmiot liryczny wietrz nadchodzącą katastrofę, co po części wynika z jego przeżyć na frontach pierwszej wojny światowej, po części z bacznej analizy sytuacji społeczno - politycznej, w jakiej w owym czasie znajdowała się Europa. Można powiedzieć wręcz, że przewidział rychły wybuch następnej wielkiej konfrontacji militarnej na naszym kontynencie i to, że przyniesie ona miliony ofiar - "nozdrza wietrzą czerwony udój". Apokaliptyczna w tym wierszu jest wizja wojny, której efektem jest niezwykle krwawe żniwo.

.

Z kolei wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego zatytułowany "Z lasu" ukazuje pęknięcie wewnętrzne podmiotu lirycznego. Oto młody, wrażliwy człowiek został zmuszony przez sytuacje historyczną, w której się znalazł, do zabijania. Ten utwór pokazuje nam świat wojny, świat który poecie kojarzy się z apokalipsą i tak zresztą go obrazuje. Pełno tutaj ciemnych, nieprzyjemnych barw, a atmosfera jest gęsta i przytłaczająca. Nie do końca sprecyzowane, wrogie człowiekowi, moce rozpoczęły swą w nim działalność. Przeciwstawiają się im tylko "żołnierze smukli", niemalże dzieci, o twarzach cherubowych i jasnych, jednakże nie mają oni w sobie tyle siły, aby zatrzymać srożące się wszędzie zło. Ich orężem jest miłość, ale ona nie wystarcza, gdyż oni i ten świat są skazani na zagładę. Poeta rzuca więc pytanie, na które zresztą nie oczekuje odpowiedzi: "O moi chłopcy, jakże nam światy odkupić jedną rozdartą duszą?". Nie oczekuje, gdyż odkupienie nie istnieje. Wiersz ten jest swego rodzaju syntetycznym ujęciem tragicznych losów całego pokolenia Kolumbów, któremu przyszło żyć w czasach spełniającej się apokalipsy.

Wszystkie powyżej wymienione katastroficzne utwory w taki czy inny sposób nawiązują do "Apokalipsy", która stanowi niedościgły wzór dla tych wszystkich, którzy w swych duszach znajdują przeczucie rzeczy ostatecznych, a tych nigdy nie brakowało i zapewne nie będzie brakować.