Utwory obu poetów zawierają rozważania egzystencjalne. Zarówno jeden, jak i drugi z nich nie dotarł w życiu do piękna - pierwszy nie dostał takiej szansy, drugi jej nie wykorzystał. Młodość artystów przypada na całkiem inne realia rzeczywistości, ale zdaje się, że bardzo uzależniają oni własny rozwój od biegu historii, są silnie związani z czasem w którym żyją i, który ich nie zadowala. Z wierszy wyziera statyczność człowieka wegetującego, pustego od środka, wyzutego z pragnień, wolnej woli i buntu. Podmiot liryczny został obrabowany z własnej osobowości, z jego wyznań emanuje bezsilna obojętność.

W wierszu Ocalony przedstawione są wrażenia młodego człowieka, który przeżył wojnę, ocalał. Dla niego jest to jednak pyrrusowe zwycięstwo, ponieważ zabrano mu wszystko, całe bogactwo, jakie nosił w sobie do tej pory. Jego psychika została poddana destrukcji, pozostało tylko zmęczone ciało, którego nie uratują już żadne rehabilitacje. Bohater zatracił poczucie bezpieczeństwa, wszelkie granice, jakie posiadał, zostały przekroczone i roztrzaskane. Na własne oczy widział to, co dotąd znawcy nazwaliby science fiction. Teraz, kiedy uświadomił sobie, że wszystko jest możliwe, kiedy załamały się wszystkie - tak skrzętnie wpajane mu przez lata - wartości, stoi wrośnięty w ziemię, bezradny, nie wie dokąd iść, co robić, co powiedzieć, bo wie między innymi, że "człowieka tak się zabija jak zwierzę[…]", bo widział przecież "furgony porąbanych ludzi/ którzy nie zostaną zbawieni".

Wiadomo już, do czego zdolny jest człowiek, jak daleko sięga ludzka myśl, poznano zakamarki wyobraźni, wszystko upadło: "To są nazwy puste i jednoznaczne/ człowiek i zwierzę/ miłość i nienawiść/ wróg i przyjaciel/ ciemność i światło[…] pojęcia są tylko wyrazami/ cnota i występek/ prawda i kłamstwo/ piękno i brzydota/ męstwo i tchórzostwo[…]". Podobnie pisała E. Lipska w Nie baw się więcej kulą ziemską: "Jakie wymyślić słowa dla ciebie/ gdy nie ma słów/ Jakie wymyślić znaki na niebie/ pochmurnym już[…]".

Nie ma ludzi dobrych i złych, nie istnieje też dobro i zło, bowiem "jednako waży cnota i występek/ widziałem:/ człowieka, który był jeden/ występny i cnotliwy[…]".

Rozpadły się przyjaźnie i miłości. Matki nie przyznawały się do swoich dzieci. Dzieci sprzedawały ojców za kromkę chleba. Liczył się tylko głód, niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb, co doprowadziło do zezwierzęcenia gatunku ludzkiego i upodlenia go.

Dlatego potrzebny jest teraz ktoś, kto przywróci podmiot liryczny do normalnego życia, bo, jak pisała W. Szymborska: "Po każdej wojnie/ ktoś musi posprzątać/ Jaki taki porządek/ sam się przecież nie zrobi[…]", ktoś musi - za Różewiczem - przywrócić zmysły, nazwać znów rzeczy i pojęcia, oddzielić światło od ciemności. Niech ktoś poukłada ponownie wszystko tak, jak było, zetrze kurz, zrobi pranie, wyprasuje w kant. Inaczej - jak mawiał Gombrowicz- ludzie pozostaną rozproszkowani, krążący bez sensu i bez nadziei.

Tymczasem J. Baran nie należał do pokolenia Kolumbów, jego młodość przypadła na czasy socrealizmu. Wykreował podmiot liryczny, który zawieszony jest w bliżej nieokreślonej przestrzeni, statycznie i bezcelowo zahibernowany. Swój wiersz autor dedykuje Różewiczowi, co najbardziej świadczy o intertekstualności między utworami. Monologista po dwudziestu pięciu latach życia zdaje sobie sprawę, że wciąż właściwie jest nienarodzony. Jeszcze nie otworzył oczu, nie odnalazł sensu, jeszcze nie odkrył kolorów. Zagubiony gdzieś między mechanicznymi czynnościami dnia codziennego zgubił swój czas: "[…]żyłem a właściwie spałem/ w poniedziałek wtorek środę/ czwartek piątek sobotę niedzielę/ był to bardzo dyskretny sen/ z zachowaniem wszelkich niezbędnych pozorów życia[…]". Nie potrafi już po herbertowsku wyprostować się i ruszyć naprzód. nie może dopasować poszczególnych elementów układanki, jaką trzyma w rękach. Nie jest panem swojego życia, rządzi nim jedynie rutyna. I nawet jeśli od czasu do czasu zostaje gwałtownie szarpnięty za kołnierz, wyrwany z onirycznego błądzenia i zapomnienia: "obudziłem się nagle na widok pięknej lalki/ obudziłem się na pogrzebie brata/ na biodrach dziewczyny/ na własnym weselu[…]", za chwilę znów zasypia i umrze zapewne także nienarodzony.

Pulsuje w wierszu jakaś fałszywa nuta, która nie daje spokoju. Może to żal, wywołany jednym z gwałtownych wstrząsów, jednym z niewielu przebudzeń, które wywołał prawdopodobnie utwór Różewicza? Ocalony jest opowieścią o człowieku, któremu odebrano nawet jego własną historię. Prawdopodobnie podmiot liryczny Barana ma pretensje do samego siebie, iż nie wykorzystał szansy, jaką dało mu życie. Starszy o rok od 'Ocalonego' przeprowadza bilans własnych doświadczeń, jakże marnych w zestawieniu z rozbitkiem wojennym.

Oba utwory mają wymiar uniwersalny, są monologiem człowieka, który ciągle szuka, a może tylko pragnie znaleźć, ale nie posiada już motywacji? Wiersze napisane są w formie monologu, bezpośredniej relacji, zawierającej nutę żalu, uzewnętrznienia się przed odbiorcą. Stanowią poetycką odmianę refleksji nad ludzkim losem, która odbiera złudzenia, pozostawia po sobie uniesione brwi, rozłożone ręce, bezsilność.