Utwór Jana Twardowskiego "Pisanie" , pochodzący z tomu "Na osiołku" z roku 1986 nawiązuje do relacji człowieka z Bogiem.
Bohaterem wiersz, podmiotem lirycznym jest człowiek głęboko wierzący, nie traci tej wiary w żadnych okolicznościach. Nawiązuje kontakt z Jezusem, tak jakby Bóg był dobrym przyjacielem. Bohatera utworu możemy identyfikować z samym poetą, gdyż łączy ich wspólna płaszczyzna dotycząca twórczości - chodzi bowiem o pisanie.
Jezu który nie brałeś pióra do ręki
nie pochylałeś się nad kartką papieru
nie pisałeś ewangelii
W apostrofie do Jezusa Twardowski zaprzecza tak chętnie ewokowanej przez artystów - poetów wizji Boga jako deus faber. Do takiej wizji nawiązywał przecież Kochanowski w słynnym Hymnie "Czego chcesz od nas, Panie...", ukazując Boga jako Wielkiego Demiurga, Wielkiego Budowniczego, słowem - deus faber, Boga Rzemieślnika. Artyści bowiem bardzo chętnie odnajdywali tę paralelę Bóg a poeta. Zarówno jeden, jak i drugi musi być rzemieślnikiem - pisanie bowiem to przecież często akt długotrwałego ślęczenia nad pustą kartką papieru. Z drugiej strony każdy poeta musi być artystą, musi w swej pracy zawrzeć coś niepowtarzalnego, oryginalnego.
Twardowski kreuje się na takiego rzemieślnika. Ciekawe, że dla porównania nie zwraca się do Boga Ojca, ale do Jezusa. Możliwe, że dlatego, iż Jezus był człowiekiem, przez pewien czas także zwykłym rzemieślnikiem - był cieślą.
dlaczego nie pisze się tak jak się mówi
nie pisze się tak jak się kocha
nie pisze się tak jak się cierpi
nie pisze się tak jak się milczy
Poeta stawia pytania. Retoryczne pytania. Ich retoryczność nawet zaakcentowana jest brakiem pytajników. Twardowski więc wiem dlaczego nie pisze się tak jak jest. Zdaje sobie z tego sprawę. Wie, ma świadomość, że pisanie jest procesem bardzo subiektywnym. Nie jesteśmy w stanie za pomocą pisania lub w ogóle całej, jakiejkolwiek twórczości przekazać obiektywnie świata. Zawsze będzie on przefiltrowany przez naszą świadomość, a więc ukazany subiektywnie. Ponieważ to jest nasze widzenie świata. Z drugiej strony Twardowski przekazuje też istotną prawdę o niemożności określenia takich abstraktów jak miłość, cierpienie, milczenie. Nie ma istoty miłości, nie ma istoty cierpienia, wszystko jest względne, ponieważ indywidualnie przeżywane przez każdego z nas. Nie da się więc jakby uogólnić tych abstraktów.
Jezusa prezentuje Twardowski przez dosyć znany chwyt poetycki: pokazuje Boga przez coś, czego ten Bóg nie posiada. I tak jawi się nam Chrystus, który nigdy nie zajmował się pisaniem, to czyni z niego ideał. Poeta bowiem uważa, że pisanie to fałsz, to złudna rzeczywistość. To, co należy do sfery prawdy to wartości takie jak: miłość, milczenie, cierpienie. Stąd nie jest pewny poeta swej więzi z Bogiem, gdyż ta opiera się na pisaniu właśnie. Twardowski podkreśla "autentyzm" Jezusa, jego postawę pełną szczerości - spotyka on się przecież z wiernymi w trakcie mszy świętej.
Utwór ma charakter modlitwy, ale i spowiedzi - największym grzechem dla poety wydaje się być jego twórczość, jego pisanie.
W swej ideowej wymowie utwór jest paradoksalny. Twardowski zaprzecza sam sobie. Cały czas powtarza: nie pisze się tak, co staje się odbiciem rozterek poety. Jakby wciąż szukał odpowiednich słów, mając jednocześnie świadomość, że takie słowa, których on szuka nie istnieją. Samo pisanie jest jakby życiem obok, ubieraniem w słowa tego, co powinno zachować swą dziewiczość znaczeń. Twardowski odczuwa wewnętrzny konflikt: chce jednocześnie pisać, ale i nie pisać. Trudny to konflikt do pojęcia dla zwykłego śmiertelnika.