Wiele jest dramatycznych i szokujących zdarzeń w książce "Inny świat". Gustaw Herling-Grudziński opierając się na własnych doświadczeniach buduję przejmujący obraz życia w sowieckim łagrze. Czasami aż trudno uwierzyć, że takie potworne zbrodnie miały miejsce. Tyle tam ludzkiego cierpienia i bólu, że można się dziwić, jak więźniowie to wszystko przeżyli. W niektórych przypadkach ludzie przechodzili przez prawdziwe piekło. Tylko najsilniejsi mogli to przetrwać.
Jednak najbardziej wstrząsająca, według mnie, jest historia Gorcewa, który w 1941 roku trafił do Jercewa. Był wtedy młodym, silnym mężczyzną więc dobrze radził sobie w obozie pracy. Uważano go za enkawudzistę, ale były na początku to tylko pogłoski. Jednak jego zachowanie i fanatyczna wiara w partię to potwierdzała. Przekonywał, że po opuszczeniu obozu wróci na "odpowiedzialne stanowisko". Tak jednak się nie stało. Wszystko zmieniło się, gdy jeden z więźniów rozpoznał w nim swojego oprawcę. Wtedy rzucił się na niego i zranił metalowym prętem. Inni towarzysze pomogli mu w wymierzeniu sprawiedliwości. Ciężko pobity musiał wrócić do brygady. Celowo powierzano mu najcięższą pracę bez wypoczynku. Celowo zwiększano jego mękę, dobrze go karmiono. Jednak nie wyrabiał 100% normy. Otrzymywał najbardziej pożywne jedzenie z ostatniego kotła, przedłużając tym samym jego udrękę. Gorcew błagał o litość, ale jego prośby nie spotkały się z odzewem. Po miesiącu, wykończony zemdlał w pracy. W czasie transportu spadł z sań w zaspę. Jego zamarznięte ciało znaleziono wieczorem, a potem przewieziono do kostnicy.
Los bohatera był bardzo tragiczny, bo nie miał wokół siebie nikogo przychylnego. Z pewnością jako oficer NKWD miał krew niewinnych ludzi na swoich dłoniach. Jednak on uwierzył swoim zwierzchnikom, ze właśnie tak należy czynić i spotkała go za to okrutna kara. Mieszkańcy łagru nie chcieli tolerować kogoś takiego pośród nich i rozprawili się z nim straszliwie. Właściwie dokonali samosądu, za niemym przyzwoleniem dowódców. Fizyczne i psychiczne tortury zdawały się nie mieć końca.
Jego oprawcy nie chcieli go uśmiercić od razu, ale myśleli o przedłużaniu jego męki. Pragnęli, aby cierpiał jak najdłużej. Tym samym nie byli ani trochę lepsi od kierujących łagrem. Tak długo tam przebywali, że przejęli panujące tam metody działań. Okrutni i bezlitośni nie znali litości. Być może Gorcew skrzywdził innych, ale nie zasłużył, by go tak uśmiercono. Podsumowując należy stwierdzić, że Gorcew został "zapracowany" na śmierć. Ta było naprawdę wstrząsające. O takich historiach też trzeba pamiętać, gdy myślimy o łagrach.