NKWD zatrzymało Gustawa Herlinga - Grudziński w roku 1940 w Grodnie. Miał wtedy niespełna dwadzieścia jeden lat. Zarzucano mu działalność na szkodę ZSRR oraz szpiegostwo. Po przeprowadzaniu śledztwa, które udowodniło dokładnie to, co sowieccy śledczy chcieli, aby udowodniło, usłyszał wyrok: obóz pracy na Syberii, pięć lat. W Jercewie Grudziński przebywał do mniej więcej połowy 1942, gdy to opuścił go na mocy traktatu pomiędzy rządem londyńskim a władzami sowieckimi. Dotarł do Kazachstanu i został żołnierzem armii Andersa i przebył z nią cały szlak bojowy. Przez długie okres czasu nie był w stanie ani mówić, ani pisać, na temat tego, co go spotkało w łagrze. W końcu jednakże się przełamał, czego efektem była wydana w roku 1951 ksiązka zatytułowana "Inny świat".
"Inny świat" przynosi wstrząsającą relację o rzeczywistości, jaka panowała za drutami łagru. Grudziński pokazuje nam poznane przezeń z autopsji zachowania ludzi w ekstremalnych warunkach, gdy wszelkie zasady znane im spoza rzeczywistości łagrowej przestały działać. Widzimy zatem jak młoda kobieta zostaje zmuszona do prostytucji. Wystarczyło, że niedostawała nic do jedzenia przez kilkanaście dni. Widzimy, w jakich warunkach przychodzi pracować więźniom. Nie wychodzą do wyrębu lasu tylko wtedy, gdy gotująca się woda wylana z czajnika zamarza w powietrzu. Widzimy, jak jeden z więźniów donosi na swych współtowarzyszy, chcąc w ten sposób uratować własną skórę. W tym świeci nie ma miejsca dla tak dla nas naturalnych odruchów, jak solidarność międzyludzka czy współczucie. Tu nie mnożna mieć przyjaciół, co najwyżej znajomków, z którymi się od czasu do czasu rozmawia. Tu ludzie odzierani są z wszelkiej godności i poczucia własnej wartości. Cóż, władza sowiecka chciała stworzyć nowego człowieka, ale aby to mogło się udać, należało zniszczyć starego. Można zatem rzec, że od strony logiki systemu, jaki panował w ZSRR, w Jercewie wszystko było w jak najlepszym, wręcz wzorowym, porządku.
Na szczęście nie tylko takie oblicze życia w obozie pokazuje nam w swej książce Grudziński. Wszakże nawet w "innym świecie" jest miejsce dla odrobiny dobra, są ludzie, którzy nie dają się zupełnie zdegenerować, tacy, którzy potrafią podjąć walkę o swą godność. Do tego grona w obozie w Jercewie należeli miedzy innymi: Michał Kostylew, Rusto Karinen oraz Eugenia Fiodorowna. To ludzie, którzy potrafili się przeciwstawić systemowi, każde na swój swoisty sposób.
Michał Kostylew wolał się samookaleczyć - wkładał swą rękę do ognia - niż choćby jeden dzień przepracować na rzecz znienawidzonego systemu politycznego i społecznego. Ta dość okropna forma buntu była jego jedyną szansą zamanifestowania własnego człowieczeństwa, wyrazem jego godności. Z kolei Rusto Karinen był człowiekiem, który podjął próbę ucieczki z łagru, ale po tygodniu go złapano i skazano na ciężki karcer. Ale jak sam twierdził, tych kilku dni na wolności nie zamieniłby nawet na darowanie kary czy większe racje żywnościowe. Natomiast Eugenia Fiodorowna nie uległa nagabywaniu lekarza Jegorowa, pozostała samodzielną jednostką, która w miarę możliwości kierowała własnym losem. Znalazła szczęście w miłości do pewnego człowieka.
Te trzy losy, tak w sumie odmienne, stanowią dla nas dowód, że człowiek jest w stanie zachować swą godność nawet w najstraszliwszych opresjach, nawet jeśli formy jej ekspresji nie są dla nas przekonujące (Kostylew).
Niezwykle interesujące jest również zakończenie tej książki, które stanowi niejako pewne credo życiowe Gustawa Herlinga - Grudzińskiego. Otóż tuz po zakończeniu wojny do mieszkania naszego pisarza zapukał pewien Niemiec, dawny jego współtowarzysz niewoli. Przyszedł do niego, gdyż potrzebował porozmawiać z człowiekiem, który go zrozumie, a może nawet i rozgrzeszy. Będąc więźniem łagru doniósł on jego władzom na swoich towarzyszy, co koniec końców skończyło się dla nich wyrokiem skazującym i rozstrzelaniem. W ten sposób uratował on własną skórę. Grudziński nie zrozumiał go. To znaczy, zdawał sobie sprawę, iż za drutami obozu rozciągał się "inny świat", którym rządziły inne prawa, i nikt, kto przezeń nie przeszedł, nie powinien oceniać tych, którzy się w nim znaleźli, ale uznanie, iż człowiek może w nieludzkich warunkach zachowywać się nieludzko, oznaczałoby, iż zgadzamy się na porządek, jaki panował w łagrze, że sankcjonujemy prawa, których żaden normalny człowiek nie powinien nigdy i nigdzie uznać za swoje. Dlatego też ów nieszczęśnik nie otrzymał rozgrzeszenia, ani nawet pociechy tego, iż został zrozumiany.
Książka Gustawa Herlinga - Grudzińskiego jest w sumie opowieścią o złu, w tym przypadku złu zinstytucjonalizowanym, wszakże tym właśnie były łagry sowieckie. To także opowieść o reakcji człowieka nań - niektórzy je akceptują i uznają za swoje, inni z nim walczą na miarę swych możliwości. Grudziński rozumie, że tylko nieliczni mogli przeżyć w obozie i nie zostać zbrukani złem, ale nie oznacza to, iż powinniśmy kiedykolwiek zaakceptować istnienie "innego świata", gdyż zło nigdy nie może przestać być wyjątkiem, odstępstwem od dobra - od tego zależy istnienie naszej cywilizacji, istnienie człowieczeństwa.