Nie przesadzając możemy stwierdzić, że kiedy przeczytamy ten wiersz wywoła on w nas dużo emocji, a już na pewno zwrócić na siebie nasza uwagę. Już tytuł wskazuje na tematykę i treść, której będzie dotyczył. Autor nazwał swoje dzieło poematem, a jak wiadomo jest to gatunek charakteryzujący się formami dydaktycznymi i moralizującymi, mającymi na celu dojście do konkretnych wniosków i przesłań. Odbiorca zmuszony jest do przemyśleń i refleksji nad problemem, który podejmuje autor. A autor zastanawia się w wierszu "Walentynki..." nad kondycją i obrazem świata współczesnego, a konkretniej XX - wiecznego.
Poeta opisuje podmiot liryczny (którym najprawdopodobniej jest sam Tadeusz Różewicz) wiersza w sytuacji, wydawało by się, zwyczajnej i codziennej - przedstawia go w momencie słuchania radia. Zatem tematyka na pozór może wydać się wręcz banalna i niezwykle prosta. Cała akcja wiersza ma również bardzo dokładnie określoną datę - wszystko dzieje się: "w dniu Świętego Walentego roku pańskiego 1994". W wierszu język archaiczny, staroświecki i dawno już nie używany miesza się ze słowami i stwierdzeniami współczesnymi. Można także wywnioskować z treści utworu, że Różewicz nie jest zbyt przychylnie nastawiony do mediów, pojawia się na przykład stwierdzenie: "radio bzdet". Uważa, że są one puste, nic nie znaczące i nie wnoszące do kultury, ukierunkowane wyłącznie na korzyści finansowe. "Czarna skrzynka" prezentuje kiczowatą muzykę, reklamy, głupkowate audycje, które nie wymagają od słuchaczy zbyt wielkiego skupienia i zaangażowania umysłowego. Ich podstawowym, czy nawet jedynym celem jest bawić. To zabawą, błazenadą i żartami przyciągają słuchaczy. Mimo, że powinno to ich zadaniem nie jest przekazywanie konkretnych, ważnych informacji i wiadomości. Wszystko jest tylko grą, zabawą, która niejednokrotnie nic nie znaczy i na nic ważnego nie wskazuje. Nad tym właśnie ubolewa poeta, a także podmiot liryczny wiersza.
W drugiej zwrotce poeta porównuje ludzi do kurek i kogucików, które zlatują się na zawołanie "cip cip cip". Ta zwrotka pokazuje jak bardzo człowiek wyzbył się swojego człowieczeństwa, swojej dumy i godności - a przecież to właśnie powinno być dla niego najważniejsze.
Poeta ubolewa także nad faktem, że zupełnie zdegradowana i skomercjalizowana została miłość. Jedno z najważniejszych i najpiękniejszych uczuć. Okazywanie sobie zainteresowania, miłości, czy serdeczności sprowadzone zostało niemal wyłącznie do wręczania sobie "biżuterii, bielizny, słodyczy wszystkiego w kształcie czerwonego serduszka". Nic już nie znaczy prawdziwa, szczera miłość, oddanie, przywiązanie. Teraz zakochani obdarowują się "prezerwatywami ozdobionymi serduszkami".
Dla nikogo miłość romantyczna nie ma już żadnego znaczenia, liczy się tylko fizyczna atrakcyjność.
Końcówka zwrotki wstrząsa czytelnikiem, gdyż Różewicz relacjonuje, iż w radiu podawana zostaje informacja o śmierci niemowlęcia. Wszystko przedstawione i opisane jest w sposób zupełnie pozbawiony emocji, nie ma tu miejsca na współczucie, czy inne ludzkie uczucia. Dowiadujemy się jedynie, że dziecko zostało zamordowane przez swojego ojca, który ma 21 lat, ponieważ zbyt głośno i długo płakało. Matka dziecka, mająca lat 16, mówi, że jej mąż "źle zrobił", ale mu wybacza, ponieważ go kocha.
Wiersz poety staje się tak bezuczuciowy i neutralny, że przypomina reportaż, którego przeznaczeniem jest opisywać straszne, niejednokrotnie wręcz drastyczne wiadomości i problemy. Ludzie nie przejmują się już takimi okrutnymi zjawiskami, gdyż spotykają się z nimi niemal codziennie. Autor powie o nich: "biedne stare Lary i penaty".
Poeta mówi także o tym, że Dzień Matki, Dzień Dziadka, Dzień Ojca to dni, w których każdy potrafi być dla siebie miły i serdeczny. Ale niestety już za kilka linijek wiersza dowiemy się, że nawet te święta stały się "zwykłe" i normalne, że mogą odbywać się "dzień w dzień". Nie są już wyjątkowe i ważne.
Różewicz stwierdzi:
"sąd orzeka rozdział
od stołu i łoża (...)
przecież to kozetka".
To staroświecka formuła oznaczała rozwód. Według poety sakrament małżeństwa nie ma dziś żadnego znaczenia. Rozwody są niezwykle częste i nikogo już nie dziwią. Nikt nie współczuje nawet dzieciom, które muszą pogodzić się i nauczyć żyć w rozbitej rodzinie. Nic nie jest jak dawniej, przewartościowane zostały niemal wszystkie moralne i etyczne wartości i nakazy, wszystkie są już "mocno zakurzone".
Ludzie stali się jedną, zbitą masą, nie mają poczucia obowiązku i przestrzegania nakazu podstawowych zasad społecznych. Żyjąc w "betonowych blokach" zwracamy uwagę wyłącznie na własne problemy i sprawy. Nawet jak jakaś tragedia rozgrywa się tuż za naszą ścianą, udajemy, że o niczym nie wiemy, że nic nie słyszeliśmy.
W ostatniej zwrotce poeta porusza dość drażliwy temat zapłodnienia IN VITRO. Jego symbolem staje się dokładnie zamknięta i pielęgnowana probówka. Ta metoda zajścia w ciąże, zdaniem autora, staje się bardzo popularna, a nawet modna. (Decydują się na to także kobiety, które nie chcą zakładać pełnej rodziny).
"Postara się mamusia
o drugiego tatusia
tatusia cichego
tatusia dobrego".
Poeta wyraża swoją bezradność w słowach: "klamka zapadła, a może da się jeszcze całą rzecz obrócić w żart".
Rezygnacja Różewicza wynikająca z obserwowania rzeczywistości, podkreślana jest poprzez codzienny, mało wyszukany i potoczny język użyty w wierszu. Poeta nie stosuje wymyślnych środków artystycznych, może dlatego, że nie chce ubarwiać otaczającego świata i przerażających problemów. Opisuje wszystko takim jakim jest w rzeczywistości, bez zbędnych i niepotrzebnych słów. Obraz społeczeństwa XX wiecznego jest jego zdaniem przygnębiający i nadający się jedynie do naprawy.