Jest dużo współczesnych poetów, ale wiersze Ewy Lipskiej wywierają na mnie największe wrażenie. Jest w nich bowiem wiele zadumy nad dramatem człowieka. Ta pisarka urodzona tuż po wojnie wiele miejsce poświęca zwyczajnym troskom dnia codziennego. Znajduje się blisko życia i pokazuje nam różne sprawy z odmiennych perspektyw. Dotychczas wydała kilka zbiorów wierszy, między innymi": "Dom spokojnej młodości" "Żywą śmierć" a także "Przechowalnię ciemności", "Wakacje mizantropa".
Kiedyś bardzo ważne miejsce w każdym domu zajmował. Wokół niego gromadzili się ludzie, kiedy spożywali posiłki. To była również niebywała okazja do towarzyskich pogaduszek Tam omawiano zarówno błahe kwestie jak i poruszano ważne sprawy. Wtedy cała rodzina mogła zabrać głos, wypowiedzieć się na jakiś temat. Tym samym łatwiej był rozwiązać jakiś dylemat, czy problem dotykający większą grupę ludzi. Stół bywał również miejscem pojednania albo miejsce, gdzie rodziły się wieloletnie spory. Jednak zanim zasiadano do posiłku starano się jakoś załagodzić kłótnie między biesiadnikami.
Także dzisiaj, gdy ludzie mają na głowie tyle ważnych spraw, to rzadko jest taka sytuacja, że całą rodzina gromadzi się przy stole. Posiłki spożywa się w biegu, często w barach szybkiej obsługi, czy na stołówce i tylko w dni świąteczne całą rodzina może się spotkać przy stole. Wtedy chociaż na krótką chwilę udaje się zjednoczyć wszystkich członków rodziny i cieszyć się z tak rzadko nadarzającej się okazji. Współcześnie znacznie więcej czasu niż przy stole spędzą się przy ekranie telewizora, czy monitora. Jednak oczywiście to nie jest to samo. W ten sposób traci się więź międzyludzką i niektórzy bardzo mało wiedzą o sobie, swoich problemach i radościach.
Natomiast Ewa Lipska pokazuje stół rodzinnym i zasiadających przy nim przedstawicieli trzech pokoleń. Mamy więc zarówno dziadków, rodziców i wnuki. Na pierwszy rzut oka to panuje miła atmosfera i powstaje uroczy obrazek. Jedna czy na pewno wszystko jest w należytym porządku? Przecież nie słychać tak typowego w podobnej sytuacji gwaru rozmowy. Co więcej tylko babcia martwi się o swoją niedokończoną suknię. Natomiast jej dzieci wtedy rozmyślają o zakazach, które przeszkadzają im w codziennej egzystencji. Zdają sobie sprawę, że pewne normy należy przestrzegać, bo inaczej trudno byłoby żyć w społeczeństwie, ale z drugiej te bariery zawadzają i krępują nogi. Więc trudno pogodzić te jednostkowe dążenia z oczekiwaniami, które mają inni. To przypomina jakieś błędne koło. Zwłaszcza, że pewne normy moralne są tak głęboko zakorzenione, że nie można ich się pozbyć. Trudno swoje racje przedstawić innym, bo starsze pokolenie kieruje się innymi wartościami. Jednak to najmłodsi podchodzą do wszystkiego w sposób praktyczny. Myślą wyłącznie kategoriami materialnymi i dlatego ta a nie inaczej podchodzą do problemu zniszczonej sukni. Nie rozumieją sentymentalnego podejścia babci. To dla nich zupełnie egzotyczne.
Tak więc "Stół rodzinny" wyraziście pokazuje, jak wiele dzieli tych ludzi, którzy zasiedli przy wspólnym stole. Co prawda są w jednym budynku, wspólnie spożywają pożywienie i łącza ich więzy krwi, ale poza tym prawie wszystko ich dzieli. Tak więc to wiersz przede wszystkim o konflikcie pokoleń. Każda generacja bowiem kieruje się odmiennymi zasadami. Jednak tak naprawdę zmieniają się realia, a wraz z nimi pewne oczekiwania ludzi. Jedynie w dzieciństwie zawsze ma się niewinne i beztroskie spojrzenie na wszystko. Każdy wtedy przebiegał "tory w nie dozwolonym miejscu". Tak więc bunt został wpisany w odwieczny porządek rzeczy.
Jednak kiedy przekracza się próg dorosłości szybko odchodzą w niepamięć dawne rewolucyjne podejście. Starsze pokolenie nawet nie próbuje sobie uzmysłowić, o co wywalczyło w młodości. Po pewnym czasie dawne ideały są zaprzepaszczane na rzecz zgody na to, co proponuje społeczeństwo. Przychodzi przystosowanie się do świata. Po jakimś czasie niegdysiejsi buntownicy próbują wpoić hierarchię wartości kolejnemu pokoleniu. Młodzi znowu próbują zmienić rzeczywistość i tak wszystko powtarza się z cykliczną regularnością.
W wierszu Ewy Lipskiej konflikt sprowadza się także do braku wzajemnego zrozumienia. Paradoksalnie wszyscy chcą podobnych rzeczy, ale w odmiennym czasie ("Każdy wjeżdża na peron o innej godzinie") i stąd wynika szereg nieporozumień. Członkowie rodziny nie potrafią się odnaleźć, ponieważ chodzą innymi drogami. Tym samym pragnienie "bycia innymi osobami" ciągle dochodzi do głosu. Jednak w końcu każdy dojdzie do podobnego punktu, kiedy okaże się, że "jest winien ojczyźnie życie a Frankowi 300 złotych". Konflikty pokoleń był są i będą. Jednak one w ostatecznym rozrachunku nie są najważniejsze.