Mitologiczny Syzyf został w okrutny sposób potraktowany przez bogów. Co prawda sprzeniewierzył im się, ale przecież kara była bardzo okrutna. Jego zadaniem było ciągle wtaczanie na górę gigantycznego kamienia. Ten przeogromny wysiłek był nadaremny, bo głaz szybko staczał się w dół i pracę trzeba było rozpocząć od nowa. Tak trwało to bez końca. Całkowicie bezsensowny wysiłek powodował, że życie Syzyfa stawało się absurdalne i pozbawione sensu.
Jednak z taką konkluzją nie zgadza się Albert Camus i proponuje inną interpretację. W jego ujęciu Syzyf jest szczęśliwy i raczej pogodzony ze swoim losem. Aby tak się stało francuski filozof musiał spojrzeć na całą historię z odmiennej perspektywy i uwzględnić inne aspekty sprawy. Camusowski Syzyf niejako zgłębił własną udrękę i doszedł do wniosku, że najlepiej zaakceptował swój los. Tym samym odbiera bogom przewagę nad nim. Postawa pogardy dla oprawców pozwala z kolei przetrwać. Wtedy też można prawdziwie czuć się wolnym. Odtąd bohater jest panem sytuacji i każdej chwili. Przewidywalność zdarzeń paradoksalnie zapewnia Syzyfowi wręcz absolutną wolność. Nie musi bowiem w żadnym wypadku niepokoić się o swoją przyszłość, niczego też nie obawia się.
Albert Camus tym samym udowodnił w "Micie Syzyfa", że "nie ma takiego losu, którego nie przezwycięży pogarda". Mnóstwo podobnych konkluzji przynosi literatura współczesna. Ona pokazuje, że właściwie w obliczu wojny światowej nie było żadnych innych skutecznych metod działania. Niczego nie dało się przewidzieć, niczego zaprogramować. Bohaterowie utworów wojennych często byli w tak samo beznadziejnej sytuacji jak mitologiczny Syzyf. Jak bardzo by się nie starali, to przecież widmo wolności było równie oddalone jak wtedy, gdy przekraczali bramę obozu czy łagru. Nie godzili się z zastaną rzeczywistością, ale w przeciwieństwie do bohatera antycznego wybierają częściej pokorę niż pogardę. Pozbawieni buntu chcą tylko przetrwać. Są jednak też tacy, którzy gardzą wszystkim, co ich otacza. Wtedy chociaż czują się panami swoich emocji. Wiedzą, że nic nie zmieni ich przeznaczenia, wobec tego najlepiej ze spokojem do wszystkiego podchodzić. Przykładem buntu jest głodówka. W ten sposób chciano pokazać, że nawet, gdy władza radziecka tak bardzo ogranicza racje żywnościowe, to można jeszcze pójść dalej i wzgardzić nawet tymi ochłapami. Dzięki tej postawie udało się w końcu uzyskać amnestię i Polacy zostali zwolnieni. Inny bohater Kostylew nie chciał pracować dla Związku Radzieckiego i świadomie skazywał się na cierpienie. Tym bólem gardził. Bo ważniejsze było to, że się nie ugiął.
Historia pokazuje, że czasami pogarda może być skuteczną metodą wali z przeciwnościami losu, aby tak jednak się stał, trzeba mieć silny charakter. Dzieła literackie zawsze starały się pokazywać, jakieś drogi wyjścia z trudnej sytuacji, ale nie wszystkie są proste. Tak też jest w tym przypadku. Propozycja egzystencjalisty Alberta Camusa nie jest łatwa, ale na pewno interesująca. Zgadzam się, że "nie ma takiego losu, którego nie przezwycięży pogarda". Jednak trzeba dysponować jednak ogromną siłą wewnętrzną, by w tragicznych okolicznościach pozwolić sobie na taki dystans w stosunku do świata.