Odpowiedź na pytanie zadane w temacie nastręcza pewną trudność. Kiedy przyszłam na świat, Jan Paweł II odbywał akurat swoja pielgrzymkę do Polski, z okazji Trzeciego Światowego Dnia Młodzieży. Był to więc trzynasty rok jego pontyfikatu.
O wyborze Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 roku dowiedziałam się z opowiadań rodziców, którzy wówczas zdawali maturę. W momencie zamachu na życie Ojca Świętego, rodzice byli na trzecim roku studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opowiadali mi potem, jak bardzo martwił ich stan zdrowia Ojca Świętego i jak bardzo cieszyli się, kiedy okazało się, że Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Były to chwile, kiedy w Polsce nastały pierwsze dni Solidarności opozycyjnej wobec PRL - owskiej władzy. Wkrótce po zamachu, trzynastego grudnia 1981 roku, wybuchł Stan Wojenny, a mój ojciec został internowany jako działacz opozycyjny krakowskiej Solidarności. Niedługo potem opuścił więzienie i wielokrotnie wspominał, że w chwilach największego zwątpienia zawsze pomocną była dla niego myśl. Iż Ojciec Święty jest razem z nami Polakami.
W rodzinnym albumie, obok najbardziej cennych rodzinnych zdjęć jest też takie, na którym moi rodzice w otoczeniu artystów z Piwnicy pod Baranami, otrzymują błogosławieństwo od Jana Pawła II. Spotkanie owo obrosło już legendą, a moja mama wspominała później wielokrotnie, że Ojciec Święty rozmawiając z każdym z osobna patrzył mu głęboko w oczy, tak jakby istniała tylko ta osoba, niezależnie od całego świata. Z licznych relacji o Papieżu wiemy, iż każdego człowieka traktował bardzo serdecznie i na równi ze sobą.
Kiedy miałam sześć lat Jan Paweł II ponownie odwiedził Polskę i gdy przybył do Krakowa, razem z rodzicami wyszliśmy na Błonia aby go powitać. Pamiętam ogromne tłumy ludzi, którzy brali udział we mszy świętej celebrowanej przez Papieża. Pamiętam też, jak Jan Paweł II przejeżdżał obok nas w papamobilu i wówczas popatrzył w naszą stronę bardzo życzliwie się przy tym uśmiechając. Jest to jedno z moich najmilszych dziecięcych doświadczeń, które pamiętam do dnia dzisiejszego i przechowuję je głęboko w sercu.
W szkole, podczas nauki i zabawy był dla mnie wzorem konsekwencji w dążeniu do własnych celów. Przede wszystkim był i jest ostoją tolerancji i porozumienia z innymi wyznaniami. Na moich rodzicach wielkie wrażenie wywarła wizyta Papieża w Jerozolimie w 2000 roku, kiedy to modlił się pod Ścianą Płaczu. Mur ten jest pozostałością po zburzonej przez Rzymian świątyni, w której nauczał Jezus Chrystus.
Nigdy nie zapomnę ostatniej wizyty papieskiej w 2002 roku, kiedy to dziewiętnastego sierpnia całą klasą byliśmy na spotkaniu z Ojcem Świętym w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu, położonym nieopodal mojego rodzinnego miasta. Papież był już wówczas bardzo schorowany i zmęczony, ale nadal w Jego oczach obecna była radość i chęć obcowania z rodakami.
Kiedy żegnaliśmy Go na lotnisku w Balicach, moja mama płakała ze wzruszenia, a ja razem z nią. Podświadomie czuliśmy, że jest to ostatnia wizyta Ojca Świętego w naszym kraju.
Czas gdy umierał spędziłam razem z mamą i tatą, oglądając najnowsze doniesienia z Watykanu, relacjonowane w polskiej telewizji. Jak dzisiaj pamiętam ten moment, kiedy przerwano emisję filmu Andrzeja Wajdy pt.: Pan Tadeusz, aby oznajmić Polsce i całemu światu, iż Ojciec Święty zmarł o dwudziestej pierwszej trzydzieści siedem. Nie zwlekając, udaliśmy się z rodzicami pod okno papieskie na ulicy Franciszkańskiej trzy, aby uczestniczyć we mszy świętej, odprawianej w intencji Jana Pawła II przez kardynała Franciszka Macharskiego. Wielkie tłumy ludzi, którzy tak licznie uczestniczyli w spotkaniach z Papieżem, podczas jego licznych pielgrzymek do Polski, nie zawiodły tego wieczoru, by pożegnać swojego Ojca Świętego.
Kilka dni później uczestniczyłam razem z klasą w białym marszu, który przemaszerował przez nasze miasto, a piątkowe przedpołudnie ósmego kwietnia, w dzień pogrzebu Jana Pawła II, ostatni raz pożegnaliśmy papieża na krakowskich Błoniach.
W te dni na zawsze zamykał się pewien rozdział mojego dzieciństwa, swego rodzaju droga, którą wytyczył Jan Paweł II, a którą kontynuuję do dnia dzisiejszego. Wraz z Nim poznawałam historię życia moich rodziców, drogę przez świat ich młodości. Zawsze był obecny w mojej świadomości, pomagając mi w podejmowaniu ważnych decyzji. Zdając egzaminy do szkoły średniej interpretowałam jego wiersz pt.: Samarytanka. Do liceum dostałam się z wyróżnieniem. Ideałem byłoby gdybym osobiście mogła podziękować Ojcu Świętemu za Jego modlitwy, i za to, że zawsze był i jest ze mną.
Dzisiaj, po śmierci Papieża - Polaka nie możemy zapomnieć o jego naukach, które głosił przez całe życie, o jego ekumenizmie, tolerancji i Jego wielkiej dobroci wobec wszystkich ludzi. Należy pamiętać, że był orędownikiem pokoju. Docierał poprzez media do szerokich mas społecznych na całym świecie. Jego wizyty między innymi w Meksyku, na Kubie czy też na Ukrainie dały świadectwo prawdy, głoszonej przez Niego Ewangelii w miejscach pozornie nie przygotowanych na Słowo Boże.
W pewnym sensie doprowadził On do zakończenia wyścigu zbrojeń pomiędzy Wschodem a Zachodem. Jego polityka przyczyniła się do upadku Muru Berlińskiego, a także do zmiany systemu rządzenia w Polsce.
Osobiście imponowało mi to, że Jan Paweł II miał znakomitą pamięć i zdolność koncentracji na wielu sprawach jednocześnie. Podziwiałam również Jego wielką znajomość języków obcych.
Ojciec Święty swoim życiem dał świadectwo temu, że można i należy wybaczać nawet tym ludziom, którzy nie życzą nam dobrze i nie żywią wobec nas uczciwych zamiarów. Udzielenie przebaczenia tureckiemu terroryście Ali Agcy, było tego dobitnym przykładem. Niewielu z nas byłoby zdolnych do spotkania ze swoimi wrogami. A nauka Jana Pawła II kierowała nasze myśli i postępowanie właśnie w odwrotnym kierunku. W naszym życiu powinniśmy dążyć do porozumienia, zrozumienia oraz tolerancji wobec ludzi, nie zawsze życzącym nam dobrze. Kiedy pokłócimy się ze swoimi bliskimi, powinniśmy zmierzać ku zgodzie. Należy wybaczać nawet tym, mającym niecne wobec nas zamiary.
Jan Paweł II, będąc schorowanym i cierpiącym człowiekiem, nadal spotykał się z wiernymi, o czym świadczy jego ostatnie pozdrowienie dla rodaków z okna na Placu Świętego Piotra, na kilka dni przed śmiercią. Do ostatnich chwil starał się czynnie brać udział w życiu Kościoła. Kiedy nie był zdolny nieść krzyża podczas Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek, uczestniczył w niej duchowo.
Po śmierci Papieża ludzie spontanicznie domagali się, aby został ogłoszony przez Kościół świętym. Powszechnym stało się hasło: sancto subito, czyli oznaczające, że Jan Paweł II powinien stać się jak najszybciej beatyfikowany. Było by to wielkim zaszczytem dla Polski, gdyby tak wielki rodak został ogłoszony świętym.
Nie można zapominać, że Jego całe życie przypominało drogę krzyżową Chrystusa, który mimo cierpienia i szyderstw ciągle się podnosił by osiągnąć swój cel i zbawić świat. Papież Jan Paweł II niósł swój krzyż do końca aby dać świadectwo prawdzie, głoszonej przez siebie podczas całej swojej posługi kapłańskiej.
W swoich spotkaniach z młodymi ludźmi pokazał im, że wiara to nie tylko modlitwa ale przede wszystkim umiejętność słuchania i zrozumienia drugiego człowieka, a także konsekwentne wcielanie w czyn słów głoszonych przez Ewangelię i umiejętne stosowanie się do prawdy w niej zawartej.
A wracając do trudności, jakie nasuwa mi temat, to właściwie nie wiem, jakim mianem określać Ojca Świętego. Wydaje mi się, że najwłaściwszym byłoby stwierdzenie, iż jest On moim Przyjacielem.