Wakacje to najbardziej magiczny i tajemniczy czas w całym roku. Odpoczywamy od nauki, ale także przeżywamy niesamowite i pamiętne chwile. W tym roku te dwa miesiące były fantastyczne i pełne wrażeń, a to dlatego, że wraz z rodziną pojechałam na Mazury.

Myślałam, że ten wyjazd to będzie jedna wielka nuda, bo tę miejscowość znałam jak własną kieszeń. Jednak zmieniłam zdanie, gdy mój kuzyn przyprowadził mnie do pewnego cudownego miejsca. Szliśmy do niego krętymi, leśnymi ścieżkami. Pod nogami leżało mnóstwo różnej wielkości szyszek. Słońce delikatnie przebijało się przez korony sosen i świerków, muskając nas po policzkach ciepłymi promykami letniego słońca. Pachniało pięknie. Ptaki śpiewały tak cudownie, że czułam się jak ogarnia mnie fala radości, że jestem w tak pięknym miejscu. Gdy minęliśmy zakręt moje oczy aż błysnęły na widok tego na co patrzyłam. Na przeciwko mnie spokojnie falowało szafirowe, wielkie jezioro, po którym dumnie sunęła rodzinka urokliwych łabędzi. Zachodzące słońce odbijało w nim swoje promienie, a na horyzoncie ognista pomarańczowa kula znikała za lasem. Towarzyszyły jej dwie mewy widoczne na tle oranżowego nieba.

Następnie przeniosłam wzrok na małą, piaszczystą plażę z mnóstwem małych, ale jakże pięknych kamyków o różnych kształtach i kolorach, które wymywały fale uderzając o konstrukcje molo wysuniętego prawie na środek jeziora. Powietrze napełnione było szumem pałek wodnych porastających piaszczysty brzeg i cykaniem świerszczy. Ta melodia sprawiła, że wyciszyłam się, zapomniałam o wszystkich problemach.

Po prawej stronie zauważyłam niedużych rozmiarów drewniany domek ze spiczastym dachem, dwoma dużymi oknami, których framugi pomalowane na zielono doskonale komponowały się z otaczającym krajobrazem. Drzwi zdobione motywami roślinnymi, na których wisiała biała podkowa, dodawały swojskiego charakteru. Pełen uroku kwiatowy ogródek umiejscowiony przed tą fascynującą chatką wystawiał na warcie wielkie, żółto - brązowe czapy słoneczników, których nasiona były łatwym łupem zgłodniałych ptaków siedzących na dwóch drewnianych karmnikach barwy żółtej i pomarańczowej, wypełnionych różnymi nasionkami o co zatroszczył się pewnie wujek, pomieszkujący w tym uroczym zakątku w czasie letniej przerwy. Po lewej stronie rosło mnóstwo krzaków jagód, ale większość owoców już opadła, tworząc dookoła rośliny wianuszek granatowych kuleczek.

Cały ten widok napawał mnie taka radością, że nie miałam ochoty już nigdy stamtąd odchodzić. To miejsce zaczarowało mnie jak za dotknięciem magicznej różdżki i wtedy zrozumiałam, że wakacje odsłaniają przed nami swoje najskrytsze tajemnice.