W surowej kulturze `średniowiecza, w której dominowała tematyka religijna i moralna, w której sławiono ascetów i rycerzy umierających za wiarę, literatura miłosna stanowiła wysepkę, mały promyk światła w życiu doczesnym, który osładzał ludziom ziemskie bytowanie. Tak to przynajmniej wyglądało w literaturze, która odzwierciedla raczej pragnienia niż stan rzeczywisty. Jak był w rzeczywistości, trudno dociekać, za to literaturę średniowieczna możemy czytać do dziś.
Najsłynniejszą para literackich kochanków był Tristan i Izolda. Losy ich miłości doczekały się wielu opracowań. Słynny zakazany romans krążył w odpisach po całej Europie. Miłość tych dwojga od początku naznaczona była piętnem nieprawości i cierpienia, ale była też źródłem największego szczęścia, osiągnąć. którego inaczej nie mogliby osiągnąć.
Tristan był oddanym sługa swego króla, zawdzięczał mu wszystko, co miał i co umiał. Król marek był jego rodzonym wujem i przybranym ojcem. Tristan był jego wasalem, złożył mu przysięgę wierności i szczerze go kochał. Dla króla był gotów wystawić się na największe niebezpieczeństwo, mógłby w imię przysięgi targnąć się na najsilniejszego wroga, jednego tylko nie mógł zrobić, nie mógł wyrzec się Izoldy, a właśnie to musiałby zrobić by pozostać królowi wiernym.
Początek tej miłości, jak chyba każdej, był gwałtowny i zaskakujący dla samych kochanków. Tristan i Izolda prze nieuwagę wypili zaczarowane wino, które wywoływało nieodpartą miłość, miedzy tymi, którzy je spożyją. I stało się. Od tej chwili nie było już odwrotu. Czy jednak miłość zaczęła się dopiero wtedy, czy gdyby nie wino kochankowie pozostaliby względem siebie obojętni? Wydaje się, ze nie, już wcześniej Tristan zachwycał się urodą pięknej Złotowłosej, a Izolda, choć twierdziła, iż nienawidzi go za śmierć brata, dwukrotnie spieszyła mu z pomocą, by wydrzeć go szponów śmierci. W tej sytuacji eliksir dopełnił tylko tego, co było nieuniknione, a może w ogóle był nieskuteczny? Nie ulega natomiast wątpliwości, że od czasu owej podróży i początku ich miłości wzloty nieziemskiego szczęścia przeplatały się w ich życiu z ciągnącymi się latami udręki. Cierpieli z powodu rozłąki, ale gdy byli razem, gnębiło ich poczucie winy względem króla Marka, który szczerze kochał ich oboje.
Jednak we wzajemne stosunki wkracza podejrzliwość. Początkowo pełen ufności król, podburzany przez zauszników zaczyna podejrzewać zdradę. Męczy się własnymi myślami, podobnie jak kochankowie meczą się świadomością, że oszukują swego dobroczyńcę. W końcu król nakazuje Tristanowi opuścić dwór. A jednak kochankowie i tak znajdują sposób, by się spotykać i dzielić chwile szczęścia Fortele udają się przez pewien czas, ale w końcu znów pojawiają się podejrzenia, kolejne poszlaki przemawiają przeciwko nim. Ostateczne udaje im się uniknąć śmierci na stosie, znajdują schronienie w dzikim lesie, żyją w nędznej chatce, odsunięci od świata, ale nareszcie są szczęśliwi, tylko we dwoje, nie muszą udawać. Ale ich szczęście zawsze było krótkotrwałe, zostają odnalezieni przez króla. Marek zastaje ich śpiących, jednak widząc dzielący ich miecz, przebacza żonie i pozwala jej wrócić na swój dwór. Tristan nie chce jej znów stracić, ale wie, ze nie może skazywać królowej na życie w nędznej chatce w środku lasu.
Kochankowie znów zostają rozdzieleni. I choć wiele było rozstań w ich związku, nie potrafili się do nich przyzwyczaić. W końcu ranny Tristan, czując zbliżającą się śmierć posyła po Izoldę, gdyby wiedział, że przybyła , siła woli utrzymałaby go przy życiu, ale gdy mu doniesiono, że Izoldy nie ma na pokładzie, utracił wszelką nadzieję. Nic już nie miało znaczenia, życie stało się bezwartościowe. Izolda była na pokładzie, przybyła jednaj zbyt późno. Ona też nie chciała żyć bez Tristana, umarła z żalu nad jego ciałem. Kochanków połączył dopiero po ich śmierci cudowny głóg wyrastający z ich grobów.
Opowieść o losach Tristana i Izoldy to historia o miłości silniejszej niż wszelkie zakazy, niż honor i spokojne sumienie, silniejszej nawet niż śmierć.
Dużą sława w średniowiecznej literaturze cieszyła się też miłosna historia, jaka rozegrała się naprawdę między Abelardem i Heloizą. Ów tragiczny romans trwał zaledwie 18 miesięcy i skończył się równie drastycznie jak losy Tristana i Izoldy. Abelard był profesorem, człowiekiem inteligentnym i już nie młodym, bo w chwili rozpoczęcia romansu miał już 34 lata.. Heloiza była nieletnia, ale również zdradzała wyjątkową inteligencję. Abelard był jej nauczycielem, w zamian za te lekcje otrzymał pokój w domu jej wuja Fulberta. Ale profesor nie potrafił być obojętny na młodzieńczy wdzięk i wybitne zalety umysłu swej uczennicy. Ona odwzajemniła jego miłość. Kochankowie pobrali się wbrew woli wuja, który był kanonikiem w katedrze Notre Dame. Abelard i Heloiza byli szczęśliwi, będąc razem, doczekali się nawet męskiego potomka. Ale wuj był zawistny, szczęście siostrzenicy wcale go nie cieszyło, zdecydował się je zburzyć, nasłał na Abelarda oprawców, którzy pozbawili go przyrodzenia. Abelard schronił się w klasztorze, Heloiza na jego prośbę, również została mniszka. Ale ich miłość przetrwała tę próbę, odrodziła się jako uczucie platoniczne, wyrażane korespondencyjne. Ich listy są przykładem wnikliwej analizy uczucia łączącego rozdzielonych kochanków.
Symboliczny grób Abelarda i Helizy znajduje się na paryskim cmentarzu Pere Lachaise, a znajdujące się na nim epitafium, głosi: "jednym byli ciałem (...), jednym umysłem, a teraz ziemia (...) jest im wspólnym łożem".
Mistrzami poezji miłosnej byli truwerzy i trubadurzy, to oni tworzyli wzorzec dworskiej miłości i opiewali jej uroki. Często też sławili urodę dam,
"Nie dziwcie się, że śpiewam słodziej,
Niż najuczeńsi w krąg pieśniarze :
Mnie sama miłość śpiewać każe,
Chętnego po swej woli wodzi.
Ciało, serce i zmysły, i duch,
I moc wszystką skwapliwie jej zdam.
Na nią jedną wzrok zwrócony mam,
W nią jedną zasłuchany słuch."
Bernard z Ventadour
Ciekawy jest też dorobek Christine de Pisan, francuskie poetki, która swój fach uprawiała zawodowo jako pierwsza kobieta. Wiele spośród utworów poetki jest wyrazem samotności i cierpienia po stracie męża: .
"Sama jestem i chcę zostać sama
Samą pozostawił mnie mój miły
Sama jestem, bez druha i pana,
Sama jestem, w cierpieniu nad siły".
Nie jest to wyłączną cechą średniowiecza, choć cierpienie stanowi charakterystyczna cechę liryki miłosnej tego okresu. Miłość jest warta opiewania, kiedy jest nieszczęśliwa, gdy jej dzieje od początku zmierzają do tragedii.