Opowieść o człowieku nazwiskiem Cruzoe jest powszechnie znana. To właśnie jej przykład ma mi posłużyć książka autorstwa Dafoe. Moje rozważania będą więc dotyczyły walki, w jakiej bierze udział człowiek, który stara się wygrać z niszczącym żywiołem przyrody. Według mnie, jest to bardzo dobry przykład, co chce zresztą udowodnić, przytaczając następującą argumentację:

- w książce tej bardzo często mamy do czynienia z wcielaniem w życie powiedzenia o tym, że "potrzeba jest matką wynalazków",

- życie na wyspie zmusza człowieka do stałej walki o własne życie, ale musi też walczyć o to, by móc zachować godność,

- Robinson, chociaż musi tak wiele przejść, nie zmienia się, ponieważ wierzy w pewne ideały, - wszystko co robi bohater, ma przynieść wyspie cywilizację wyspie.

Jeżeli chodzi o pierwszy argument, to trzeba zacząć rozważania od tego, że Robinson, od chwili, kiedy został sam na wyspie, miał wybór, albo zacząć pracować w taki sposób, by przeżyć, albo się poddać i czekać na śmierć. To, co zastał na wyspie, nie ułatwiało mu egzystencji. Do wszystkiego dochodził dzięki własnej pomysłowości i sile woli. Każda najmniejsza nawet czynność, wymagała od niego wielkich działań. Kiedy postanowił dobrze się odżywić, musiał zrobić ogień, upolować zwierzynę, a nawet wytworzyć sobie naczynia. Ubranie się także wymagało sporych umiejętności, nawet takich, o których wcześniej nie miał pojęcia. Wszystko, co robił, było dla niego trudne, jednak wiedział, że jakoś musi sobie radzić i powoli człowiek ten trudnił się rolnictwem, hodowlą oraz rozmaitymi rzemiosłami. Jego przykład wskazuje na fakt, że zawsze można się przystosować, co prowadzi nas do drugiego argumentu.

Razem z "wyczynami" Robinsona, mającymi za zadanie umożliwić mu życie na wyspie, człowiek ten cały czas musiał walczyć o to, by przetrwać w tych niesprzyjających warunkach - nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Pomocne w tym oczekiwaniu było wierzenie w to, że nadejdzie lepszy dzień. Bohater na każdym kroku musiał zwracać uwagę na wszystko, co robi, by nie zostać skazany na powolne, samotne umieranie. Cały czas ćwiczył swój umysł, co miało mu zagwarantować zachowanie trzeźwości umysłu. Codziennie rozmawiał sam ze sobą, miał swój kalendarz, obchodził święta i rocznice różnego rodzaju. Nigdy nie rezygnował z nadziei, ponieważ wiedział, że to mogłoby go zabić. Radość dawał mu każdy kolejny dzień przeżyty szczęśliwie i w zdrowiu.

Moim zdaniem, sposób, w jaki Robinson wierzył w Boga, nie był jednak wiarą bezinteresowną. Podchodzi do spraw religii, jak do swoich starych kupieckich interesów. Zaczyna po prostu rozważać, co w jego wypadku jest lepszym sposobem życia - czy straci na wierze, czy też może cokolwiek zyskać. To dziwne podejście do wiary, która przecież nie powinna się zajmować takimi rzeczami. Nie robi na nim specjalnego wrażenia piękna wyspa, na której się znajduje, ale cały czas zastanawia się, czy będzie mu ona pomocna w przetrwaniu tych najtrudniejszych chwil w jego życiu. Dokładnie zdaje relację tylko z tych rzeczy, które okazuj się mu przydatne. Nawet kiedy znajdzie pieniądze, pozostałe na okręcie, który się rozbił, liczy je, bo sądzi, że jeszcze kiedyś powróci w miejsca, w których mogą się one przydać.

To, co wymienione zostało przeze mnie jako czwarty z argumentów, jest równocześnie połączeniem wszystkich poprzednich, oraz dobrym podsumowaniem całej powyższej pracy i moich rozważań. Jest to bowiem ukazanie człowieka jako wiecznego budowniczego, dążącego do ulepszania, upraszczania życie ludzkości. Robinson nie chce zostawiać wszystkich wiadomości dla siebie samego, ale dzieli się nimi z Piętaszkiem, swoim towarzyszem, chcąc przekazać mu wszystko, o czym kiedykolwiek wiedział. To szlachetne ze strony tego człowieka, który nie chce zrobić z drugiego niewolnika, ale osobę doświadczoną i umiejącą odnaleźć się w życiu.

Moim zdaniem wszystko, o czym czytamy, jest symbolem ludzkości, ale w jej pozytywnych aspektach, dotyczących dobrych stron ludzkiego życia na ziemi. Stąd właśnie mój wybór - tę lekturę chciałbym ocalić przed zapomnieniem, bo może służyć za przykład.