Podejmuję się obrony Piłata, ponieważ uważam, że każdy człowiek, nawet taki zbrodniarz ma prawo do obrony. Nie sam Piłat był winien prześladowań Jezusa, został zmanipulowany przez arcykapłanów. Jego śmierci domagał się naród żydowski. Piłat rzekł im, że nie widzi w nim żadnej winy i że jego najchętniej ze wszystkich więźniów uwolniłby z okazji święta paschy.
Jednak Żydzi namówieni przez arcykapłanów wskazali mu do uwolnienia Barabasza, który miał na sumieniu dużo cięższe grzechy. W ten sposób skazali Jezusa na ukrzyżowanie. Spełniając wolę ludu, Poncjusz rozkazał uśmiercić Chrystusa. Żołnierz, którzy pełnili przy skazanym wartę, upletli koroną cierniową i założyli mu ją. Bili go i wołali przy tym: "Witaj, królu żydowski".
Piłat próbował go uchronić, przemawiając do ludu i przekonując, że jest to człowiek niewinny. Nie chciał go ukrzyżować i powiedział, żeby sami to zrobili. Ale ci niecni ludzie wykręcili się od tego mówiąc, że oni mają Prawo, a według Prawa Jezus powinien umrzeć, bo sam siebie nazywał synem Bożym. Po tych słowach Piłat udał się do pretorium, aby porozmawiać z Chrystusem. A Jezus odpowiedział mu: "Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie". W ten sposób Jezus odciążył trochę Piłata, ujął mu nieco winy i zrzucił ja na barki tych, którzy doprowadzili do jego uwięzienia. Mimo to Poncjusz naprawdę pragnął go uwolnić, ale lud żydowski wołał: "Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem sprzeciwia się Cezarowi". Piłat przestraszył się tych słów i wydał im Jezusa, aby mogli go ukrzyżować.
Uważam, że Poncjusz Piłąt nie ponosi winy za ukrzyżowanie Jezusa, winę tą ponoszą Żydzi, którzy do tego nawoływali. Piłąt był tylko urzędnikiem państwowym i jako taki był zmuszony spełniać swoje obowiązki i postępować według woli ludu i przestrzegać prawo.
Michaił Bułhakow tak pisał o rozterkach Piłata co do ukrzyżowania Jezusa: "Doprawdy ciężar przewin Bar Rabbana i Ha Nocri nie daje się ze sobą porównywać. O ile ten drugi, człowiek najwyraźniej niespełna rozumu, winien jest wygłaszania głupich mów (...) o tyle ten pierwszy ma na sumieniu znacznie cięższe sprawki (...) Kafjasz cichym, ale stanowczym głosem powiedział, że Senhedryn dokładnie zbadał tę sprawę i raz jeszcze oświadcza, że jest jego zamiarem uwolnienie Bar Rabbana (...) Sprawa została zakończona (...) Ale nie ta myśl niepokoiła teraz Piłata. Przenikał go ten sam niepojęty smutek, który ogarnął go już wcześniej, na tarasie".
Widać, że oprócz ludu żydowskiego na Piłata mieli wpływ także kapłani i wspomagający go rzymscy doradcy. Piłat nie miał wyboru, musiał stosować się do ich rad i wskazówek, bo inaczej sam mógłby zostać uznany za zdrajcę i pożegnać się ze stanowiskiem i dobrym imieniem. A to dla niego znaczyło bardzo dużo, bo przecież był Rzymianinem i za swój największy obowiązek uważał wierność wobec ojczyzny i cezara.
Poza tym Piłat nie był chrześcijaninem, dlatego postrzegał Jezusa nie jako niebezpiecznego wichrzyciela i kłamcę, ale bardziej jako niewinnego w swych żartach fanatyka. Zgadzał się nawet z niektórymi tezami i naukami głoszonymi przez Chrystusa. Był jednak rzymskim urzędnikiem i nie miał prawa kierować się takimi przesłankami w swoich decyzjach. Nie wolno mu było opierać się na uczuciach.
W mojej opinii Poncjusz Piłat był człowiekiem zupełnie niewinnym zarzucanych mu czynów. Zrobił wszystko, co tylko leżało w jego mocy, aby pomów Jezusowi i sam skazany zauważył jego starania. Jednak los chciał inaczej i Piłat musiał podporządkować się woli ludu.