Każdy człowiek ma jakiś cel w życiu i do jego osiągnięcia dąży za wszelką cenę. Niektórzy ludzie są nawet tak wyrachowani, że wyznają zasadę "po trupach do celu", byle tylko postawić na swoim. Młodzież, wkraczając w dorosłe życie, z reguły jest bardzo ambitna i wierzy w przeróżne wzniosłe ideały. Takie ma prawo. Będąc młodym, człowiekowi wydaje się, że jest w stanie zmienić świat, że to tylko kwestia czasu. Wprawdzie dorosłe życie pokazuje, że nie wszystkim udaje się zrealizować zamierzone w młodości cele, ale nie znaczy to, że nie osiągnęli oni sukcesu. Bo sukces można przecież osiągnąć na wiele sposobów. Nie chodzi w nim tylko o realizację wzniosłych ideałów. Ważne jest to, aby w życiu postępować w zgodzie z samym sobą i robić to, co się choć trochę lubi.
Doskonałym przykładem potwierdzającym moje słowa może być życie i "kariera" Violetty Brzezińskiej. Wszyscy doskonale pamiętamy ją z początkowych edycji programu rozrywkowego "Szansa na sukces", który wygrała w wielkim stylu. Była wówczas młodą osobą. Chciała śpiewać i wydawało jej się, że drzwi do kariery właśnie się dla niej otworzyły. Wchodząc w nową rolę życiową, wierzyła w wzniosłe ideały. Była przekonana, że jej się uda. Potem był wyjazd do Warszawy, wygrane "Debiuty" i występ w opolskich "Premierach". Udało jej się także nagrać swój własny wideoklip, płytę z Robertem Jansonem i zagrać w legendarnym już "Metrze". Czegóż może chcieć więcej początkująca piosenkarka? I nagle pojawiło się wielkie rozczarowanie. Okazało się, że to nie tak miało być. Środowisko muzyczne tylko z zewnątrz wyglądało na miłe i idealne. W istocie było zupełnie inaczej. Kolejne rozczarowania niosły ze sobą coraz większy stres. Rzeczywistość brutalnie rozprawiła się z młodzieńczymi marzeniami. W takiej sytuacji Violetta zmuszona była przewartościować swój system wartości. Wzniosłe ideały zostały porzucone, ale nie oznacza to, że nie osiągnęła ona sukcesu. Nadal śpiewa, czyli robi to, co lubi. Żyje w zgodzie z samą sobą. Zwróciła się w stronę wiary i religii. Związała się z zespołami "Saruel" (nagrywa z nimi płytę) i "Amenband" (współpracuje z nimi). Oprócz tego występuje w programach telewizyjnych, prowadzi warsztaty chrześcijańskie i muzyczne dla młodzieży z całej Polski. Jest szczęśliwa, bo powolutku realizuje swoje plany i nie przeszkadza jej to, że prawie w ogóle o niej się nie mówi. Nawet jej to odpowiada. Wcale też nie żałuje, że porzuciła tzw. wysokie kręgi artystyczne.
Uważam, że przykład Violetty Brzezińskiej doskonale obrazuje przekonanie, że sukces wcale nie musi się wiązać z realizacją wzniosłych ideałów. Bardzo trudno jest w dzisiejszych czasach żyć zgodnie z takimi ideałami, bo praktycznie nie mamy szans na ich realizację. Rzeczywistość jest brutalna dla młodzieńczych przekonań. Ważne jest natomiast to, by żyć w zgodzie z samym sobą i tylko to powinno się liczyć. Dbajmy o to, co mamy, bo zapracowaliśmy na to własnymi rękami. To powinno mieć dla nas największą wartość.