Poemat rozpoczyna się dedykacją autora dla zmarłej córki:
"Orszuli Kochanowskiej, wdzięcznej, ucieszonej, niepospolitej dziecinie, która cnót wszelkich i dzielności panieńskich początki wielkie pokazawszy, nagle, nieodpowiednie, w niedoszłym wieku swoim, z wielkim a nieznośnym rodziców swych żalem zgasła - Jan Kochanowski, niefortunny ojciec, swojej najmilszej dziewce z łzami napisał. Nie masz Cię, Orszulko moja!"
Poemat epicedialny to gatunek epicki powstały w starożytności. Była to poetycka forma pośmiertnych żali (należy więc epicedium do gatunków funeralnych). Gatunki funeralne, których nazwa wywodzi się od łacińskiego słowa "funus" czyli pogrzeb to epitafium oraz epicedium. Pierwszy gatunek był bardzo krótką formą poetycką, co wymuszone było przeznaczeniem tej formy do wykucia na nagrobku, jako przestrogi, przesłania od umarłego do żyjących, lub przedstawienia postaci zmarłego w kilku trafnych słowach. Należy epitafium kojarzyć z krótkimi formami epigramatycznymi, różni się ono jednak od dowcipnych epigramatów tematyką śmierci i poważnym nastrojem. Epicedia były dłuższymi poematami, w których zaznaczał się wyraźnie podmiot liryczny- osoba rozpaczająca po stracie bliskiej lub z innych względów ważnej osoby. Stanowiły próbę wyrażenia szacunku dla zmarłego, własnego żalu po jego odejściu oraz odzyskania spokoju po tej stracie, pogodzenia się z wyrokami niebios. Zgodnie z tymi odczuciami układały się stałe elementy, "części" poematu: apoteozy cnót i czynów osoby zmarłej (łac. laudatio- pochwała), jej niezwykłości, której strata w osobie zmarłego prowadziła do wyrażenia rozpaczy podmiotu lirycznego w następnej części (łac. comploratio- płacz). Po rozpaczy nadchodziła część uspokajająca (łac. consolatio- pocieszenie), pomagająca pogodzić się ze stratą tym, którzy pozostali. Taka była klasyczna konwencja cyklu, jednak mistrz z Czarnolasu nieco od niej odszedł: ten poważny, pisany wysokim stylem utwór zadedykował zmarłemu dziecku, a nie poważnej osobie, mężowi stanu, człowiekowi wielkich czynów.
Podmiot liryczny trenów złożony jest niejako z trzech postaci rozważających dramat i misterium śmierci człowieka, córki i utalentowanego dziecka. Podmiot wypowiada się zatem jako ojciec, poeta-filozof i człowiek, przeżywając w swoim sercu, duszy i umyśle wielką stratę, próbując zrozumieć sens tej śmierci, duchowe i filozoficzne podłoże śmierci w ogóle. Wszystko to sprawia, że głównym bohaterem "Trenów" jest nie tylko zmarła Orszulka, ale także, a może nawet przede wszystkim- sam podmiot liryczny, którego dotychczasowa życiowa filozofia nie potrafi objąć rozpaczy po utracie córki, wytłumaczyć sensu śmierci dziecka przed rodzicem. Filozofią, która przegrywa starcie ze śmiercią kogoś ukochanego, bliskiej istoty jest stoicyzm i epikureizm- spokojne, radosne pogodzenie się z wyrokami boskimi. Tutaj jednak nie ma na to zgody. Osobisty dramat musi budzić ból i cierpienie. Wyraża się to w przyjętym przez autora dla obejmującego dziewiętnaście utworów cyklu motta, zaczerpniętego z Homerowej "Odysei": "Takie są umysły ludzkie, jakim światłem sam ojciec Jowisz oświecił urodzajne ziemie".
Cykl Kochanowskiego w układzie treści odpowiada klasycznej formule epicedialnej. Cykl rozpoczyna tren inwokacyjny, będący próbą zobrazowania odejścia dziewczynki, ukazania jak kruchy jest człowiek, dziecko wobec bezwzględności śmierci. Stąd zgon dziecka przedstawiony jest poprzez porównanie do smoka pożerającego słowika. Wobec tej bezwzględności śmierci i bezradności rodzica rodzą się pytania poddające w wątpliwość dotychczasowe wyznawane przez podmiot zasady: "Nie wiem co lżej: czy w smutku jawnie żałować/ Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?". Pytanie to sprowadza się do prostego dylematu- czy dać upust ludzkiej naturze, uczuciom rozpaczy i lęku czy pozostać wierny stoickiej zasadzie spokoju i zgody na wyroki boskie i zdusić ludzkie odruchy w świadomym konieczności cierpienia i umierania sercu i umyśle. Smierć niewinnej istoty burzy spokój i harmonię doskonałego świata humanistycznej filozofii. Jest wyjaśnieniem bezpośredniej przyczyny powstania dzieła- śmierci dziecka.
Tren wstępny (drugi) przedstawia bardziej cele, wewnętrzne potrzeby jakie przyświecały podmiotowi lirycznemu w komponowaniu utworu. Podmiot wyraża swój ogromny żal po stracie dziecka, który jest efektem bezkresnych rodzicielskich uczuć, jakimi darzył zmarłą córkę. Żal i smutek są tak ogromne, że w rozpaczy podmiot woła "bodaj się nigdy nie urodziła". Kolejny tren wprowadza element tęsknoty za "wdzięczną dziewczyną" ale i świadomość, że nie było to ostatnie spotkanie z córką, bo ojciec spodziewa się ujrzeć ją w niebie.
Kolejne treny (IV, V) przetwarzają poetycko motyw i obraz śmierci, która określana jest między innymi "srogością ciężkiej Prozerpiny". Poeta- humanista przywołuje znane sobie z mitologii wyobrażenia rodziców, których spotkało podobne nieszczęście- symbolem cierpiącej matki, która z bólu za straconymi dziećmi zamieniła się w głaz jest mityczna Niobe, która "patrząc na martwe ciało swoich najmilejszych dziatek - skamieniała". Podmiot liryczny porównuje także przedwczesną śmierć córki do drzewka oliwnego, które przez przypadek zostaje zniszczone przez nieuważnego ogrodnika. Porównanie homeryckie dziecka do bezbronnej rośliny, szlachetnego lecz słabego pędu oliwnego wskazuje na słabość dziecka, na to, że wymagało pomocy, opieki, pielęgnacji, a musiało zmierzyć się z okrutną śmiercią. Roślinne porównanie wiąże się też z apostrofą do Persefony- żony pana ciemności Hadesa, ale i córki Demeter.
Kolejny tren (VI) odpowiada części pochwalnej epicedium. Podmiot liryczny opisuje niezwykłe zdolności dziecka, które odziedziczyło po nim talenty poetyckie, wrażliwość, zdolność układania pieśni. W apostrofie zwraca się bezpośrednio do "dziedziczki lutni": "Ucieszna moja śpiewaczko! Safo słowieńska!". Podmiot liryczny wspomina ostatnie chwile dziecka, jej przedśmiertne poetyckie słowa. Bardzo sugestywne jest zestawienie pieszczotliwych, ojcowskich określeń ("ucieszne gardziołko", "wdzięczna szczebiotka") z wyobrażeniem okrutnej i bezwzględnej śmierci.
Niezwykle piękny, napisany z niebywałym poetyckim kunsztem jest tren siódmy, uznawany za arcydzieło gatunku epicedialnego. Utwór ten zbudowany jest na zasadzie kontrastu. Zestawione są w ten sposób wyobrażenia rodziców o przyszłości dziecka i okrutna rzeczywistość oraz opis przedmiotów, których przeznaczenie nigdy nie będzie już takie, jak być powinno. Tren ten jest także pochwałą urody dziewczynki. Wszelkie nadzieje, plany, przyszłe wiano, stroje, dorosłość, wszystko zostaje pogrzebane, zamrożone w kamień przez "sen żelazny, twardy, nieprzespany" (to kolejne nawiązanie do kultury antycznej, gdzie bratem Tanatosa- boga śmierci był Hypnos- bóg snu. Dziś nadal funkcjonuje to zestawienie, por. nazywanie śmierci snem wiecznym). Tren siódmy, poprzez odwołania do codziennych sprzętów, marzeń, myśli jest bardzo osobisty, niezwykle sugestywny, bardzo silnie naznaczony uczuciami.
Kontrast jest również zasadą kompozycyjną trenu ósmego, w którym podmiot liryczny opisuje swoje dotychczas szczęśliwe, pełne dziecięcego śmiechu domostwo, dziś puste, zimne, martwe: "Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim", "Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:/ Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło".
Tren dziewiąty, bardziej refleksyjny, poddaje w wątpliwość jedną z podstawowych zasad stoicyzmu- siłę Mądrości, dzięki której człowiek jest w stanie opanować swoje uczucia, która jest jedynym orężem człowieka, w jakie ten jest uzbrojony w drodze przez życie. Jednak w obliczu śmierci ukochanego dziecka ta broń zawodzi.
Kolejny tren zdaje się potęgować smutek i rozpacz człowieka i ojca. Poeta nie chce już pisać o przymiotach utraconego dziecka, bo przytłacza je fakt, że Urszulki już nie ma. Retoryczne pytania zadawane prze podmiot liryczny świadczą dobitnie o jego wewnętrznym rozdarciu, o niemożności zrozumienia, pojęcia, pogodzenia się z rodzinną tragedią. Nie wie co teraz dzieje się z jego dzieckiem, szuka jej i w niebie chrześcijańskim, do którego odsyła go jego wiara, i mitologicznym- podsuwanym mu przez klasyczne wykształcenie. Zwątpienie obejmuje już nie tylko filozofię, ale nawet wiarę, dogmat o nieśmiertelności ludzkiej duszy. Wątek ten rozwijany jest dalej w trenie jedenastym, poddającym w wątpliwość boskie miłosierdzie i sprawiedliwość: "Fraszka cnota!", "Kogo kiedy pobożność jego ratowała?". Podmiot nie odnajduje więc ukojenia ani w filozofii, ani w religii. Kolejne treny (XII, XIII) rozwijają motywy bólu po stracie dziecka ("Moja wdzięczna Orszulo, bodaj ty mnie była/ Albo nie umierała lub się nie rodziła!") i niezwykłych przymiotów, jakimi było obdarzone: "Ochędożne, posłuszne, karne, nie pieszczone, / Śpiewać, mówić rymować jako co uczone". Znów pojawia się także symbolika roślinna, tym razem śmierć dziecka przedstawiona jest jako kłos, który "żniw nie doczekawszy" przedwcześnie ("więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała") pada.
W kolejnym trenie zrozpaczony ojciec postanawia udać się śladami mitycznego Orfeusza, zstąpić do Hadesu, by prosić Plutona, pana ciemności o oddanie mu ukochanej córki.
Mit o Niobe pojawia się po raz drugi w trenie piętnastym, gdzie także przejawia się podmiot liryczny jako poeta, przytaczający symbolikę lutni, odwołujący się do muzy lirycznej poezji- Erato.
Wszystkie przemyślenia i rozważania zmierzają w stronę rozbicia, rozprawienia się z wyznawaną dotąd filozofią stoicką, która dobra jest na czas szczęśliwy, jednak przegrywa w konfrontacji z prawdziwym cierpieniem. Jedynie czas jest w stanie ukoić ból, nie da się bowiem wytłumaczyć sobie, że cierpienie jest niepotrzebne.
Zrozpaczony ojciec powraca jednak do wiary, prosząc miłosiernego Boga o wsparcie. Treny siedemnasty i osiemnasty przypominają bardziej modlitwę, psalm. Ból ojca się potęguje, bezradność człowieka wobec niezrozumiałych boskich wyroków każe mu odwołać się do Stwórcy: "Użyj dziś Panie nade mną litości".
Ostatni utwór cyklu to upragniona konsolacja, pocieszenie. Udziela mu go jego zmarła matka, która w zaświatach zaopiekowała się jego zmarłą córką. Tłumaczy podmiotowi, że wczesna śmierć jest bolesna dla tych, którzy zostali na ziemi, jednak dla Urszulki oznacza jedynie wewnętrzny spokój, szybsze spotkanie z Bogiem, z dala od grzechów i pokus doczesnego żywota.