Niedawno miałem okazję obejrzeć najnowszą sztukę w reżyserii Jana Machulskiego opartą na utworze Juliusza Słowackiego pod tytułem: "Balladyna". Spektakl ten był wystawiany w Koszalinie przez Bałtycki Teatr Dramatyczny. Muszę przyznać, że ten mający już ponad dwieście lat dramat jest ciągle żywy i aktualny, o czym przekonuje adaptacja Machulskiego. Udało mu się tak zaaranżować sztukę, że ogląda się ją z rumieńcami na twarzy i ma się wrażenie, że została napisana teraz, w dwudziestym pierwszym wieku. Trzeba dodać, że "Balladyna" była już wielokrotnie wystawiana, reżyserowana przez wiele znakomitych postaci w Polsce i ciągle odkrywa się jej treść i motto na nowo, ciągle wzbudza emocje i fascynuje odbiorców. Ukazuje występne namiętności, chęć posiadania, wręcz żądze władzy, co na każdym kroku widoczne jest w dzisiejszym społeczeństwie. Ponadto ciekawymi elementami dramatu Słowackiego było miejsce, w którym akacja się rozgrywa, co daje spore możliwości dla scenarzystów a również interesujące postacie głównej bohaterki czy też Grabca.
W adaptacji Machulskiego postać Balladyny znakomicie odegrała Zanetta Graszczyńska - Ogonowska, w której kreacji była świetnie zarysowana zapalczywość postaci odtwarzanej, jej gniew i złość, dążenie do celu po trupach ( w tym wypadku nawet w dosłownym znaczeniu tego powiedzenia!), nieliczenie się z niczym i nikim, wyzbycie ludzkich odruchów. Właściwie można mieć wrażenie, że nie jest się w teatrze, ale naprawdę poznaje osobę, która pragnie coś osiągnąć pomimo wszystko, usuwając skutecznie wszystkie przeszkody pojawiające się na drodze do korony- symbolu władzy. Do wyjaskrawienia jej dążeń znakomicie przyczynił się Adam Biernat, który równie wspaniale i przekonująco wcielił się w postać Grabca, "sługi" złej Balladyny, który pomaga jej osiągnąć cel, wykonuje "brudną robotę". Niezłym pomysłem wykazał się Bogusław Samotiuk, który był twórcą scenografii w spektaklu Machulskiego, gdyż niby była ona uboga, niezbyt przykuwająca oko widza, ale świetnie wykorzystał on nowoczesne możliwości- rzutnik, który był umieszczony na scenie oraz czerwono- krwawe tło, które wraz z biegiem akcji obniżało się zajmując coraz więcej miejsca scenicznego. Było to świetne odzwierciedlenie nastroju tragedii, symboliczne ukazywanie coraz to nowszych zbrodni popełnianych przez Balladynę. Natomiast niezwykle barwne i bogate były stroje aktorów, którymi zajęła się osławiona i uznana na całym świecie Zofie de Ines. Część z nich była jakby przejęta z czasów współczesnych, a swoim wyglądem pokazywały charakter postaci, które je nosiły. Były symboliczną projekcją ich duszy, zamiarów, sumienia, co świetnie komponowało się z resztą elementów przedstawienia Machulskiego. Ich niezwykłość opierała się na trzech kolorach, w których zostały wykonane niemalże w całości: bieli, czerwieni i czerni, co było jasnym i klarownym znakiem: niewinności, zbrodni i zła.
Machulski stworzył wartką, dynamiczną akcje, co nie pozwalało na nudę czy zmęczenie, widz cały czas był umiejętnie utrzymywany w napięciu, był ciekawy jak potoczą się dalej ukazywane wypadki. Czasem wydarzenia rozgrywały się tak szybko, że trzeba było skupiać się by za nimi podążyć, co jest według mnie atutem. Do tego w tle pobrzmiewała muzyka rewelacyjnej polskiej piosenkarki: Renaty Przemyk, której twórczość moim zdaniem świetnie pasuje do klimatu "Balladyny", gdyż jest mroczna, tajemnicza, nastrojowa, czasem budzi nawet pewnego rodzaju grozę.
Adaptacja Jana Machulskiego nie może zostać nazwana jakąś prostą przenośnią obowiązkowej lektury na obraz teatralny, jest zdecydowanie głębsza i pouczająca, niż jakiś skrypt czy ściąga. Reżyser chciał ukazać, że takich ludzi jak Balladyna jest wokół nas bardzo dużo, że chcą osiągnąć swój cel nie przebierając w środkach, są chciwi i żądni władzy. Dla bogactwa są w stanie zrobić wszystko. I to jest uniwersalizm tej sztuki: to, że tak naprawdę jest, co udowadniają codzienne wiadomości. Jednakże jest jeszcze jedna rzecz, o której nie można zapomnieć: zakończenie dramatu Słowackiego- "nie ma zbrodni bez kary", nic w przyrodzie nie ginie, dlatego strzeżcie się wszyscy, którzy by spełnić swoje ambicje naginacie etykę, to zostanie zauważone a kara spłynie w najmniej oczekiwanym momencie!
Wszystkich zapraszam do oglądnięcia "Balladyny" na deskach teatru, to niesamowite przeżycie, skłania do refleksji nad własnym życiem i otaczającą rzeczywistością.