Nie istniej wyraźne granice oddzielające młodość od, z jednej strony, dzieciństwa i, z drugiej strony, wieku dojrzałego. Trudno byłoby się także pokusić o jakąś jej ścisłą definicję. Oczywiście, może rzecz określić od stron biologicznej, ale wydaje się, że to raczej nie wyczerpuje tematu, gdyż młodość to także, a może przede wszystkim, pewien fakt kulturowy i społeczny, w związku z czym redukowanie jej wyłącznie do biologicznej sfery istnienia człowieka jest zabiegiem chybionym, a nawet szkodliwym.

Czym zatem jest młodość w naszej kulturze i społeczeństwie? Z czym się kojarzy? Jak się ja ocenia? To na pewno okres wielkich zmian, jakie zachodzą w człowieku, także tych biologicznych, ale przede wszystkim w sferze mentalności i spojrzenia na świat. To okres, w którym przewartościowana zostaje nasza hierarchia wartości, okres buntu przeciw władzy rodziców, kształtowania nowych postaw wobec otaczającego się świata, wyrwanie z grupy rówieśniczej, w której dotąd funkcjonowaliśmy (np. zmiana szkoły), podejmowanie wyzwań, które stawia przed nami społeczeństwo (szkoła, studia, praca, rodzina). Jednocześnie to czas, w którym wiele rzeczy dzieje się po raz pierwszy. Po raz pierwszy zakochujemy się, po raz pierwszy wyjeżdżamy bez rodziców na wakacje, odbywamy pierwszy stosunek, po raz pierwszy musimy sami zmierzyć się z problemami, podejmujemy pierwszą pracę, itd., itp. Nic zatem dziwnego, że młodość stanowi dla nas okres, który choć nieraz ciężki w późniejszych latach jawi się jako swoisty raj na ziemi, który utraciliśmy. Przyjrzyjmy się zatem różnym problemom, które nierozerwalnie wiążą się z okresem dorastania, a także temu, co na ten temat mówili pisarze żyjący w różnych czasach i miejscach.

Bunt wydaje się jednym z najbardziej istotnych dla młodości momentów. Właściwie nie można sobie jej bez niego wyobrazić. I nie ma tu znaczenia, jaką on przyjmie formę, nie każdy wszakże musi od razu wysadzić dom w powietrze i przy okazji pół świata. Co jest przyczyną skłonności młodych ludzi do buntu? Jak się wydaje przede wszystkim potrzeba odróżnienia się od innych, zamanifestowania własnej odrębności. Pierwszymi poszkodowanym w tym procesie "emancypacji" młodego człowieka są rodzice, którzy stanowią dlań najbliższą niejako barierę ograniczającą jego wolność. Nieuchronnie zatem dochodzi do spięcia, które można nazwać walką, którą toczy rozum i doświadczenie z żywiołową i zwykle nieodpowiedzialną naturą młodości. Oczywiście, rzecz może przynieść.. różne skutki.

Dla Ikara jego bunt, czy raczej nieprzestrzeganie napomnień ojca, skończyło się tragicznie. Runął on do morza, gdyż wosk spajający jego skrzydła, stopił się pod wpływem bliskości słońca. Nie wiemy, czy nie posłuchanie wskazówek Dedala było świadomym wyborem młodzieńca, zbytnim zadufaniem we własną mądrość i siły, czy też po prostu gapiostwem, euforycznym upojeniem się lotem, ale jedno jest pewne - Ikar miał prawo uczynić, to co uczynił, i nawet jeśli był to tylko błąd, to jest prawem dorastającego człowieka je czynić, a jednocześnie przyjmować za nie odpowiedzialność. Oczywiście, znacznie lepiej by było, gdyby na rachunku podsuniętym mu przez los nie widniał napis śmierć, ale o to troszczyć się jest już powinnością dorosłych.

Uosobieniem młodzieńczego buntu przeciw rodzicom może być Cezary Baryka, główny bohater powieści Stefana Żeromskiego zatytułowanej "Przedwiośnie". Książka ta stanowi właściwie opowieść o dorastaniu młodego człowieka, o jego poszukiwaniu autorytetów i tożsamości. Cezary był bez wątpienia młodzieńcem o bujnym temperamencie, nie znoszącym żadnych ograniczeń, dlatego też wypadki wrzenia rewolucyjnego w Baku były dlań niczym zrządzenie losu, które pozwoliło mu znaleźć ujście dla rozsadzającej go energii. Nie oznacza to, oczywiście, że hasła rewolucji - polepszenia bytu najuboższych, sprawiedliwszy podział dóbr - stanowiły dlań tylko przykrywkę, dzięki której mógł się "wyszumieć". Nie. Taka ocena byłaby dlań niesprawiedliwa. Cezary naprawdę wierzył w rewolucję do tego stopnia, iż gotów był poświęcić dlań pewne burżuazyjne przekonania swych rodziców - nie ma na przykład oporów, aby pokazać bolszewikom, gdzie jego matka ukryła kosztowności, gdyż wszakże pieniądze uzyskane z ich sprzedaży posłużą dobru ogółu. Można zatem powiedzieć, że Baryka był młodym człowiekiem, którego koniec końców pozytywne odruchy i emocje (współczucie pokrzywdzonym) zostały skierowane w złą stronę, człowiekiem, który w imię wyznawanych przez siebie ideałów nie waha się zdradzić swych rodziców.

Jego działalność w Baku można nazwać pierwszym aktem wchodzenia w dorosłe życie, natomiast jego powrót do ojczyzny, której nigdy na oczy nie widział, stanowi początek aktu drugiego. Wiąże się on z poczuciem zawodu, gdyż nasz bohater stanąwszy w polskim, nadgranicznym miasteczku, nigdzie nie mógł dostrzec owych słynnych szklanych domów, o których opowiadał mu ojciec, widział natomiast nędzne domostwa i brudne ulice. Ostatecznie nasz bohater zbywa sprawę wzruszeniem ramion, tym bardziej, że porywa go wir zdarzeń historycznych. Otóż zaczyna się wojna polsko- bolszewicka. Cezary zaciąga się na ochotnika. Walczy mężnie z właściwą sobie brawurą. Można powiedzieć, iż wojna stanowi dla niego trzeci akt wkraczania w dorosłe życie, staje się tu mężczyzną.

Kolejną odsłoną wkraczania w dorosłość naszego bohatera jest jego pobyt w Nawłoci. To tu wkracza w świat relacji damsko - męskich. Nawiązuje romans z Karoliną, ale wkrótce porzuca ją dla znacznie dojrzalszej Laury. W trakcie pobytu w Nawłoci ma również szansę odwiedzić ubogą wieś Chłodki, w której poraża go widok nędzy chłopów. Nie do przyjęcia jest również dlań obojętność ziemiaństwa wobec takiego stanu rzeczy. Można powiedzieć, że tu ponownie budzi się idealistyczna natura naszego bohatera, bunt przeciw nierównościom i nędzy ludzkiej.

Kolejnym aktem dorastania Cezarego jest jego znajomość z Szymonem Gajowcem i komunistą Lulkiem. Można powiedzieć, że prezentują one dwie sprzeczne wizje poprawy warunków życia społeczeństwa polskiego. Gajowiec uważa, że stać się to może w drodze ewolucji, powolnego udoskonalania istniejących instytucji, natomiast dla Lulka jedynym wyjściem jest rewolucja. Cezary się waha, zna zagrożenie, jakie niesie ze sobą gwałtowny przewrót społeczny, z drugiej jednak strony, widzi nędze i ubóstwa dużej części społeczeństwa polskiego. Wybór, który dokona, będzie jego ostatnim krokiem w dorosłość.

Młodość to także czas rozterek miłosnych, które u co wrażliwszych jednostek mogą prowadzić do groźnych konsekwencji. Kordian to piętnastoletni młodzieniec o niezwykle skomplikowanej psychice. Żyje przede wszystkim we świece swych marzeń, chimer, które tworzy jego umysł. Nie jest człowiekiem, który byłby zdolny do jakiegoś czynu. Jego miłość do starszej kobiety, Laury, jest skazana z góry na niepowodzenie, gdyż ona szuka mężczyzny, u którego mogłaby spędzić życie, natomiast Kordian nie wydaje się być kimś, kto mógłby dać kobiecie oparcie, dlatego też znajomość z nim traktuje jako niewinny flirt, nic nieznaczący romans. Kordian jednak całą rzecz traktował daleko poważniej. Gdy zrozumiał, że jego związek z Laurą nie rokuje żadnych nadziei na przyszłość, targa się na swe życie.

To wydarzenie stanowiło preludium do dorosłego życia naszego bohatera, podobnie jak rewolucja dla Cezarego Baryki. Przeżywszy - by tak powiedzieć - swe samobójstwo nasz bohater udał się w podróż, która zawiodła go do Anglii. Jego początkowy zachwyt nad rozwojem przemysłowym i technologicznym tego kraju wkrótce ustępuje odrazie do społeczeństwa kapitalistycznego, w którym jedyną miara wartości człowieka jest ilość posiadanych przezeń pieniędzy. Czytając Szekspira na skałach w Dover uświadamia sobie, że świat kreowany przez poezję nie jest tożsamy ze światem, w którym człowiek żyje. Z kolei we Włoszech nasz bohater pozbywa się złudzeń, jeśli takowe w nim zostały po romansie z Laurą, co od natury miłości. Nie jest to żadne nieziemskie, wzniosłe uczucie, które łączy dwie przeznaczone sobie połówki bytu, to raczej rodzaj kupieckiego kontraktu, z którego wypełnienia obie strony wynoszą określone korzyści. Nauczycielką Kordiana w tym względzie była Włoszka, Weronika. W Italii również przekonuje się, że papież nie jest zwolennikiem Polaków w ich walce ze zaborcami. Wszystkie powyżej wymienione przeżycia i przemyślenia naszego bohatera stanowią niezwykle istotne punkty rozwoju jego biografii duchowej. W pewnym sensie są one niemalże archetypicznym zapisem konfliktów, jakie toczą się we wnętrzu każdego dostatecznie wrażliwego młodego człowieka. W ostatniej odsłonie dramatu poznajemy Kordiana - spiskowca, który postanawia po kłótni z Prezesem samotnie dokonać zamachu na cara, gdy jednak dochodzi co do czego, to zawodzi, gdyż jest zbyt wrażliwy na to, aby z zimną krwią zamordować człowieka. Nie stał się bohaterem narodowym, ale też nie został mordercą, jego młodość minęła bezpowrotnie, ale jego dusza nie wyzbyła się owej, właściwej dla ludzi młodych, wrażliwości na zło toczące świat. I w tym należy upatrywać zwycięstwo naszego bohatera nad pragmatykiem Prezesem.

Bez wątpienia lat młodzieńcze to czas, w którym, o czym zresztą już była mowa, chcemy się odróżnić od innych. Wiąże się to zwykle z koniecznością odpowiedzi na pytanie, kim ja właściwie jestem? By zaś udzielić na nie odpowiedzi młody człowiek musi zgłębić własne wnętrze. Skutki takiej podróży w głąb siebie mogą być dla tego, kto ją podjął niezwykle bolesne, ale zwykle koniec końców jest to znacznie lepsze niż bycie tym, kto został określony przez dany kontekst społeczny i niczym więcej.

Mit o Narcyzie opowiada nie tyle o podróży w głąb siebie, ale o sytuacji, która niejako z konieczności musi poprzedzać, początek owej wędrówki. Gdy nasz bohater spojrzał w lustro wody, zauważył w nim własną twarz. Można powiedzieć, że młody człowiek, aby dorosnąć musi dostrzec własną twarz, własne ja, to, że jest osobą, kimś. Jeżeli jednak pozostanie przy wyłącznie tej konstatacji, to grozi mu to samo co mitycznemu bohaterowi. Zakochawszy się w swym odbiciu zapomni o tym, że poza jego ja istnieje jeszcze inny świat, że istnieją jeszcze ludzie. Paradoksalnie drogą która prowadzi do innych jest ta, która wiedzie w głąb naszej duszy, gdyż właśnie tam zamieszkują nasze emocje, uczucia, idee, które sprawiają, że potrafimy być dla innych, że potrafmy być dla świata.

Problemem, który nurtuje Holdena Caufielda, bohater powieści zatytułowanej "Buszujący w Zbożu, jest kwestia tego, kim naprawdę jest i czego naprawdę chce. Okazuje się, że znalezienie odpowiedzi na te pytania nie jest rzeczą wcale łatwa, a do tego na pewno nie bezbolesną. Cóż, jednak chłopak jest zdeterminowany i byle przeciwności go nie zniechęcają. By osiągnąć swój cel opuszcza nawet samowolnie elitarną szkołę, do której uczęszczał, i spędza kilku w nocy w tanim, o niezbyt dobrej reputacji, hotelu. Książka Salingera pokazuje, że młody człowiek niekiedy musi popełnić wiele błędów w życiu, nim w końcu się dowie, gdzie się znajduje jego miejsce w świecie, i ma do tego absolutnie prawo. Oczywiście, nie obędzie się przy tym bez bólu i przykrych konsekwencji, ale osiągnięci pełni swej osobowości jest warte każdej łzy, którą się przelej w drodze do niej. Przy tym warto zauważyć, iż znakomitym drogowskazem w tej wędrówce jest odnalezienie jakiejś pasji, tego, co naprawdę poruszą nasze wnętrze i sprawia, że chce się nam żyć.

Podobnymi problemami co Holden Caufield żyje bohater powieści Antoniego Libery zatytułowanej "Madame". Nie jest on jednak w swych poszukiwaniach tego, kim jest i czego naprawdę chce, tak nie ukierunkowany jak bohater powieści Salingera, pragnie zostać aktorem, to mimo to osiągnięcie tego stanowi dlań nie lada wyzwanie. Punktem zwrotnym w jego życiu okazuje się być spektakl, podczas którego wspina się na szczyt kunsztu aktorskiego. Jego gra jest nawet w stanie uciszyć "czerń", czyli wszelkiej maści szyderców i malkontentów, którzy zwykle okupują ostatnie miejsca w teatrze. Tym jednym przedstawieniem ów młody człowiek wspina się na Parnas aktorski, okrywając się przy tym sławą. Ten sukces pozwolił mu utwierdzić się w przekonaniu o własnej wartości, w tym, że jest artystą nieprzeciętnej miary, a droga życiowa, którą sobie wybrał, była właściwa. Ta powieść pokazuje jak ważna w życiu młodego człowieka, zresztą nie tylko jego, jest pasja, umiłowanie tego, co się robi oraz wytrwałość i konsekwencja w dążeniu do wyznaczonego celu.

To, kim się stanie młody człowiek, nie zależy, oczywiście, wyłącznie od niego, równie ważne bywają tu okoliczności, w jakich przyszło mu żyć, a te bywają różne: od względnie neutralnych, aż po skrajnie determinujące. Nic zatem dziwnego, że nieraz bywa tak, iż dwaj młodzi ludzie wyposażeni w dość podobne przymioty charakteru, wyrastają na zupełnie odmiennych od siebie ludzi, gdyż żyli w zupełnie odmiennych warunkach, czy też w zupełnie różnych, nie przystających do siebie czasach.

Zapewne przedstawiciele pokolenie Kolumbów nie różnili by się zbytni od naszego, gdyby nie wojna i okupacja. Zapewne kochaliby się, przyjaźnili, bawili, cieszyli się swym sukcesami i nie zawracali sobie specjalnie głowy, jakimiś wielkimi problemami moralnymi i etycznymi. Jednakże im taka młodość nie była dana. Zostali niejako rzuceni w wojnę dorosłych ludzi, pewnego ranka po prostu "obudzili się z głowa na karabinie". Dla Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, którego należy uznać za głos tego pokolenia, świat okazał się być okrutnym pobojowiskiem, na którym zakwitały delikatne kwiaty duszy młodych ludzi zmuszonych do zabijania. Oni nie chcieli takiego życia, nie pragnęli krwi i śmierci, a mimo to czuja się w obowiązku nieść ją swym wrogom, gdyż tego wymaga od nich ojczyzna. W poezji Baczyńskiego dominuje pesymistyczne spojrzenie, co zresztą raczej nie dziwi, na czas i sens egzystencji pokolenia, którego był przedstawicielem. Kolumbowie urodzili się pod przeklętą gwiazdą, która nie pozwoli im ani żyć zbyt długo, ani rozkoszować się szczęściem poza tymi krótkimi chwilami, które zostały jej podstępnie wydarte. We wierszu "Młodość" pokazuje on, iż choć uważa się ich za dorosłych, to oni sam siebie uważają za "łodyżki strzelające pod grad", dzieci, którym przeznaczono śmierć, nim zdążyły się nacieszyć życiem. Można zatem powiedzieć, że w pewny sensie młodość pokolenia Kolumbów została skrzywiona, że obarczono ich zbyt wielkim brzemieniem odpowiedzialności i skazano na zabijanie, które zawsze plami duszę. Trudno chyba o lepszy przykład tego, kim człowiek się może stać, żyjąc w takich, a nie innych czasach, w takim, a nie innym, miejscu na ziemi.

Wróćmy w tej chwili do problemu buntu młodego człowieka, który został poruszony na początku niniejszej pracy. Zostało powiedziane, iż jest nieodzownym elementem wchodzenia w dorosłość i bez niego raczej trudno byłoby sobie ten proces wyobrazić. Co by się jednak stało, gdyby prawo do niego przywłaszczyli sobie, nie dzieci lecz rodzice? Cóż, takiej właśnie sytuacją musiał sprostać Artur, jedna z postaci dramatu Sławomira Mrożka zatytułowanego "Tango". Jego rodzice to urodzeni kontestatorzy, zupełnie jest im obce pojęcie jakichś sztywnych reguł, które mieliby narzucać sobie i, nie daj Boże własnemu, dziecku. Artur staje zatem wobec problemu, jak ma odnaleźć swoją tożsamość, skoro droga do niej (bunt) została dlań zamknięta, wobec czego bowiem ma się buntować, skoro wszystko może? Właściwie jedynym sensownym wyjściem z sytuacji wydaje się mu przybranie pozy "prawdziwego" dorosłego. Staje się zatem ultrakonserwatystą pod niemalże każdym względem, ale w tym "ubraniu" jest mu zdecydowanie niewygodnie. Cóż, to bowiem za bunt, który polega na tym, że młody człowiek zachowuje się jak stary? Próbuje zatem nakłonić rodziców do tego, aby w końcu zaczęli się zachowywać jak dorośli, a tym samym pozwolili mu się uczciwie zbuntować. Niestety, przegrywa swą batalię, a władzę w domu Stomilów przejmuje diaboliczny cham - Edek. Można zatem powiedzieć, że Artur został okradziony przez swych rodziców ze swej młodości, gdyż uniemożliwienie mu prawdziwego buntu jest temu równe.

Jakie wnioski płyną powyższych rozważań. Po pierwsze, to, iż młodość jest okresem niezwykle ważnym dla nas, okresem, w którym decyduje się to, kim będziemy i do czego w życiu dojdziemy. Po drugie, iż jest ona czasem niezwykle niebezpiecznym dla człowieka, gdyż łatwo tu o błąd, które będzie miał opłakane konsekwencje. Po trzecie, że mimo tego, iż utożsamia się ją ze spontanicznością i pewną dozą "wariactwa" oraz niechęcią do wszelkich autorytetów, to potrzebuje ona pewnej hierarchii wartości, którą zwykle uosabiają, a przynajmniej powinni uosabiać, rodzice. Po czwarte, że warto przeżyć ją aktywnie, nie lękając się, mimo wszystko, popełniania błędów, ponieważ razy, jakie otrzymamy od życia w tym wieku, będą dla nas o wiele mniej bolesne, niż, gdyby takie samy miały być naszym udziałem wtedy, gdy już mocno posuniemy się w latach. Poza tym przykre doświadczenia z lat młodości, pozwolą nam uniknąć popełniania takich samych błędów w przyszłości, o ile, oczywiście, zechcemy wyciągnąć z tego, co nas spotkało, jakieś wnioski. Po piąte, że gdy już nasza młodość dobiegnie końca, to wspomnienia o niej staną się dla nas swego rodzaju azylem, przestrzenią, w której będziemy szukali odpoczynku od trosk dnia codziennego.