Miłość odbierana jako wszechogarniające, wszechwypełniajace uczucie, wręcz z definicji wymaga oddania się jej całkowicie. Człowiek, który kocha traci indywidualny kontakt ze światem i spoziera na niego z perspektywy drugiej osoby. Często zdarza się, że kochając zapomina o nim w ogóle. Trudno to czasami połączyć z obowiązkami, jakie nakłada na człowieka życie w społeczeństwie. Nie może on, zamknąć się w swoim uczuciu i stać się pustelnikiem. Literatura wielu epok, pokazująca miłość na tle społczeczeństwa, jego wymogów co do jednostki, wskazuje pułapki czekające na człowieka. Nie można zapomnieć, że pomiędzy dwojgiem kochających często "tym trzecim" staje się świat, w którym przyszło im żyć. Dlatego relacje kochankowie i "inni" zasługują na omówienie, którego chciałbym się podjąć w tej wypowiedzi.
Pierwszym tekstem, mówiącym chyba najwięcej o tych sprawach jest Lalka Bolesława Prusa. Spotykamy się w niej z dwiema równymi wręcz sobie siłami: uczuciem i społeczeństwem, które w zadziwiający sposób łączą się w tej powieści. Stanisław Wokulski, bezsprzecznie największy literacki kochanek doby pozytywizmu, z zimnym, racjonalnym podejściem potrafi analizować swoje uczucie do Izabeli Łęckiej. Powstaniec, naukowiec, handlowiec - a wiec wzór cnót pozytywistycznych - sam nazywa swoje wielkie uczucie "obłędem", który zmienił całą jego dotychczasowa egzystencje. Samo spostrzeżenie Izabeli w teatrze i wynikłe z niego wielkie uczucie zwróciło go ku dość prozaicznej sprawie - zdobycia majątku. Wiedział bowiem, że nie mając arystokratycznego nazwiska, tylko wielkie, naprawdę wielkie pieniądze, pozwolą mu wejść na salony i przybliżyć szanse zdobycia panny Łęckiej już "nie z jednej do miliona, ale przynajmniej z jednej do stu". W jego powolnej drodze wnikania w ten świat widzimy tamy stawiane przez arystokracje, bojącej się ataku parweniuszy i dorobkiewiczów. Wyraża to najlepiej doktor Szuman w bardzo pesymistycznych słowach - "Jestem Żyd, więc nie wolno mi kochać chrześcijanki... On jest kupiec, więc nie ma prawa do chrześcijanki... Podła cywilizacja. Chciałbym bodaj natychmiast zginać, ale przywalony jej gruzami!".
Miłość w początkowej fazie, dalekiej jeszcze od jej tragicznego zakończenia, otwiera jednak Wokulskiego na świat. Zaskakujące, ale to właśnie wtedy gdy już posiada pieniądze, bohater powieści Prusa potrafi zwrócić uwagę na biedę innych. Każde cieplejsze słowo, nawet gest, panny Łęckiej powoduje, że Wokulski czuje się w siłach zmieniać świat, naród, społeczeństwo. Widzi również, iż wcześniej, nie kochając tylko wegetował, nie dokonywał wielkich rzeczy. Czytelnik widzi jednak, jak chwiejny potrafi być w swojej filantropi,. Potrafi porzucić, nawet przynoszący wymierne korzyści wszystkim - sklep, byle tylko Izabela chciała go kochać.
W zakończeniu powieści, po tym jak zostawia Izabelę ze Starskim w jadącym pociągu, popada w odrętwienie. Nie wie, co począć ze swoim życiem, z którego wraz z panna Łęcką, uleciała siła napędzająca go. Wokulski postanawia wysadzić zamkowe mury, symbol przeszłości, romantycznego, idealistycznego postrzegania miłości, która będąca jego udziałem zaślepiła go i przyniosła mu klęskę. Jednocześnie zamek staje się dla niego "ostatkiem feudalizmu", znakiem dzielącym społeczeństwo. Wypełnia swoim czynem słowa doktora Szumana.
Wielka powieść Bolesława Prusa poprzez przedstawienie losów głównych bohaterów stała się podwaliną do przejścia od romantycznej, wyidealizowanej, anielskiej miłości właściwej czasom romantyzmu, do nie tyle pozytywistycznego, co realistycznie ujętego uczucia, które było już zdolne łamać konwenanse i przekraczać ograniczenia sfer społecznych.
Bliskim w rozdarciu pomiędzy służbą społeczną a własnym życiem prywatnym jest Tomasz Judym bohater powieści Ludzie bezdomni Stanisława Żeromskiego. Łączy go z prusowskim bohaterem wiele podobnych cech. I on wywodzi się z biednego środowiska i to, co osiągnął było tylko wyrazem jego ciężkiej pracy. Od początku jednak to nie miłość, ale dobro biednych, dobro ogółu przyświecało jego drodze. Wokulski swoje kontakty ze społeczeństwem, filantropię oparł na miłości do Izabeli. Inaczej dla Judyma, dla niego inni to było wszystko, swoją prywatność, a wiec i połączone z nią uczucie miłości do Joasi Podborskiej starał wypchnąć się poza siebie. Widział, że tylko człowiek wolny, pozbawiony nawet takich najdelikatniejszych więzi, jak wspólny, skromny pokoik z Joasią, może w pełni oddać się pomocy innym. Jego radykalizm bliski jest postawie świętego, jak np. średniowiecznego świętego Aleksego, który dla Boga wyparł się żony i dostatniego domu, podobnie współcześnie działała matka Teresa, tylko w jednym sari i z różańcem w ręku. Jeżeli przyjąć zaś, że Wokulski nie zginął w ruinach zamku, tylko wyjechał do Paryża, do Geista, możemy przeprowadzić i taka nić łącząca obu bohaterów ze sobą, że poświęcili się pracy dla dobra innych. Wokulski jednak po spotkanych przykrościach, po odrzuceniu przez Izabelę, zaś Judym w pełnej świadomości wyrzeczenia się i ofiary. Samotna, rozdarta sosna przyświeca chyba obu bohaterom.
Kolejny jednak tekst, Wesele Stanisława Wyspiańskiego i zawarty w nim motyw przekraczania podziałów społecznych poprzez małżeństwo Lucjana Rydla - poety, szlachcica, z Jadwigą Mikołajczykówną - chłopką z Bronowic, chciałbym pokazać, jako pewne świadectwo chłopomanii tamtych czasów, wcale nie mówiące o przełamaniu konwenansów. Miłość państwa młodych, choć możliwa, może być odbierana z pewnym przymrużeniem oka. Tak ją zresztą widzi Żyd - Karczmarz, jeden z gości weselnych, jak mówi "No, pan się narodowo bałamuci, / panu wolno - a to ładny krój - / to już było". Jakby potwierdzeniem tego staja się słowa samego Pana Młodego skierowane do żony - "Nie zgadniesz dziewczyno-żono, / jak mi serce wali młotem, / jak cię widzę z ta koroną, / (...) jak lalkę dobytą z pudełek, w Sukiennicach...". Mimo, iż uczucie pan Młodego do Panny Młodej nie jest niemożliwe, zdaje się być tylko wyrazem zapatrzenia się w folklor, w świeżość i nowość przeżyć, zaś samo małżeństwo zdaje się być dla Pana Młodego wydarzeniem równie ważnym jak to, iż "pod spód więcej nic nie wdziewam, / od razu się lepiej miewam". Przykro prorocze wydają się słowa Księdza, że "Choć się dzisiaj wszystko godzi, / przyjdzie czas co was ochłodzi". Wróżba ta jednak nie zrealizowała się w rzeczywistości - wręcz przeciwnie, małżeństwo Rydlów było bardzo udane, a Adam Grzymała-Siedlecki pisze, że z upływem lat małżonkowie stawiali się sobie coraz bliżsi. Na marginesie chciałbym dodać, że również Stanisław Wyspiański za żonę "wziął sobie babę z prosta" Teodorę Teofilę Pytkównę, z którą zamieszkał w chacie w Węgrzcach.
Wyzwolonym od jakichkolwiek zgubnych wpływów środowiska społecznego, rodzinnego dworku w Boleborzy, gotowym na odpowiedzialne życie w państwie i szczęśliwą rodzinę chciał być Zenon Ziembiewicz z powieści Zofii Nałkowskiej Granica. Choć jego życie potoczyło się w tragicznym kierunku, Zenon cały czas widzi w sobie tego młodego idealistę.
Nałkowska zbudowała swoja powieść na zasadzie prostego schematu trójkąta małżeńskiego. Właśnie słowo "schemat" jest najlepszym określeniem motywów kierujących Elżbietą, jej mężem Ziembiewiczem i jego dawna kochanką Justyną. Każda bowiem z postaci stara się z nich wydobyć, jednak w myśl zasady, ze życie człowieka jest głęboko wpisane w niezmienne koleiny jego urodzenia, pozycji, wreszcie jest obciążone "rodzinnymi tradycjami". Zenon z Elżbieta chce stworzyć kochająca się rodzinę, na co jednak nie pozwala mu sprawa dawnej służącej z dworu - Justyny, która okazuje się nosić jego dziecko. Zenon przekraczając kolejną, bo i w życiu publicznym przeskoczył ich już wiele, granice moralną, daje jej wstydliwie pieniądze, sugerując by za nie usunęła to dziecko. Instynktowne zachowania Ziembiewicza autorka wpisuje w szerszy porządek społeczny. Krzywda miłosna, jaką bowiem zadał Ziembiewicz kochance wyniknęła bowiem z jej krzywdy społecznej, była on wszak ta jedną "spod podłogi". Zawiedziona miłość Justyny i jej podłe potraktowanie sprawiają, że staje się ona "narzędziem zemsty klasowej". Zniszczona fizycznie, psychicznie i moralnie wylewa na twarz Ziembiewicza kwas, sprawiając, ze ślepnie on fizycznie, gdyż psychicznie dawno nic już nie widział. Ten akt budzi z bohaterze granicy ostatnie resztki świadomości własnego postępowania i daje mu na tyle siły, by być zdolnym popełnić samobójstwo.
Miłość w tej powieści stała pokazana skażoną w wielu jej przejawach. Ani małżeństwo z Elżbietą, ani związek z Justyna nie opierał się na uczciwych fundamentach. Ziembiewicz starał postępować się moralnie, jednak z każdym krokiem coraz bardziej pogrążał się w zatraceniu. Uwarunkowania społeczne okazały się zaś na tyle silnym schematem, wręcz antycznym fatum ciążącym nad bohaterami, że tragiczny finał mógł być do przewidzenia już wcześniej. Z tego też miedzy innymi powodu, Zofia Nałkowska rozwiązanie akcji umieściła na samym początku utworu, zbliżając go tym do antycznej tragedii, w której wszyscy znali losy bohaterów, zaś celem opowieści było zajęcie się wnętrzami przedstawianych bohaterów.
Mówiąc o uczuciach targających zakochanymi bohaterami, o świecie niszczącym ich miłość, o różnych drobnych błędach, z czasem przemieniających się w wielki nieszczęścia, już na zakończenie, w ramach małego kontrastu, chciałbym przypomnieć postać Cezarego Baryki z powieści Stefana Żeromskiego Przedwiośnie. Ten bohater diametralnie różny od pewnego swoich czynów doktor Judyma, nie kocha, lecz co najwyżej bawi się miłością. Imię jego kochanek może nie przechodzi w "milijon", lecz ma on ich na tyle dużo, by w końcu swoim rozchwianiem skrzywdzić ich większość. Karusię, panienkę z dworu w Nawłoci wręcz doprowadza do śmierci, zaś piękną Laurę porzuca w sposób niegodny żadnego mężczyzny - smagając ją pejczem po twarzy. Można powiedzieć, że miłość, samo jej poczucie dopiero kształtuje się w młodym Baryce i przeprowadza go przez wszystkie jej etapy, zakręty i ciemne strony. Owszem w końcu Baryka w słynnym "marszu na Belweder" porzuca swoje stare, beztroskie życie, lecz ten kolejny etap wydaje się równie nieprzemyślanym krokiem co poprzednie.
Po bliższym przyjrzeniu się relacjom, kochankowie - społeczeństwo, nasuwa się myśl, ze człowiek - podług twierdzenia Umberto Eco, włoskiego pisarza i naukowca - "jest zwierzęciem społecznym" Nie może nawet w tak intymnej sferze, jaka stanowi to uczucie zapominać ze nie jest sam na świecie i będąc z kimś wiedzieć, ze jest również z innymi, których nie kocha, którzy jego też zapewne nie kochają, lecz którzy maja niezaprzeczalny wpływ na jego życie.
Bibliografia podmiotowa:
- Nałkowska Zofia, Granica, Wrocław 1976.
- Prus Bolesław, Lalka, Warszawa 2000.
- Wyspiański Stanisław, Wesele, [w:] tegoż, Dramaty t.I, Kraków 1978.
- Żeromski Stanisław, Ludzie bezdomni. Warszawa 2000.
- Żeromski Stanisław, Przedwiośnie, Warszawa 1989.
Bibliografia przedmiotowa:
- Markiewicz Henryk, Lalka Bolesława Prusa, [w:] Lektury polonistyczne, pod red. G. Matuszek, Kraków 2001.
- Pieńkowska Ewa, Zofia Nałkowska, Biblioteka "Polonistyki", Warszawa 1975.
- Węgrzyniak Robert, Wokół "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, Wrocław 1991.