Stanisław Wokulski, kluczowy bohater "Lalki" B. Prusa często uważany jest za wielkiego aktywistę, człowieka czynu, który mocno parł do wyznaczonego celu. Mimo to, nie można zapominać, że był również postacią tragiczną, rozdartą wewnętrznie, mającą w swojej osobowości niejednolite pierwiastki, które komplikowały jego życie, i ocenę jego egzystencji przez innych. Wokulski nie miał wyrazistej drogi! Walczyły w nim odmienne pragnienia i chęci. Mimo genialnego wyczucie interesu, nie potrafił egzystować w otaczającym go świecie, w którym to właśnie kapitalizm był siłą przewodnia. Mimo wielkich sukcesów, śmiałych planów można go określić mianem człowieka wewnętrznie niedojrzałego, niezdecydowanego, zagubionego.

Jego życiorys obfituje w przykłady życiowej bezradności Stanisława. Wziął on udział w zrywie narodowowyzwoleńczym w styczniu 1863 roku, co mogłoby zaświadczać o głębokim patriotyzmie, wielkich ideałach. Ale kiedy powrócił z Syberii, gdzie przebywał wyniku represji, nie potrafił określić swojego miejsca w warszawskiej rzeczywistości. Być może jego niedojrzałość wynikała z faktu, że nie miał na nią czasu. Wybuch powstania zmusił go do zrezygnowania z ukochanych studiów, kazał mu szybko dorosnąć, podjąć poważną decyzję o przyłączeniu się do niego. Później w konsekwencji swego czynu musiał odbyć karę, co przekreśliło szansę na normalny rozwój jego osobowości i spowodowało, że droga, z której zszedł nigdy nie została już przez niego odnaleziona. Nie zdołał ukończyć studiów, zdobyć doświadczenie, więc został odrzucony przez ludzi, dla których liczyły się papierki i zaświadczenia o posiadanych umiejętnościach. Nie było dla nich ważne, że Wokulski był inteligentny, miał podstawy by być świetnym naukowcem, prowadzić eksperymenty, a jego inspiracje przekreślił udział w powstaniu styczniowym. Stanisław szybko dał się opanować kapitalistycznym hasłom, zaczął prowadzić interesy, a kiedy okazało się, że i do tego ma smykałkę, ugrzązł w tym na dobre. Na początku sam siebie oszukiwał, że to tylko zajęcie przejściowe, że dzięki swoim umiejętnościom zdobędzie pieniądze, za pomocą, których wróci na studia i zdobędzie upragnioną wiedzę i konieczne wykształcenie. Z czasem jednak zbyt mocno zatracił się w handlu, nie miał sił i odwagi, by porzucić to zajęcie i poświecić się studiom. W końcu coraz bardziej był rozczarowany, stawał się apatyczny, miał mniej zapału i energii życiowej, czuł się odrzucony i samotny.

Mimo, że interesy pomyślnie mu się układały, to nie było to jego życiowe marzenie, nie był do tego stworzony, nie potrafił oddać się temu w całości. Był zupełnie inny od starego Rzeckiego, który całkowicie poświęcił się prowadzeniu galanterii. Wokulski nie był zbyt obowiązkowy, rzetelny, gdyż dla niego interesy były czymś, czym zajął się doraźnie i właściwie ich bieg wcale go bardzo nie zajmował. Realizował cel, który nie stanowił tak naprawdę jego celu, dlatego sukcesy nie dawały mu szczęścia i zadowolenia. Zupełnie nie był podobny do Mincla, czy Suzina, dlatego powiększanie się jego majątku nie dawało mu satysfakcji, nie sprawiało mu przyjemności. Jego interesy były w pewnym stopniu zajęciem dla niego przypadkowym, dlatego nie był zbytnio zdeterminowany w swych działaniach, miał do nich stosunek lekceważący. Żadne triumfy nie przynosiły mu szczęścia, nie były dla niego źródłem satysfakcji. Mimo, że dla innych jego działania wydawały się szczytem możliwości, spełnieniem wszystkich marzeń, to dla Wokulskiego były czymś zupełnie przeciętnym, niezajmującym i niezbyt istotnym. Rzecki, który od lat zajmował się interesami, pojmował działania Stanisława za fascynujące, stanowiły przykład geniuszu handlowego. Niestety dla samego Wokulskiego były bezużyteczne, gdyż nie dawały mu poczucia spełnienia, przyjemności, nie były tym, czy pragnął się w życiu zajmować.

Kiedy Stanisław odziedziczył galanterię po startym Minclu chciał osiągnąć finansową stabilizacje, poczucie zapewnionego bytu. Jednak kiedy już mu się to udało, wydało mu się to błahym sukcesem, nudnym zajęciem. Przerażało go kupiectwo, którym miałby się zajmować do końca życia. To nie była jego bajka, nie jego cele i droga. Nie czuł się w tym dobrze, nie podobało mu się.

Mimo zniechęcenia handlem, brakiem wiary w swoje interesy, nie miał zbyt wielkiej siły wewnętrznej, by powrócić do książek, które w młodości stanowiły jego wielką pasję. W końcu uświadamia sobie inna drogę do szczęścia- miłość. Jego afekt zwrócił się ku pięknej arystokratce- Izabeli Łęckiej. Teraz to ona, zdobycie jej uczuć stało się determinantem dla działań Wokulskiego. Wszystko co robi, ma przybliżać go do swej oblubienicy. Poświęca na to wszystkie możliwe środki, angażuję się z ogromnym poświęceniem. To staje się jego pasją, a ponieważ Izabela jest ciągle niedostępna, traci powoli zmysły i próbuje działać ponad swojej siły. Jednak w trakcie swych zabiegów rodzą się w nim wątpliwości, co do słuszności swojego postępowania. To tak ma wyglądać miłość? Pełna cierpień, poświęceń i upokorzeń?! Izabela nieraz udowadnia mu swoją pogardę wobec jego osoby, pokazuje mu swoją wyższość, rozczarowuje go. Nie jest kobietą, za która on ją miał. Zbyt mocno wyidealizował postać arystokratki, która w rzeczywistości okazała się niegodną i niewartą zachodu. Kiedy coraz mocniej przekonywał się o "pustości", zakłamaniu swej ukochanej, jednocześnie coraz bardziej pociągała go porzucona przed laty droga- nauka. Szczególnie mocno tęsknił za nią po wizytach u profesora Geista, który fascynował go swoimi osiągnięciami. Wokulski czuł, że na tej płaszczyźnie mógłby w końcu osiągnąć spełnienie, mógłby poczuć się zrealizowany i szczęśliwy. Jednakże nie potrafi podjąć decyzji. Biły się w nim różne myśli i pragnienia. Nie potrafił zadecydować, czego tak naprawdę chce. Rywalizują ze sobą: nauka, Izabela Łęcka i interesy, które pozostawione w rękach Rzeckiego przynosiły jednak spore zyski. Nie może niczego wybrać ostatecznie, nie chce niczego się wyrzec, co pogłębia jego poczucie obcości, osamotnienia, zagubienia. Próbując robić wszystko na raz, nic mu właściwie nie wychodzi. Zacięcie naukowe nie przynosi żadnego pożytku. Dla Geista jest nawet utrudnieniem praca z rozkojarzonym mężczyzną. Romans z panną Łęcką nadal jest jednostronnym uczuciem ze strony Wokulskiego i raczej nie daje nadziei na przyszłość, a interesy, zaniedbane i lekceważone, mogłyby przynosić znacznie więcej pozytywnych rezultatów, gdyby były lepiej prowadzone. Czyli tak naprawdę nic nie wychodzi mu tak, jakby tego pragnął, nic nie idzie po jego myśli.

Stanisław Wokulski jest postacią tragiczną niemogącą zrealizować się w żadnej płaszczyźnie. Mimo to jego początkowy zapał wykazywany przy kolejnych zainteresowaniach prowadzi go w kierunku celu, ale w trakcie drogi jego energia opada i okazuje się niewystarczająca by iść dalej. Nieumiejętność podejmowania stanowczych decyzji, dokonywania słusznych wyborów nie daje mu szans na osiągnięcie sukcesu, na wybranie jednego celu i zrealizowanie go od początku do końca. Jest postacią z ogromnymi pokładami energii, wigoru i witalizmu, ale nie umie ich odpowiednio wykorzystać, znaleźć dla nich ujścia. Targany rozmaitymi uczuciami, namiętnościami wypala się od wewnątrz, marnuje się w świecie, w którym, z taką osobowością, miałby szansę osiągnąć niejeden wielki sukces. Jest skazany na porażkę na wszystkich płaszczyznach, we wszystkich dziedzinach, w jakich próbował się spełnić. Chcąc robić coś, zajmuje się rzeczami, które nie dają mu zadowolenia i pogłębiają jeszcze jego ból istnienia i rozpacz. Jego brak stanowczości, ciągłe sprzeczności nim powodujące przyczyniają się również do niekorzystnych sądów na jego temat wśród społeczeństwa. Ludzie mają go za dziwoląga, który nic nie potrafi zrobić do końca, ciągle ima się czegoś innego, jest niestały w swym postępowaniu, nieustannie zmienia kierunek swych działań.

Wokulski jest samotnikiem, buntownikiem, idealistą zupełnie nieprzystającym do ówczesnego otoczenia. Gdyby powstanie styczniowe nie wybuchło, gdyby nie wziął w nim udziału najpewniej skończyłby studia i poświęcił się pracy naukowej, która doprowadziłaby go do szczęścia. Niestety nie wzięcie udziału w walce o wolność jego ojczyzny byłoby również niezgodne z jego etosem i wrodzonym patriotyzmem, nie mógł nie pomóc ojczyźnie. Biorąc udział w rebelii wykazywał jeszcze ideały, później jego ideały zupełnie nie zgodziły się z planami, wykluczały się wzajemnie.

Wydaje się, że powinien być zadowolony z przebiegu swego dalszego życia. Poślubił niezwykle zamożną wdowę (co również nie przysporzyło mu wielbicielki), trafnie poprowadził interesy, dzięki którym w krótkim czasie powiększył swój majątek, ale… to nie było jego droga. Pieniądze nie były dla niego sednem życia, a interes był prowadzony od tak, bez entuzjazmu i radości. Nie może dać poczucia spełnienia, zadowolenia coś, co nie jest naszym powołaniem, co robi się wręcz z jakiegoś obowiązku czy przymusu, a dla Wokulskiego takim przymusem było właśnie jego życie, idące torem niewłaściwym dla Stanisława. Nie był kapitalistą, materialistą, dla którego najważniejszą wartość stanowił pieniądz. Nie interesowały go przyziemne przyjemności. On wymagał od ludzkiej egzystencji czegoś więcej, nie chciał wegetować, chciał żyć. Najpierw upadło powstanie, w którego sens wierzył, później po kolei upadały wszystkie jego inne ideały, łącznie z wielką, wspaniałą miłością. Stał się człowiekiem beznadziejnie zagubionym, bezradnym wobec świata. Wszystko, co robił, było pozbawione zacięcia, fascynacji, nie wypływało z głębi jego serca. Stał się kimś, kogo nie dotyczyło nic i nikt. Kiedy pomagał biednym, robił to bo miał do tego środki, a nie z prawdziwych uczuć, jak litość, współczucie, prawdziwa chęć pomocy. Całe jego życie pozbawione było sensu, wewnętrznego zaangażowania, robił wszystko beznamiętnie, lekceważąco, z konieczności. Ostatnią jego nadzieją, ewentualnością mogącą przywrócić go do świata żywych, czujących, radosnych, była miłość. Uczucie, które na chwile znowuż stało się celem, wymuszało działania, dawało szansę na wyrwanie się z marazmu. Jednakże szybko okazało się, że los z niego zadrwił po raz kolejny. Kazał mu miłować osobę bezduszną, fałszywą, pusta, jak tytułowa lalka. B. Prus odebrał mu nawet tą, ostatnią dla niego szansę, podtykając mu kobietę, która nie zasługiwała na jego miłość. Dlatego biedny Stanisław nie ma możliwości odrodzenia, jego nadzieja wygasa po raz kolejny, może ostatni….