Doba oświecenia nie bez przyczyny nazywana była wiekiem rozumu lub wiekiem filozofów. To właśnie w osiemnastym wieku nastąpił niezwykle gwałtowny, w porównaniu do epoki go poprzedzającej, rozwój myśli społeczno-filozoficznej, nauki ale także dziedzin, które do tej pory postrzegane były jako marginalne lub nie były uświadomione prawie w ogóle, jak na przykład ekonomia czy socjologia. Najlepszym dowodem potwierdzającym te słowa są pierwsze w historii ludzkości wydania encyklopedii czy ogólnotematycznych poradników zawierających wskazówki z bardzo dziwnych ale także i całkiem praktycznych dziedzin. Tak czy siak, oświecenie było epoką, która od człowieka wymagała i do tego wymagała nie tylko ogłady, którą mógł zdobyć w codziennych kontaktach społecznych, ale rzetelnej i konkretnej wiedzy książkowej i teoretycznej. Niezwykle wyraźnie zarysowały się w Polsce wpływy zagraniczne, zwłaszcza francuskie i angielskie, które przejawiały się nie tylko w stroju czy organizacji domów, ale przede wszystkim w znaczących zmianach słownika przeciętnego obywatela, który zawierać musiał cały wachlarz najpopularniejszych zwrotów grzecznościowych czy błyskotliwych cytatów z najpoczytniejszych autorów. Na całe szczęście podobnych makaronizmów ustrzegła się literatura, której twórcy w sposób stanowczy wystąpili w obronie języka, zdecydowanie manifestując przywiązanie do tradycji i kultury słowiańskiej. Nie oznacza to jednakże, że nie podążali on za głównymi nurtami i tendencjami literatury europejskiej, wszak studia oraz liczne kontakty towarzyskie musiały pozostawić po sobie piętno lub, mówiąc nieco ładniej, odcisnąć wyraźny ślad na twórczości najbardziej świadomych twórców. Warto jednak podkreślić, że obok licznych tłumaczeń i przekładów znakomitości europejskiej literatury, polscy poeci bardzo dużo uwagi poświęcali twórczości własnej i robili to z bardzo dużym wdziękiem i niemałym polotem. Mam w tym momencie na myśli głównie bajki pióra Ignacego Krasickiego, które swoją tematyką na trwałe wpisały się w historię literatury ale także i kultury polskiej. Poeta zawarł w nich bowiem niezwykle dokładną analizę społeczno - obyczajową współczesnej mu szlachty, czyli stanu z oczywistych wzglądów mu najbliższego. Niestety nie można powiedzieć, że wnioski, które nasuwają się po przeczytaniu choćby kilku utworków, nastrajają czytelnika optymistycznie. Oto widzimy szlachtę, jeszcze nie tak dawno opiewaną jako potomków w prostej linii starożytnego i prześwietnego rodu Sarmatów, która zaczyna coraz wyraźniej błądzić w ciemności niedouczenia w szkołach jezuickich albo wciąż pozostających pod wyraźnym wpływem kościoła gimnazjach, która tonie w szklanicy wypełnionej po brzegi winem, wódką lub innym dowolnym trunkiem, która zatracona jest w swoim rozpustno - hulaszczym trybie życia i która wreszcie nie widzi nic złego w coraz słabszej pozycji króla oraz konkretnego zagrożenia Rzeczypospolitej ze strony konfederacji trzech orłów. Oto widzimy szlachtę zakochaną w sobie i niemal bez cienia skrępowania swoją doskonałość przy każdej okazji podkreślającą. Oto widzimy szlachtę z jej wszystkimi wadami, przywarami i najszerzej jak to tylko możliwe rozumianą niedoskonałością intelektualną, żeby nie użyć w tym miejscu słów znacznie bardziej dosadnych. Drugim wymiarem, w którym wypowiadali się twórcy bajek była polityka. Należy podkreślić, iż twórcami byli ludzie posiadający doskonałe, europejskie wykształcenie, należący zazwyczaj do stronnictwa patriotycznego skupionego wokół osoby Hugona Kołłątaja oraz ówczesnego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, zatem zajmowali oni z zupełnie naturalnych względów oczywista względem prowadzonej polityki pozycję. Toteż polskie bajki polityczne niemal w stu procentach stanowią pochwałę prowadzonej polityki i jednocześnie zawierają ostrą krytykę tych wszystkich, którzy próbują zniszczyć, osiągnięte z takim trudem postępy.
Innym gatunkiem, który na polskim gruncie w okresie oświecenia święcił swoje wielkie tryumfy, była satyra. Powstało ich w osiemnastym i na początku dziewiętnastego wieku niezliczona wprost ilość. Poetyka gatunku, zgodnie z założeniami filozoficznymi epoki, przeniknęła czy też może lepiej powiedzieć, została zaczerpnięta ze starożytności, czyli czasu, kiedy to ludzie zdolni byli stworzyć piękno i dać swoim następcom wzory godne naśladowania. Początkowo tradycje gatunkowe były ściśle przestrzegane, jednak dość szybko talent i niezwykłe zdolności analityczno - opisowe poetów takich jak Krasicki, Niemcewicz czy Naruszewicz pchnęły twórców na pola poszukiwania własnej formy wyrażania myśli. Na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo - oto pod pręgierzem ironii, satyrycznego opisu ale także i do tego niezwykle często potężnego sarkazmu znalazła się nie tylko szlachta czy pewne niedoskonałości wynikające z barku obycia, ale także prowadzona polityka czy stosunki społeczne. Z czasem gatunki zaczęły się klarować i dziś można z całą odpowiedzialnością wskazać satyry społeczno - obyczajowe, literackie (bardzo często będące palinodiami), osobiste oraz polityczne. Słowem, z całą pewnością satyra nie była gatunkiem, który mógł być lubiany, ponieważ tak to już z nami, Polakami jest, że nie lubimy przedmiotów, które kolą nasze oczy jeśli ziarnem prawdy lub ostrzem wymierzone są przeciwko nam.
Bardzo popularnym w oświeceniu gatunkiem była powiastka filozoficzna. Prekursorem gatunku był oczywiście Wolter, zaś pierwszym zatem i wzorcowym utworem był Kandyd. Pomimo swego wymiaru edukacyjnego sensu stricto, był to gatunek bardzo chętnie czytany i równie chętnie przez grono czytelnicze dyskutowany. Nie trzeba było więc długo czekać, aby powstał polski odpowiednik zatytułowany Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki. Krasicki, opowiadając historię młodego szlachcica, przedstawił diagnozę czy też sprawozdanie albo może propozycję drogi, którą powinien przejść każdy młody człowiek. Trudno ocenić, czy zamiarem Krasickiego była krytyka polskiego systemu szkolnictwa, jednak, znając wnikliwość poety, nie można tego wykluczyć. Z całą pewnością główną myślą, przyświecającą twórcy, była charakterystyka społeczności idealnej, która zamieszkiwała na tajemniczej wyspie Nipu oraz jej metaforyczne zestawienie z rzeczywistością , którą Michał musiał zastać po swoim powrocie do kraju. Zadziwiające jest to, że bardzo niewielu czytelników współczesnych poecie potrafiło dostrzec ten właśnie wymiar, czysto dydaktyczny wymiar, polskiej powiastki filozoficznej.
Podsumowując powyższe rozważania można wysnuć kilka, jak mi się wydaje dość ciekawych wniosków. Zanim jednak do nich przejdę, poświęcę chwilę na ogólną dygresję. Otóż musimy pamiętać, że literatura jest zawsze odbiciem stosunków społecznych oraz skomplikowanych układów polityczno - obyczajowych, które mają miejsce w konkretnym czasie i konkretnej przestrzeni, dlatego też literaci oświeceniowego klasycyzmu w pewien sposób zdeterminowani zostali przez czasy, na które trafili. Połowa osiemnastego wieku to bardzo wyraźny schyłek szlachty po złotym, oczywiście wyłącznie w ich mniemaniu, okresie baroku, kiedy to obdarzana była to wciąż nowymi przywilejami a które doprowadziły do jej upadku, rozwarstwienia i, tu przepraszam za słowo, schamienia. I właśnie te choroby musiały zostać przez literatów zaleczone - sięgali więc po najróżniejsze środki, maści czy nawet syropy wykonane na bazie pitnego miodu, by mnichom i szlachcicom owo lekarstwo łatwiej przez gardło przepłynęło, jednak wszystkie półśrodki, niestety, zawiodły. Musieli stworzyć antybiotyk, który okaże się skuteczną bronią w walce z głupotą, pijaństwem, degrengoladą obyczajową czy torpedowaniem wszelkich prób naprawy kraju i, co stwierdzam z radością, osiągnęli swój cel. Wymienione i pokrótce opisane przeze mnie gatunki literackie w sposób niezwykle zdecydowany, zatem prawdopodobnie i skuteczny, docierały do źródeł infekcji metodycznie i stopniowo je unieszkodliwiając. Trudno ocenić, jak wiele się udało osiągnąć w oświeceniu, lecz jeśli wziąć pod uwagę ponadczasowość większości zawartych w bajkach, satyrach czy w Mikołaju Doświdczyńskim tez, opinii czy sądów, wówczas, z całą odpowiedzialnością, mogę stwierdzić, iż literatura w dobie oświecenia do najprzyjemniejszych nie należała, ale właśnie dzięki temu realizowała doskonale swój pożyteczny obowiązek.