Cechą charakterystyczną epoki oświecenia jest ciągłe poszukiwanie na najważniejsze dla filozofów pytanie, a mianowicie… Jak żyć, aby żyć dobrze? Każdy z twórców poszukiwał własnego rozwiązania tego problemu, dlatego powstawało czy też odnajdywało swoją drugą młodość tak wiele rozmaitych gatunków literackich. Z całą pewnością należy tu między innymi wymienić powieść narracyjną, która jest osiągnięciem właśnie epoki oświecenia oraz w pewnym sensie jej pochodną, czyli powiastkę filozoficzną. Dziś jednak zajmę się problemem nieco innym, postaram się bowiem porównywać nie formy a treść dwóch utworów literackich, zaliczanych właśnie do wymienionych gatunków Zarówno Kandyd Woltera, jak i Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki pióra Ignacego Krasickiego, to historie podróżnicze, jednak pamiętajmy, że obu autorom motyw podróży posłużył do prezentacji zupełnie innych myśli. Swój pomysł zaczerpnęli bez wątpienia od Platona i, kontynuującego jego myśl filozoficzną, Tomasza Morusa, którzy to zafascynowani poszukiwaniem krain idealnych stworzyli ideę utopii, czyli świata, którego nie ma, a który jest idealny (ou - topos z języków greckiego i łacińskiego oznacza "nie - miejsce' albo świat, którego nie ma). I właśnie różnice pomiędzy obiema koncepcjami postaram się dziś przedstawić, a później pokusić się o sąd wartościujący obie krainy.
Analizę porównawczą dwóch krain należy rozpocząć od umiejscowienia ich w przestrzeni. Nie jest to zadanie proste, bowiem tak naprawdę nikt nie wie, gdzie się one znajdują, zaś sami autorzy unikają konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Krasicki stwierdza, że znajduje się wyspa Nipu gdzieś na morzu, a sam Mikołaj trafia na nią dzięki wielkiemu przypadkowi i jednak sporej dozie szczęścia, bowiem jego statek rozbija się u jej wybrzeży. Nieco inaczej postępuje Wolter, który, zapewne, aby uwiarygodnić swój opis, umieszcza Eldorado w górach Ameryki Południowej, zaznaczając jednak, że znajduje się ona w najbardziej niedostępnych partiach gór i już sama próba odnalezienia może zakończyć się tragicznie. Słowem, my, czytelnicy, dowiadujemy się mniej więcej tyle, że obie krainy istnieją gdzieś, lecz nie wiadomo tak naprawdę gdzie…
Mówiąc o światach i porównując je, nie można nie zwrócić choćby szczątkowej uwagi na wygląd zabudowania. Tu różnica jest o wiele bardziej znacząca, bowiem domy na Nipu są przede wszystkim funkcjonalne i dostosowane do potrzeb mieszkańców. Każdy posiada na własność identyczny kawałek ziemi, na którym uprawia najpotrzebniejsze warzywa i owoce, będące podstawowym źródłem pokarmu. Warto podkreślić, że uprawy te prowadzone są w sposób niezwykle tradycyjny, żeby nie powiedzieć pierwotny, bowiem mieszkańcy nie znają żelaza, dlatego też nie polują na zwierzęta ani nie łowią ryb. Zupełnie inaczej przedstawia się problem budownictwa w Eldorado. Wolter stworzył bowiem świat, któremu obce jest pojęcie ubóstwa. Ulice wykonane są ze szczerego złota a drogie kamienie leżą ułożone w nikomu nie potrzebne stosy, które mienią się wszystkimi kolorami tęczy. Domy budowane są z niezwykłym przepychem, bez troski o fundusze na realizację najbardziej abstrakcyjnych pomysłów czy rozwiązań architektonicznych.
Koniecznie należy poświęcić oddzielny akapit mieszkańcom obu światów. I tutaj różnice będą znacznie bardziej subtelne, bowiem obaj autorzy tworzy przecież w dobie oświecenia oraz zaczerpnęli wzorce z tych samych poprzedników. Dlatego też zarówno Nipuańczycy, jak i Eldoradianie są określeni jako ludzie niezwykle przyjaźni, pogodni i chętni do nawiązywania kontaktów z przybyszami. Co więcej żywo interesują się problemami drugiego człowieka, pragnąc znajdować możliwie skuteczne rozwiązania oraz przeżywając wspólnie radości i smutki. Nieco inaczej zaś rysują się portrety obu nacji, jeśli przyjrzymy się ich stosunkowi do siebie nawzajem. Oto mieszkańcy Nipu jawią się nam jako ludzie, dla których dobro ogólne jest najwyższą wartością, bez względu na to, jak ono jest osiągane. Wyraźnie celem samym w sobie stała się tutaj praca na rzecz kolektywu i radość czerpana z wzajemności. Nie istniejąca kultura została zastąpiona właśnie poprzez wartość pracy i czas spędzany na ciągłym zmienianiu najbliższego otoczenia na lepsze niż się zastało. Zupełnie inaczej przedstawiają się mieszkańcy Eldorado. Są oni bowiem ludźmi o niezwykle wysokim poziomie kulturalnym, zewsząd rozbrzmiewa muzyka, ludzie poświęcają swój czas na czytanie książek oraz rozmowy których głównym tematem jest sztuka i kultura. Być może owa różnica wynika z faktu, że na Nipu nie istnieje sformalizowany system szkolnictwa, zaś dzieci poddawane są procesowi wychowania, w czasie którego uczą się postępowania zgodnie z zasadami dobra, przyjaźni i miłości bliźniego. W Eldorado każdy potomek przechodzi wielostopniową szkołę, dzięki której zdobywa wszechstronną wiedzę kulturalną i polityczną. Podobny jest stosunek obu narodów do religii. Przyjmują one istnienie pewnego Boga, który na Nipu nazwany został Najwyższą Istnością, zaś na Eldorado jest po prostu bogiem, nie dostrzegają jednak, całkiem słusznie według mnie, potrzeby budowania monumentalnych świątyń czy obecności zakonników lub księży, aby dopełniać kontakt z bóstwem. Rozwiązania te pozwalają uniknąć stratyfikacji społecznej, według której kapłani mogliby uważać się za jednostki lepsze, bowiem bliższe bogu. A właśnie równość społeczna i wzajemne zaufanie są podstawą funkcjonowania krain, gdzie nie istnieją urzędy, sądy czy instytucje publiczne formalizujące prawo czy nadające obywatelom jakieś rangi lub obowiązki. To podobieństwo. Różnicą jest natomiast fakt, że w Eldorado panuje, wybierany przez wszystkich obywateli, król, którego decyzje są powszechnie akceptowane i uznawane za najwłaściwsze w konkretnych sprawach. Jeśli kogoś interesuje kwestia militarna, to z przyjemnością mogę poinformować, że żadne z omawianych państw nie utrzymuje regularnej armii czy wojska, bowiem poczucie bezpieczeństwa zapewniają naturalne bariery w postaci niezdobytych gór lub licznych raf koralowych otaczających wyspę. Podobnie sprawa się ma z policją czy sądownictwem. Oba ustroje państwowe wykluczają możliwość czynienia krzywdy drugiemu obywatelowi, a to z tego względu, że każdy ma prawo i co więcej każdy ma możliwość zaspokajania wszystkich swoich potrzeb, o których tylko zdoła zamarzyć - nie istnieją zatem więzienia czy domy poprawcze, w których izolowano by ewentualnych przestępców.
Podsumowując powyższe rozważania należy wysnuć kilka wniosków, które same w zasadzie się nasuwają, kiedy myśli się na temat utopii w wydaniu Krasickiego czy Woltera. Otóż są to bez wątpienia krainy niezwykle przyjazne ich mieszkańcom, dla nich to bowiem zostały przecież zaprojektowane i przez nich są w dalszym życiu zmieniane i wciąż ulepszane. Niewielkie różnice pomiędzy nimi wynikają zapewne z indywidualnych upodobań obu autorów, ponieważ kluczowe kwestie bytu, no może z wyjątkiem szkolnictwa, rysują się bardzo podobnie. Uwarunkowane to zapewne zostało przez podobny system filozoficzny, w którym wyrastali obaj twórcy. Dla mnie jednak najważniejszy jest zupełnie inny wymiar istnienia tych krain. Gdyby istniała realna możliwość zamieszkania w jednej, wybranej spośród tych dwóch opisanych, to którą i dlaczego bym wybrał? To pytanie początkowo nastręczało mi sporo trudności, jednak bardzo szybko uświadomiłam sobie, że żadna z nich nie spełniłaby moich oczekiwań a nawet jeśli, to nie potrafiłabym czuć się tam szczęśliwą. Nasz świat niesie ze sobą na każdym kroku jakieś niespodzianki, dzieją się rzeczy absolutnie nieprzewidywalne, ludzie różnią się od siebie, mając różne marzenia, wreszcie każdy jest kowalem swojego losu i wyłącznie od jednostki zależy jej powodzenie lub klęska. Oczywiście można powiedzieć, że tamte światy bez wojen, zła i zawiści są lepsze, ponieważ są dobre, jednak mnie osobiście się wydaje, że nie wytrzymałabym tam nawet miesiąca, ponieważ umarłabym na chorobę, którą nazywam monotonią.