Jeśli patrzyć na użyty przez Ignacego Krasickiego gatunek poematu, utwór jego korzysta jeszcze z wywodzącego się z V w p.n.e. poematu heroikomicznego. Pierwszym była "Batrachomiomachia", opisująca walki żab i myszy, w który to sposób autor podjął się parodii "Iliady" i "Odysei" autorstwa pół-legendarnego Homera. Co ważne dla tego gatunku, stanowi on chyba najbardziej wyraźne zerwanie z antyczną decorum. Autor pisząc taki utwór używa "wysokiego", patetycznego stylu do opisania rzeczy nieistotnych, co ma na celu wzbudzenie wesołości w czytelniku. Typowy jest przerost wybujałej formy nad błahą treścią.

"Monachomachia" jest autorską "relacją" z życia dwóch zakonów, umiejscowionych w małym miasteczku, będącym obrazem całej ówczesnej Rzeczpospolitej, chylącej się ku upadkowi.

"W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem

Stare zamczysko, pustoty ohyda)

Było trzy karczmy, bram cztery ułomki,

Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki".

Uczone dysputy mnichów to tylko wspomnienie, nie potrafią się już oni modlić, lecz czas spędzają na piciu i obżarstwu. Pojawienie się bogini Niezgody, staje się zarzewiem konfliktu pomiędzy dominikanami i karmelitami. Używają oni książek do walki pomiędzy sobą, która opisywana jest niczym trojańskie boje. Pogodzenie się następuje dopiero w momencie wniesienia w uroczystej procesji wielkiego Pucharu, któremu zebrani braciszkowie zakonni oddają cześć.

Nie można w żadnej mierze zarzucić Ignacemu Krasickiemu antyklerykalizmu, czy chęci obrażenia Kościoła. Nie dyskutuje on bowiem z dogmatami, czy sama jego instytucją, lecz krytykuje wszelkie nadużycia i rozpasania wykwitające na jego łonie. Mnisi, w tym przypadku członkowie "ascetycznych" zakonów, nie potrafią już obejść się bez "świeckich" uciech życia, staja się tylko i wyłącznie przeszkodą dla wierzących szczerze ludzi, gdyż swoim zachowaniem sieja powszechne zgorszenie. Właśnie w obronie świętego stanu duchownego Krasicki pokazuje jak niebezpieczne mogą być jego wynaturzenia:

"I śmiech niekiedy może być nauką,

Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa;

I żart dowcipną przyprawiony sztuką

Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa, (...)

Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych,

Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych".