Jestem Minotaurem, strasznym potworem, tylko połowa mojego ciała przypomina człowieka, niestety druga połowa jest bykiem. Nienawidzę luster, które przypominają mi o tym, jak wyglądam. Wiem, że trudno się mnie nie bać, przypuszczam, że gdybym był normalnym człowiekiem, też bym się przestraszył kogoś takiego, jak ja.
Już od wielu lat siedzę w Labiryncie, zamknął mnie tutaj Minos władca Krety, mąż mojej matki Pazyfae.
Jestem dzieckiem Pazyfae i byka, który został zesłany na Kretę i podbił serce mojej matki.
Przypuszczam, że była to kpina jednego z bogów, którzy tak bardzo lubią się bawić ludźmi, w jednej chwili ich uszczęśliwiać, po to, aby za chwilę pogrążać ich w rozpaczy.
W każdym razie to ja jestem najbardziej poszkodowany w całej tej historii.
Jeszcze mógłby to zrozumieć, gdyby bogowie zamienili mnie w potwora, za jakiś straszny czyn . Ja jednak urodziłem się potworem, cierpienie towarzyszyło mi od pierwszych chwil życia. Minos mnie nienawidził i dawał mi to odczuć na każdym kroku. Ciągle byłem samotny, żadne dziecko nie chciało się ze mną bawić, nikt też nie chciał być moją niańką. Nikogo nie były w stanie przekupić nawet wielkie pieniądze. Wszyscy twierdzili, ze skoro jestem szkaradny, jestem tez na pewno bardzo groźny. Nikt nie wiedział, jak bardzo cierpiałem, gdy widziałem, jak wszyscy ode mnie uciekają . Słyszałem tylko ciągle, jak mówiono, jakim jestem obrzydliwym stworzeniem i jak bardzo los pokarał moich rodziców, skoro dopuścił, abym ja się urodził.
Nigdy nie słyszałem, ani jednego słowa współczucia w moim kierunku, wszyscy mi mieli za złe to, że w ogóle żyję. Prawie wszyscy, gdyż moja matka Pazyfae, bardzo mnie kochała, ale przecież nie mogła nakazać innym, aby mnie zaakceptowali i spróbowali polubić.
Nawet moja siostra bała się mnie, nie chciała się ze mną bawić, a za każdym razem, gdy próbowałem z nią porozmawiać wybuchała płaczem i uciekała do Minosa.
Było mi bardzo smutno, chciałem umrzeć, prosiłem bogów, aby w końcu ukrócili me cierpienia. Jednak ciągle żyłem, było coraz gorzej, gdyż dorastałem i stawałem się jeszcze bardziej pokraczny.
Na moje nieszczęście do mej siostry Ariadny przybyła z Aten piękna dziewczyna, którą moja siostra wybrała sobie podczas jednej ze swych podróży. Ariadna chciała, aby Ilochea była jej służką.
Kiedy ją zobaczyłem w moim sercu zaczęło dziać się coś niesamowicie dziwnego, zrozumiałem, że ją kocham.
Niestety Ilochea bała się mnie i zawsze kiedy próbowałem coś do niej powiedzieć, wybiegała z przestrachem z komnaty.
Jednak ja nie zrażałem się tym i wciąż próbowałem od nowa. Pewnego dnia Ilochea przemówiła do mnie . Była pierwszą osobą, która, tak jak moja matka, odezwała się do mnie serdecznie.
Nie posiadałem się ze szczęścia, marzenia mnie uskrzydliły. Chciałem wierzyć w to, że ta piękna dziewczyna pokocha mnie któregoś dnia i nie będę już nigdy więcej samotny.
Jednak moja radość trwała krótko, gdyż okazało się, że Ilochea ma narzeczonego, który za kilka dni ma przypłynąć do niej z Aten i zabrać ją do domu.
Czułem, jak zapadają się wszystkie moje marzenia, znienawidziłem tego człowieka, choć nigdy go nie widziałem. Miałem wtedy szesnaście lat i nie byłem zbyt rozsądny. Traktowałem go, jak kogoś kto odbiera mi moja szansę na szczęśliwe życie.
Kiedy pojawił się w pałacu, aby zabrać Ilocheę, ze złości rzuciłem się na niego i zacząłem go dusić. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, jak wielką posiadam siłę, dlatego zbyt mocno złapałem jego szyję. Chciałem go przestraszyć, aby uciekł i zostawił piękna Ilocheę na Krecie.
Stało się jednak inaczej, zabiłem go, choć naprawdę tego nie chciałem. Ojciec nakazał strażnikom zamknąć mnie w lochu, gdy odchodziłem, widziałem, jak Ilochea rozpaczała nad trupem swego narzeczonego.
Dowiedziałem się później, że po tygodniu przypłynęła po nią łódź z rodzinnego miasta i Ilochea już nigdy więcej nie pokazała się na Krecie. Minos wykorzystał moją winę do tego, aby uznać mnie za strasznego potwora i postanowił na zawsze się mnie pozbyć, jako tego, który zagraża życiu obywateli jego państwa.
Minos sprowadził z Aten budowniczego Dedala, który na jego życzenie zbudował ten oto Labirynt, w którym jestem więziony już od kilkunastu lat.
Budynek ten ma niezliczoną ilość pokoi i korytarzy. Kto raz tu wejdzie, ten nie może znaleźć drogi powrotnej.
Kiedy budynek był już gotowy, Minos oznajmił, że chce mi go pokazać . Ucieszyłem się bardzo, że po wielu tygodniach mogę wreszcie wyjść z lochu.
Pomyślałem, że może mój ojczym w końcu zrozumiał, jak bardzo cierpię i zlitował się nade mną . Pierwszy raz w życiu mówił do mnie ciepłym tonem, tak bardzo cieszyłem się z tego powodu, że byłem całkowicie zaślepiony i nie podejrzewałem, że Minos uciekł się do podstępu.
Kiedy weszliśmy do Labiryntu i doszliśmy do końca pierwszego korytarza, zauważyłem, że Minos nagle zniknął. Zacząłem go wołać, jednak nie odpowiadał . Wydawało mi się, że idę ku wyjściu, jednak tak naprawdę coraz bardziej błądziłem.
Zrozumiałem, że to była pułapka, którą Minos się posłużył, aby mnie tu zamknąć. Sam znał plany budynku i dlatego bez trudu wyszedł.
Po kilku dniach dotarłem w końcu do wejścia, którym weszliśmy do Labiryntu. Drzwi były zaryglowane, więc nie mogłem się wydostać. W całym budynku nie ma żadnego okna, są tylko małe otwory w dachu, przez które wchodzi światło.
W Labiryncie jest bardzo dużo luster, myślę, że to pomysł Minosa, po to, aby jeszcze bardzie pogrążyć mnie w rozpaczy i uświadomić, że to mój wygląd sprawił, że jestem tutaj zamknięty.
Minos, jako dobry i sprawiedliwy władca, nie chciał mieć mojego życia na sumieniu, dlatego nie kazał nie zabić, ale zamknął mnie w tym strasznym budynku, do którego co jakiś czas jest przez jeden z otworów dostarczane pożywienie.
Jednak Minos nie wie, że gdybym chciał mógłbym już dawno wyjść z Labiryntu. Moja matka Pazyfae, wykradła ojczymowi klucz do wejścia, od tej pory odwiedza mnie co jakiś czas, to dzięki niej nie czuje się całkowicie opuszczony. Nikt nie wie o naszych spotkaniach, gdyby Minos dowiedział się o tym, co robi Pazyfae, surowo by ją ukarał i dopilnował tego, abyśmy się już nigdy nie zobaczyli.
Matka kilka razy namawiała mnie do tego, abym wyszedł z Labiryntu, ja jednak nie widzę w tym żadnego sensu. Jeśliby mnie złapali, to musiałbym z powrotem tutaj wrócić . Oczywiście mógłbym użyć siły, ale tego bym nie chciał, znowu mógłbym kogoś zabić. Jeśliby udało mi się uciec i, to i tak nigdy nie zaznałbym szczęścia . Ludzie nigdy mnie nie zaakceptują, teraz już wiem, że nie mam szansy na normalne życie. Samotność jest trudna do przetrwania, jednak dużo gorszym uczuciem jest widzieć strach lub pogardę, którą wywołuje nasz widok. Dobrowolnie zostanę w Labiryncie, nie chcę straszyć ludzi, ani ich krzywdzić, chcę wierzyć tylko w to, że kiedyś wszystko to co przeżyłem okaże się tylko koszmarnym snem.