Dzisiaj wróciłam ze szkoły bardzo zmęczona i zdenerwowana na moją koleżankę. Ona zawsze coś wymyśli nieprzyjemnego, a te jej plotki doprowadzają mnie do rozstroju nerwowego. Jak tak dalej pójdzie to zerwę z nią znajomość. Zła nawet nie zjadłam obiadu tylko poszłam do swojego pokoju.
Po jakimś czasie słyszę głos mamy. Niechętnie, ale zeszłam na dół. Wtedy okazało się, że jeszcze Hektor nie był na spacerze i ktoś z nim musi iść. Oczywiście mojego brata jak zwykle jeszcze nie było, więc znowu na mnie wypadła kolej. Miałam już tego dość, ale nie chciałam już słuchać narzekań mamy i wyszłam z psem.
Szybko uwolniłam Hektora ze smyczy, a sama w myślach wróciłam do zdarzeń ze szkoły. Ta Aga tak bardzo się zmieniła. Coraz trudniej jest mi się z nią dogadać - pomyślałam. Jeszcze rozmyślałam o tym wszystkim, gdy wtem do mojej świadomości dotarł fakt, że Hektor gdzieś zniknął z horyzontu. Zaczęłam go wołać, ale tylko spóźnieni przechodnie odwracali głowy. Nigdzie nie widziałam mojego ulubieńca. Zerwałam się i zaczęłam biegać jak szalona. Ani śladu. Miałam złe przeczucia i z trudem powstrzymywałam łzy. Moje serce zaczęło walić straszliwie, ręce mi się trzęsły. Zaczęła mnie ogarniać czarna rozpacz. Bezradnie rozglądałam się wokół, ale nigdzie żadnego ratunku. Przygnębienie, zniechęcenie wdzierały się w moją duszę. Cały czas biegałam po parku, ale Hektora dalej nie było. Zmęczona w końcu usiadłam na ławce i zaczęłam szlochać. Miałam już dość nieszczęść jak na jeden dzień.
Hektora polubiła od samego początku, gdy tylko tato przyniósł małą kulkę do domu. Często wtulałam się w jego mięciutkie futerko. Gdy byłam przygnębiona, to jego marę oczy mnie pocieszały. A teraz zniknął, aż trudno w to uwierzyć. Byłam bezsilna. Pozostawało mi jedyni wrócić do swojego domu i wyznać wszystko rodzinie.
Wtem z daleka zobaczyłam Agę. Chciałam uniknąć spotkania z nią, ale się nie udało. Ona od razu zapytała, czy nie zginął mi pies, bo właśnie widziała bardzo podobnego w pobliżu przystanku. Najpierw ją uściskałam, a potem pobiegłyśmy razem. Rzeczywiście stał tam smutny i zdezorientowany Hektor. Gdy mnie zobaczył, zamerdał wesoło ogonem.
Jak to dobrze, że Aga była w pobliżu. Podziękowałam jej i zaprosiłam na ciastko. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.