Spotkanie z Latarnikiem

              Było to wówczas, gdy leżałem w łóżku i czytałem książkę, lekturę do szkoły, która nosiła tytuł ,,Latarnik”. Chwilę po jej przeczytaniu byłem zmęczony i  zasnąłem w kilka minut.

Lecz gdy się obudziłem, nie byłem w łóżku ani na podłodze, lecz na wybrzeżu pewnej wyspy. Uznałem, iż pozwiedzam to miejsce, aby dowiedzieć się gdzie jestem. Nieopodal miejsca, w którym się obudziłem, stała stara latarnia morska, idąc w niej kierunku napotkałem znak, na którym znajdował się napis: ,,Wyspa Aspinwall”.

            Ni stąd, ni zowąd z latarni wyskoczył na mnie nieznajomy mi starzec i zaczął wypytywać:

  • Co ty tu robisz?
  • Sam nie wiem! - odpowiedziałem.
  • To jak ty tu się znalazłeś? - dopytywał podejrzliwie.
  • Po prostu zasnąłem, a jak się obudziłem, to już tutaj byłem. - odparłem.
  • No cóż, wyglądasz na zmęczonego, chodź przygotuję ci coś do zjedzenia. - zapewnił mnie.

Zaprowadził mnie do budynku latarni i zabrał się za gotowanie. Zapytałem więc.

  • Jak panu na imię?
  • Jestem Skawiński. - odpowiedział.

Skojarzyło mi się to nazwisko z bohaterem książk,  którą czytałem przed snem. Zacząłem zadawać sobie pytania, jak to się mogło stać, iż znalazłem się w fikcyjnym świecie. Zapytałem starca o jego historię, aby być pewnym, że to on. Latarnik opowiedział mi swoje życie, kim był, gdzie mieszkał, dlaczego chce pracować na latarni oraz z jakiego powodu wyjechał ze swojej ojczyzny. Z początku był żołnierzem w czasach powstania listopadowego, za udział w powstaniu został wyrzucony z kraju i rozpoczął los tułacza. Był w wielu miejscach, walczył w różnych bitwach, a na starość chciał zaznać spokoju, z którego nie musiał już uciekać, gdzie znajdzie swoje miejsce na świecie. Jego historia była ciekawsza niż w książce, ponieważ opowiadał mi ją sam bohater twarzą w twarz. Po zjedzeniu dania, oprowadził mnie zarówno po latarni, jak i po wyspie. Nie przejmowałem się wtedy, jak wrócić do domu, ponieważ bardzo zaciekawiła mnie jego praca. Przejąłem się tą sprawą dopiero, gdy zaczęło się ściemniać. Pożegnałem starca i powiedziałem, że muszę już wracać, lecz problem był taki, iż nie wiedziałem jak to zrobić. Po długich godzinach przeszukiwania wyspy w sposobie powrotu, padłem na ziemię i zasnąłem.

            Rano obudziłem się na podłodze, lecz nie bolało mnie nic, co znaczy, że nie spadłem z łóżka, a moje spotkanie odbyło się naprawdę. Ze sprawdzianu z treści tej lektury dostałem najlepszą ocenę w klasie, a to dzięki Skawińskiemu. Po dziś dzień jest to mój sekret.