Wystawie twórczości impresjonistów w warszawski Muzeum Narodowym towarzyszył rozgłos i w większości zachwyt publiczności. Ale czy słusznie? Dokładnie ten sam rodzaj sztuki wzbudzał pod koniec XIX wieku zgoła odmienne reakcje - znawcy malarstwa twierdzili, że tego wcale nie można nazwać sztuką. Wiele wskazywało no to, że impresjonizm będzie uważany za prąd może i frapujący, ale jednak epizodyczny. Przecież jedna z pierwszych recenzji prac impresjonistów głosiła, że są ,,grupą nieszczęśników dotkniętych obłędną ambicją". Jak to się stało, że dawną niechęć zastąpił zachwyt nad tymi samymi pracami?
Przed laty jeden z krytyków - John Ruskin - tak mówił o pracach Jamesa Whistlera: ,,Nigdy nie sądziłem, że jakiś zarozumialec zażąda 200 gwinei za ciśnięcie puszką farby w twarz publiczności". I tamta publiczność rzeczywiście miała wrażenie, że malarze zabrudzili ją farbami, że najważniejszym celem tej sztuki była drwina ze znawców i złośliwy śmiech. Przyzwyczajeni do innych obrazów ludzie nie mogli zrozumieć, dlaczego przedstawiony na płótnie parowóz wcale nie jest podobny do tego prawdziwego, niebo nagle nabiera różowych barw, a ludzie pozbawieni są rąk, nóg, a nawet głów. Impresjoniści utrwalali subtelne piękno wdzięku i dynamikę, której dotąd nikomu nie udało się uchwycić. Ale społeczeństwo domagało się tego, do czego było przyzwyczajone od lat: precyzyjnej opowieści, czytelnego obrazu. Jednakże oburzenie ludzi było zastanawiające - przecież już przed impresjonistami próbowano typowych dla nich nowości malarskich.
Malarstwo Moneta, Pissarra i Degasa określa się mianem sztuki przełomu, czasem nawet największego przełomu w dziejach sztuki. Tymczasem ci artyści mogliby odnaleźć więcej cech wspólnych ze swoimi poprzednikami niż następcami. Twórcy impresjonizmu wyznaczali koniec pewnego etapu historii sztuki. A nowe prądy tak naprawdę wyznaczali dopiero ich następcy: postimpresjoniści, a szczególnie kubiści i malarze abstrakcyjni. Doceniamy i uwielbiamy impresjonistów właśnie dlatego, że nie niszczyli, ale w niezwykły sposób wieńczyli wieki malarstwa.
Impresjoniści wprowadzili wiele innowacji w sposobie używania farb i pędzli. Równie wiele zmienili (o czym rzadko się mówi) w dziedzinie krytyki sztuki. To na tym polu ich udział okazał się istną rewolucją. W ocenie dzieł impresjonistów krytycy pierwszy raz pomylili się tak bardzo i do tego - zbiorowo. E. Gombrich w dziele "O sztuce" złośliwie konstatował ich zachowanie: ,,Gdyby zamiast szydzić, kupili ich płótna, staliby się bogaci". Rezultaty niedoceniania impresjonistów można odczuć do dzisiaj. Wszyscy nowatorzy sztuki XX wieku odwoływali się do stosunku krytyki do twórców impresjonizmu, ponadto krytyka - obawiając się ponownej kompromitacji - stała się bardziej otwarta na nowości.
Impresjoniści wprowadzili zmiany także do tzw. obiegu sztuki. Ich wystawy malarskie nie miały być wyrazem buntu i protestu, ale próbą przyciągnięcia uwagi publiczności. Tak naprawdę bardzo zależało im na aprobacie. Tejże (przynajmniej w czasach powstawania nurtu) nie uzyskali, ale przyczynili się do powstania alternatywnego obiegu sztuki. Pokazali, że akceptacja oficjalnych instytucji kultury nie jest potrzebna do uzyskania rozgłosu i poważania publiczności. Dzisiejszą normę kulturalną zapoczątkowali właśnie impresjoniści.
Te wynurzenia może sprowokować wystawa "Od Maneta do Gaugaina", którą można podziwiać w warszawskim Muzeum Narodowym. 44 obrazy przywiezione z paryskiego Muzeum d'Orsay dają próbkę twórczości najwspanialszych impresjonistów i postimpresjonistów. Oczywiście, chciałabym obejrzeć najbardziej znane arcydzieła: "Dworzec w Saint-Lazare" Moneta, "Śniadanie na trawie", Olimpia", "Balkon" Maneta; "Bal w Moulin de la Galette" Renoira. Jednakże muszę być realistką i na te obrazy poczekać nieco dłużej. Mimo to cieszę się, że udało mi się zobaczyć inne znane produkcje na dotychczas największej w Polsce wystawie poświęconej sztuce końca XIX wieku. Oby następna okazja do podziwiania prac impresjonistów zdarzyła się jak najszybciej.