Przełom wieków XIX i XX przyniósł wielkie zmiany w systemach filozoficznych, zachodziły również poważne zmiany społeczne i polityczne. Powodowało to twórcze kryzysy, które napędzały rozwój w dziedzinie kultury oraz w materii ekonomiczno - społecznej.
Dotychczasowe trendy filozofii pozytywnej twórców Augusta Comte, Herberta Spencera i Stuarta Milla zostały stopniowo zastępowane przez poglądy pesymistyczne. Wyrażały się one w braku wiary w rozwój człowieka i świata, upadek wartości kulturalnych, moralnych i religijnych. Polegało to głównie na odrzuceniu dotychczasowych filozofii i osiągnięć nauki, spowodowane było to przekonaniem, że owe wartości nie stanowią odniesienia do problemów współczesnego świata. Odrzucono je więc na rzecz katastrofizmu kulturowego, który wyrażał się w braku wiary w kulturotwórczą siłę mieszczaństwa, przekonanie o upadku kultury wysokiej. Twórcy z pogardą odnosili się do mieszczaństwa, buntowali się przeciwko wyznawanym przez filistrów wartościom, które miały być powodem upadku kulturowego na świecie. Opowiadali się za swobodą twórczą i obyczajową dla jednostek wybitnych i uduchowionych twórców.
Ta skrajnie pesymistyczna i indywidualistyczna postawa znalazła oczywiście swe odzwierciedlenie w dokonaniach literackich tej epoki. Pojawia się w niej dekadent - człowiek żyjący w przeświadczeniu o nieuchronnym upadku wartości, szukający możliwości ucieczki od świata. Pojęcie dekadencji stworzył Theophile Gautier wprowadzając je do przedmowy trzeciego wydania "Kwiatów zła" pióra Charlesa Baudelaira. Określił on tym mianem ogólny światopogląd artysty piszącego w drugiej połowie wieku XIX.
Termin pochodzi od francuskiego słowa decadence co oznacza dosłownie - upadek. Jego ślady znajdujemy już w pochodzących z XVIII wieku pracach historycznych, które traktowały o okresie upadku cesarstwa rzymskiego i procesach literackich jakie wówczas miały miejsce - literatura zdawała się upadać wraz z cesarstwem.
Poparciem dla postawy dekadenckiej była niewątpliwie pesymistyczna filozofia Artura Schopenhauera. Jego dzieło "Die Welt als Wielle und Vorstelung" czyli "Świat jako wola i wyobrażenie" wypowiada się na temat istoty ludzkiej egzystencji, która według niego jest jedynie bezrozumnym popędem nie podporządkowanym niczemu i nie możliwym do zaspokojenia, przez co człowiek całe życie dąży do czegoś czego nigdy nie osiągnie i dlatego nie może być szczęśliwy. Szczęście jest dla człowieka nieosiągalne z powodu świadomości nadejścia nieuchronnej śmierci. Filozofia Schopenhauera proponowała jednak trzy drogi, aby złagodzić ludzkie cierpienia. Jedną z nich było wyzbycie się wszelkich pragnień rozumiane jako osiągnięcie stanu Nirwany, Schopenhauer proponował również zagłuszenie własnego cierpienia współczuciem i dostrzeganiem cierpienia innych ludzi lub podjęcie się dzieła tworzenia sztuki i nieustanne ich kontemplowanie.
Innym filozofem, którego myśl zapisała się w postępowaniu i światopoglądzie ludzi epoki był Fryderyk Nietzsche. Jego filozofia stanowiła podwaliny myśli modernistycznej. Głosił brak wartości ogólnie uznawanych jako odniesienie do postępowania człowieka. Tym człowiekiem była jednostka wybitna, wybijająca się ponad przeciętność. Nadczłowiek nie był zobowiązany do przestrzegania ogólnie przyjętych praw moralnych czy religijnych, mógł je naginać ponieważ miał wyznaczony wzniosły cel, przeznaczony był do celów wyższych. Jego filozofia w dużym stopniu przyczyniła się ówczesnego kryzysu wartości moralnych.
W literaturze polskiej również znajdujemy mnóstwo odwołań do ówczesnych myśli filozoficznych, młodopolscy twórcy pragnęli przełamać poczucie braku sensu swego istnienia, oddawali się sztuce, próbowali osiągnąć Nirwanę, czasem sięgali do najbardziej radykalnego środka - śmierci.
Twórcy często przywoływali w swych utworach obraz śmierci, jednak nie był to znany ze średniowiecza obraz przerażającego szkieletu. Stanisław Karb-Brzozowski w wierszu "O przyjdź" opisuje śmierć jako piękną kochankę, na którą czeka i błaga ją trzykrotnie o pojawienie się: "o przyjdź jesienią". Śmierć ma przynieść podmiotowi długo oczekiwaną ulgę, czeka więc na nią z utęsknieniem:
"i dłonie swe przejrzyste, miękkie, woniejące
na cierpiące
połóż mi skronie"
Utwór stanowi, więc wyjaśnienie tego że Stanisław Karb-Brzozowski zginą samobójczą śmiercią, nie był on jednak jedynym dekadentem, który w ten sposób uwolnił się od egzystencjalnego cierpienia.
Tę samą tematykę odnajdujemy w "Pragnieniu" pióra Marii Konopnickiej. Pragnienie osiągnięcia niebytu, zniknięcia ze świata i uwolnienie się od cierpień życia to temat utworu. Podmiot liryczny pragnie zupełnie oddalić się w niebyt nie pozostawiając po sobie nawet śladu odejść z tego świata. Stan oderwania od życia porównuje do bezkresnego morza, którego tajemnice są niezbadane. Podmiot liryczny pragnie naturalnego unicestwienia, podobnego do obumierania przyrody chce zniknąć zamieniając się w tęczę lub rosę. Autorka aby zobrazować dokładnie istotę tego zanikania przywołuje motyw feniksa, jednak odrodzić się ma nie ten sam ale inny nie związany z podmiotem byt. Możemy przez to rozumieć, że dekadencja uważała istnienie człowieka jako najbardziej uciążliwe i naznaczone wiecznym cierpieniem. Śmierć była obecna w utworach dekadenckich, była kolejnym pragnieniem, czymś na co czekano z utęsknieniem.
Obok śmierci występował motyw zmysłowej miłości, postrzegany był jako inny sposób na oderwanie się od życia i świata. Oddawali się tworzeniu nowej wizji zbliżenia cielesnego odnaleźli nowy jej wymiar. Twórcy lubowali się w tematyce erotycznej, przedstawiając w swych utworach również miłość fatalną.
Przykładem tego mogą być zaangażowane erotyki Kazimierza Przerwy-Tetmajera: "Ja kiedy usta" oraz "Lubię kiedy kobieta". Podmiotem lirycznym obu wierszy jest mężczyzna. W "Ja kiedy usta" zwraca się on do swojej kochanki, natomiast "Lubię kiedy kobieta" jest opisem jego fizycznych i emocjonalnych doznań. Głównie sprowadza miłość cielesną do drogi, którą może uciec od świata, szuka zapomnienia beznadziei i braku sensu swojej egzystencji:
"Nie samych zmysłów szukam upojenia,
Chcę żeby ma omdlała na chwilę ,
Chcę czuć najwyższą rozkosz - zapomnienia ..."
Czytając te utwory możemy odnieść wrażenie, że podmiotowi lirycznemu udaje się osiągnąć stan upragnionego zapomnienia:
"Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu...
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi "
Jednak stan okazuje się jedynie chwilowy i znów pozostawia po sobie tęsknotę za niebytem, widzimy to w konkluzji zawartej w erotyku "Ja kiedy usta":
"Błogosławiona śmierć gdy się posiada,
Czego się pragnie nad wszystko goręcej,
Nim twarz przesytu pojawi się blada,
Nim się zażąda i znowu, i więcej"
Jak widać stan zmysłowego odurzenia jest krótkotrwały nie przynosi oczekiwanych rezultatów pozostawia po sobie jedynie bolesną pustkę. Kazimierz Wyka prezentowaną wyżej postawę wobec erotyzmu nazwał "rozpaczliwym hedonizmem". W momencie ekstazy zmysłowej poeta oczekuje śmierci, która ma go uwolnić przed cierpieniem braku zaspokojenia dążeń. Utwory są nacechowane wpływem filozofii Artura Schopenhauera co widoczne jest w rozumienia życia jako pasma nieszczęść - erotyki są więc wyrazem znużenia i rozczarowania życiem. Miłość jest więc nieskutecznym sposobem ucieczki człowieka Młodej Polski i próbą przełamania nastrojów dekadenckich.
Innym sposobem ucieczki przed brakiem sensu i rozczarowaniem światem była Nirwana to właśnie jej poświęcony jest wiersz pióra Kazimierza Przerwy-Tetmjera "Hymn do Nirwany".
Utwór jest nawiązaniem do chrześcijańskiej modlitwy "Ojcze nasz" jest monologiem o charakterze litanijnym. Jest to bezpośredni zwrot do nirwany. Pojęcie Nirwany ma swoje korzenie w Oriencie i oznacza niebyt czyli wyzbycie się woli życia, którą Artur Schopenhauer w swej filozofii uważa za przyczynę wszelkich cierpień ludzkości. Po osiągnięciu Nirwany człowiek pozostaje w stanie wyzbycia się wszelkich pragnień, jest oderwany od życia i świata. Jest pozbawiony poczucia niespełnienia, które ogranicza człowieka. Przerwa-Tetmajer odebrał gruntowne wykształcenie filozoficzne przez co doskonale znał tezy Schopenhauera, więc również dla niego Nirwana była ważnym środkiem do przełamania swoich dekadenckich cierpień: "Żem żył niech nie pamiętać muszę, ani wiem, że żyć muszę". Podmiot liryczny utworu opiewa Nirwanę jako bóstwo i przedmiot kultu o czym świadczą słowa: "I przyjdź królestwo twoje na ziemi jak i w niebie, Nirwano". Według podmiotu lirycznego nirwana jest najwyższą wartością i jedyną drogą do wyzbycia się dekadenckich problemów duszy. Utwór napisany jest wysokim stylem, jest wręcz patetyczną modlitwą do Nirwany. Jest ona tutaj również pojmowana jako swoisty obraz śmierci: "O przyjdź i połóż swe dłonie na moje źrenice". Śmierć pojmowana była przez dekadentów jako ostateczna forma wyzwolenia od cierpień życia, jednak nie jest ona dla niech satysfakcjonująca. Zwrot podmiotu lirycznego: "Unicestwiającym oddechem" nawiązuje do Apokaliptycznej wizji końca świata. Tetmajer dostrzega w Nirwanie jedynie ograniczoną czasem drogę do pokonania cierpień braku sensu istnienia i nie jest ona najlepszym środkiem do zakończenia ziemskiej gehenny jedynie skuteczna jest śmierć.
Topos natury pojawia się w literaturze Młodej Polski, szczególnie czysta tatrzańska przyroda zajmuje w niej istotne miejsce, a Zakopane było twórczą stolicą Polski. Kazimierz Przerwa-Tetmajer pojmował tatrzańską naturę jako jedną z dróg przełamania nastrojów dekadentyzmu.
"Widok ze Świdnicy do doliny wierch cichej" opiewa stan, który osiągnąć można poprzez kontemplację przyrody. Krajobraz Tatr nakreślony został za pomocą narzędzi poetyki impresjonistycznej, która ukazuje urodę gór poprzez odpowiednio dobrane barwy i cienie, grę świateł i uchwycenie ulotnych wrażeń. Obraz jest stworzony na zasadach malarskiego dzieła impresjonistycznego wywołać ma w czytelniku odpowiednie myśli i uczucia. Wiersz jest pięknym obrazem krajobrazu gór we mgle przez którą przebijają świetlne refleksy odbijając się w wodzie górskiego potoku. Od razu "w oczy" rzuca się monumentalna skała i gęsty tatrzański las. Autor przedstawia krajobraz w taki sposób, aby wzbudzić w czytelniku uczucia melancholii i smutku, a nawet przerażenia, kiedy podmiot liryczny opisuje widok z przepaści nad, którą się znajduje. Te uczucia zdają się zawładnąć podmiotem lirycznym:
"I jakaś dziwna mnie pochwyca
Bez brzegu i bez dna tęsknica,
Niewysłowiony żal ... "
Słowa te są dowodem przezwyciężenia cierpienia dekadenta, przyroda daje mu ukojenie, którego szukał.
Schopenhauer uważał, że sztuka - dzieło tworzenia i kontemplacja nad nim również są w stanie odciągnąć człowieka od uczucia niespełnienia. Jego myśl odzwierciedla utwór Kazimierza Przerwy-Tetmajera "Eviva l'arte". Jest to swoisty manifest twórców epoki, w którym poeta wypowiada się słowami "my artyści" co świadczy o tym że jest on jedynie głosem pewnej zbiorowości. Tą zbiorowością są młodopolscy artyści, dla których sztuka to przedmiot najwyższego kultu. Jej potęga równa jest z potęgą Boga Stwórcy, a artysta ukazany jest jako jednostka wybijająca się ponad przeciętność. Tytuł odzwierciedla wzniosłość i temat utworu, bowiem z włoskiego oznacza zwrot: "Niech żyje sztuka!". Odnajdujemy tu obraz artysty, który gardzi zyskiem materialnym czuje się lepszy od innych ponieważ tworzy i przez to zyskuje najwyższą rangę społeczną:
"Duma nam bogiem,
Sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi"
Powtarzający się w utworze okrzyk: "Evviva l'arte" mocno podkreślać ma wielką wartość sztuki i uwielbienie jakom darzą ją twórcy. Twórcy, którzy porównują ludzkie życie do sztuki, dostrzegają jego marność w porównaniu z jej wielkością i wiecznym istnieniem: "Choć życie nasze splunięcia nie warte Eviva l'arte".
Dla artysty najważniejsza jest sława, którą zapewnia im ich twórczość, są w stanie znieść biedę i głód ale nie mogą znieść niedoceniania.
Również Stanisław Wyrzykowski w utworze "Wola twórcza" zgadza się z poglądami Schopenhauera na sztukę, jest również nawiązaniem do filozofii Fryderyka Nietzschego. Utwór wydaje się w treści podobnym do "Kowala" pióra Leopolda Staffa nie tylko jeśli chodzi o filozoficzne nawiązania ale również poprzez wprowadzenie motywu drogocennego kruszcu w rękach twórcy:
"dopiero jednak po działaniu woli
kształtów nabiera i dziełem się stawa"
Podmiot liryczny "Woli twórczej" jest zwolennikiem twórczej aktywności, pogardza apatią dekadencji:
"Nie znam gałęzi co by się nagięła
sama do ręki podając owoce".
Utwór jest pełną optymizmu apoteozą aktywności, która pozwala wykorzystać właściwie swoje myśli i uczucia tworząc coś wielkiego. Natomiast dekadencja ukazana jest jako najkrótsza droga do bezczynności i bierności. Dzieło tworzenia porównane jest do wielkiej siły wybuchu wulkanu:
"Niby wulkan, co się w głębi morza
Z tych skrytych ogni co śpią morza"
Dzięki przywołanym przykładom jasno widzimy, że sztuka ma ogromny wpływ na życie artysty i jest doskonałym sposobem na przełamanie nastrojów dekadenckich.
Debiut literacki Leopolda Staffa to tom poezji "Sny o potędze" wydane w roku 1901. to właśnie tam odnajdujemy utwór "Kowal" zainspirowany filozofią Nietzschego. "Kowal" z utworu Staffa to uosobienie nieustannego dążenia do doskonałości. Podmiot liryczny z determinacją chce stworzyć ideał - ta praca cieszy go, on sam żyje radością tworzenia. Rzeczony ideał to on sam - człowiek silny, stanowczo tępiący każdą swoją słabość. Jego determinacja jest tak wielka, że jeśli tylko zauważy w sobie jakąś niedoskonałość i jego praca pójdzie na marne - rozbije w proch swe serce:
"Bo, lepiej giń rażone cyklopowym razem,
Niżbyś miało własną słabością przeklęte
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte".
Nie oznacza to jednak, że gdy poniesie klęskę nie podejmie kolejnej próby, bowiem chce pracować cale życie nad swoją doskonałością. Poeta więc nawołuje do ciągłej pracy i nieprzerwanego działania.
Zgodnie z doktrynami nietzscheanizmu podmiot liryczny jest egocentrykiem - w całym wszechświecie liczy się dla niego tylko on sam i akt twórczy:
"Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych
Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych"
To dzieło jest dla niego ważne ponieważ "wykuwa" on własny, silny charakter cały czas go doskonali:
"Z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę". Utwór jest apoteozą siły, która według Nietzschego była najważniejszym atutem jego nadczłowieka: "serce hartowane piękne, serce dumne, silne". Słabość i apatia były przedmiotem pogardy poety, uważał je za największe wady człowieka dlatego też poeta wyraża przez swój utwór bunt przeciwko dekadencji, którą ogarnięci byli młodopolscy twórcy.
Kolejnym sposobem na odejście od dekadenckiego pesymizmu było zrozumienie cierpienia innych i odczuwanie zwykłego ludzkiego współczucia i życia zgodnie z filozofią św. Franciszka z Asyżu. Ten pogląd umieścił Jan Kasprowicz w utworze "Nie ma tu nic szczególnego" jednym z wierzy w cyklu "Księga dla ubogich".
Autor buduje w nim dwie kontrastujące ze sobą rzeczywistości. Pierwszy to świat wręcz dziwny, którego mieszkańcy to ludzie nękani strachem i chwiejni, nazbyt ciekawi i chciwi, dla których bogactwo jest najważniejsze i to za nim tak pędzą. Drugi świat jest spokojnym i harmonijnym miejscem, w którym odchodzą lęki i puste dążenia. Jest to świat wiejskich chałup, których mieszkańców nie interesuje kres drogi, która wiedzie obok ich domów. Żyją oni według rytmu natury, wyznają głęboką wiarę Boga. Są wrażliwi na piękno świta i chwalą Stwórcę za jego doskonałe dzieło. Ten pierwszy świat jest światem dekadenckiego miasta i zaproszeniem zagubionych twórców na wieś gdzie znajdą ukojenie, spokój i siły do życia i tworzenia.
Te nawiązania literackie świadczą o wielkim wpływie dekadencji na twórców i sztukę Młodej Polski. , wyrażający się w postawie pesymistycznej i indywidualistycznej (często odwołującej się do filozofii A. Schopenhauera), w poczuciu słabości i wysubtelnienia duchowego. Dekadentyzm, kształtowany przez ówczesną cyganerię artystyczną, nie miał szczegółowo wypracowanego programu oraz własnej poetyki. Najważniejszym jego elementem był bunt przeciw mieszczańskiemu światu, wyrażający się m.in. w kreowaniu wzorca osobowego artysty nieprzystosowanego do tego świata i przekonanego o własnej słabości. Artyści szukali rozmaitych dróg uśmierzenia tego cierpienia duchowego, można je podzielić na dwie opierając się na ich skuteczności. Te o wątpliwej skuteczności zobaczyć możemy u Karola Brzozowskiego w "O przyjdź" i w "Pragnieniach" Marii Konopnickiej, którzy ucieczkę od dekadencji widzieli w śmierci, jednak odbierała ona życie wraz z cierpieniem co na pewno nie jest właściwą drogą.
"Hymn do Nirwany" przedstawia jedynie chwilowy stan ukojenia i oderwania od świata, niebyt również nie jest właściwym rozwiązaniem problemów dekadencji. Ponadto Nirwana nie była wieczna i niezwykle trudna do osiągnięcia. Oddanie się uniesieniom zmysłowych rozkoszy, które opiewa Kazimierz Przerwa-Tetmajer w swych erotykach również jest jedynie chwilowym wybawieniem, kiedy więc mózg budził się znów po cielesnych rozkoszach człowiek odczuwał jeszcze dotkliwsze męki i ogarniał go jeszcze większy żal i poczucie pustki. Ten sam autor chwali w swej twórczości przyrodę Tatr, której kontemplacja stanowi doskonałe remedium na dekadenckie cierpienia.
Jednak te drogi nie okazały się skuteczne i pozostawiały po sobie uczucia pustki i straty i pogłębiały smutek twórcy, który pogrążał się jeszcze bardziej w pesymizmie i braku sensu swego istnienia. Poprzez tak krótkotrwałe działanie nie można było przezwyciężyć nastroju dekadenckiego. Jednak twórcy odnaleźli również te właściwe drogi do odzyskania woli życia.
Pierwszą z nich była sztuka, którą za Schopenhauerem opiewali Tetmajer i Wyżykowski. Kult jakim była otaczana i misja tworzenia nadawały sens życiu artysty. Kolejną właściwą drogą była filozofia Fryderyka Nietzschego z kultem aktywnego nadczłowieka. Jako ostatnią wymienić należy Franciszkanizm z utworów Jana Kasprowicza. Droga przez kontemplację dzieła skierowana była głownie do twórców, kiedy dwie pozostałe mogły pomóc odnaleźć się każdemu człowiekowi.
Młoda Polska była ciekawie zróżnicowaną epoką literacką, w której znajdujemy wielką mnogość światopoglądów. Twórcy również różnili się od siebie sposobem patrzenia na świat, czego przykładem jest widziany w różny sposób tatrzański krajobraz. Bowiem kiedy Tetmajer odczuwa melancholię i smutek patrząc nań to Kasprowicz kontemplując przyrodę odczuwa wielką radość i zachwyt dla dzieła bożego.
Utwory do projektu:
Poetyckie ucieczki dekadentów od poczucia zniechęcenia, schyłku, nudy.
Autor:
Kamil Bojarski
STANISŁAW KORAB-BRZOZOWSKI
"O, przyjdź"
O, przyjdź jesienią -
Wdziej szatę lekką, białą, zwiewną,
Pajęczą;
Rzuć na hebanowe swoje włosy
Perły rosy
Lśniące zimnych barw
Tęczą.
O, przyjdź jesienią -
W chwilę zmierzchu senną,
Niepewną -
i dłonie
Twe przejrzyste, miękkie, woniejące
Na cierpiące
Połóż mi skronie -
o Śmierci!...
MARIA KOMORNICKA
"Pragnienie"
Jak nurek w ciężkim szklanym swoim dzwonie,
Pragnę iść na dno, tonąć swym ciężarem.
Szukam otchłani, która mnie pochłonie,
Podmorskich świateł olśniewającym czarem.
Jako dojrzałe zeschłych kłosów ziarno,
Dręczone skarbem niemej tajemnicy,
Pragnę się w ziemi pierś pogrążyć czarną,
Ujść oku słońca i ludzkiej źrenicy.
Jak wód rozgrzanych opar w noce letnie,
Tak zniknąć pragnę, oddać się niebiosom,
- Aż mnie ojczysty wiatr na obłok zetnie -
Iskrą powrócę wtedy - tęczą - rosą.
Jak chce szlachetna ruda tyglów waru,
Pragnę się stopić, spalić, zwęglić, zginąć -
Zniszczeć na popiół w orkanie pożaru
- I z prochu skrzydła Feniksa rozwinąć.
Pragnę z pamięci świata tak doszczętnie
Wymrzeć, by z nazwy nie zostało śladu -
By mnie nie poznał nikt po dawnym piętnie,
Gdy ląd pozdrowię z floty mej pokładu.
Chcę uciec, zniknąć, zginąć - jak nurek, ruda, mgła, ziarno;
Przeistoczenia szukać w morzu, w ogniu, w chmurach, w ziemi,
Przeistoczony wrócić w głusz mego domu cmentarną,
Z twarzy osłupionych czar ustami zdjąć budzącemi _ _ _
KAZIMIERZ PRZERWA-TETMAJER
"Ja, kiedy usta..."
Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę,
nie samych zmysłów szukam upojenia,
ja chcę, by myśl ma omdlała na chwilę,
chcę czuć najwyższą rozkosz - zapomnienia...
Namiętny uścisk zmysły moje strudził - -
czemu ty patrzysz z twarzą tak wylękła?
Mnie tylko żal, żem się już obudził
i że mi serce przed chwilą pękło.
Błogosławiona śmierć, gdy się posiada,
czego pragnie nad wszystko goręcej,
nim twarz przesytu pojawi się blada,
nim się zażąda i znowu, i więcej...
"Lubię, kiedy kobieta..."
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie ziemskiego świata.
"Hymn do Nirwany"
Z otchłani klęsk i cierpień podnoszę głos do ciebie, Nirwano!
Przyjdź twe królestwo jako na ziemi, tak i w niebie, Nirwano!
Złemu mnie z szponów wyrwij, bom jest utrapion srodze, Nirwano!
I niech już więcej w jarzmie krwawiącym kark nie chodzę, Nirwano!
Oto mi ludzka podłość kałem w źrenice bryzga, Nirwano!
Oto się w złości ludzkiej błocie ma stopa ślizga, Nirwano!
Oto mię wstręt przepełnił, ohyda mię zadusza, Nirwano!
I w bólach konwulsyjnych tarza się moja dusza, Nirwano!
O przyjdź i dłonie twoje połóż na me źrenice, Nirwano!
Twym unicestwiającym oddechem pierś niech sycę, Nirwano!
Żem żył, niech nie pamiętam, ani wiem, że żyć muszę, Nirwano!
Od myśli i pamięci oderwij moją duszę, Nirwano!
Od oczu moich odegnaj złe i nikczemne twarze, Nirwano!
Człowiecze zburz przede mną bożyszcza i ołtarze, Nirwano!
Niech żywot mię silniejszych, słabszych śmierci nie uciska, Nirwano!
Niech błędny wzrok rozpaczy przed oczy mi nie błyska, Nirwano!
Niech otchłań klęsk i cierpień w łonie się mym pogrzebie, Nirwano!
I przyjdź królestwo twoje na ziemi, jak i w niebie, Nirwano!
"Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej"
Taki tam spokój... Na gór zbocza
Światła się zlewa mgła przezrocza,
na senną zieleń gór.
Szumiący z dala wśród kamieni
w słońcu się potok skrzy i mieni
w srebrnotęczowy sznur.
Ciemnozielony w mgle złocistej
wśród ciszy drzemie uroczystej
głuchy smrekowy las.
Na jasnych, bujnych traw pościeli
pod słońce się gdzieniegdzie bieli
w zieleni martwy głaz.
O ścianie nagiej, szarej, stromej,
spiętrzone wkoło skał rozłomy
w świetlnych zasnęły mgłach.
Ponad doliną się rozwiesza
srebrnoturkusowa cisza
nieba w słonecznych skrach.
Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
przepaść rozwarła paszczę ciemną -
patrzę w dolinę, w dal:
i jakaś dziwna mię pochwyca
bez brzegu i dna tęsknica,
niewysłowiony żal...
"Evviva l'arte"
Evviva l'arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi -
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l'arte!
Evviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy,
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzyknikiem: gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!
Evviva l'arte! Duma naszym boiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale orły skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l'arte!
Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną
ognie co przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic nie warte,
evviva l'arte!
STANISŁAW WYRZYKOWSKI
"Wola twórcza"
Nie znam gałęzi, co by się nagięła
Sama do ręki podając owoce.
Nie znam natchnienia, które tworzy dzieła
W biernym zachwycie lub w pijanej pomroce.
Zadumy, czucia, wrażenia rozliczne
Duch nasz przetrwa w wnętrznej treści złoża.
Nad nimi tlą się popędy dziedziczne,
Niby wulkany, co śpią w głębi morza.
Z tych skrytych ogni bierze swój początek
Cudowna chwila twórczego wybuchu,
Gdy w stop, gdy w złoty rozcieka się wrzątek
Kruszec, co rudą leżał w twórcy duchu.
Jest zachwyceniem, szczęściem, co aż boli
Ta płomienistej namiętności lawa.
Jednak dopiero pod działaniem woli
Kształtów nabiera i dziełem się stawa.
LEOPOLD STAFF
"Kowal"
Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych,
Które zaległy piersi mej głąb nieodgadłą,
Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych
I ciskam ją na twarde, stalowe kowadło.
Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze,
Bo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne
Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,
Serce hartowane, mężne, serce dumne, silne.
Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem;
Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali nieodporne:
W pył cię rozbiją pięści mej ogromy potworne!
Bo lepiej giń, miażdżone cyklopowym razem,
Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.
JAN KASPROWICZ
"Księga ubogich"
III
Nie ma tu nic szczególnego,
Żadnych tu dziwów świata:
Fundament z skalnych odłamów,
Z płazów świerkowych chata.
Przed chata mały ogródek,
A w nim - o ludzie zmęczeni! -
Czuwa nad naszym spoczynkiem
Rząd pewnych siebie jasieni.
Rozłożył swoje konary -
O ludzie, nękani strachem! -
Nad zrębem naszego domu,
Nad domu naszego dachem...
Nie ma tu nic szczególnego...
Droga się snuje pod płotem -
Skąd ona i dokąd wiedzie.
Prawie nie myślę o tem...
Bo na cóż taka świadomość,
O ludzie, zbytnio ciekawi!?
Poranek zeszedł nad droga,
Droga się w blaskach pławi!
Ach! dokąd wy tak spieszycie,
O ludzie, tęsknotą gnani?
Tu las jest, tu potok szumi,
Wyzwolon w głaźnej otchłani...
Nie ma tu nic szczególnego...
Dzwon się odezwał z wieży,
W czerwcowych omżach południa
Łąka rozkwitł leży.
Pozbywa się moje serce -
O ludzie żyjący nadzieją! -
Wszelakiej skazy, gdy widzę,
Jak trawy śmiać się umieją.
Gdy stojąc w progach tej chaty -
O ludzie, żądni bogactwa! -
Wyciągam ręce i zgarniam
Skarby bożego władztwa...
Nie ma tu nic szczególnego...
Bo jakiż cud tu być może,
Gdzie w wieczór na górskich szczytach
Żagwią się ognie boże?
Zagasły!... Że zgasły tak prędko -
O ludzie żywota chciwi! -
I że zagasnąć musiały,
Nikt tu się temu nie dziwi.
Z głębin tych mroków błękitnych -
Walczący z chwiejnością ludzie! -
Przepływa ku mnie dziś pewność
O cudzie i o nie-cudzie...
Nie ma tu nic szczególnego,
Żadnych tu dziwów świata:
Fundament z skalnych odłamów,
Z płazów świerkowych chata.