"Jądro ciemności" to książka, w której autor - Joseph Conrad podejmuje sprawy najistotniejsze dla egzystencji człowieka. Są to uniwersalne kwestie, aktualne w każdym miejscu i czasie. Na początku zauważyć warto podjęcie tematu rozwoju cywilizacyjnego. Cywilizacja jest szczeblem rozwoju, na którym znajduje się w danym momencie czasowym określone społeczeństwo. Ale według autora każdy kolejny etap jest wynikiem i odbiciem poprzedniego. Zjawisko rozwoju cywilizacyjnego rozpatrywane jest jako pozytywne: "nasza cywilizacja jest lepsza, bo mamy więcej rzeczy i wymyślamy ciągle nowe, mamy też więcej broni i więcej pieniędzy. I uprasza się rozmaitych hipokrytów o nie zawracanie głowy, jakoby istniały jeszcze jakieś inne wartości. Może i istnieją. Może facet, który obwieszony granatami idzie się rozerwać, jest bardziej od nas eschatologiczny. Ale pod względem siły i dostatku my jesteśmy lepsi". Czy zatem można powiedzieć, że osiągnęliśmy cel, który widzieli przed ludzkością pierwsi kolonizatorzy?
"Jądro ciemności" przesycone jest opisami różnorodnych, nieraz bardzo egzotycznych i tajemniczych terenów, pełnych niezwykłych bogactw natury. Autor wykorzystał konwencję edukacyjnej, życiowej wyprawy. Książka jest więc opowieścią o dziejach podróży człowieka, który uczy się samego siebie - widzi brudną, brutalną część swojej natury i zyskuje inspirację do przemiany cech osobowości. Mamy więc tutaj do czynienia z metaforą podróży, która staje się także próbą, sprawdzeniem siebie, zbadaniem granic własnych możliwości. Główny bohater powieści to Marlow, który momentami jest także osobą prowadząca narrację. Poznajemy jego refleksje i poglądy na temat kolonizacji, która jest elementem i sposobem rozwoju cywilizacji. Dzięki jego wrażliwości odczuć możemy tajemnicę, jaką jest niezbadany ląd, ale jednocześnie jest to tylko pole do działania dla kolonizacji. "Istny koniec świata, morze barwy ołowiu, niebo barwy dymu, okręt o sztywności akordeonu" - tak wyobrażał sobie Marlow "misję białego człowieka". Z jednej strony były to dla żeglarza krwawe, nie do końca sensowne działania: "podbój ziemi, polegający przeważnie na tym , że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach". Z drugiej strony uważał to za naturalny i oczywisty etap dziejów ludzkości, który stał się zadaniem jego współczesnych. Żeglarz nie był świadomy krzywdy, jaką mimo bardziej humanitarnych metod działania takimi zachowaniami wyrządza się mieszkańcom "odkrywanych" terenów. Nie zauważył, że zabiera się w ten sposób innym cywilizacjom ich prawo do istnienia, do odrębności, do inności, do własnej kultury, do tożsamości, do trwania. Czy jednak dzieje świata mogły potoczyć się inaczej? Wydaje się, że i działania kolonizatorów i taki rozwój wypadków był konieczny, zdeterminowany naturą świata i człowieka. Wątpliwości moralne budzić może jednak sposób w jaki to się odbywało. Historia pokazuje, że zjawisko cywilizacji jest w zasadzie łagodną nazwą na barbarzyński sposób zaspokajania egoizmu władców i narodów, które chciały mieć ciągle więcej. Wiek XXI to czas, kiedy cywilizacja stała się równoznaczna z rozwojem technologicznym, gospodarczym, przemysłowym. Wielkie aglomeracje miejskie, dobrobyt - to stanowi o rozwoju człowieka i świata dzisiaj. Rozwój cywilizacyjny pozwala człowiekowi odczuć, że jest on panem rzeczywistości, że może znaleźć środki wydłużające życie, a także wyręczyć się sztucznymi metodami przy okazji różnych działań. Ale zauważyć należy, że ten rozwój poziomu cywilizacyjnego równoczesny jest z prymitywizacją zachowań człowieka, z uniformizacją i konformizmem, który zabija piękno i bogactwo inności osoby ludzkiej. Szarzy, nieraz odrażający, brudni, mali - tacy jesteśmy dzisiaj w próbie nadążenia za rozwojem nowoczesności - jak szczury w swoim wyścigu - pozbawieni moralności i skrupułów, znający tylko jedno uczucie - żądzę sławy i bogactwa.
Jesteśmy produktami epoki komputerów, nieograniczonych możliwości Internetu, cudów genetyki, bomb atomowych. Często próbujemy uciec z globalnej wioski, z tłumu, z wiru pracy. Wielu z nas odczuwa tęsknotę za spokojem, za swojskością, za normalnością, za naturalnością, za samotnością, za wyjątkowością. Jest to efekt "(…) naszej cywilizacji. Naszej, to znaczy czyjej? Polacy, mówiąc to, z pewnością podstawiają nogę tam, gdzie kuje się nieco większego konia niż specyficzna kultura narodowa. Kiedy pytam ludzi, co jest takiego w naszej kulturze, czego nie byłoby w innych, z wielkim bólem wymyślają dzielenie się opłatkiem, Pana Tadeusza i kiszone ogórki. Dodajmy nawet do tego Polaka-katolika, żubra, ruczaje i bociany. Wciąż nie bardzo widać powód, czemu miałoby to być lepsze od Beowulfa, nosorożca czy minaretów. Gdzie jest zatem ten koń, lepszy od innych?".