Każdy z nas stara się w swoim życiu przewidzieć niebezpieczeństwa jakie na nas mogą czyhać na drodze. Staramy się budować w sobie silną wole by ustrzec się od popędów naszej biologicznej natury, pragniemy kierować swoim życiem by nie było w nim miejsca na niechciane niespodzianki losu. Często jednak ślepa fortuna burzy nam z góry powzięte plany. Niejednokrotnie spotykamy się z wydarzeniami "przekraczające ludzkie myślenie" a wiec takimi, na które nie jesteśmy przygotowani. Także samo to, ze jak pisała Maria Janion, polska krytyk literatury, "Żyjąc tracimy życie", czyli nieuchronnie dążymy do śmierci budzi w człowiekowi myśli, nad którymi nie zawsze może zapanować. Starożytni stoicy, którzy tak ważni byli dla Jana Kochanowskiego, który poprzez ich filozofię starał się odnaleźć spokój w życiu, zalecali człowiekowi stan apatii, czyli odrzucenie wszelkich popędów, odruchów smutku czy radości, jako tych, które burzą w ludzkiej duszy błogość i szczęście. Mówili oni "Nihil admirri, nihil desperandum", czyli głosili to co później Kochanowski, na jego przykładzie chciałbym bowiem pokazać człowieka wobec wielkiej rozpaczy jaka z czasem może stać się dla niego przemijanie, nie tylko osób bliskich a, ale i siebie samego. Poeta pisał, by "na szczęście wszelakie serce mieć jednakie". Pozostaje to w zgodzie z duchem epoki. Człowiek w renesansie wierzył w swoją siłę w to, że jest w stanie zapanować nad światem ziemskim, skoro Bóg stworzył go w tym celu, jak to jest zapisane w Biblii. Ludzie starali się dostrzegać wokół siebie jak najwięcej dobra, zaś złe strony ludzkiej egzystencji tłumić poprzez przygotowanie duszy, wyprzedzenie w myśli wszelkich zagrożeń i nieszczęść jakie mogą człowieka spotkać. Stoicy, których filozofia był wówczas popularna, wskazywali że tylko osiągając apatię człowiek może dostąpić cnoty, będącej jego najwyższym szczęściem. Twórcy renesansowi łączyli taka wizję człowieczego życia z religią i wymogami chrześcijaństwa. Postrzegano wówczas Boga, już nie tak jak w średniowieczu, kiedy widziano w Nim groźnego sędziego i dalekiego Pana świata, lecz jako ojca, Boga - żywego, obecnego w życiu ludzkim w swoim miłosierdziu i dobru. Ufność w boską opiekę, pozwalała człowiekowi nie bać się zła będącego na świecie. Wyrazem tego renesansowego spokoju, tak później zaburzonemu w "Trenach" jest wspaniały hymn Jana Kochanowskiego "Czego chcesz od nas Panie, za Twe hojne dary...". Bóg to w tym utworze jedyny gwarant ładu i harmonii we wszechświecie:
"Tyś pan wszystkiego świata, Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował.
Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi"
To wspaniały stwórca, kreator, nie oczekujący materialnych ofiar za swoje stworzenie, a jedynie ludzkiej miłości, modlitwy i cnotliwego życia ludzi. Taka bowiem jest ich najlepsza zapłata za piękny i przychylny świat. W swojej ufności można nazwać ówczesnych ludzi, z dzisiejszej perspektywy wojen i chorób, naiwnymi. Także i ludzie renesansu tak sformułowawszy założenia, na jakich zbudowany jest świat z czasem zaczęli dostrzegą że nie przystaje on tak dokładnie do tej idealnej wizji. Zaczęli dostrzegać w nim coraz wyraźniej elementy sprzeczne, niszczące ich, które nie pochodzą od Boga i jakby podległe są obcej sile. Dlatego wraz z biegiem lat twórczość poetów zaczęła stawać się coraz bardziej ciemniejsza, nie było w niej już tyle wcześniejszego optymizmu> Zaczęły pojawiać się wątki pesymistyczne, by nie powiedzieć tragiczne. Najwyraźniej widać to w wybitnej twórczości Jana Kochanowskiego. Pamiętając wcześniej przypomniany "Hymn", a także znając wiele jego wcześniejszych stoickich, spokojnych i wyważonych wierszy, można nie rozpoznać tego poety w "Trenach" będących wielką rozprawa człowieka z cierpieniem i zagrożeniami jakie niesie życie. Jest to także cykl wierszy pokazujący ludzką ścieżkę na drodze do życia z jednej strony świadomego zła na świecie, z drugie spokojnego o swój poza ziemski byt. To także zestawienie założeń filozofii stoickiej z realnym światem i nieopanowanym ludzkim losem.
Nie można jednak zapominać o prywatnym aspekcie powstania "Trenów", które wszakże są napisane w obliczu śmierci ukochanej córeczki poety - Urszulki. Treny, jako gatunek literacki wywodzi się jeszcze z antyku. Starożytni poeci pisali je zazwyczaj z racji śmierci jakiejś dostojnej osoby. Ich cykl miał ścisły porządek. Zaczynały się od zwrotu do bóstwa, jakiejś idei o pomoc we właściwym wyrażeniu żalu po stracie, następnie były opisywane i tym samym wychwalane zasługi zmarłej osoby, następnie demonstrowany był żal opuszczonych przez zmarłego osób, by wszystko to doprowadzić do wyciszenia i uspokojenia. Treny były jednym z najdostojniejszych, ale i najmniej ograniczonych przez wymóg spokoju gatunków literackich. Kochanowski dokonał wspaniałego odrodzenia tego gatunku na gruncie polskim. Dodał do swoich wierszy wielką ekspresję uczuć zbolałych rodziców, bo równie ważną postacią w tych trenach jest i matka Urszulki, opłakująca śmierć córeczki, czego czasami nie dostrzegamy w lekturze. To w jej usta poeta wkłada słowa, jedne z bardziej poruszających w tym cyklu. Otóż matka dziewczynki przypomina sobie pieśń weselną, która by ta jej śpiewała po zamążpójściu. Jednak w obliczy śmierci córeczki te same słowa przybierają tragiczny wymiar:
"A tyś ani umierając śpiewać przestała,
Lecz matkę, ucałowawszy, takeś żegnała:
"Już ja tobie, moja matko, służyć nie będę
Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę;
Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać,
Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać."
To i czego żal ojcowski nie da serdeczny
Przypominać więcej, był jej głos ostateczny.
A matce, słysząc żegnanie tak żałościwe".
Dobre serce, że od żalu zostało żywe.
Można uznać, że śmierć córeczki tylko przyspieszyła poetycką wizję tragizmu łożu ludzkiego, niemożności bycia stoikiem wobec wielkich krzywd i cierpień, jakie mogą spaść na człowieka. Urszulka zmarła jako liczące nie więcej niż trzy latka dziecko. Nie było to niespotykanego w tamtych czasach, gdzie często wychodzono z zasady "co Bóg dał, Bóg wziął" przez co starano się mieć jak najwięcej dzieci, by choć część z nich przeżyła. Dlatego nie można czytać tego cyklu tylko i wyłącznie jako rzeczy o cierpieniu ojca po śmierci dziecka. Owszem ból jego niewątpliwie jest szczery, lecz tak wielki poeta w tych wierszach pomieścił o wiele więcej treści, dotyczących ogólnych spraw bytowania człowieka, rzeczy metafizycznych i uniwersalnych. Kochanowski jednak wyraźnie odrzucał i nie zgadzał się z opiniami jemu współczesnych, których część na pewno znała "Treny" jeszcze przez wydaniem ich drukiem w roku 1580. Uważał, że temat dziecka, i opłakiwanie jego, wcale nie jest trywialne i nieuprawnione, by się nim zająć. Pisał o tym tak:
"Jeslim kiedy nad dziećmi piórko miał zabawić,
A k' woli temu wieku lekkie rymy stawić,
Bodajżebych był raczej kolebkę kołysał
I z drugimi nieważne mamkom pieśni pisał".
Wraz z kolejnymi trenami, Kochanowski pokazuje nam zalety córeczki, niezwykle pospolite i codzienne, co tylko mówi o tym jak bardzo była ona przez niego kochana że potrafił dostrzegać takie drobnostki jej zachowania. Pewne określenia jak "Safo -słowiańska" wydają się oczywiście na wyrost, ale z racji poetyki trenu, są w pełni uzasadnione. Najbardziej trafiają jednak do czytelnika opisy zachowań Urszulki, dziecka radosnego i szczęśliwego, bezsprzecznie dobrego i nie zagrożonego przez swoja niewinność, jakimś cięższym grzechem:
"Tyś za wszytki mówiła, za wszytki spiewała,
Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała.
Nie dopuściłaś nigdy matce się frasować
Ani ojcu myśleniem zbytnim głowy psować,
To tego, to owego wdzięcznie obłapiając
I onym swym uciesznym śmiechem zabawiając".
Poeta potrafi oddać pustkę po małej córeczce nie wprost, ale w sposób pośredni pokazując rzeczy które po niej zostały, co jeszcze mocniej wpływa na smutna atmosferę przemijania ludzkiego w tych wierszach. Zostają po nas ubrania, rzeczy materialne, mniej od nas ważne, zaś człowiek to tylko krótki błysk w ziemskim życiu, kruchy i zagrożony śmiercią. "Tren V", zbudowany na zasadzie rozbudowanego homeryckiego porównania pokazuje pewien bezsens śmierci, dziecka maleńkiego, które jeszcze nie zaczęło właściwie w pełni żyć. Stad późniejsze słowa poety:
"Moja wdzięczna Orszulo, bodaj ty mnie była
Albo nie umierała lub się nie rodziła!".
Jednak wracając do "Trenu V", Kochanowski pokazuje śmierć Urszulki, jako niezrozumiałe podcięcie oliwki przez nieuważnego ogrodnika, co mogłoby nawet prowadzić do tego, ze bóg zsyłając śmierć na człowieka działa bez jakiegoś specjalnego celu, czyni to przypadkowo i bez zrozumienia. Stąd tez ludzkie modlitwy, prośby o spokojne i długie życie nie miałyby wielkiego sensu, gdyż trafiałyby do istoty dalekiej i nieczułej na nie, kierującej się zaś niezrozumiałymi dla człowieka zasadami:
"Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem wschodząc
Tę jesli, ostre ciernie lub rodne pokrzywy
Uprzątając, sadownik podciął ukwapliwy,
Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej".
Cierpienie zbolałego ojca i człowieka który nie widzi możliwości zapanowania nad życiem potęguje się w połowie cyklu. Pojawiają się wtedy wiersze wręcz zaprzeczające istnieniu jakiegokolwiek życia duszy po śmierci ciała, a także negacja wszelakiej potrzeby życia cnotliwego i rozważnego. Należy jednak pamiętać że te pojęcia są zawężone do stoickiego pojmowania tych aspektów kształtowania się duszy ludzkiej. Są bowiem "Treny" w głównej swojej mierze rozprawą z ta filozofią.
Stoicy starali się w starożytności wlać w ludzi przekonanie że najodpowiedniejszym dla nich stanem jest apatia. Była to w ich rozumieniu zdolność do zapanowania człowieka nad wszelkimi popędami, takimi jak zawiść, pożądliwość ciała drugiego człowieka, a także nad afektami, czyli popadaniem w smutek, jak i nadmierne szczęście. Starali się nawet bronić tego, by jeden człowiek mógł współczuć drugiemu, gdyż w ich rozumieniu było to okazywanie słabości. Najważniejszym wiec było zobojętnienie na wszystkie ludzkie przypadłości, a także na to co przytrafia się samemu człowiekowi. Były to bardzo surowe zasady, nie podlegające żądnym złagodzeniom, bardzo restrykcyjne i wyraźne. Niewielu ludzi było w stanie kierować się nimi. Powodowały najczęściej jedynie rozgoryczenie i frustracje, gdy były łamane przez człowieka, który nie mógł zapanować nad swoimi odruchami, naturalnymi wszakże i niejednokrotnie koniecznymi. Stąd tez w "Trenach" Kochanowski potrafi wypowiadać się bardzo krytycznie o restrykcyjnie pojmowanym stoicyzmie. Już w pierwszym trenie ironizuje na temat tej filozofii:
"
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie ?
Wszytko prózno! Macamy gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie ! Błąd - wiek człowieczy !
Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?"
Wskazuje przy tym równocześnie na to, ze takie spychanie w podświadomość wszelkich odczuć ludzkich, cierpień, smutków i żalów może być niebezpieczne dla człowieka, gdyż wprowadzające zaburzenie w jego naturalnym ustanowieniu. Człowiek nie może bowiem z jednej strony ustrzec się przed rzeczami nieprzyjemnymi, zaś z drugiej jego wentylem bezpieczeństwa staja się wtedy uczucia. Jeżeli wedle myślenia stoickiego zahamowalibyśmy je, popadlibyśmy w jeszcze gorszy stan, oparty tylko na pozornym, przez to fałszywym poczuciu szczęścia, gdyż podskórnie nadal zawierałyby się w nas te wszystkie negatywne, niewypowiedziane emocje.
Kochanowski jakby dając odpór tym założeniom przypomina w trenach postawę Cycerona, który załamał się po tym jak został wypędzony z Rzymu:
"Przecz z płaczem idziesz, Arpinie wymowny,
Z miłej ojczyzny? Wszak nie Rzym budowny,
Ale świat wszytek miastem jest mądremu
Widzeniu twemu".
Wcześniej gani Mądrość, nie ogólnie, lecz właśnie w ujęciu stoików. Miała on bowiem zapewniać człowiekowi spokój i pozwalać mu na życie w pożądanej apatii. Jednak tak w widzeniu poety właściwa jest prędzej aniołom, żyjącym w boskim, dobrym świecie, niż ludziom muszącym zmagać się z troskami i bezustannie zagrożonych grzechem:
"Kupić by cię, Mądrości, za drogie pieniądze!
Która, jesli prawdziwie mienią wszytki żądze,
Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,
A człowieka tylko nie w anioła odmienić".
Wyciszenie emocji pojawia się już pod koniec tego cyklu. Kochanowski właśnie w zmienności ludzkiego losu, w fortunie która raz zsyła cierpienie a raz radość znajduje punkt wyjścia z patowej sytuacji. Dostrzega, że nie jest możliwym by życiu jednego człowieka cały czas towarzyszyło nieszczęście. Po największym jego smutku następuje zazwyczaj chwila ciszy, pozwalająca mu się z niego wydobyć. Czas powoduje zatarcie co najboleśniejszych chwil i daje jeżeli nie szczęście to przynajmniej uspokojenie:
"Człowiek nie kamień, a jako się stawi
Fortuna, takich myśli nas nabawi.
Przeklęte szczęście! Czyż snać gorzej duszy,
Kto rany ruszy?
Czasie, pożądanej ojcze niepamięci!
W co ani rozum, ani trafią święci,
Zgój smutne serce, a ten żal surowy
Wybij mi z głowy !"
Nastepnie przywołuje inną postać, już nie historyczna, czy mitologiczną, lecz biblijną - Hioba, by w jego sposobie przyjmowania cierpienia znaleźć drogę i dla siebie. Ten starotestamentowy bohater zachował w obliczu chorób, biedy, śmierci najbliższych spokój nie dlatego że starał się wypchnąć poza siebie swój stan, lecz w tym że ofiarował go Bogu. Wierząc w niego, kochając i w Nim pokładając nadzieję mógł bowiem Hiob zachować się godnie, o wiele bardziej niż niejeden stoik, wobec klęski swojego życia. To właśnie spowodowało że i Kochanowski mógł dojść do wyciszenia. Pokazał, ze to Bóg jest panem dobrego, ale i nad złym potrafi przejąć kontrolę i zło zniszczyć. W ostatnim trenie, noszącym podtytuł "sen" Mistrz z Czarnolasu przytacza słowa swojej matki, która ukazała mu się ze zmarła córeczką w nocnym widzeniu. Mówi mu ona:
"(...) człowiek z baczeniem
Pierwej, niż przyjdzie, widzi i takim myśleniem
Przyszłych rzeczy nie wciąga, przyszłych upatruje
I serce na oboję fortunę gotuje.
Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody
Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody".
Takie ujęcie sprawy zawierzenie Bogu a nie filozofom głoszącym stoicyzm, stało się punktem dojścia Jana Kochanowskiego. Nie świeckie mniemanie o doskonałości ludzkiej, czy możliwości zapanowania nad życie, lecz pokorne pogodzenie się z losem i szukanie pomocy w bogu - Ojcu, to najlepsze rozwiązanie na życie spokojne i szczęśliwe, w granicach ziemskich możliwości.