W XX wieku wielka karierę zrobił teatr absurdu. Sam termin "absurd" wywodzący się od zwrotu "obs ordine" ("poza jakimś porządkiem") oznacza wyrażenie sprzeczne lub nie mające żadnego sensu. Właśnie do pewnej niedorzeczności nawiązywali dramaturdzy tworzący dzieła awangardowe. Właściwie taki kierunek zaistniał na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ostatniego wieku. Początkowo we Francji, wprowadzano do utworów dramatycznych jakieś elementy absurdu słownego i sytuacyjnego. W ten sposób chciano ukazać pesymistyczną wizję nie tylko ludzkiego losu ale i całej ówczesnej cywilizacji.
Termin "teatr absurdu" pierwszy użył Martin Esslin - angielski krytyk piszący o awangardowym nurcie w dramaturgii połowy XX wieku. Jego książka wydana w 1961 nosiła właśnie tytuł "The Theatre of the Absurd". To określenie przyjęło się i co więcej funkcjonuje nie tylko w krytyce teatralnej, ale także literackich kompendiach wiedzy. Głównym przedstawicielem tego kierunku jest Eugene Jonesco, który pisał w następujący sposób: "Absurd to coś, co jest pozbawione celu. Kiedy człowiek współczesny traci przekonanie pierwotnego jeszcze prereligijnego i premetafizycznego lub transcendentalnego myślenia, wtedy jest zagubiony, a jego działanie staje się absurdalne". Pisarz wiąże więc pojawienie się tego nurtu z utratą religijnego sposobu myślenia. Jednostka nie może sobie poradzić, kiedy odcina się od Boga i dochodzi do wniosku, że wszystko co ją otacza jest niedorzeczne, a nawet wewnętrznie sprzeczne. Te przekonania znalazły swoje odbicie w powstających wówczas utworach.
Na początku ten nowy sposób pisania typowy był dla awangardy paryskiej lat pięćdziesiątych. Później rozprzestrzenił się dalej i objął swym zasięgiem również inne sfery twórczości literackiej. O tym nowym teatrze mówiono jako o "czarnej literaturze" ze względu na dominację pesymistycznej wymowy. Oprócz tego posługiwano się pojęciami: "antydramat", "dramat kreacyjny", czy "teatr szyderców". Jakim zwrotem by się nie posłużyć chodziło o to, że zakwestionowano klasyczne formuły dramatyczne z ich oczyszczającą funkcją. Teraz liczyło się jedynie nowatorstwo, kreacyjność, a także zmieniający się szybko układ czasowo-przestrzenny. Wszystko przy tym poddano ironii i drwinie.
Różna była reakcja publiczności na nowe propozycje teatralne. Początkowo widzowie dostrzegali wyłącznie wulgarność oraz zaniechanie tradycyjnych konwencji. Każdy też w końcu dostrzegł motyw upadku człowieka. Dopiero Albert Camus w jednym z esejów przedstawił filozofię teatru absurdu i rozwinął koncepcję złego wpływu czasu na jednostkę i jego poczucie osamotnienia.
Za prekursora wspomnianego typu dramatu uważa się słynnego Alfreda Jarry. On w bardzo młodym wieku napisał sztukę pod tytułem "Król Ubu". Tytułowym bohaterem jest władca, który sprawuje dyktatorską władzę i w sposób despotyczny podchodzi do swoich poddanych. Zwarto tam bardzo ostrą wymowę satyryczną. Autor podkreślił motyw buntu antyspołecznego. Wspomniana sztuka wywołała prawdziwy skandal. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich wywarła znaczny wpływ na krystalizujący się ruch surrealistyczny i ma swoje stałe miejsce w historii teatru.
Wszystko co się działo po zakończeniu II wojny światowej było prawdopodobnie reakcją na doznane wcześniej okrucieństwa. Ludzie, którzy mieli w pamięci niedawne dramaty nie mogli ot tak zwyczajnie o wszystkim zapomnieć. Utracono bezpowrotnie wiarę w mądrość człowieka i stąd taka popularność absurdalnych ujęć. Stolicą nowej sztuki stał się Paryż, gdzie mieszkali dramatopisarze i trwał rozkwit surrealistycznego dramatu. Mówiono o nich absurdyści, ale w żadnym wypadku nie stworzyli jednolitej grupy, w której byłaby znaczna zbieżność poglądów i filozofii. Co więcej pochodzili z bardzo różnych środowisk czy krajów i to musiało znaleźć swoje odzwierciedlenie w ich tekstach. Przez jakiś czas znaleźli się w tym samym miejscu i to wszystko. Wśród nich był miedzy innymi Beckett, który przyjechał z Irlandii, a później zdobył znaczny sukces. .
Z teatrem absurdu ściśle wiąże się kategoria groteski. Co prawda ona pojawiła się już znacznie wcześniej, bo pewne jej elementy możemy odnaleźć w dziełach średniowiecznych, romantycznych, czy modernistycznych, ale dopiero teraz zaczyna mieć priorytetowe znaczenie. Tym samym do głosu dochodzą formy niezwykłe, niepokojąco wyolbrzymione, brzydkie i karykaturalne. Wraz z nią wprowadzono w szerszym zakresie parodię, karykaturę. Nie uciekano także od przedstawia człowieka i otaczającej go rzeczywistości w krzywym zwierciadle.
Dzięki połączeniu absurdu i groteski w znacznym stopniu można walczyć ze schematem ukształtowanym w dramacie mieszczańskim i zawartymi tam ideami. Przede wszystkim odrzucono pewnik o naturalnej i niezmiennej dobroci człowiek. Szybko się przekonano, że stosunki społeczne stawiają w trudnej sytuacji jednostkę i niweczą jej usiłowania. O ile dramat mieszczański na wiele sposobów dowodził tezy o wyższości moralnej mieszkańców wsi, to w XX wieku szybko pożegnano się z tą iluzją. Inaczej też spojrzano na stosunki międzyludzkie. Nie było już powrotu do przekonania o dobroci człowieka prymitywnego, żyjącego w harmonii i zgodzie z naturą. Szybki postęp cywilizacyjny wprowadził odmienne spojrzenie na wiele spraw.
Niewątpliwie w teatrze absurdu ma miejsce próba pokazania nie tylko nowych relacji między światem i poszczególnym istnieniem. Równie istotne wydaje się pokazanie warstwy metafizycznej. Jednak w żadnym wypadku nie mówi się tutaj o relacji człowiek - Bóg, a raczej koncentruje na poczuciu tragiczności jednostki. Człowiek ma ogromne poczucie niepewności, bo nie wie tak naprawdę, co go otacza. Stąd też często w tego typu przedstawieniach nacisk kładziono na ukazanie pustej sceny, po której błąka się bohater. Czasami ma on odczucie, że nie tylko nie ma boga, ale nawet otaczającego świata. Finałem tego dramatu może być nawet zakwestionowanie własnej realności. Pomimo komicznej rzekomo gry pozorów samo istnienie bohatera jest dosyć tragiczne.
Tak więc nawet ukształtowanie przestrzeni w teatrze absurdalnym nie jest przypadkowe. Ma bowiem jasno pokazywać i przypominać kształt świata. Nie ma tam zasadniczo żadnej nadziei. Kiedy świat realny całkowicie znika, pozostaje jedynie wykreowana nierzeczywistość. Te inne światy, są tylko i wyłącznie iluzjami prawdy.
Trzeba pamiętać, że teatr absurdu syntezuje doświadczenia różnych nurtów teatralnych i literackich. Ważne były tu między innymi tezy francuskich egzystencjalistów. Oni dokumentowali i dowodzili absurdalności ludzkiego istnienia. Pokazywali wiele czynników, które wpływają na kondycję jednostki. Oczywiście by wykazać pewne nielogiczności nie posuwano się do jakiś działań badawczych. Pesymistyczne konstatacje wynikały z porównania danego nam stanu rzeczy z inną rzeczywistością. Oczywiście zapożyczone twierdzenia były odpowiednio przerabiane i przetwarzane na użytek wspomnianego dramatu.
Teatr absurdu zapoczątkował wiele istotnych zmian. W pierwszej kolejności zniszczył dawniej podstawowe konwencje teatralne. Zlikwidował układ fabularny, który wcześniej zawsze miał jakieś ważkie rozstrzygnięcia. Dialog nie tylko stracił rolę komunikacyjną, ale wręcz został zredukowany do mechanicznych słów trafiających w prawdziwą pustkę między postaciami. Bohaterowie często są pozbawieni charakterów. Słowa wypowiadane są bez logicznego powodu i pozbawione sensu. Nic więc dziwnego, że taki teatr od momentu narodzin wyzwalał wręcz sprzeczne reakcje i burzliwe dyskusje. Jednak dzisiaj to już klasyczne pozycje, do których sięgają teatry w całej Europie.
Wśród twórców tego nurtu trzeba wymienić Samuela Becketta. Ten irlandzki pisarz tworzył w języku angielskim, a później pisał po francusku. Zyskał sławę, kiedy otrzymał Nagrodę Nobla w 1969 roku. Jego awangardowy teatr stał się ikoną nurtu. Wśród jego sztuk ceni się zwłaszcza "Czekając na Godota" oraz "Końcówkę", które zostały napisane w latach 50-tych. Tam dochodzi do głosu skrajny pesymizm. Ten klimat wynika z niepokojących zmian cywilizacji współczesnej. Atmosferę pogłębia poczucie bezsensu ludzkiego losu. Beckett był także autorem nowatorskich powieści: "Murphy", "Nienazywalne" i Watt oraz szkiców krytycznych i słuchowisk radiowych.
Warto wspomnieć E. Ionesco, który chociaż miał pochodzenie rumuńskie to od 1938 roku mieszkał w Paryżu. W tamtejszej awangardzie teatralnej odrywał ważną rolę. W teatrze absurdu wykorzystywał doświadczenia zarówno nadrealizmu jak i psychologii. Często sięgał po "czarny humor", groteskę, parodię. Słynne są jego jednoaktówki, takie jak: "Łysa śpiewaczka", "Lekcją", "Krzesła". Dramaty "Nosorożec", "Makbet" ukazując z kolei osaczenie człowieka w świecie, pełnym grozy.
W tego typu dramatach często pojawia się motywy alienacji. Równocześnie dysharmonijne współistnieją odmienne nastroje oraz zderzane są: komizm z tragizmem, poetyczność z trywialnością, brzydota z pięknem. W ten sposób teatr absurdu pokazuje różne absurdalne aspekty codziennej rzeczywistości.