Wieczorem postanowiłam poczytać Małego Księcia Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Zajęta lekturą nie zauważyłam, że obok mnie na łóżku siedział właśnie mały człowieczek. Poznałam go po złocistych, lekko kręconych włosach. Popatrzył na mnie z łagodnym uśmiechem.
- Masz łopatkę? Taką w sam raz dla mnie? - zapytał cichutko.
- Kiedyś, gdy byłam dzieckiem, bawiłam się w piaskownicy łopatkami, grabkami i foremkami do piaskowych figurek. Nie wiem, czy znajdę jeszcze coś z moich zbiorów. Spróbuję poszukać - odpowiedziałam, lekko zdziwiona jego prośbą. Wstałam z łóżka i zaczęłam przeglądać szafę. Postanowiłam porozmawiać z niezwykłym wędrowcem.
- Opowiedz coś o asteroidzie B-612, na której mieszkasz - poprosiłam.
- Jest bardzo mała, są tam tylko trzy wulkany i moja Róża. Rosną na niej baobaby, które muszę wyrywać, aby nie zarosły całej planety - powiedział.
- Dlaczego twierdzisz, że jest Twoja, skoro każdy ma do niej prawo?
- Nieprawda! Jest moja, bo ją ukochałem. Wiesz, jeśli ktoś pokocha różę, to jeśli zje ją baranek, to wtedy zgasną dla niego wszystkie gwiazdy! - wykrzyknął z oburzeniem, że ktoś może nie rozumieć takich prostych spraw.
Przestraszyłam się, że Mały Książę obrazi się i nie będzie chciał rozmawiać, więc zmieniłam temat.
- Co robisz na swojej planecie? Nie nudzi Ci się? - spytałam.
- Mam wiele zajęć - odpowiedział z powagą. - Po rannej toalecie muszę wyrwać baobaby. Ich krzaki są bardzo podobne do krzewów róży.
- A co robisz z wulkanami? Czy one wybuchają? - byłam coraz bardzie zaciekawiona.
- Trzeba je regularnie czyścić, wtedy nie wybuchają, lecz płoną łagodnym ogniem - powiedział, jak gdyby to była najbardziej naturalna rzecz w życiu.
- Masz dużo obowiązków? Czy zostaje Ci czas na odpoczynek, zabawę? - pytałam nadal.
- Aby odpocząć, oglądam zachody słońca. Pewnego dnia obejrzałem go czterdzieści trzy razy.
- Jak to było możliwe? - spytałam zdziwiona.
- Moja planeta jest mała, mówiłem Ci o tym. Wystarczy, że przestawię krzesło i będę mógł oglądać zachód słońca ciągle od nowa - odpowiedział.
Wydało mi się, że bardzo tęskni za miejscem, które opuścił. Był zamyślony. Zmieniłam więc temat, aby rozweselić go trochę.
- Wiem, że w drodze na ziemię byłeś na wielu innych planetach. Kogo tam spotkałeś? Co sądzisz o ich mieszkańcach? - pytałam.
- Pierwszą osobą, którą spotkałem, był Król. Był bardzo dziwny, jak większość dorosłych.
- Dlaczego tak uważasz?
- Chciał rządzić wszystkimi, a przecież na jego planecie nie było nikogo poza nim samym i szczurem - odpowiedział z ironicznym uśmiechem.
- Kogo jeszcze miałeś okazję poznać?
- Człowieka Próżnego, Pijaka i Biznesmena. Oni wszyscy udowodnili, jak nieodpowiedzialny i zakochany jedynie w sobie może być człowiek - odparł stanowczo.
- Mam nadzieję, że spotkałeś też kogoś, kogo mógłbyś polubić.
- Tak, taką osobą był Latarnik. To człowiek, który poważnie i dokładnie wykonuje swoją pracę.
- Proszę, masz czerwoną łopatkę. To jedyna łopatka, która jest na tyle mała, że może Ci się przydać - podałam mu przedmiot.
- Dziękuję - odpowiedział z wdzięcznością. - Nie wiem jednak, czy mi się przyda - Mały Książę nadal był zasmucony. - Muszę już iść. Do zobaczenia! - rzekł i odszedł tak niespodziewanie, jak się pojawił.
Po jego odejściu okazało się, że cała ta rozmowa jedynie mi się przyśniła. Obudziłam się rano z książką leżącą pod łóżkiem. Starałam się przypomnieć sobie szczegóły niezwykłej rozmowy, ale sama nie jestem pewna, czy Mały Książę naprawdę potrzebował łopatki…