Powieść Henryka Sienkiewicza pt. "Krzyżacy", która jest lekturą szkolną bardzo mi się spodobała. Była na tyle fascynująca, że chwilami dawałam ponieść się fantazji i wyobrażałam sobie, że żyję w średniowieczu. Pewnej nocy, gdy przeczytałam już większą część powieści, przyśniło mi się, że jestem Jagienką. Moje zachowanie nie bardzo pasowało do tamtej epoki, bo w tym śnie byłam dziennikarką i prowadziłam wywiad z Maćkiem z Bogdańca. Ten sen zapadł mi mocno w pamięć, więc mogę go dość dobrze odtworzyć.
Ja (Jagienka): Mości Panie! Włosy wasze przyprószone już siwizną, ale starość nie odebrała wam sił. Powiedzcie mi łaskawie, czemuż to jeszcze nie znaleźliście sobie żony?
Maćko z Bogdańca: Ach niewinnaś Ty, moja młoda panieneczko. Młoda jesteś i niedoświadczona, dlatego lepiej Ci za nadto nosa nie wtykać w sprawy dorosłych ludzi. Żenić mi się już nie wypada, zresztą która by mnie chciała? Toteż leży mi na sercu, by sobie mój Zbyszko jaką nadobną pannę znalazł i z nią ślub wziął, aby ciągłość naszego rodu szlachetnego zachować. Bliski on memu sercu jako syn rodzony, chociaż tylko bratankiem moim jest.
J: Rzeknijcie mi jednak Panie, jak byście woleli: żeby Zbyszko sprowadził sobie ukochaną z daleka z wielkiego świata, czy też raczej bardziej by się wam podobała panna z waszych okolic?
MB: Ech, a co ja mam do gadania, kiedy ten nierozważny młodzik już się zdążył zaręczyć i miłość ślubował? Nie przeczę, Danusia to piękna i urodziwa panienka, talentów pełna, śpiewa ślicznie, istny anioł; może jeno zbyt delikatna. Ale szczerze Ci powiem, Jaguś, dziewczę moje, że Ty byś mi się bardziej na jego żonę widziała. Tyś też ładna i zgrabna, a przy tym silna, pracy się nie lękasz. Pasowałabyś na żonę dla młodego rycerza, wiedziałabyś jak mu pomóc, jak się nim zająć.
Na te słowa pokraśniałam lekko i wolałam zmienić temat.
J: Jak droga jest sercu Waćpana Rzeczpospolita?
MB: Odkąd pasowano mnie na rycerza, a nawet i wcześniej, broniłem dzielnie jej granic. Życie swoje jej poświęciłem, dlatego też chyba nie miałem czasu, żeby się żenić. Cenię swój żywot zacny i bez potrzeby go nie narażam, ale gdyby ojczyzna wzywała, gotów byłbym życie za nią oddać.
J: Tylko za ojczyznę się bijecie?
MB: No nie, zdarza się i jakiś pojedynek albo bitwa, podczas której wypatruję łupów. Nasz rodzinny Bogdaniec w ruinę popada, toteż trzeba i pieniędzy, żeby go odbudować. Jednak bardziej niż walczyć, wolę doglądać gospodarstwa, gości przyjmować. Da dobry Bóg, to i doczekam czasów, kiedy nie sam, ale z wnukami będę gości witał.
J: Czego Wam ze szczerego serca życzę.
