Jestem dzieckiem i uważam, że trzeba z tego korzystać. Nie znaczy to oczywiście, żebym żył sobie beztrosko. Tak zapewne napisze większość osób - jestem młodym, beztroskim człowiekiem, właściwie nie mam obowiązków, którymi poważnie musiałbym się przejmować. Ktoś zapewne doda do tego, że teraz jeszcze nie myśli o przyszłości, a problemy dorosłych wcale go nie obchodzą. Najdziwniejszy w tym jest fakt, że niezależnie od tego, co napiszemy, wszyscy będziemy mieli rację!
Wiadomo - każdy z nas chciałby żyć beztrosko i nie przejmować się problemami dorosłych. Czasami jednak po prostu tak się nie da. Nie wszystkie dzieci muszą być beztroskie i zawsze uśmiechnięte. Są też takie, które w razie konieczności potrafią być bardzo dorosłe i pomóc swoim najbliższym.
Takim dzieckiem był jeden z bohaterów książki "Serce" Edmunda de Amicisa - dwunastoletni chłopiec. Pewnego dnia przez przypadek usłyszał on rozmowę swoich rodziców, z której dowiedział się, że mają poważne problemy finansowe. Postanowił więc, że za wszelką cenę pomoże swojemu ojcu w pracy. Tata, który był urzędnikiem kolejowym, aby podreperować domowe finanse, często brał do domu dodatkową robotę - przepisywanie papierów. Chłopiec uparł się, że pomoże w tym ojcu i oczywiście nie otrzymał na to pozwolenia, gdyż tato wolał, aby syn dobrze się uczył. Jednak mimo to chłopiec wstawał w nocy i kończył to, co pozostawił ojciec.
Wydaje mi się, że jestem troszkę do niego podobny. Na szczęście nie muszę pracować, by pomóc rodzinie, ale interesuję się wszystkim, co dzieje się w świecie dorosłych. Ciekawi mnie, co dzieje się u moich rodziców w pracy i w życiu, zrobię wszystko, by wiedzieć o ich radościach, troskach, smutkach. Dzięki temu wiem, jak powinienem się zachować, co mogę w danej chwili powiedzieć, a co lepiej pozostawić na później. Jestem jednak pewny, że gdyby zaszła taka konieczność, potrafiłbym się poświęcić dla dobra całej rodziny i nie byłoby to dla mnie nic strasznego. To, co powyżej napisałem, nie znaczy, że żyję jedynie tym, co dzieje się w świecie dorosłych i zajmują mnie tylko ich "poważne" sprawy. Jestem dzieckiem i mam swoje plany i marzenia, które chciałbym zrealizować, jeśli tylko będzie to możliwe.
Dziwne jest jednak to, że każdy przechodzień poproszony o wskazanie na ulicy dziecka, wyciągnąłby rękę w kierunku malucha siedzącego w wózku lub drepczącego obok mamy. Nikt nie pomyślałby o tym, że dzieckiem jest także wyzywająco ubrana i wymalowana dziewczyna, czy siedemnastolatkowie siedzący na przystanku z papierosem... Różnimy się między sobą od początku do końca naszego życia. Inaczej myślimy, mówimy, ubieramy się. Niektórzy z nas do późnej starości cenią sobie ciepło domowego ogniska, inni zaś traktują dom jak hotel i pojawiają się w nim od czasu do czasu, by się przespać i coś zjeść.
Ja jestem dzieckiem, które po skończonych lekcjach wraca prosto do domu, ale od czasu do czasu lubię powłóczyć się kumplami po okolicy i nie musieć się z niczego nikomu tłumaczyć.
Jestem dzieckiem, to fakt. Ale faktem także jest to, że jestem młodym człowiekiem świadomym tego, co się dzieje w moim domu i na całym świecie.