Jeśli miałabym się głęboko zastanowić nad tym pytaniem, to nie musiałabym poświęcać mu zbyt wiele czasu, ponieważ dla mnie odpowiedź jest bardzo prosta, wręcz banalna, jednoznaczna. Tą postacią jest tebańska królewna, Antygona.
Jest to szczególna postać. Myślę, że w historii literatury nie ma sobie równej. Tak ogromnej determinacji o odwagi trudno byłoby szukać we wszystkich epokach.
Antygona jest "księżniczką niezłomną", która nie chce, za nic, za żadne skarby świata, zrezygnować z ideałów, w które święcie wierzy. A wierzy w miłość, naczelną siłę sprawczą wszystkiego, co ma miejsce na ziemi. Antygona jest autorką słów, które tak bardzo mnie wzruszyły i przekonały o tym, że jednak to ona wygra pojedynek o plamę pierwszeństwa z Edypem:
"Współ kochać przyszłam a nie współ nienawidzić."
Za to właśnie, że jest kochającą siostrą i dobrą wyznawczynią tradycji i religii, została skazana na śmierć przez człowieka, który na pierwszym miejscu stawiał rozum a uczuciom stanowczo odmawiał. Kreon jest sobie sam winien, jest również winny śmierci własnego syna i żony (oboje popełnili samobójstwo), ale trudno też pozostać obojętnym wobec jego tragedii, która popycha go do wypowiedzenia następujących słów:
"Błogosławiony dzień ów, który nędzy
kres ostatni położy.
Przybądź, o przybądź, co prędzej,
Niechbym nie ujrzał jutrzejszej zorzy"
Bo to przecież słowa, które są świadectwem jego klęski i pragnienia śmierci.
Tym bardziej, że sprowokowany Chór odpowiadam mu:
"A wyzwie ten niechybny sąd,
Kto bogów lży i wali rząd."
Ta druga co do ważności postać Antygony również staje się w pewnym momencie w pełni ludzka, ale dla mnie to zbyt późno, by zawładnąć moim sercem.
Jeśli zaś chodzi o Edypa, to nie przeczę, gdyby mnie coś podobnego spotkało, nie mam pojęcia, jak poradziłabym sobie z takim problemem. Edyp został skazany na klęskę przez fatum i nic nie mógł zrobić, żeby go zmienić. Przepowiednia wywieszczyła Lajosowi i Jokaście, że ich syn zabije ojca i ożeni się z własną matką. Rodzice porzucili swoje dziecko w górach, żeby oszukać. Przeznaczenie. Okazało się, że takie próby nic nie dają, ponieważ w końcu Edyp zabił swojego ojca (nie wiedział, że to on) i ożenił się z własną matką (nie wiedziała, że to ona) a potem spłodził z nią czworo dzieci: Polinejkesa, Eteoklesa, Antygonę i Ismenę. Gdy na Teby spadła kara za te wszystkie (choć niezawinione, ale jednak) winy, wtedy Edyp zakrzyknął:
"Wokół czai się zło. O biada!
Naród wśród dżumy upada!
Myśli zbrakło już mieczy
Ku obronie i odsieczy.
Pola się kłosem nie kłonią,
Matki swe dzieci ronią,
Ludzie jak błyskawice
Mkną w Hadesu ciemnice."
To Terezjasz, wieszczek, który kiedyś był kobietą a potem bogowie zmienili go w mężczyznę, żeby miał pełną wiedze o świecie, wyjawił Edypowi całą prawdę. O jego słowach edypowi nie zostało nic innego, tylko wykłuć sobie oczy i ruszyć na wygnanie a Jokaście nic poza samobójstwem.
Edyp wstrząsnął mną do głębi, ale najprawdopodobniej dlatego, że jestem kobietą jej tragedia przemawia do mnie silniej i dlatego opowiadam się za tą postacią.