Szanowny Wielki Bracie!

Przyśnił mi się sen.

Wielka, różnobarwna karuzela, postawiona w największym w świecie lunaparku, specyficzne bulgotanie w żołądku tuż po szaleńczej jeździe, cudownej urody kobieta czekająca na mnie ze słodką watą cukrową trzymaną w dłoni.

Znajduję się w Londynie, na terenie parku rozrywki, kuszącego kolorowymi neonami. Za rękę trzyma mnie moja najdroższa mamusia. Jest taka młoda i radosna... Roztacza wokół siebie aurę miłości oraz ciepła i jak zazwyczaj wykazuje anielską cierpliwość dla niepokornego syna. Pochłaniam chyba już czwartą z rzędu watę cukrową, od której cały się kleję, po raz piętnasty wskakuję do małego wagonika doczepionego do kolejki górskiej i z uśmiechem macham do mojej mamy, która jest tak szczęśliwa jak ja. Nie chcę dostrzec iskry smutku, zabłąkanej gdzieś w głębi jej oczu. Zdążyłem się już oswoić z bólem widniejącym na twarzy tej najukochańszej dla mnie osoby, od czasu, kiedy tragicznie zmarł ojciec. Od tego momentu, musieliśmy się nauczyć żyć od początku. Jednak dopiero niedawno, znowu zaczęliśmy radować się każdą chwilą, którą spędzamy wspólnie, moimi szkolnymi osiągnięciami, orzechowym tortem urodzinowym babci i nawet wygłupami naszego psa - Aresa. Byliśmy przepełnieni szczęściem.

W dzieciństwie nie miałem pojęcia o istnieniu samotności, pomimo faktu, iż byłem wychowywany w niepełnej rodzinie. Brak taty starali się mi rekompensować cudowni ludzie, którzy nas otaczali. Wszyscy służyli sobie wzajemnie wsparciem. Ja, jako kilkulatek, nie byłem w stanie odciążyć mamy od pojawiających się kłopotów. Dlatego często odwiedzaliśmy naszych sąsiadów, byliśmy otoczeni wieloma życzliwymi osobami. Lecz rzadko bywało, że ktoś odwiedzał nas. Mama chciała przekształcić nasze mieszkanie w azyl, tylko dla niej i dla mnie. Ze szczegółami pamiętam tą naszą oazę spokoju... Była wspaniała - niewielkie, przytulne mieszkanie na drugim piętrze. Mama samodzielnie pomalowała mój pokój na zielono.

To był jej ulubiony kolor.

Bardzo często, całymi godzinami wpatrywaliśmy się w wielkie okno sypialni, wychodzące na podwórko. Na czyste trawniki, ukwiecone klomby, boisko do gry w piłkę nożną oraz moją ulubioną, małą piaskownicę. Prowadziliśmy rozmowy o życiu, naszych kłopotach, marzeniach.

Byłem jeszcze dzieckiem, ale miałem świadomość tego, jako hojnie zostałem obdarowany przez los. Jeśli mógłbym przewidzieć, że pewnego dnia to wszystko będzie mi odebrane, prawdopodobnie intensywniej wykorzystałbym ten okres beztroski, jaki był moim udziałem. Dotąd nie wiem, co sprawiło, iż ludzie, wcześniej tacy dobrzy, cieszący się życiem, obrali Cię swoim przywódcą. I w tedy zaczął się koszmar… Powszechna inwigilacja, narzucanie postawy życiowej, zniewolenie umysłowe…

Myślałeś, iż jesteś panem wszystkiego?!

Mój sen, świadczy o tym, że nigdy całkowicie nie będziesz w stanie zawładnąć moimi myślami. Zawsze marzyłem, by chociaż w snach wrócić do czasów, kiedy ludzie pamiętali jeszcze, co oznacza szczęśliwe życie. Czuli się beztrosko, spokojnie, mieli poczucie bezpieczeństwa, mogli bez obaw wypowiadać własne opinie, niezgodne z poglądami władzy albo większości, mieli możliwość decydowania o losach swego państwa oraz świata… To były dopiero czasy… Arkadia, Raj na Ziemi.

Jednak, podobnie jak w Biblii, w tym Raju pojawił się szatan…

Szatan o Twoim obliczu.

Osaczony