W Polce przedrozbiorowej warstwą rządzącą krajem była szlachta. Żyli szlachcice i szlachcianki wyjątkowo rozkapryszeni i zepsuci. Wyidealizowany obraz szlachty przedstawia w swojej powieściowej trylogii Henryk Sienkiewicz. W druga stronę idzie Ignacy Krasicki. W jego satyrze "Żona modna" widzimy obraz wielu wad bogatej szlachty.
Krasicki skupia się na losach pewnej szlachcianki. Opisuje osobę, która za wszelką cenę chce mieć wszystko, co zgodne z modą i nowoczesnością. Jest osobą rozpieszczoną i bezmyślną. Swoje ulubione zwierzęta traktowała lepiej, niż ludzi:
"Wysiadała, a z nią suczka i kotka i myszka;
Odepchnęła starego szafarza Franciszka."
Jedyną sprawą, która była dla niej równie ważna, jak moda była dobra zabawa. Nie interesowało jej to, że swymi pomysłami niszczy własność i krzywdzi męża:
"Po wieczerzy fajerwerk. Goście patrzą z Sali;
Wpadł szmermel, między gumna, stodoła się pali.
Ja wybiegam, ja gaszę, ratuję i płaczę,
Powraca zmordowany do pogorzeliska,
Nowe żarty, przymówki, nowe pośmiewiska."
Oprócz własnej wygody i przyjemności nic się dla niej nie liczy. Sąsiedzi nie chronili i nie szanowali chłopów, którzy pracowali dla ich utrzymania. Byli dumni i zadufani - historia potwierdza, że tak rzeczywiście zwykle było. Tacy ludzie nie szanują źródeł swojego utrzymania a jednocześni sądzą, że jeśli są bogaci, to mogą robić wszystko, na co przyjdzie im ochota. Także kupić wszystko i każdego.
Obraz szlachty u Sienkiewicza był piękniejszy, ale to niestety Krasicki napisał opowieść bliższą prawdy. Podsumowując mogę stwierdzić, że polska szlachta była rozkapryszona i krótkowzroczna, nie szanowała własności ani ludzi. Trudno się dziwić, że Rzeczpospolita szlachecka upadła.