Takie filmy jak "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Tam zawarto to wszystko, co interesuje młodych ludzi. Z jednej strony pierwsze uczucia, przyjaźnie, nadzieje i pierwsze rozczarowania. Z drugiej środowisko szkole, w którym każdy musi się znaleźć, a tam dominacja dorosłych. Najważniejsze jest to pytanie, jak przy tych różnych naciskach z zewnątrz pozostać sobą, nie zniszczyć własnej tożsamości. Wtedy też zaczyna się dostrzegać, jaką cenę trzeba płacić za wielkie marzenia i dążenie do ich realizacji.

Jednak przy wszystkich tych wątpliwościach, które rodzą się w duszy, film pokazuje, że mimo wszystko warto się starać i podejmować trudne wyzwania. To co wydawałoby się nieosiągalne, można przecież zdobyć. Należy pewnym krokiem iść przez życie i nie zrażać się chwilowymi porażkami, bo są rzeczy cenniejsze. Co więcej droga do szczęścia nie jest prosta, ale wyboista i pełna przeszkód, które jednak można pokonać.

Widzimy środowisko, w którym panują sztywne, przejrzyste kryteria: Tradycja, Honor, Dyscyplina oraz Doskonałość. Kto tam trafia wcześniej czy później musi się z tym zmierzyć. Marny jest los tych, którzy chcą żyć inaczej. Na straży porządku jest nie tylko dyrektor szkoły, ale także rodzice mający bardzo ambitne plany w stosunku do swoich dzieci. Wszystko od dawna ustalono - w jakiej dziedzinie syn czy córka ma robić karierę. Nie ma tu możliwości wielu zmian. Wyobrażeniom rodziców należy sprostać za wszelką cenę. Tak myśli wielu uczniów i realizują nie swoje cele. Jednak są i tacy, którzy nie mogą się pogodzić z takim stanem rzeczy. Chociaż z pozoru są spokojni, to w ich wnętrzu trwa jedna wielka walka. Oni chcą się uwolnić z tych narzuconych im norm. Cierpią i pragną dla siebie znaleźć jakieś miejsce w tej zimnej i nieprzyjemnej rzeczywistości. Mają szalone pomysły na ucieczkę od tego przerażającego świata. Nie znoszą barier, wymagań, ani też presji otoczenia.

Co ciekawe do tego konserwatywnego środowiska szkolnego trafia ekscentryczny profesor, który wprowadza trochę zamieszania. John Keating jest nie tylko wyrozumiały, ale wręcz ekstrawagancki. Wprowadza niekonwencjonalne metody nauczania. Nie waha się nawet wyrywać kartek z nonsensownych podręczników. Od samego początku wywiera na uczniach dobre wrażenie. Zezwala nawet, by zamiast słów "panie Keating" mówić do niego "O kapitanie, mój kapitanie!" Przygaszeni uczniowie z otwartymi rękami kogoś takiego przyjęli. Myślę, że wielu z nas chciałoby mieć podobnego nauczyciela w szkole.

Pan Keating zawsze stawał po stronie swojego ucznia, nigdy nie traktował go przedmiotowo. Jednak inni uczący nie potrafili tego zrozumieć i dlatego oryginalny nauczyciel traci pracę. Władze nie godzą się na zmiany w regulaminie szkolnym. Działa tutaj uświęcona tradycja i nie sposób jej zmienić. Nawet szkolnych mundurków nie można zmienić. Farbowane włosy, nie mówiąc już o dredach są źle widziane, bo kojarzą się z jakimiś patologicznymi środowiskami. Uczniowie obłożeni są tomami książek i często nie potrafią sobie radzić z własnymi emocjami. Odczuwają dręczącą ich depresję i nie zawsze potrafią znaleźć sens takiego życia. Keating był dla nich prawdziwym objawieniem i szybko stał się przewodnikiem.

W obecnych czasach młodzież w alkoholu albo w narkotykach szuka ucieczki od problemów. Jednak chłopcy z Welton poradzili sobie w inny sposób. Założyli tajne stowarzyszenie i w poezji szukali ratunku. Dzięki wspólnym spotkaniom w jaskini, czytaniu liryki i własnej poetyckiej twórczości wytworzyła się między nimi prawdziwa więź. To z kolei pozwoliło przetrwać najtrudniejsze momenty. Przyjaźń narodziła również między chłopcami a ich profesorem. Uczniowie z pasją zaczęli podchodzić do wielu spraw.

Oczywiście poezja nie mogła być receptą na wszystkie problemy dnia codziennego, ale może przygotować do wielkich zmagań. Przekonał się o tym Neil, który chciał przeciwstawić się swojemu władczemu ojcu i opowiedzieć się po stronie wlanych marzeń. Chociaż bał się, jednak podjął wyzwanie. Zdecydował się na występ w teatrze, bo to kochał. Scena, aktorstwo zawsze była w centrum jego uwagi i nie chciał z tego rezygnować tylko dlatego, że dorośli mają inne plamy. Podjął duże ryzyko, ale inaczej nie miałby żadnych szans w starciu z rzeczywistością. Nie chciał tylko egzystować, ale oddychać pełną piersią. Uwzględnił wszystkie za i przeciw i wybrał "carpe diem".

Najważniejsze według mnie jest to, by jednak podejmować za wszelką cenę wysiłek i starać się realizować swoje marzenia. Taki był Knox walczący o dziewczynę, czy Neil. W innym wypadku nie warto żyć. Walczyć aż do ostatka, boi inaczej można tylko mieć do siebie pretensję, że nie wykorzystało się szans na zmianę swego losu. Konieczne jest świadome czerpanie z różnych źródeł i dążenie do zrozumienia istoty życia. Tylko to się liczy. Na pewno każdy ma jakieś możliwości, dobre strony, ale musi je wyeksponować. Kiedy też wie się, co jest najważniejsze, wtedy łatwiej do tego dojść.