Według mnie najaktualniejszą przypowieścią dla współczesnego człowieka jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Samarytanie byli narodem, którym Żydzi głęboko pogardzali. Pewnego dnia pewien podróżny został napadnięty w lesie przez zbójców, którzy okradli go, odarli z szat, ciężko poranili i zostawili na poboczu. Tą samą drogą przejeżdżał żydowski kapłan, ale nie zwrócił uwagi na zbolałe ciało. Potem nadjechał lewita - pracownik świątynny, ale i jego niewiele obszedł los poszkodowanego. Na koniec zjawił się właśnie Samarytanin. Ten nie zastanawiając się opatrzył rannego, obmył jego rany, zabrał ze sobą, zawiózł do najbliższej gospody i zapłacił gospodarzowi za leczenie rannego. Powiedział, że gdyby koszty okazały się wyższe, niż przewiduje, uzupełni kwotę w drodze powrotnej.

Zachowanie Samarytanina powinno być moim zdaniem absolutnym wzorem postępowania ludzi współczesnych. Nasz świat jest pogrążony w chaosie moralnym, właściwie trudno jest odróżnić, co jest dobre a co złe. Wszystko jest względne, w zależności od tego, z jakiego punktu widzenia oceniamy daną sytuację. Tymczasem pomaganie, ratowanie ludzkiego życia to jest ta sprawa, co do której nikt nie ma wątpliwości. Tylko niestety mało wśród nas "miłosiernych Samarytan", wolimy nie widzieć potrzebujących obok nas, nie słyszeć ich próśb, skarg. Znieczulica społeczna jest zjawiskiem niezwykle groźnym, które dotyka każdego z nas. Dopóki nic nam się nie dzieje, wcale go nie zauważamy. Jeśli jednak na przykład próbujemy coś załatwić nie spotkamy na swej drodze ludzi dobrej woli, wtedy widzimy jak trudno jest funkcjonować w świecie emocjonalnego chłodu, gdzie każdy jest obojętny i nie zauważa potrzeb innych ludzi.