W starożytności założenie rodziny nie było traktowane jak prywatna sprawa każdego obywatela, nie było traktowane z pobłażaniem pozostawanie w stanie bezżennym, samotni ludzi nie mieli łatwego życia nie tylko dlatego, że od razu posądzano ich o to, że mają jakieś dewiacje, jakieś ukryte wady, ponieważ nikt nie powinien być sam.

W koncepcji Platona, najważniejszego filozofa (z prawdziwego znaczenia, ponieważ jego nauczyciel, mistrz Sokrates, nie zostawił po sobie żadnych zapisków, w skutek czego wszystko, co wiemy o słynnym Sokratesie wiemy z przekazów innych autorów - między innymi z serii "Dialogów" Platona) rodzina jest warunkiem osiągnięcia w przyszłości nieśmiertelność. Dla nas wydawać się może ta wizja dość drastyczna, ale wówczas rodzina nie była sprawą uczuć, ale zdecydowanie sprawą decyzji zdroworozsądkowej. Wszelkie wykroczenia przecie rodzinie były taktowane jak zdeptanie najświętszego prawa nadanego przez bogów - rodzina miała służyć przenoszeniu życia, nie wolno więc przy jej zakładaniu ani przy jej niszczeniu posługiwać się uczuciami takimi jak miłość czy namiętność. Oba bowiem szybko się wypalają. A rodzina musi trwać, choćby nie było w niej już ani krzty uczuć. Co więcej, w jego "Państwie" bezżenni byli uznawani za pohańbionych. Co więcej - jeśli ktoś stanowczo odmawiał zmienienia stanu cywilnego, odmawiano mu praw obywatelskich a nawet karano go w sposób, który miał go publicznie poniżyć (inaczej nie można nazwać zmuszania bo biegania zimą wokół agory - i to bez ubrania). takie praktyki miały zmusić mężczyzn do ożenku nawet, jeśli sami nie czuli się zbyt ochoczo nastawieni do tego pomysłu.

Zaślubiny, a właściwie sama ceremonia, wyglądała w antycznej Grecji następująco.

Prawo do zawierania małżeństwa w świetle prawa mieli wyłącznie obywatele, czyli ludzie wolni, którzy społecznie nie różnili się od siebie na tyle, by różnice te mogły wpłynąć na ich funkcjonowanie w społeczeństwie. Zatem nie mogli różnić nie tylko pod względem pozycji zajmowanej w społeczeństwie ale i pod względem stopnia zamożności. Mezalianse nie były dobrze widziane. Właściwie nawet nie było możliwości wejścia w związek, który byłby mezaliansem - prawo absolutnie tego zakazywało. Wszelkie tego typu związki mogły mieć najwyżej status konkubinatu, nic poza tym. Zanim dochodziło do oficjalnych zaślubin, najpierw musiały zostać odprawione ceremonie, bez których zaślubiny nie miałyby najmniejszego sensu. Składanie ofiar bogom oraz szereg rytualnych kąpieli miały zapewnić młodożeńcom wszystko, co im potrzebne do szczęścia. Bez wypełnienia tych wszystkich świętych rytuałów nie tylko sama ceremonia nie miałaby sensu, nie byłaby ważna, ale i również ściągnęłaby na wszystkich uczestników - nie tylko na zawierającą ślub młodą parę - najstraszniejsze nieszczęścia spośród wszystkich możliwych. Dzień ślubu był szczególnie finansowo obciążający dla rodziców panny młodej , ponieważ to do ich obowiązków należało wydanie uczty, która byłą jednocześnie ostatnim posiłkiem w rodzinnym domu. Po zakończeniu uroczystej konsumpcji młoda żona już na całe życie zmieniała miejsce zamieszkania i dlatego tak ważne było przygotowanie również symboliczne wszystkiego tak, aby nikt nie mógł powiedzieć, że pożegnała się w niewłaściwy sposób i w związku z tym będzie chciała wrócić (takie są konsekwencje niedopełnienia jakichkolwiek obowiązków wobec spraw świętych). Drogę, jaka dzieliła dom panny młodej od domu pana młodego, orszak pokonywał w świetle, jakie rzucały pochodnie zapalone od ognia ogniska domowego (to kolejny ważny symbol, który miał gwarantować młodej parze szczęście i pomyślność).

Natomiast ślub w świecie antycznego Rzymu trochę różnił się od tego, który znamy z czasów antycznej Hellady.

U Rzymian funkcjonowały dwa typy małżeństw. W pierwszym typie dziewczyna zmieniała opiekuna: gdy stawała się żoną, wtedy jej opiekunem prawnym stawał się mąż. Drugi typ małżeństw a rzymskiego sprawiała, że dziewczyna zmieniała stan cywilny, ale w dalszym ciągu zostawała pod kuratelą ojca, mąż nie miał nad nią władzy prawnej (to mogło być pomocne zwłaszcza w przypadku małżeństw o statusie, który nie był dokładnie taki sam). To, co dla nas może wydawać się anomalią, czyli wiek młodożeńców (dwunastoletnie dziewczęta były wówczas uznawane za już gotowe do wydania za mąż, dla chłopców taką granicą wiekową, po której zaczynała się dorosłość, był wiek czternastu lat). Rzym i Grecja były podobne w tym, że i w jednym i w drugim państwie obowiązywała zasada obowiązku zawierania związku małżeńskiego. Strój ślubny - w przeciwieństwie do strojów współczesnych, które przywdziewa się z okazji zamążpójścia - był wyjątkowo skromny. Prosta białą tunika i pomarańczowy woal. Do zawarcia związku małżeńskiego potrzebni byli świadkowie w obecności których kandydaci na małżonków łączyli ręce na znak zgody na zawarcie związku małżeńskiego. Gdy na niebie pojawiała się pierwsza gwiazda, wtedy panna młoda wychodziła z sali, w której odbywała się uczta po to, by wejść do domu swojego męża, który od tego momentu będzie również jej domem. Tam czekał już pan młody, który ma dla niej pierwszy prezent. Obdarowuje ją wodą i ogniem.

Istniały również i miały się całkiem dobrze rytuały towarzyszące narodzinom dziecka.

W starogreckich Atenach poród odbywał się w zaciszu domowym. Dom przed narodzinami smołowano po to, żeby złe czary nie trzymały się domostwa ani nowo narodzonego dziecka. Różniły się między sobą zwyczaje dotyczące pojawiania się na świcie dzieci płci żeńskiej i dzieci płci męskiej. Przyjście na świat chłopca obwieszczano całemu światu przystrojeniem domu gałązkami oliwnymi, a przyjście na świat dziewczynki sygnalizowała wełniana opaska założona na drzwi. Po upływie siódmego dnia dom, matka i nowo narodzone dziecko były poddawane obrzędom oczyszczającym. Ciekawostka, ale taka z gatunku ciekawostek mrożących krew w żyłach był zwyczaj składania noworodka ojcu u stóp. To ojciec bowiem był panem życia i śmierci i to jego decyzją dziecko miało być stracone lub ocalone. Gestem, który musiał wykonać, aby uznać dziecko za prawowite i zdolne do życia, było podniesienie dziecka do góry. Ten gest symbolicznie dawał mu prawo do życia. Jeśli tak się stało, wtedy dokonywano oczyszczenia, a potem obdarzano amuletami.

Nadawanie imienia nowo narodzonemu dziecku przebiegało następująco.

Każdy grecki dom, w którym przeszedł na świat potomek w dziesiątym dniu od chwili narodzin gromadził całą rodzinę i dopiero wtedy, gdy zgromadziła się w pełni, asystowała uroczystości nadawania imienia nowonarodzonego dziecka. Jeśli chodziło o pierworodnego syna, wtedy dziecko otrzymywało imię w spadku po dziadku, ale musiał być to ojciec ojca, czyli po mieczu. Czasem zdarzało się, że imionami, które nadawano dzieciom, były imiona boskie. Właściwie był to wynik konieczności, ponieważ w świecie starorzymskim znano wyjątkowo ubogą ilość imion, szacuje się ją na około piętnaście sztuk. Imiona często zastępowano pierwszymi literami nazwiska lub alfabetu. Kobietom nie przysługiwały imiona. Pompea, Julia czy Oktawia to są nazwiska ojców, ale używane w wersji żeńskiej (czyli Julia jest córką Juliusza, Oktawia córką Oktawiana a Pompea córką Pompejusza). Uroczystość nadania imienia nowo narodzonemu dziecku miała miejsce po upływie 10 dni od chwili urodzenia (ten okres miał być sprawdzianem dla zdrowia i wytrzymałości niemowlaka, nie nadawano imienia zbyt szybko, żeby niejako go nie marnować, ponieważ gdyby dziecko zmarło, wtedy święte imię zostałoby już w jakiś sposób zbezczeszczone. Rzymska rodzina składała się z rodziców, dorosłych synów i ich żon, niezamężnych córek oraz wnuków. W skład rodzin wchodzili również niewolnicy. Za życia ojca żaden spośród synów, nawet ten pierworodny, nie mogli korzystać za rodzinnego majątku. Córki, gdy wyszły za mąż, przestawały być podległe władzy własnego ojca, ale nie oznaczało to, może zaczynały żyć własnym życiem - przeciwnie - miały od tej pory nowego opiekuna, kogoś, kto wpływał na ich życie - był to ojciec, ale ojciec męża, czyli teść. Zatem społecznie dziewczęta nie miały szansy na samodzielne życie. To z dzisiejszego punktu widzenia może wydawać się niemożliwe, a jednak było prawdziwe. Niemiały żadnych obywatelskich praw, za to były traktowane jako rękojmia przymierza między rodami, gwarancja dziedziczenia majątku. Same, jako osoby, nie istniały. Na wszystkich dzieciach ciążył za to prawny obowiązek zajmowania się rodzicami, gdy ci przechodzili już w stan spoczynku. Ten obowiązek zajmowania się starszymi i często już chorymi rodzicami nazywany był prawem bocianim. Różnica między współczesnością a czasami starorzymskimi polega na tym, że dziś opieka nad rodzicami jest obowiązkiem od którego większość osób chce się wymigać, natomiast wówczas starsi ludzie cieszyli się największym szacunkiem, ponieważ mieli ten typ doświadczenia, który był zdecydowanie obcy młodszym ludziom. Właśnie ze względu na mądrość wieku szanowano starszych obywateli. Dziś,w czasach młodości ten szacunek zanikł zupełnie.

Już z powyższego fragmentu wynika, że kobiety w tamtym świecie nie miały zbyt lekko, właściwie ich życie nie było godne zazdroszczenia.

Homer w "Iliadzie" i "Odysei" los kobiet jest ukazywany jako los osób obdarzonych znaczną swobodą. W świecie Homera nie był żadnych przeszkód do tego, żeby mogły brać udział w męskich obradach, ze swobodą poruszały się po miastach. Gdy jednak państwa greckie uformowały swoją państwowość kobiety już nie posiadały takich samych jak mężczyźni. W greckich społeczeństwach wykształciły się obywatelskie wspólnoty mężczyzn, którzy poświęcali mało czasu i uwagi na sprawy związane z życiem rodzinnym.

W Atenach kobiety odgrywały jednak pewną rolę, która - choć nie była rolą społeczną, obywatelską czy polityczną - jednak znaczyła i bez niej społeczeństwo nagle załamało się.

Prawa i obowiązki obywatelskie były niedostępne dla kobiety ateńskiej. Szacunek rodzinny to jedna sprawa, ale zdecydowanie wyglądało na to, jej jedyną rolą życiową jest zajmowanie się domem, dziećmi i ich wychowaniem. wszelkie inne formy aktywności dla Atenki nie miały racji bytu. Paradoksalnie w gorszej sytuacji pod względem wolności osobistej były kobiety z elit społecznych (ich status był czysto polityczny w znaczeniu następujący: za pomocą małżeństw regulowano politykę między rodami w polis, to dzięki nim zawierano przymierza i ustalano koneksje). Atenka pochodząca z wyższych warstw nie mogła nawet sama spacerować po mieście. Zdecydowanie różniła się ich sytuacja od tej, a jakich były kobiety zajmujące znacznie niższą pozycję w świecie. One mogły prowadzić interesy, miały wolność wypowiedzi. Mogły też samodzielnie poruszać się, nie były zamykane w gyneceach. Jedne miały więc zabezpieczenie finansowe za cenę ubezwłasnowolnienia a drugie ciągły niepokój o finansową przyszłość, ale za to miały wolność osobistą.

Jeśli zaś chodzi o sport, to kobiety nie miały takich szans na rozwijanie swoich umiejętności w tej dziedzinie jak mężczyźni.

Jedynie Sparta i wyspy greckie dawały taka samą szansę tak chłopcom jak i dziewczynkom na naukę i rozwijanie kultury fizycznej. Pozostałe części antycznej Hellady zamykały się, stanowczo, na kobiety a właściwie zamykały te kobiety w domach, w specjalnie wydzielonych częściach tych domów, z których bez pozwolenia i opiekuna nie mogły swobodnie się poruszać. Paradoksalnie to heterom przyznawano największe szanse na rozwój samych siebie, na wykształcenie, sprawy związane z polityką, sztuką. Tak zwane zwykłe kobiety już takiej szansy nie miały.

Okres hellenistyczny pozwolił kobietom na to, by zwiększyła się jej wolność osobista, czyli może już sama decydować o swoim losie, nie musi już liczyć na swojego opiekuna, nie musi też liczyć się z każdą jego pinią, może te opinie sama wydawać. Nawet życie towarzyskie i kulturalne stanęło przed nimi otworem, już mogły bez przeszkód brać w nim udział, nie musiały oglądać się na nikogo, tylko ich życie zaczęło przybierać znacznie bardziej cywilizowane formy.

Za to szczególną rolę odgrywały w społeczeństwie ateńskim kobiety, które zajmowały się kapłaństwem.

W greckim panteonie była cała rzesza bogiń. Mając w pamięci to, że kobiety w Grecji nie odgrywały zbyt dużej roli w społeczeństwie, może się wydawać dziwne to, jak wielka rolę odgrywały kapłanki, które tym różniły się od tak zwanych zwykłych kobiet, że nie miały rodziny czyli zachowały dziewictwo. Takimi kapłankami były wieszczki i wróżbiarki, czyli Pytie. Również jednak kobiety, które miały dzieci, rodziny, ale musiały przy tym spełniać warunek dobrego urodzenia, czyli wysokiej pozycji społecznej, mogły odprawiać uroczystości podczas świąt, które jednocześnie były najważniejszymi świętami w państwie a drugiej strony mężczyźnie nie mieli wstępu na nie.

Rzymianki zdecydowanie bardziej mogły korzystać z praw obywatelskich, ponieważ dysponowały nimi. Nie zajmowały stanowisk w państwie i nie brały czynnego udziału w życiu politycznym, ale same mogły dysponować pieniędzmi i co najważniejsze - gdy wyszła za mąż, nie podlegała władzy męża, zachowywała autonomiczność. Zwyczaj ten sprawiał, że matki - rzymskie matrony - były otaczane ogromnym szacunkiem w rodzinach, dzieci ceniły ją nie mniej niż ojca. Jeśli małżeństwo rozwiodło się (co nie było tak rzadką praktyką w Rzymie, jak to mogłoby się wydawać) dzieci mogły zostać z matką, która miała pełnię praw rodzicielskich. Gdy Cesarstwo było w rozkwicie, kobiety wreszcie zostały uznane za pełnoprawnych obywateli i w związku z tym można było opierać się na ich zdaniu, można było powoływać je na świadków w sądzie, ponieważ ich zdanie zaczęło się w końcu liczyć.

Jeśli zaś chodzi o naukę i jej rolę, to Ateny kładły szczególnie mocny nacisk na to, by kształcić dzieci. Podstawowymi umiejętnościami, jakie musieli nabyć młodociani obywatele ateńscy było: czytanie, pływanie i dbałość kulturę fizyczną. Chłopców, którzy ukończyli 7 lat, oddawano pedagogom. Wszystkie ateńskie szkoły były szkołami prywatnymi, których obowiązywały następujące przedmioty: pisanie, czytanie, rachunki, muzyka i gimnastyka. Pedagodzy mieli na celu stworzenie takie ukształtowanie młodego człowieka, by wyrósł z niego człowiek wszechstronnie wykształcony, wszechstronnie także fizycznie rozwinięty. Nauczanie każdego młodego człowieka musiało związać go z trzema nauczycielami: gramatystą, kitarzystą, paidotrybą. Naukę uczniowie kontynuowali aż do ukończenia 16 lat, jednak jeśli ktoś posiadał znaczniejsze kwoty i mógł sobie na taki luksus pozwolić, aby dalej kształcić swój umyśl pod kierunkiem wybranych i wybornych mistrzów, wtedy mógł podjąć indywidualne studia. Największym uznaniem spośród wszystkich nauczycieli dla starszych uczniów cieszyli się sofiści. Sofistami nazywano wędrownych nauczycieli przedmiotów takich jak retoryka i filozofia, których zadaniem było przygotowanie do życia w społeczeństwie a nawet do służby publicznej. Zadziwiające może się wydawać to, że pomimo odpłatnego systemu nauczania w Atenach szybko deklarowano pełną piśmienność swoich obywateli. To niebywałe osiągnięcie wziąwszy pod uwagę to, jakie kłopoty mamy dziś z likwidacją analfabetyzmu.

Alternatywa do takiego jak w Atenach sposobu wychowania dzieci był system, który przyjęła sobie Sparta. Nie wyobrażamy sobie takiej sytuacji, w której wychowanie dzieci i kształcenie dzieci jest sprawa polityczną i cały system służy wdrożeniu dziecka w życie całego państwa. Dzieci spartańskie nie miały zwykłego, normalnego dzieciństwa, ale ten czas dorastania był wypełniony niezwykle ciężką pracą fizyczną i duchową, aby dostosować się do wyśrubowanych wymogów, jakie miało wobec nich państwo. Wychowanie spartańskie stało się synonimem niezwykle zimnego, wręcz lodowatego chowu, w którym uczucia nie zajmowały wiele miejsca a nawet można powiedzieć, że zostały zredukowane do absolutnego minimum. Najprawdopodobniej taki tym wychowania dzieci wprowadził półlegendarny król Sparty Likurg. Polegało ono na tym, ze dopóki dziecko nie skończyło sześciu lat życia, mieszkało w domu rodzinnym, wychowywała je matka. Kiedy jednak zakończył się ten okres, wtedy przechodziło spod skrzydeł matki i stawały się niejako dziećmi państwa. Dziewczynki na równi z chłopcami musiały poddać się reżimowi spartańskiemu. Trzeba jednak podkreślić, że to słynne spartańskie wychowanie szczególnie dotknęło chłopców. To oni, w obozach prawie wojskowych byli uczeni wszystkiego, co jest potrzebne prawdziwemu wojownikowi. Oprócz sztuki zabijania chłopcy spartańscy uczyli się czytać, pisać, pozbawiali historię państwa, kształtowano ich zatem na patriotów, dla których większej wartości nad ojczyznę nie ma - nie może być nią nawet własna matka, ponieważ została w domu gdy dopiero wchodził w życie, nie zdążył nawet jej dobrze zapamiętać. Dzieci nie miały absolutnie żadnych wygód - skromne pożywienie i ubranie miały wykształcić w nich mocny charakter, który w każdej sytuacji pozwoli im nie stracić hartu ducha. Spartanie uznawali, że luksus, zbytek rozmiękcza człowieka i sprawia, że przestaje być odporny na ciosy, jakie zadaje nam los.

Nauczanie w starożytnym Rzymie było trzystopniowe.

W związku z tym, że dziewczęta miały wyższą pozycję w świecie rzymskim niż greckim, one również odbierały wykształcenie, które zaczynało się, gdy dziewczynka kończyła 6 lat. Potomkinie patrycjuszy pobierały nauki w domu, przy matce, a chłopcom przyznawano opiekuna, który nie był ich ojcem, ale zwykle specjalnie do tego celu wykształconym niewolnikiem, najczęściej pochodzącym z Grecji. Taki niewolnik nosił nazwę suwerena. Rzymski system nauczani był systemem prywatnym. W zakres programu szkolnego wchodziło czytanie, pisanie i rachunki. Pierwszy stopień nauczani był koedukacyjny. Na tym poziomie dzieci uczyły się literatury. Na drugim poziomie - gramatyki a w czasie trwania trzeciego pobierano nauki z zakresu retoryki. Jednak wszystkie trzy poziomy wymagały od uczniów aktywności fizycznej, ponieważ zajęcia gimnastyczne były obowiązkowe. Do dobrego tonu należało wysłać na kolejne stopnie nauki (odpowiednik dzisiejszych studiów) młodego człowieka do Grecji (dziewczęta już nie studiowały). Tam, na miejscu, w sercu kultury antycznej wierzono, że znacznie łatwiej przyswoić sobie tajniki retoryki, historii czy sztuki wymowy (Cyceron na przykład najprawdopodobniej nauce w Grecji zawdzięcza mistrzostwo, które osiągnął). Służba wojskowa była obowiązkiem każdego obywatela, nie istniała możliwość zrezygnowania z niej na rzecz innych przyjemności, co więcej, była nieodzownym elementem kariery czy to urzędniczej czy to wojskowej. Nikt, komu zależało na pozycji w państwie, nie zrezygnowałby ze służby wojskowej tylko dlatego, że obawiałby się trudów życia wojskowego czy chciałby wybrać inną drogę kariery, ponieważ inna droga kariery niż przez wojsko zwyczajnie nie istniała. Również niewolnicy mieli otwartą drogę do edukacji, ponieważ oni zwykle stawali się nauczycielami wolnych obywateli, więc siłą rzeczy musieli często przekraczać swoim wykształceniem ludzi wolnych. Jednak nawet co, których przeznaczeniem nie było nauczanie innych, obierali wykształcenie, które pozwalało im przełamać analfabetyzm - w końcu obracali się wśród elit i nie można było pozwolić sobie na to, że by pozostali barbarzyńcami. Ogromnym osiągnięciem czasów Cesarstwa Rzymskiego było utworzenie szkół publicznych, z usług których mogli korzystać również ci, którzy nie byli zamożni, ale za to zdolni. Cesarstwo Rzymskie, w trosce o obywateli, roztoczyło nad nimi wachlarz mecenasowski, który pozwalał tym, którym fortuna nie chciała sprzyjać w momencie narodzin na rozwinięcie skrzydeł w dziedzinie, do której najwidoczniej zostali stworzeni, czyli do pracy intelektualnej.

W antycznej Grecji sporo miejsca wypełniało świętowanie. Tak zwany wolny czas od zajęć, od pracy, był pożytkowany w rozmaity sposób. W tymże wolnym czasie zajmowano się ucztami (sympozjami), uprawiano sport, polowano. Ucztą nazywamy wieczorny posiłek. Nie uczestniczyły w niej raczej kobiety, ponieważ służyły one ćwiczeniom umysłu. Uczta nie była tyle okazją do dobrego napitku i jadła, ale była wyprawiana głównie dlatego, aby dyskutować. Nie można tego zrobić w stanie nietrzeźwym, czyli to, co dziś wydaje się mało możliwe, wtedy było jak najbardziej praktykowane. Czyli pito podczas uczt wino rozcieńczone wodą. Głównymi potrawami, jakie spożywano podczas uczt, była baranina i różne rodzaje owoców. Ucztujący nie siedzieli na krzesłach tak, jak to ma miejsce dziś ani nie stali tak, jak to ma miejsce na przyjęciach ze szwedzkim stołem, ale leżeli na sofach ustawionych w podkowę. W ten sposób łatwiej było rozmawiać, wymieniać myśli. Ucztowanie nie było niczym nadzwyczajnym w tamtych czasach. Z okazji nadzwyczajnych, czyli gdy miały miejsce święta takie jak Dionizje, wtedy uczty stawały się znacznie bardziej wystawne, huczniejsze i dłuższe. Tak, starożytnym czas wolny upływał na ucztowaniu i dyskusjach.

JW związki z tym, że starożytna Grecja lubiła ucztować i bawić się, gry i zabawny nie były obce tamtemu narodowi gry i zabawy greckie charakteryzowały się znaczną różnorodnością. Grę w klasy oraz piłka wraz z różnymi grami zręcznościowymi biły rekordy popularności. Dla starszych obywateli były przeznaczone gry hazardowe: kości i warcaby tryktraku. Dzieciom polecano zabawki. Bawiły się miniaturowymi wozami, zwierzętami, lalkami terakotowymi. Wychowania fizyczne obejmowało również polowania, ale trzeba zaznaczyć, że było zarezerwowane dla tych, którzy odznaczali się pewnym stopniem zamożności, ponieważ koń i sprzęt kosztowały niemało.

Starożytna Grecja charakteryzowała się znacznie rozwiniętą turystyką. Grecy lubili podróże, to była jedna z ich podstawowych i ulubionych rozrywek. Gdy polis stabilizowały się, wtedy turystyka ruszyła pełną parą. Grecy chcieli poznać państwa takie jak Egipt czy nawet Indie. Ta ciekawość świata jest zaiste interesująca. Przy czym turystyka wówczas nie oznaczała leniuchowania, ale oznaczała kształcenie się, poznawanie świata. nikomu nie przyszłoby zapytać kogoś, kto wraca z podróży, czy wypoczął, ponieważ podróże nie służą wypoczywaniu, ale rozwijaniu własnej osobowości, własnych horyzontów.

Rzymianie w wolnym czasie wyprawiali ucztach i polowania, które wówczas były traktowane jak rodzaj sportu. Zamożni Rzymianie często pochłonięci byli otium. Otium było czasem spędzonym na zadumie, refleksji, czasem, w którym poświęcali się twórczości tak literackiej jak filozoficznej. Dużą popularność miały koła towarzyskie, w spotkaniach których zajmowano się literaturą lub filozofią. Obywatele rzymscy lubili szczególnie publiczne odczyty. Termy również pochłaniały wiele z ich wolnego czasu. łaźnie miejsce w czasach Cesarstwa nazywały się termami właśnie. Ale nie były to jedynie miejsca, w których można było pozbyć się brudu nagromadzonego w ciągu dnia, ale w termach odpoczywano i dbano o ogólnie rozumiana kulturę ciała. Nie tylko kąpano je, ale i ćwiczono, czyli zawierały odpowiedniki współczesnych siłowni. Poza tym w skład termy - obok miejsc dotyczących ciała - wchodziły wszystkie te instytucje, które zajmowały się rozwojem duchowym, czyli na przykład biblioteki. Do term przychodzono nie tylko po to, żeby zadbać o ciało, ale i po to, żeby spotkać kogoś ciekawego lub kogoś kogo bardzo lubimy.

Rzymianie również zajmowali żywo turystyką. Również ich podróże - tak jak podróże Greków - miały przede wszystkim charakter edukacyjny, poznawczy. W Atenach uczono się filozofii i retoryki, na Rodos krasomówstwa , zaś wyspa Kos słynęła z wiedzy medycznej. Poza tym do podróży pchała Rzymian ciekawość świata oraz potrzeby religijne (widać więc, że pielgrzymki nie były niczym dziwnym już w czasach starożytności).

Przy tym całym bogactwie świata antycznego może jednak zastanowić coś w tych wszystkich zjawiskach: otóż jest to niewolnictwo. Z dzisiejszej perspektywy to sprawa, nad którą nie można, ot, tak, przejść do porządku dziennego na sprawą czerpania zysków z niewolniczej pracy tylu ludzi. Niewolnictwo w Rzymie miało niejedną twarz. Trzeba pamiętać o tym, że niewolnicy w Rzymie służyli ni tylko do pracy w domu i grodzie, ale również wykorzystywano ich do walk gladiatorów. niewolnicy mieli zaspokajać wszelkie pragnienia wolnych obywateli, nawet te, które z naszej perspektywy uznajemy za nieludzkie. Niewolnikiem było łatwo zostać. Otóż rekrutowano ich przede wszystkim z wojny - wszyscy jeńcy wojenni właściwie nie mieli innego wyjścia jak tylko zostać niewolnikiem. Niewolnikiem mógł się stać ktoś, kto miał tak duże długi, że nie był w stanie ich spłacić. Wtedy był sprzedawany do niewoli. Pół biedy, gdyby trzeba było pracować na zasadach, które można określić jako znośne i nieszkodliwe dla życia. Nikt jednak nie powie, że praca w kamieniołomach lub przy budowie słynnych rzymskich dróg (trzeba zadawać sobie sprawę, że wówczas nie było narzędzi, które usprawniałyby prace, wszystko, co uczyniono w tamtych czasach, stało się za sprawą ludzkiego potu i ludzkiej krwi) lub ginąć na arenie cyrkowej tylko dlatego, żeby pijana gawiedź mogła się zabawić - to już przechodzi ludzkie pojęcie. Nikomu nie przyszło by do głowy pewnie dziś w taki sposób potraktować drugiego człowieka. Tak złe, tragiczne wręcz warunki zmusiły ludzi pozostających w stanie bezwolnym do buntów lub ucieczek. Źródła podają, że rok 413 p.n.e zapisał się masową ucieczką niewolników z miasta Ateny. Znaczy ten zapis tyle, że stolica Hellady nie cieszyła się dobą sławą między ludźmi, którzy byli pozbawiani wolności. Ci, którzy nie pracowali w najtrudniejszych warunkach (czyli nie w kamieniołomach), często nawet chwalili sobie swój los. Administracja, handel, rzemiosło, zajęcia domowe przynosiły taki rodzaj pracy niewolnikom, dzięki której mogli godziwie żyć. Zdarzało się bardzo często, że tych spośród niewolników, którzy mieli szczęście znaleźć się w domostwach greckich i u których wykryto zainteresowania i uzdolnienia intelektualne kształcono aby później pracowali jako pedagodzy.

Niewolnicy w starożytnym Rzymie stanowili podstawę, absolutną bazę wszystkich sfer życia. Nie tylko pracowali jako bezpłatna siłą robocza w wszystkich dziedzinach gospodarki, ale ich wkład w humanistykę i naukę szeroko rozumianą jest nie do przecenienia. Warto pamiętać, że Horacy, najwybitniejszy poeta klasyczny był synem wyzwoleńca, czyli niewolnika, któremu w ramach łaski dano wolność osobistą. Jednak mówiąc o niewolnictwie w starożytnym Rzymie musimy zadawać sobie sprawę, że mówimy o państwie, które właściwie opierało się na niewolnikach, czyli ich los nie mógł być godny pozazdroszczenia. Ginęli podczas morderczych szycht budując potęgę cywilizacyjną antyku, ale również traktowani jak zwierzęta byli mordowaniu w cyrkach po to tylko, aby spełniły się żądania plebsu, który oczekiwał właśnie chleba i igrzysk. Kiedy sytuacja nabrzmiała tak bardzo, że nie można było już wytrzymać nieludzkich warunków, na jakich opierała się gospodarka Rzymu, wybuchło powstanie. Drugi wiek przed naszą erą to powstanie wywołane przez syryjskiego niewolnika Eunusa. Siłą rzeczy, po początkowych sukcesach, powstanie zostało krwawo stłumione. Rzecz miała miejsce na Sycylii. Jednak tym spośród wszystkich ruchów buntowniczych, które najtrwalej zapisały się w historii i których oddźwięk w ówczesnym (i chyba współczesnym) świecie był najsilniejszy było powstanie Spartakusa. Spartakus był gladiatorem, który zawiązał spisek wśród swoich uczniów w 73 roku p.n.e. zgromadził sto tysięcy niewolników, którzy nie pragnęli niczego na świcie silniej niż odzyskania wolności. Powstanie było monumentalne, trwało dwa lata, aż wykrwawiło się. Spartakusa zamordowano podczas walk. Ale nie wszyscy powstańcy mieli aż tak dużo szczęścia. Kiedy zduszono ostatnie ognisko walczących o swoje człowieczeństwo ludzi ci, którzy mieli nieszczęście dostać się do niewoli zostali ukrzyżowani na trasie Capua - Rzym. Ludzi, którzy tylko dlatego, że walczyli o swoją godność, pomordowani na krzyżach było ponad sześć tysięcy. Mimo tego morza krwi wylanego podczas dwóch lat powszechnie uważa się je za świadectwo niezłomności ludzkiego ducha, którego złamanie wcale nie jest tak ważne. To były dwa lata chwały, warto o nich pamiętać. Powstanie miało takie właśnie, moralne znaczenie. Kiedy Rzym stał się cesarstwem, wtedy rola niewolników zmalała - Cesarstwo opierało się przecież na koloniach, czyli to skolonizowani zajęli miejsce dawnych niewolników, których instytucja co prawda nie znikła, ale jej waga stałą się znacznie mniejsza.