Oddawanie boskiej czci władcom jest zjawiskiem dosyć powszechnym w starożytnych religiach. Szczególnie wyraźnie zaznaczyło się w starożytnym Egipcie, gdzie faraon był wyznawany najpierw za wcielenie boga Ra, a potem za jego potomka i przedstawiciela na ziemi. Po śmierci władca trafia do krainy bogów i sam stawał się bóstwem.
Zupełnie inny wymiar miało ubóstwienie człowieka w Grecji antycznej. Grecy czcili swych bohaterów, ludzi, którzy za życia dokonali rzeczy wielkich, dzieł godnych samych bogów. Dobroczyńcy ludzkości, założyciele miast, wielcy wodzowie i zdobywcy byli po śmierci otaczanie boską czcią. Wierzono za zasłużyli na nieśmiertelność, a bogowie przyjęli ich do swego grona. Z czasem jednak zdarzało się, ze bohater był czczony już za życia. Precedens stanowił przypadek Lizandra. Lizander był wodzem spartańskim, który odniósł spektakularne zwycięstwo nad Ateńczykami. Jego polityka doprowadziła wreszcie do pokoju wewnątrz Grecji, co po wielu latach wojen było darem iście boskim. Lizandrowi stawiano więc świątynie i składano ofiary należne bogom. Miało to miejsce około roku 400 p.n.e., od tamtego czasu przypadków takich było znacznie więcej. A od czasów Aleksandra Wielkiego stało się reguła, dotyczącą władców helleńskich. W wierzeniach greckich granice miedzy ludźmi i bogami nie były nieprzekraczalne, herosi to najczęściej potomkowie bogów i śmiertelnych, nic wiec dziwnego, ze po śmierci dumni ojcowie pragnęli ich widzieć w gronie bogów i obdarowywali ich nieśmiertelnością, typowym przykładem jest postać Herkulesa. Jego męstwo i waleczność zachwycały olimpijczyków już za jego życia, toteż przyjęli go u siebie z radością.
Jednak w rzymskich wierzeniach nie było tego rodzaju tradycji, Rzymianie nie spoufalali się ze swymi bóstwami, odgraniczając wyraźnie to co ludzkie, od tego, co boskie. Ale granica ta zacierała się zupełni po śmierci, wówczas dusze obcowały z bogami, same stając się częścią ich boskiego świata. Rzymianie oddawali swym przodkom część, nazywając ich dusze di manes, czyli dobrzy bogowie. Duchy zmarłych mogły opiekować się swymi następcami, mogły też zsyłać na nich nieszczęścia.
Najprawdopodobniej na tym gruncie kultu zmarłych wyrósł kult cesarzy rzymskich. Status boga nadawano zamarłemu cesarzowi po jego śmierci oficjalnym trybem, to znaczy poprzez uchwałę senatu. Uchwałą ta stanowiła konsekracje, czyli uświęcenie człowieka. Nowe bóstwo otrzymywało swe świątynie i swych kapłanów, czasem jednak boski cesarz przyjmował atrybuty jakiegoś istniejącego już bóstwa Jowisza czy Marsa i był czczony pod tymi postaciami. Dzięki temu nie trzeba było ustanawiać nowych świat i stawiać nowych świątyń.
Pierwszym władcą, który już za życia dostąpił boskości był Juliusz Cezar. O jego narodzinach krążyły opowieści, mówiące o cudownych znakach, podobnie było z jego śmiercią. Ale już zanim cesarz wyzionął ducha, już w świątyniach stawiano jego posągi i oddawano mu boska część. Od tamtej pory kult żyjących cezarów stał się powszechny. Sami władcy dokładali wielu starań, by uświetnić swój wizerunek przebywającego na ziemi boga. Tendencja ta zapanowała dosyć powszechnie i stanowiła o obliczu tamtej epoki. Najwięcej chyba fantazji w tym względzie wykazał Antoniusz, przeciwnik polityczny Oktawiana. On to uważał się za wcielenie boga wina, Bachusa. Bachus był bóstwem wyjątkowo wesołym i żądnym użycia. Jego zwyczajem było podróżować po świecie w otoczeniu dość dziwacznego i wiecznie pijanego orszaku centaurów i sylenów. Ten zwyczaj przejął też Antoniusz, otaczając się cytrzystami, aktorami i cyrkowcami i oddając się wszelkim uciechom.
Kult cezarów został ugruntowany przez Oktawiana Augusta, który jednak nie eksponował swej osoby, a raczej postacie przodków z dynastii julijskiej, przede wszystkim zaś Juliusza Cezara. A jednak dość szybko przyjął się zwyczaj (nie bez znaczenia były tu tradycje wschodnie, szeroko w Rzymie rozpowszechnione) oddawania boskiej czci każdemu następnemu władcy. Cesarzy tytułowano, zwracając się do nich: "panie i bogu nasz". Padano przed nimi na kolana i składano im ofiary w świątyniach. Nawet chrześcijaństwo nie od razu uporało się z tym procederem, jeszcze Konstantyn pierwszy chrześcijański cesarz miał własne świątynie w których śpiewano peany na jego część i składano ofiary.