Kiedy zaczynam zajmować się jakąś czynnością, zawsze zadaję sobie pytanie: ale o co chodzi? Wśród znajomych mam nawet takie przezwisko: "ale o co chodzi", i wcale nie zamierzam się go wstydzić.
Kiedy zacząłem czytać "Antygonę" Sofoklesa, tę starą tragedię z antyku, na początku naprawdę nic nie rozumiałem. Nie tylko o bardzo trudny język tłumaczenia z początku XX wieku chodzi (choć o to też), ale i o problem, który autor w niej poruszył. Nie potrafiłem dokończyć lektury, zanim nie odpowiedziałem sobie na to podstawowe pytanie.
Zwykle w czasie lektury zastanawiam się, co zrobiłbym na miejscu danego bohatera. Tym razem jest trudniej, ponieważ nie jestem tebańską królewna, która musi pochować brata a nie może tego zrobić, bo władca państwa- miasta, w którym mieszka, wydał taki zakaz. Pojęcia nie mam, co bym zrobił na jej miejscu, ponieważ nigdy nie byłem na jej miejscu. Nie bardzo mogę się utożsamić z postacią, więc spróbowałem "ugryźć" tę tragedię z innej strony.
Zebrałem informacje i wtedy okazało się, że samo utożsamianie się niewiele by dało w procesie rozumienia tego utworu. Czas, gdy tragedia antyczna święciła największe triumfy, to były zupełnie inną kulturą. Antygona pochodziła z rodu Labdakidów, na którym zaciążyła klątwa. Przekleństwo sprawiło, że nikt nie może uciec przeznaczeniu i wszyscy członkowie tego rodu musieli zginąć marnie. Gdybym tego nie wiedział, pomyślałbym, że to taka fabuła, o dziewczynie, trochę upartej, która ma zwyczajnego pecha w życiu. Ale tu chodziło coś gorszego, głębszego i bardziej poważnego. To przekleństwo to jest fatum, które ciąży nad bohaterką. Nie może zrobić nic, by uniknąć losu. Cokolwiek zrobi, postąpi niewłaściwie.
Warto w ty miejscu wspomnieć, że jej ojciec był Edyp, który również nie umknął przeznaczeniu, choć robił wszystko, by tak się stało, Ironia tragedii polega jednak na tym, że im szybciej staramy się biec, by uciec przed przeznaczeniem, tym szybciej wpadamy w pułapkę.
Edyp przyspieszył bieg wydarzeń okazując skrajną pychę i bark pokory. Gdyby nie te cechy, nie zabiłby swego ojca tak szybko... Antygona jest bezczelna, jak na dzisiejsze standardy nawet i właśnie to sprawia, że jej wuj, Kreon, władca Teb, wpada w taką złość, że nic i nikt nie może go powstrzymać przez wykonaniem wyroku.
Badacze tacy jak profesor Tadeusz Sinko uważają, że przekleństwem Antygony jest jej złe usposobienie - dowiadujemy się tego z pieśni Chóru, która brzmi: "Krnąbrne po krnąbrnym dziewczyna ma ojcu/obejście...". I wiele jest racji w tych słowach, ponieważ królewna łatwo daje się wyprowadzić z równowagi i przez to popełnia błędy. Posuwa się nawet do tego, żeby dbać wyłącznie o własną chwałę, czyli robi z siebie męczennicę za wiarę. Wielka szkoda patrzeć na siostry, które nie mogą dojść do porozumienia. Zwykliśmy nazywać Ismenę tchórzliwa, ale jeśli przyjrzeć się uważniej rozmowie królewien, nietrudno dostrzec, jak łatwo Antygona krzywdzi młodszą (przynajmniej na to wygląda) i słabsza Ismenę. Wręcz pastwi się nad nią psychicznie aż ta nie wytrzymuje i wpada w szaleństwo. Kiedy w scenie przesłuchania złapanej Antygon Ismena również chce wziąć na siebie część winy, a Antygona odrzuca jej ofertę; gdy Kreon nie chce słuchać błagań niczyich, wtedy królewna mówi: "O władco, w ludziach zgnębionych nieszczęściem/ Umysł się chwieje pod ciosów obuchem", co zapowiada jej chorobę psychiczną. Czy tak się stało, tego nie wiemy, ponieważ Ismena znika ze sceny po tych słowach.
W "Antygonie" chodzi o to, że naturą człowieka jest błądzenie (errare humanum est). Bładzi i Antygona, chcąc zachować sławę i Polinejkes który chce odzyskać władzę, Eteokles, który nie chce władzy oddać i Kreon, który chce władzę utrzymać... Ale taki wniosek były jednak zbyt prosty. Tragedia tym się charakteryzuje, że daje nam do zrozumienia, że rządzą nami siły od nas niezależne. Antyczni Grecy nazwali te siły fatum. Ja mogę podsumować swoje rozważania w następujący sposób: tragiczne jest to, że to, co nas spotyka, przychodzi spoza nas...i nie mamy żadnego wpływu na taki obrót rzeczy...