Byłem królem Tracji, wielkim śpiewakiem. I przede wszystkim byłem młody i piękny zapewne, radosnym odkrywaniem otaczającego mnie świata. Potrafiłem grać tak pięknie na swej ukochanej lutni. Wszystko co żyło przybiegało do mnie i słuchało mojej pieśni i mojego wspaniałego grania. Cała przyroda ożywiała się pod wpływem dźwięków, które wygrywałem na mojej lutni. Najbardziej lubiłem chwile kiedy dzikie zwierzęta przybiegały do mnie i stawały obok mnie zasłuchane w moje pieśni sławiące otaczający mnie świat. Uwielbiałem te chwile. Napawały mnie one niewypowiedzianym szczęściem i sprawiały, że mnie i całemu światu chciało się żyć, chciało się kochać. Byłem czarodziejem, magiem, wróżem…. Opowiadałem najwspanialsze baśnie, radowałem serca, uspakajałem i koiłem wszelki smutek i ból. Byłem czarodziejem, byłem nim… grałem i śpiewałem o moim wielkim szczęściu, które trwało już tak długo, o szczęściu, które radowało mnie nieustannie. To szczęście to Ona, ukochana moja, najpiękniejsza i najmilsza mi Eurydyka. Miłość daje siłę daje radość, daje moc i sprawia, że chcesz być dobry, że całemu światu pragniesz tę miłość dać. Prawdziwa miłość unosi cię po świecie i sprawia, że świat i ty sam lepszy się stajesz…chcesz kochać i siebie dawać innym bo ktoś cię pokochał, bo zawirował twój świat. Wszystko ci o tym mówi i nieustannie o tym ci przypomina. Bo jesteś wybrańcem bogów ty i twoja miłość. Ta chwila… moja żona była niezwykle piękna, każdy kto ją zobaczył musiał ją pokochać…

Tak właśnie stało się z Aristajosem. Wspaniałym lekarzem, synem Apollona, on to nieszczęsny pewnego dnia zobaczył moja piękną żonę i stało się to, co stać się musiało… nie wiedział, że to moja miłość, że to moja żona…

Zrobiła na nim wręcz magiczne wrażenie - oczarowała, niechcący swym naturalnym pięknem rozkochała go w sobie…nieszczęsny on i owa chwila…..Eurydyka moja tak piękna, że zaczął ją ścigać, gonić ją zaczął nieszczęsny… moja ukochana uciekała przed nim, przerażona i przestraszona dziwnym zachowaniem nieznajomego człowieka. Po co to robił? Po co ją tak ścigał? Na leśnej drodze ukąsiła ja żmija - moja śliczna umarła. Odeszło moje życie i szczęście moje zgasło…i stała się dla mnie ciemność i smutek i noc…wołałem ją, mój krzyk wypływał zgłębi mego zrozpaczonego serca. Szlochałem i wołałem: Eurydyko! Eurydyko moja gdzie jesteś najdroższa, moja radości i życie moje, gdzie jesteś? Odpowiadało mi jedynie echo… aż pewnego dnia poczułem w sobie wielka moc, i wiedziałem już co zrobię, dokąd pójdę…Ta myśl nieustannie kołatała w mojej głowie i doprowadzała moje serce do szybszego bicia…odnajdę ją ….odnajdę na pewno ją znajdę, bo moja miłość wieczna jest, zrobię wszystko znajdę tylko to wiem na pewno, że ja znajdę…

Zabrałem więc moją czarodziejską lutnię i szedłem, i szedłem jak długo, doprawdy nie wiem… najpierw wysłuchał mnie Charon oniemiał tyle było we mnie bólu i smutku, ulitował się nade mną i przewiózł mnie na drugi brzeg darmo, żadnej nie chcąc ode mnie opłaty. Nawet sam Cerber na mnie nie szczekał. Kiedy stanąłem przed Hadesem wciąż nieprzerwanie grałem i grałem. O moim bólu i o smutku, o mej wielkiej rozpaczy. Słuchał mnie Hades cierpliwie, tylko Erynie, nieubłagane i bezlitosne Erynie płakały!!! Wzruszony Hades oddał mi moją ukochaną żonę. Miał nas wyprowadzić z królestwa zmarłych Hermes. Hades przestrzegł nas, za mną iść miała moja żona a za nią kroczyć miał Hermes. Nie wolno było mi na nią patrzeć, ani do niej mówić ani jej dotknąć - tylko tyle i znów będzie moja teraz już na zawsze! Jakie to proste wyjdziemy stąd i wszystko zacznie się od nowa. Będę znów żył, będziemy razem tylko to się przecież liczy. Długa to była droga i mroczna i kręta…byle wytrwać…tylko czy ona tam za mną jest - ta ukochana moja…kiedy byliśmy już prawie na górze ogarnęło mnie przedziwne pragnienie…muszę ją zobaczyć, muszę na nią choć raz jeden spojrzeć tylko raz proszę….spojrzałem tylko raz, widziałem ją przez chwilę, jej oczy, usta śliczne czoło. Widziałem ją - o, przeklęta i zarazem błogosławiona była to chwila…czemu to uczyniłem, po co ja się oglądnąłem, o ja głupi o ja nieszczęśliwy….utraciłem ją na zawsze i wiem, że nigdy jej nie zobaczę. Miłości moja gdzie jesteś, czy mnie słyszysz. Tobie gram nieustanną pieśń mego uwielbienia ciebie, tobie śpiewam hymn mojej miłości…Eurydyko wiem, gdzie jesteś ale czy mnie słyszysz, że cię kocham nieustannie cię kocham, żyć bez ciebie i nie umiem i nie chcę….czy mi wybaczysz….czy mnie zrozumiesz moja śliczna, moja najukochańsza, jedyna moja… Eurydyko WYBACZ MI, JA SOBIE NIE WYBACZĘ… NIGDY…