Mit o Orfeuszu jest jeszcze jedną próbą przybliżenia sobie przez żyjących świata zmarłych. Lęk przed śmiercią, jej nieuchronność od zawsze budziły strach. Lek ten ludzie redukowali na wiele sposobów. Odpowiedzi o życie pośmiertne, bo wiara w dalsze trwanie duszy jest głównym sposobem na opanowanie tego leku, dostarczała religia. Tak było też w starożytnej Grecji, gdzie wiele mitów dotyczyło zejścia żywych do Hadesu. Tylko nielicznym udawało się z niego na powrót wydostać, a jednak mitologia dopuszczała taką możliwość., właśnie Orfeusz pokonał śmierć, zszedł do podziemnego królestwa i wyszedł stamtąd żywy.

Orfeusz władał w Tracji, był królem, ale przede wszystkim był śpiewakiem. Znano go z tego, ze grał na lutni i śpiewał najpiękniej ze wszystkich śmiertelników, śmiertelników może nawet piękniej niż sam Apollo. Nie wiadomo, bo król miał tyle rozsądku, by nie wynosić się ponad bogów. Gra Orfeusza miała cudowną moc, działała nie tylko na ludzi, ale też na przyrodę, słuchały go w zachwycie zwierzęta i drzewa. Wszystko przystawało, kiedy tylko brał do reki lutnię.

Orfeusz miał przepiękną żonę, Eurydykę. Była to drzewna nimfa, bardzo mu oddana. Orfeusz i Eurydyka stanowili doskonałą parę, bardzo się kochali i byli ze sobą szczęśliwi. Jednak nadzwyczajna uroda nimfy sprawiała, ze ktokolwiek ją ujrzał, nie mógł pozostać obojętny, wszyscy tracili dla niej głowy i serca. Do tego grona należał też Aristajos, potomek samego Apollona i nimfy. Aristajos posiadał rozległe winnice i pszczoły, znał się na medycynie i uprawie roślin. Któregoś dnia spacerując wśród łąk ,dostrzegła nadzwyczajną piękność. Nie znał Eurydyki, nie wiedział, zęz jest to żona królewska. Właściwie niewiele myślał, urzeczony cudnym zjawiskiem zaczął gonić nimfę, Eurydyka uciekała mu zwinnie, ale niestety w trawie skrywała się żmija, nimfa nadepnęła na jadowitego gada i została ukąszona. Eurydyka umarłą, jej ciało leżało na łące ,a Orfeusz umierał z żalu, tęsknoty i miłości. Szukał jej wszędzie, wołał jej imię i nie usłyszał nigdzie odpowiedzi. Jego miłość byłą tak wielka, ze nie zawahał się pójść do samych bram piekieł, by odnaleźć ukochaną. Dźwięki jego lutni zaczarowały Charona i Cerbera, wpuszczono go do Hadesu. Nawet sam władca podziemi, mroczny bóg śmierci Hades uległ magii melodii i pozwolił Orfeuszowi zabrać Eurydykę na powrót do świata żywych. Jeden tylko postawił warunek - zakazał się im oglądać. Szedł więc Orfeusz przodem, a za nim postępowała Eurydyka, pochód zamykał Hermes. Już byli prawie u wyjścia, kiedy Orfeusz nie umiał przełamać pragnienia ujrzenia ukochanej. Odwrócił się tylko na chwile, by spojrzeć na Eurydykę i wtedy stracił ją bezpowrotnie. Hermes nie pozwolił jej już wyjść. Orfeusza nie wpuszczono już więcej do podziemi. Został sam.

Tragedia Orfeusz jest jednocześnie wyrazem nadziei, ze śmierć nie jest ostateczna. Oczywiście Grecy wiedzieli, ze Karlinie wracają na ziemię, ale jakaś nadzieja pozostawała.