Jerzy (a właściwie Jeszajou) Pfeffer jest jednym z niewielu polskich żydów którym udało się ocaleć podczas II wojny światowej. Był człowiekiem któremu udało się zbiec Majdanka i wrócić do "normalności"...

Pochodził on z zamożnej rodziny żydowskiej mieszkającej w Polsce od wielu pokoleń. Żona, z którą miał syna o imieniu Ignaś jego nosiła imię Polska. Prowadził wraz z ojcem interes polegający na wynajmowaniu mieszkań. Beztroskie i radosne życie przerwał wybuch II wojny światowej. Bestialska machina hitlerowska swój gniew wymierzyła w stronę Żydów.

1 września nastało wielkie zamieszanie. Kraj obiegła informacja o wybuchu wojny. Część ludzi decyduje się na ucieczkę w głąb Rosji, a część - podobnie jak nasz bohater - zostaje na miejscu. Mimo kilku propozycji postanowił on zostać nadal w Warszawie i strzec rodzinnego interesu. Ludzie nie dopuszczali myśli, że w Polsce - podobnie jak w Niemczech - zaczną hitlerowcy rozprawiać się z Żydami. Niektórzy nadal nie rozumieli groźby sytuacji nawet wtedy, gdy Żydów zaczęto obarczać to nowymi obowiązkami i zakazami. 141 roku zaczęły się pierwsze wywózki ludzi do obozów koncentracyjnych. Krwiożerczych machin hitlerowskiej okupacji które żywiły się żydowską krwią. Ludzie ginęli w nich od głodu i tyfusu, gdy już wszyscy wiedzą, że czeka ich śmierć- na ratunek jest za późno. W samej Warszawie udało się przetrwać grupie 40 tysięcy Żydów którzy 18 kwietnia 1943 roku rozpoczęli powstanie w Getcie Warszawskim. 8 maja 1943 w okrążonym przez esesmanów bunkrze przy ulicy Miłej 18 sztab Żydowskiej Organizacji Bojowej na czele z Mordechajem Anielewiczem nie widząc w tych warunkach innego wyjścia popełnił samobójstwo. Los jednego z dowódców świadczy o walce i heroizmie Żydów którzy woleli wybrać " lepszą śmierć". Wśród ocalałych Żydów znalazł się nasz bohater wraz ze swą rodziną. Jednak nie mogli się oni cieszyć - spotkał ich podobny los jaki stał się udziałem większości Żydów. Znaleźli się oni w transporcie do obozu koncentracyjnego. Podczas załadunku więźniów dochodziło do straszliwym scen zezwierzęcenia ludzi. Człowiek człowiekowi mógł zgotować takie bestialstwo. Żydzi byli bici i maltretowani, często nieprzytomnych ładowano do wagonu towarowego. Za otwarcie okienka, znajdującego się u góry wagonu, zażądano od nich 1000 złotych. Otwarcie okienka u góry wagonu wymagało zapłaty, a bez tego ludzie znajdujący się w wagonie w krótkim czasie udusili by się. W transportach znajdowały się cale rodziny. Podróż była bestialskim epizodem, ale jeszcze straszliwsze sceny miały go dopiero spotkać.

Przetransportowano ich do obozu koncentracyjnego w Majdanku. Pierwszą noc musieli oni spędzić pod gołym niebem. Część z więźniów dostała zapalenia płuc i wkrótce zmarła. Esesmani urządzali sobie również polowania w ramach ćwiczeń. Zwierzyną w tych polowaniach był człowiek. Ludzie w ramach desperacji pili błoto, by zaspokoić pragnienie. W południe następnego dnia przeprowadzono ich do łaźni i tam dokonano dokładnej rewizji poszukiwaniu kosztowności. Później dokonano kolejnej selekcji słabsi i starszy zostali odstawieni na bok młodsi i silniejsi . W popołudnie zaprowadzono ich do łaźni: najpierw dokładna rewizja (kobiety badano ginekologicznie, szukając kosztowności), potem kolejna selekcja- słabsi i starsi odeszli na udali się pod prysznic. Było to równoznaczne z wydaniem wyroku śmierci na tych pierwszych. Po wyjściu otrzymywali specjalne ubiory z zaznaczonymi dużymi czerwonym pasami. Na ubiorach umieszczone były również znaki w przypadku Żydów było to gwiazda Dawida i litera J (Jude), Polacy mieli czerwony trójkąt i literę P. Więźniowie niemieccy mieli na ubiorze czarny trójkąt. Każda z narodowości miała swoje własne oznakowanie. Po wyjściu następowało kolejne bicie i poniżanie. Ludziom zostały przyporządkowane numerki - stały się od tego momentu nowymi imionami.

Wszystkie dni w obozie wyglądały tak samo. Pobudka następowała o 3 w nocy. Za niedokładne pościelenie lub zniszczenie łóżka otrzymywało się karę 25 batów. Potem jedzono śniadanie jeżeli wypicie pół litra gorzkiej, czarnej kawy można tym nazwać. Punktualnie o godzinie 6 miał miejsce apel. Ludzie stali na baczność nieraz w błocie lub na mrozie. Esesmani bawili się z nimi w zabawę "Mütze ab! Mütze auf!" ("Czapka na głowę! Czapka z głowy!"). Po apelu ludzi udawali się do pracy. Zatrudniano ich na budowę drogi kolejowej lub szosy, inni do tłuczenia i noszenia kamieni, jeszcze inni do wywożenia gnoju, kopania kartofli, czyszczenia baraków, klozetów itp. Praca ta miało jedynie na celu zamęczenie ludzi na śmierć. Podczas prac często miało miejsce bicie pracowników. Często pobici byli dodatkowo kopani przez esesmanów. Na końcu polewano ofiarę wodą. Często tak zbity człowiek już się nie podnosił z ziemi.

Jeszcze inną zabawą Niemców było robienie worka bokserskiego z ludzi. Człowieka trzymanego przez parę ludzi bito po twarzy, aż kompletnie zalany krwią nie zemdlał. Jeszcze inną bestialską rozrywką było kopanie po gołych nogach przy pomocy ciężkich butów. Ofiara musiała cały czas stać na baczność. Łamano wtedy kości nóg, a ludzie wili się z bólu. Ludzie widząc tak przerażające warunki często popełniali samobójstwo. Na każdym placu stała szubienica, która umożliwiła w każdej chwili powieszenia więźnia za najdrobniejsze przewinienie.

Przerwa obiadowa była o dwunastej. Podczas niej podawano pół litra zupy- właściwi polewki bez tłuszczu i bez smaku- podawano jako "obiad". Nie można było jeść sztućcami. Po skończeniu przerwy obiadowej o 1 zaczynała się dalsza praca która trwała do 18 . Potem następowało kolejne bicie O szóstej apel- znowu bicie. Karano z nieobecność na apelu. Za popełnione samobójstwa płacił cały obóz. Tylko najodważniejsi myśleli o ucieczce.

Na kolacje jadano kartofle w mundurkach i piętnaście deko razowego chleba. Czasami w tygodniu zdążyła się łyżka marmolady, margaryny albo kawałek kiełbasy. To tyle jeśli chodzi o tłuszcze.

O godzinie ósmej szło się spać. Ludzie kładli się zmęczeni, brudni, i obolali. Część ludzi i tak nie spała czekając na trzecia - pobudkę. By móc załatwić swe potrzeby, na cały obóz były tylko dwie ubikacje, a załatwiać się można było tylko o ustalonej porze. Czasami udawało się to tylko niewielkiej grupce osób. Jeżeli ktoś załatwił swe potrzeby nielegalnie i po za wyznaczonym miejscem czekała go surowa kara. Szybko rozprzestrzeniały się choroby. Szczególnie czerwonkaświerzb. Zimą żniwo zbierał tyfus brzuszny i plamisty. Pomoc medyczna też była tylko dla nielicznych. Na cały obóz przydzielono tylko dwóch lekarzy a na wizytę nich trzeba było długo czekać. A i oni sami nie posiadali żadnych środków by pomóc chorym. Poczekalnie zapełniały się szybko osobami z roztrzaskanymi głowami i ogólnym złamaniami. Ponadto czekali na swą wizytę chorzy na zapalenie płuc, na czerwonkę, na biegunkę, z otwartymi ranami, z wybitymi zębami, z połamanymi kończynami, ze świerzbem wygryzającym ciało, z wrzodami, spuchnięci, już nie ludzie, ale widma.

Niektórzy prosili tylko o szybką śmierć. Niemcy jednaki ten przywilej mieli tylko dla wybranej grupy. Grupą tą były kobiety i dzieci. Ci, którzy nie nadawali się do prac znajdywali swe miejsca w komorach gazowych. Oszczędzano także na samym procesie gazowania. Osobę skazaną na tą karę trzymano w specjalnym zamkniętym pomieszczeniu, czekając, aż wcześniej sam skona. To były "oszczędności" jeśli chodzi o cyklon B (gaz, którym truto ludzi). Gdy zaczęło brakować gazu ludzi konających wrzucano żywcem do pieców gazowych.

Niemcom zależało przede wszystkim by unicestwić takich ludzi jak lekarzy, inżynierów, adwokatów, księży, oficerów - czyli ludzi wykształconych.

Wewnątrz obozu istniały podziały i miał miejsce spory. Czescy Żydzi mieli uprzedzenie do Żydów polskich, Żydzi polscy do Żydów niemieckich itp. Niektórzy z polskich więźniów głosili, że obóz koncentracyjny to kara za ukrzyżowanie Chrystusa. Człowiek w takich warunkach stawał się zwierzęciem. Często dochodziło także do przypadków kanibalizmu.

Strażnikami zostawali czasem wyróżniający się we współpracy więźniowie i donosiciele czerpali radość z widoku jak żyd katuje żyda. Żydzi dostawali najmniej jedzenia. Żydzi byli traktowani gorzej niż zwierzęta.

W obozie był także budynek, w którym przetrzymywano młode atrakcyjne dziewczyny, gdzie podli esesmani hańbiąc je zaspokajali swe zwierzęce instynkty. Urządzano nawet specjalne łapanki na ulicach miast. Budynek ten był otoczony drutem kolczastym.

Nasz bohater, Jerzy Pfeffer, miał szczęście, gdyż został przydzielony do pracy w kuchni. Praca ta uchroniła go od większości okrucieństw obozowych. Pracował przez dzień a w nocy odpoczywał. Dostawało się mu zwykle też lepsze jedzenie. Z chwila śmierci i żony przeszła przez niego myśl o samobójstwie. Jedyną rzeczą która trzymała go przy życiu był chęć zemsty na Niemcach. Zdrapał czerwoną farbę z ubrania zdobywszy "cywilną" marynarkę i czapkę, uciekł podczas robót przy budowaniu drogi. Udało się mu ukryć, że jest zbiegiem z obozu. Przebył on na piechotę drogę z Lublina do Warszawy. Znajomi załatwili mu fałszywe papiery i zaczął się ukrywać u Elzy Żelichowskiej, dawnej znajomej. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, podczas którego poznał sanitariuszkę - Marię z która po wojnie wziął ślub i wyjechał do USA. Pobyt w obozie wywarł na niego wielki wpływ. Wydarzeń, które go dotknęły nigdy nie zapomniał. O swoich losach często opowiadał przy najróżniejszych okazjach. Zemsta, której chciał dokonać zrealizowała się po latach, gdy leżąc w szpitalu budzi się Niemiec, leżący na łóżku obok i chciało się mu pić. Mógł się zemścić ale wstał i zrobił temu herbatę.

Książka jest formą pamiętnika dokończona w formie reportażu przez dziennikarkę, Agatę Bleję. Jest zapisem osobistych przeżyć wojennych polskiego Żyda który przeżył powstanie w Getcie, Majdanek i Powstanie Warszawskie. Udało się mu zbiec i dzięki temu jego wspomnienia mogły być spisane po latach. Opowieść ta jest bardzo poruszająca i wciągająca. Książka podczas lektury skłania do refleksji. "Los nasz dla was przestroga" głosi napis na pomniku, poświęconym pamięci ofiar Majdanka. To zdanie nasuwa się także po przeczytaniu tej książki. Najbardziej wzruszającym momentem książki jest owe poddanie herbaty konającemu Niemcowi które kończy książkę.

Obóz koncentracyjny w Lublinie (zwany potocznie Majdankiem) był drugim co do wielkości, po Oświęcimiu, tego typu obozem nazistowskim w Europie. Szacuje się, że przez obóz koncentracyjny Majdanek przeszło 300 tys. - 360 tys. więźniów. Zginęło 230 tys. ludzi, w tym ponad 103 tys. Żydów. Państwowe Muzeum na Majdanku powstało już jesienią 1944 r. na części terenu byłego obozu koncentracyjnego. Było zatem pierwszą tego typu instytucją na świecie. Ustawą Sejmową z 2 lipca 1947 r. otrzymało status centralnej instytucji państwowej. Muzeum opiekuje się również wielkim archiwum pozostałym po administracji SS. Komendantami obozu byli kolejno: Karl Otto Koch, Max Koegel, Hermann Florstedt, Martin Weiss, Arthur Liebehenschel. Pierwszymi więźniami byli jeńcy sowieccy skierowani pod koniec 1941 roku. Obóz wyzwolono 24 lipca 1944. Bezpośrednio po zajęciu obozu przez Armię Czerwoną przetrzymywano w nim żołnierzy Armii Krajowej zsyłanych w głąb ZSRR.